banner ad

Motyka: Nowy oręż Państwa Polskiego – trzy koncepcje reformy armii na tle sytuacji geopolitycznej i środowiska bezpieczeństwa Rzeczypospolitej

| 28 listopada 2021 | 5 komentarzy

"Nie kocham lśniącego miecza za ostrość jego stali, nie kocham strzały za jej chyżość ani żołnierza za wojenną sławę. Kocham tylko to, czego bronią miecze, strzały i żołnierze…"

J.R.R. Tolkien, "Władca Pierścieni"

 

Celem niniejszego tekstu jest zaznajomienie czytelnika z przybierającą w ostatnim czasie na sile debatą na temat wielkiej reformy Wojska Polskiego. Reformy, której potrzeby nikt myślący w sposób zdroworozsądkowy w tej chwili nie neguje. Nie stawia się pytania „czy przekształcić polską armię?”, ale „w jaki sposób to uczynić?”. Należy przy tym nadmienić, że choć Siły Zbrojne są kluczowym (i zapewne najbardziej medialnym) elementem w sferze bezpieczeństwa państwa, to bynajmniej nie jest to element jedyny i dlatego nie może być rozpatrywany w oderwaniu od pojmowanego holistycznie systemu odporności państwa. Powinniśmy zatem de facto  mieć do czynienia ze starciem konkurencyjnych wizji tegoż systemu. Zanim jednak przejdziemy do przedstawienia trzech zaprezentowanych niedawno koncepcji przekształceń w zakresie bezpieczeństwa, pozwólmy sobie na krótką refleksję nad obecnymi uwarunkowniami międzanarodowymi i ich wpływem na sytuację geostrategiczną Polski.

Tło geopolityczne

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że nieodwołalnie zakończyła się  pauza geopolityczna, która przybrała formę "unipolarnego momentu" Stanów Zjednoczonych. Po rozpadzie Związku Sowieckiego i wraz z zakończeniem ery bipolarnej w stosunkach międzynarodowych, Stany Zjednoczone zostały jedynym supermocarstwem i niekwestionowanym hegemonem światowym. Początkiem końca tego stanu rzeczy był kryzys finansowy w latach 2007 – 2009, który poważnie nadwątlił fundamenty potęgi amerykańskiej.

W tym samym czasie Stany Zjednoczone, zgodnie z doktryną "liberalnego imperializmu", równocześnie prowadziły dwie wielkie, lądowe operacje wojenne – w Iraku i Afganistanie, wydając na ten cel miliardy dolarów. Kardynalny błąd Amerykanie popełnili jednak już wcześniej, kiedy w 2001 roku pozwolili Chińskiej Republice Ludowej na wejście do Światowej Organizacji Handlu, czyniąc kraj liczącym się graczem w globalizującym się systemie gospodarki światowej. Są to główne czynniki, które leżą u podstaw obecnego stanu rzeczy. Gdy amerykańscy żołnierze tropili Talibów w górach Hindukuszu, Stanom Zjednoczonym po cichu wzrastał nowy rywal, co początkowo całkowicie zlekceważyły.

Tymczasem w roku 2013 przewodniczący ChRL Xi Jinping przedstawił pomysł utworzenia Nowego Jedwabnego Szlaku (obecnie nazywany inicjatywą Jednego Pasa i Jednej Drogi) – spektakularną koncepcję mającą na celu realizację szeregu ogromnych przedsięwzięć infrastrukturalnych, które finalnie miałyby połączyć Rimland (1) zachodnioeuropejski ze wschodnioazjatyckim, ciągnąc się poprzez ogromne przestrzenie Eurazji dzięki nowo wybudowanym autostradom, liniom kolejowym szybkich prędkości i hubom logistyczno-transportowym. Pomysł ten ma na celu ustanowienie synergii pomiędzy Chinami i Unią Europejską, a w efekcie także intensyfikację wzajemnych kontaktów gospodarczych i multiplikację zysków. Co więcej, ten nowoczesny szlak handlowy ma biec na terenie Azji Środkowej, a więc Heartlandu (2) – poza zasięgiem projekcji siły dominującego mocarstwa morskiego jakim są Stany Zjednoczone. Można chyba zaryzykować hipotezę, że ogłoszenie rozpoczęcia budowy Nowego Jedwabnego Szlaku było niczym rzucenie rękawicy i stało się symbolicznym początkiem rywalizacji hegemonicznej na linii USA-ChRL.

 W międzyczasie do Amerykanów zaczęło docierać, co naprawdę się dzieje i już pod koniec 2011 roku dokonali w swojej polityce zagranicznej  strategicznego przeorientowania w kierunku Azji Wschodniej (słynny "pivot to Asia" administracji Barracka Obamy). Ich atencja strategiczna wraz z biegiem czasu zaczeła się skupiać coraz bardziej na Pacyfiku kosztem innych rejonów świata. Szczegółowe opisywanie tego skomplikowanego i wielowymiarowego procesu wykracza zdecydowanie poza ramy niniejszego artykułu, poprzestańmy zatem na ogólnej konkluzji –  gwałtowny wzrost znaczenia Chin w ostatnich dwóch dekadach jest fenomenem bezprecedensowym w historii świata, a Stany Zjednoczone jak dotąd nigdy nie mierzyły się z równie potężnym wyzwaniem.

Gospodarka Chińska, mierzona w PKB, jest zgodnie z wieloma obliczeniami równa bądź nawet większa od gospodarki amerykańskiej. Mając to na uwadze warto uświadomić sobie fakt, że Związek Sowiecki u szczytu swojej potęgi miał PKB odpowiadający zaledwie 25% PKB amerykańskiego, a w czasie II Wojny  Światowej łączne PKB hitlerowskich Niemiec i imperialnej Japonii nie przekroczyły 40% PKB Stanów Zjednoczonych. Powtórzmy zatem jeszcze raz: konstruktywistyczny porządek bezpowrotnie odchodzi do przeszłości. Chociaż nie możemy być w tej chwili pewni wyniku konfrontacji hegemonicznej (aczkolwiek z biegiem czasu coraz więcej zaczyna wskazywać na osiąganie przez Chińczyków przewagi) jest niezaprzeczalnym faktem, że świat wchodzi w erę turbulencji geopolitycznych, jakich nie mieliśmy okazji zaznać przez ostatnie 30 lat.

Na naszych oczach, dzień za dniem, dokonuje się proces policentryzacji świata. Stany Zjednoczone, pozostając nadal politycznym "numerem 1", coraz bardziej będą skupiać się na Pacyfiku, w innych częściach świata stosując strategię "offshore balancingu" czyli wykorzystania sojuszniczych mocarstw regionalnych do lokalnego równoważenia systemu międzynarodowego bez bezpośredniego zaangażowania. Działanie takie może jednak doprowadzić do tzw. "pułapki Kindelbergera" czyli powstania próżni bezpieczeństwa, która w przyszłości może przeistoczyć się w wyzwanie dla Polski. Namacalnymi przejawami postępującej policentryzacji świata były między innymi konflikty zbrojne: wojna rosyjsko-gruzińska w 2008 roku, konflikt rosyjsko-ukraiński rozpoczęty w 2014 roku czy wojna w Górskim Karabachu w 2020 roku. Innym przykładem może być rosnąca rola mocarstw regionalnych takich jak Turcja czy Niemcy. Omawiany proces w końcu dotknął również bezpośrednio nasz kraj – mowa tutaj oczywiście o wywołanym przez Białoruś kryzysie migracyjnym na granicy polsko-białoruskiej w 2021 roku.

Pojawia się teraz pytanie, jak wyżej przedstawiony stan spraw międzynarodowych wpływa na sytuację geopolityczną Państwa Polskiego i jego bezpieczeństwo? Jako, że jest to właściwie  temat na oddzielny esej, skupmy się jedynie na naszych dwóch najpotężniejszych sąsiadach – Rosji i Niemczech.

Jeżeli chodzi o Federację Rosyjską – jej celem średniookresowym jest zajęcie najdogodniejszej pozycji przed zbliżającym się „nowym rozdaniem” w systemie międzynarodowym oraz odebranie pakietu modernizacyjnego w postaci kapitału oraz technologii. Państwo to, z uwagi na geografię, siły zbrojne i znajdujące się w jego posiadaniu surowce, jest pożądanym sojusznikiem zarówno dla Chin jak i dla Stanów Zjednoczonych, a jego rola w konflikcie hegemonicznym może przesądzić o zwycięstwie jednej ze stron – zwłaszcza, gdyby obecne zmagania przybrały formę wojny kinetycznej. W rosyjskiej myśli strategicznej Polska jest uważana za fragment najważniejszej, zachodniej części tzw. "Wielkiego Limitrofu", czyli obszaru rozciągającego się od Europy Środkowej, poprzez Naddniestrze, Kaukaz, Azję Środkową aż do granicy rosyjsko-chińskiej. Ten wielki pas ziemi jest uważany za "miękkie podbrzusze" Rosji, a jego cześć zachodnia – za szczególnie ważną z uwagi na fakt, że historycznie to właśnie stamtąd nadchodziły zagrożenia stanowiące największe niebezpieczeństwo dla rosyjskiego obszaru rdzeniowego: na początku XVII wieku ze strony Polaków, w 1812 roku Francuzów, a w czasie II Wojny Światowej ze strony hitlerowskich Niemiec. W interesie rosyjskim jest zatem, aby żadne z państw pomostu bałtycko-czarnomorskiego nie posiadało samodzielności strategicznej bo stwarza to potencjalne zagrożenie dla interesów Rosji. Niemile widziana jest także znacząca siła militarna Polski,  a jej sprawczość na wschód od Bugu wręcz wykluczona. Federacja Rosyjska dąży ponadto do choćby częściowego odtworzenia potęgi i znaczenia z czasów Związku Sowieckiego, stopniowo kierując kroki w tym kierunku. Świadectwem tego jest choćby zajęcie Półwyspu Krymskiego czy postępująca integracja z Białorusią w ramach konfederacji o nazwie Związek Białorusi i Rosji. Od czasów reform wojskowych, zapoczątkowanych w 2007 roku, a prowadzonych kolejno przez ministrów Serdiukowa i Szojgu, Rosja modernizuje swoje siły zbrojne i doktrynę wojenną, z roku na rok znacząco powiększając swój potencjał militarny. Konflikt z Gruzją i Ukrainą oraz operacje na terenie Syrii pokazały, że armia rosyjska jest coraz bardziej sprawna w implementacji najnowszych standardów sztuki wojennej. Co więcej – realizując swoje cele polityczne Rosja nie waha się używać całej obfitości instrumentarium wojny nowej generacji. Taki stan rzeczy w naturalny sposób stawia wyzwania przed Rzecząpospolitą i jej armią.

Po drugiej stornie Polski usytuowane są Niemcy, które choć nie posiadają wielkiego znaczenia militarnego, stanowią największą potęgę gospodarczą na kontynencie, a tą przekuwają na wpływy polityczne. Republika Federalna Niemiec odnajduje synergię gospodarczą z Chinami (wymarzony rynek do eksportu towarów) oraz gospodarczo-polityczną z Rosją (zakup surowców, rynek zbytu towarów, współpraca przy projektach infrastrukturalnych). Jednocześnie coraz wyraźniej zarysowuje się tendencja do federalizacji Unii Europejskiej pod przewodnictwem Niemiec w roli hegemona. Wydaje się, że szczególną rolę w planach niemieckich pełni Europa Środkowa – gospodarki państw tego regionu są komplementarne względem gospodarki niemieckiej. Ich zadaniem ma być: dostarczanie prefabrykatów, taniej żywności oraz taniej siły roboczej, względnie montowanie gotowych produktów. Trudno uniknąć skojarzeń z popularną w czasach I Wojny Światowej koncepcją „Mitteleuropy”, z wiodącą rolą Niemiec. Nie sposób także zapomnieć o zgodzie Stanów Zjednoczonych na dominację RFN w Europie w ramach strategii offshore balancingu. W podobny sposób można interpretować niemiecko-amerykańską deklarację waszyngtońską z lipca 2021 roku oraz rezultaty rozmów pomiędzy Joe Bidenem, a Angelą Merkel. Stany Zjednoczone zgodziły się na dokończenie budowy gazociągu Nord Stream 2, jednocześnie zdejmując sankcje gospodarcze z podmiotów zaangażowanych w ten projekt, przekładając w ten sposób strategiczne partnerstwo z Niemcami nad bezpieczeństwo energetyczne naszego regionu. W optyce amerykańskiej zadaniem Niemiec jest stabilizowanie układu sił w Europie, w zamian otrzymali zielone światło dla pomysłu "transformacji energetycznej" oraz  możliwość petryfikacji swojego statusu jako hegemona federalizującej się Europy. Można powiedzieć, że dostali od Amerykanów "klucz do Europy".  W ten sposób, krok po kroku, Niemcy osiągają pozycję politycznego mocarstwa, a w przyszłości dysponować będą potężnym instrumentem nacisku w postaci kontroli rosyjskiego gazu w Europie.

Spróbujmy zatem, na podstawie powyższej analizy, odpowiedzieć sobie na pytanie, jak w planach niemieckich jawi się status Państwa Polskiego w przyszłości? Można chyba postawić tezę, że ma być to część federalnej Europy, w której decydujący głos posiadają Niemcy nie życzący sobie, aby w Polsce rozwijała się jakakolwiek konkurencja gospodarcza względem ich wielkiego biznesu. W ich optyce nigdy nie mamy przebić "szklanego sufitu", nigdy nie mamy wyjść z pułapki średniego rozwoju (przestawienie się z rozwoju opartego na taniej sile roboczej na rozwój oparty na produkcji towarów wysokomarżowych), a nawet nie powinniśmy uzyskać samowystarczalności energetyczej (kazus Turowa czy sprzeciw wobec polskiej elektrowni atomowej) i kupować rosyjski gaz od Niemców. A zatem wykluczona jest również wszelka podmiotowość strategiczna. Zdaniem niektórych ekspertów geopolitycznych, w perspektywie  "longue durée" ("długiego trwania") Niemcy mogą okazać się dla Polski o wiele większym zagrożeniem, niż Rosja.  Jednak abstrahując od tego, które z tych państw na swój sposób jest dla nas groźniejsze, trzeba powiedzieć, że na przedstawionych przykładach widać doskonale, że i w kontekście niemieckim potrzebujemy silnej armii. Powody są oczywiście inne, niż w wypadku Rosji, gdyż w dającym się przewidzieć czasie nie grozi nam konfrontacja militarna z naszym zachodnim sąsiadem. Po prostu silne Wojsko Polskie będzie czynnikiem umacniającym naszą podmiotowość wobec silniejszych gospodarczo i politycznie Niemiec.

Na marginesie tych rozważań wspomnieć należy o jeszcze jednym czynniku, który musi zmieniać naszą percepcję rozumianej holistycznie sytuacji społeczno-politycznej świata zachodniego. Mowa tutaj o  obejmującym coraz szersze sfery życia Zachodu paradygmacie postmodernistycznym, objawiającym się w postaci ideologii neomarksistowskiej i neoliberalnej. Towarzyszy im cała gama, destruktywnych dla społeczeństw, zjawisk, takich jak: gender, ideologia LGBT czy cancel culture. Chociaż uważamy te zjawiska za absolutnie kluczowe z punktu widzenia dalszego trwania i rozwoju cywilizacji zachodniej, ich omówienie nie mieści się w ramach tego tekstu, poprzestaniemy zatem jedynie na tej krótkiej konstatacji.

Dopełniając kreślenie obrazu geopolitycznego świata w ostatnich kilkudziesięciu latach, koniecznie należy wspomnieć o jeszcze jednym, arcyważnym czynniku kształtującym układ sił, jakim jest, kolejna w historii, rewolucja w sprawach wojskowych, która rozpoczęła się pod koniec lat 80., wraz z nastaniem ery cyfrowej. Głębokie i dynamiczne zmiany w sztuce wojennej doprowadziły do pojawienia się zjawiska wojny nowej generacji.

 Zastanówmy się zatem, czym charakteryzuje się współczesna wojna? Zacznijmy od uwagi o użyciu szerokiego wachlarza broni precyzyjnych oraz oparciu systemów dowodzenia na  nowoczesnych sensorach, w tym także takich umieszczonych w przestrzeni kosmicznej. Punkt ciężkości działań wojennych przesuwa się z niszczenia mas wojska na zrolowanie systemu świadomości sytuacyjnej przeciwnika (tzw. nowoczesna bitwa zwiadowcza). Gdy pozbawimy nieprzyjaciela łączność zarówno z sensorami jak i systemami dowodzenia, jego oddziały stają się bezradne – tracą zdolność "widzenia", nie wiedzą gdzie jest wróg, nie znają położenia własnych jednostek, nie wiedzą w jakim kierunku się przemieszczać i co czynić. Kolejny wyznacznik stanowi upowszechnienie i intensyfikacja wojny informacyjnej, która choć nie jest niczym nowym, współcześnie zyskała zupełnie nowe narzędzia i możliwości, pozwalając na wykorzystanie jej w niespotykanej wcześniej skali. We współczesnym ujęciu tego zjawiska celem działań wojennych staje się całe społeczeństwo nieprzyjaciela – za pomocą odpowiednio sformatowanych działań można je polaryzować, dezinformować, demoralizować czy wreszcie stosować głęboką dywersję ideologiczną. Można zatem mówić o przekształceniu konwencjonalnego pola walki w przestrzeń walki, gdzie za pomocą mediów klasycznych jak i internetowych (w tym zwłaszcza różnego typu portali społecznościowych) prowadzi się cybernetyczną walkę informacyjną, wywierającą wpływ na noosferę (przestrzeń mentalną). Kolejną cechą, wypływającą z poprzednich, wojny nowej generacji, jest zatarcie się wyraźnej granicy pomiędzy wojną, a pokojem. Analitycy coraz rzadziej mówią o "wojnie" czy nawet "walce", a coraz częściej o "konfrontacji". Podsumowując – wojna przyszłości będzie wyglądała zupełnie inaczej, niż ciągle zdają się nam sugerować nasze mapy mentalne, ukształtowane przez pryzmat II Wojny Światowej. Wielu ekspertów wprost stawia tezę, że rewolucja w sprawach wojskowych spowodowała znaczące przesunięcie punktu ciężkości z ilości wojska na jego jakość i zdolności, wieszcząc tym samym definitywny koniec masowych armii.

Wszystkie dotąd przytoczone argumenty i analiza środowiska bezpieczeństwa naszego kraju skłaniają do konstatacji, że Polska powinna pilnie przystąpić do modernizacji swoich Sił Zbrojnych. Rzeczpospolita, w obliczu nadchodzących turbulencji geopolitycznych musi wykuć swój nowy miecz. Przyjrzyjmy się zatem trzem różnym koncepcjom reformy Wojska Polskiego.

Propozycje rządowe

26 października 2021 roku minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak oraz wicepremier Jarosław Kaczyński przestawili założenia wielkiej reformy Polskich Sił Zbrojnych i  zaprezentowali projekt nowej "Ustawy o obronie Ojczyzny", która zastąpić ma kilkanaście obowiązujących dotąd aktów prawnych związanych z obronnością. Projekt rządowy zakłada zwiększenie liczby żołnierzy do trzystu tysięcy (250 tys. w wojskach operacyjnych i 50 tys. w Wojskach Obrony terytorialnej). W tej chwili dysponujemy około 150 tys. żołnierzy, w tym 26 tys. w WOT.

Jarosław Kaczyński powiedział: " Państwo, które leży na granicy NATO, także UE, musi mieć poważną siłę odstraszającą, a w razie potrzeby, miejmy nadzieję, że nigdy do takiej potrzeby nie dojdzie, musi mieć też możliwość skutecznej obrony, i to przez dłuższy czas samodzielnie, bo mechanizm, który prowadzi do uruchomienia w pełni sił NATO, to są bardzo potężne siły, jednak trwa i to trwa niekrótko . Jeżeli chcemy uniknąć tego najgorszego, czyli wojny, to musimy działać zgodnie ze starą zasadą – chcesz pokoju, szykuj się na wojnę (…). Chodzi o to, by siły naszej armii i siła ognia, możliwość oddziaływania na duże odległości, możliwość tzw. projekcji siły, by to wszystko było zwiększone. Ale nie troszkę, nie o 20 proc., nie o 50 proc., nie o 100 proc. nawet, tylko wielokrotnie(…) Chcemy, by Polska była państwem, biorąc pod uwagę całe NATO, militarnie silnym, należącym do najsilniejszych.(…)to oczywiście nie będzie zrobione z dnia na dzień, ale to będzie proces stosunkowo krótkotrwały”.

Plany rządowe, oprócz zwiekszenia liczebnośći wojska zakładają między innymi wprowadzenie nowej odmiany sposobu pełnienia służby: dobrowolnej służby zasadniczej (a zatem nie zdecydowano się na przywrócenie poboru). Ma ona trwać 12 miesięcy i składać się z trwającego niecały miesiąc szkolenia unitarnego oraz 11 miesięcznego szkolenia specjalistycznego. Żołnierze wywodzący się z tej formy służby mają stać się podstawą kadrową dla zawodowej służby wojskowej. Resort obrony liczy, że rocznie do odbycia dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej zgłaszać się będzie od 15 do 20 tysięcy chętnych. Oprócz tego pojawiła się koncepcja aktywnej i pasywnej rezerwy. Ta pierwsza ma składać się z osób po przeszkoleniu wojskowym, które wyraziły chęć dalszej służby. Druga, mniej ważna, to osoby bez przeszkolenia, lub takie, które po przeszkoleniu nie wyraziły chęci jakiejkolwiek służby wojskowej. Na razie nic więcej nie wiadomo na temat rezerwy aktywnej – jaka docelowo ma być jej liczebność, czy ma w razie mobilizacji wystawiać własne w pełni ukompletowane jednostki ani jaki ma być jej związek z obecnie istniejącymi Narodowymi Siłami Rezerwy (można domniemywać, że aktywna rezerwa je zastąpi).

 Ustawa wprowadza również nowy stopień wojskowy – starszy szeregowy specjalista. Ma on być ułatwieniem dla doświadczonych żołnierzy, służących w wojsku od dłuższego czasu, ale z różnych przyczyn nie kontynuujących kariery jako podoficerowie. Ponadto we wzmiankowanym dokumencie mają pojawić się gwarancje  różnego rodzaju dodatków finansowych za długoletnią służbę, które mają skłaniać do kontynuowania kariery w armii przez wiele lat. Wprowadzony zostanie także nowy rodzaj wojsk – Wojska Obrony Cyberprzestrzeni. Warto również zwrócić uwagę na nowe mechanizmy finansowania wydatków na obronność, które są jednym z elementów nowej ustawy. Pieniądze mają pochodzić nie tylko z budżetu, ale także nowo powołanego Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych, który powstanie przy Banku Gospodarstwa Krajowego, a ma uzyskiwać środki min. z zysku Narodowego Banku Polskiego, wpływów z papierów skarbowych czy obligacji BGK.

Co sądzić o propozycjach rządowych? Na początku uczciwie przyznajmy, że jest to dopiero wstępna koncepcja, a szczegóły będziemy poznawać wraz z upływem czasu, można zatem ocenić jedynie ogólnie zarysowane trendy, które zaprezentowano. Aczkolwiek i tak mówią one wiele w jakim kierunku rząd ma zamiar podążać, choć jednocześnie wciąż pozostaje sporo niewiadomych.

Na początku pozwólmy sobie na pewną pochwałę na płaszczyźnie strategicznej – rząd w końcu zorientował się, że postępujący proces policentryzacji rodzi nowe wyzwania i konieczność zarzucenia stosowanej dotąd taktyki kotwiczenia oraz zwiększenie nacisku na autonomizację. Jest to jednak pochwała tego rodzaju jaką otrzymuje od rodziców uczeń, który dotąd przynosił same jedynki, a nagle roześmiany przychodzi do domu prezentując mamie i tacie sprawdzoną przez nauczyciela kartkówkę, na ktorej widnieje dwója. Niestety, straciliśmy naprawdę dużo czasu za sprawą błędnej percepcji sił i zamiarów amerykańskich. Kilka miesięcy temu rząd zdecydował się na zakup czołgów podstawowych Abrams M1A2 , i choć same w sobie pojazdy te są znakomitą bronią na współczesnym polu walki to tego typu kompulsywne decyzje, motywowane w dużym stopniu politycznie (prawdopodobnie w jakiejś mierze była to ostatnia próba stosowania strategii kotwiczenia do Stanów Zjednoczonych; kolokwialnie można to określić jako komunikat "brońcie nas bo kupujemy od was broń za miliardy dolarów") świadczą o braku spójnej, przemyślanej staregii modernizacji Wojska Polskiego. Mszczą się na nas lata zaniedbań i brak wieloletniego planu na wielu płaszczyznach.

Wymieńmy teraz pozostałe zalety propozycji rządowych. Mamy tu na myśli różnego rodzaju dodatki i ułatwienia, zwłaszcza dla najbardziej doświadczonych żołnierzy. Na pochwałę zasługuje również powołanie Wojsk Obrony Cyberprzestrzeni, które są niezbędne na współczesnym polu walki (a mówiąc ściślej – w przestrzeni walki). Stworzenie aktywnej rezerwy także oceniamy jako pomysł dobry, choć na razie koncepcja ta jest dosyć mglista. Jeżeli chodzi o dobrowolną zasadniczą służbę wojskową to sama w sobie także nie powinna być określona jako pomysł zły, aczkolwiek istnieje uzasadniona obawa, że w tym kształcie może przynieść więcej szkód, niż pożytku (do tego przejdziemy za chwilę). Na koniec odnotujmy także, jako pozytyw, nowy mechanizm finansowania Wojska Polskiego wprowadzający Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych.

Jakie wady ma zatem projekt rządowy? Pierwszą i najważniejszą wadą tych propozycji jest to, że nie są one holistyczną koncepcją reformy całego systemu odporności państwa. Oczywiście, gdyby taka koncepcja została zaprezentowana przez rząd osobno, a minister Błaszczak i wicepremier Kaczyński po prostu skupili się na wojsku, nie wysuwalibyśmy takiego argumentu. Ale jest po prostu obiektywnym faktem, że w tej chwili Polska takiej koncepcji nie posiada. Powstała w 2020 roku "Strategia Bezpieczeństwa Narodowego RP", dokument doktrynalny o absolutnie kluczowym charakterze jest dokumentem dramatycznym, wołającym o pomstę do nieba. Dotąd nie opracowano również doktryny bezpieczeństwa informacyjnego, co jest rzeczą wręcz niewiarygodną biorąc pod uwagę hybrydyzację wojny i występujące współcześnie zwiększenie nacisku na operacje psychologiczne, których przedmiotem mogą być wręcz całe narody. Ponadto w Polsce Obrona Cywilna istnieje właściwie jedynie na papierze, co niejednokrotnie potwierdziła Najwyższa Izba Kontroli. Nie mówi się także  nic na temat zmian strukturalnych w służbach specjalnych, które mają niebagatelne znaczenie w dobie konfliktów toczonych wedle prawideł wojny nowej generacji, a które zdaniem wielu analityków, potrzebują daleko idącej reformy. Wszystko to sprawia, że nasza armia, nawet jeżeli stanie się  najnowocześniejsza i bardzo liczna, może znaleźć się w bardzo niekorzystnym położeniu już na początku ewentualnej konfrontacji – po prostu inne sektory państwa nie będą w stanie prawidłowo wykonywać swojej roli w czasie kryzysu lub wojny. Kolejną wadą omawianych propozycji jest ich niski realizm – przy obecnych trendach demograficznych i letniemu stosunkowi najmłodszej części społeczeństwa do patriotyzmu naprawdę bardzo trudno wyobrazić sobie wystawienie 300 tysięcznej armii i to jeszcze " w procesie krótkotrwałym" jak mówi prezes Kaczyński. Poza tym uważamy, że istnieje uzasadniona obawa, iż próba tak błyskawicznego zwiększenia liczebności wojska może odbić się bardzo negatywnie na jego gotowości bojowej i modernizacji technicznej. Przytoczmy tylko jeden przykład dla zobrazowania tego o co nam chodzi.  Spośród 800 czołgów, które „na papierze” posiadamy”, zaledwie około 250 stanowią nowoczesne Leopardy. Pozostałe pojazdy to modele T-72 oraz PT-91, pod wieloma względami konstrukcje już przestarzałe. Co gorsza, praktycznie nie ma do nich żadnych zapasów nowoczesnej amunicji przeciwpancernej, spełniającej wymagania współczesnego pola bitwy. Chyba nie musimy tłumaczyć jak kolosalny wpływ fakt ten będzie miał na ewentualną konfrontację. Ale to jeszcze nie wszystko – z uwagi na zjawisko tzw. kanibalizmu technicznego duża część tych czołgów, mówiąc kolokwialnie, nie jest "na chodzie". Wielu analityków szacuje zatem, że realnie zdolność bojową ma około 50%  posiadanych przez nas czołgów podstawowych wszystkich typów. To tylko jeden przykład, a stan takiego niedoinwestowania i braku jakiejkolwiek modernizacji trwa od lat w wielu obszarach wojska. Czy nie było by zasadne uporanie się z takimi patologiami przed zwiększeniem liczebności armii? Istnieje bowiem obawa, że skokowy wzrost ilości żołnierzy, połączony z tworzeniem nowych oddziałów, zaowocuje chaosem związanym ze zmianami przydziałów i  petryfikacją zapóźnienia technicznego w sporej liczbie jednostek wojskowych.

Kolejną kwestią, o której warto wspomnieć, jest sprawa uzbrojenia. Na konferencji prasowej, po przedstawieniu założeń nowej ustawy, wicepremier Kaczyński powiedział: "Oczywiście broni nie kupuje się jak samochodu w sklepie, to proces znacznie dłuższy. (…) Z całą pewnością bardzo dużą rolę będą odgrywały dostawy amerykańskie, ale oczywiście nie rezygnujemy także z innych kierunków, nie rezygnujemy także z zakupu broni od naszych sojuszników europejskich". Padła wprawdzie niejasna deklaracja na temat "korzystania z potencjału polskiego przemysłu zbrojeniowego", jednak został on wymieniony na ostatnim miejscu – po wzmiankach o zakupach broni w USA i Europie Zachodniej. Nie powidziano nic na temat rodzimych programów badawczo-rozwojowych czy pozyskiwaniu nowych technologii. Takie stawianie sprawy zasługuje na surową krytykę, wygląda bowiem na to, że mamy zamiar kupować uzbrojenie (niechby chociaż najnowocześniejsze) w wersji „gołej”, jak zapewne będzie w wypadku czołgów Abrams – bez jakiegokolwiek "know-how". Z kraju zostaną wypompowane setki miliardów dolarów, gospodarka narodowa w żaden sposób nie zyska na wielkich inwestycjach w armię, a nasi inżynierowie prawdopodobnie nie będą mieli okazji nauczyć się tworzenia nowoczesnej broni przy wspólnych z sojusznikami projektach badawczo-rozwojowych. Należy uczciwie przyznać, że tego rodzaju proceder ma miejsce od dziesięcioleci, a poprzednie koalicje rządowe nie prowadziły pod tym względem innej polityki. Obecny rząd trzeba zatem uznać za kontynuatora tej linii.

Kolejną sprawą, którą należałoby poruszyć, jest brak jakiejkolwiek wzmianki na temat własnego rozpoznania na poziomie strategicznym. Jest to bardzo duża luka w przedstawionych planach, które skupiają się przecież na reformie wojska w stronę armii mogącej w sposób samodzielny toczyć wojnę, a nie armii komplementarnej wobec wojsk USA. Być może kwestia ta ma zostać podjęta w przyszłości, natomiast jest ona tak kluczowa, że jakieś wstępne założenia na tej płaszczyźnie powinny być zaprezentowane już na tym etapie.

Na koniec wspomnijmy jeszcze, że nie zostało powiedziane jak  rządowe propozycje zwiększenia liczebności żołnierzy mają przekładać się na strukturę Polskich Sił Zbrojnych. Nie wiadomo ile zostanie utworzonych nowych jednostek wojskowych, jakiego konkretnie będą rodzaju (zmechanizowane, pancerne bądź lekkie), ile nowych brygad wojsk obrony terytorialnej powstanie, czy aktywna rezerwa będzie wystawiała pełnoetatowe jednostki w wypadku mobilizacji, a to zaledwie kilka z namnażających się pytań? Zapewne w przyszłości padną jakieś konkrety na ten temat, ale jako, że jest to kwestia niebłaha, nasi decydenci powinni już na wstępie pokazać ogólny zarys zmian w tej sferze.

Podsumowując pomysły rządowe: nie można odmówić kierownictwu państwa patriotyzmu i chęci wyjścia naprzeciw wielkim zmianom w środowisku bezpieczeństwa. Projekt posiada swoje niebagatelne zalety. Niestety wady zdecydowanie przeważają: brak wizji holistycznej systemu odporności państwa, brak realizmu, duże luki w kluczowych sferach o znaczeniu strategicznym, brak wizji rozwoju polskiego przemysłu zbrojeniowego.

Armia Nowego Wzoru

22 września 2021 roku doktor Jacek Bartosiak, prezes think tanku Strategy&Future, w ponad trzygodzinnym wystąpieniu przedstawił założenia swojego projektu o nazwie Armia Nowego Wzoru (ANW). Ma to być całościowa odpowiedź na zagrożenia wynikające ze zmian w międzynarodowym systemie bezpieczeństwa i wykuwania się nowego porządku geopolitycznego. W zamierzeniu twórcy jest to więc pojmowany holistycznie projekt systemu odporności państwa.

Doktor rozpoczyna swoją prezentację od nakreślenia tła geopolitycznego i środowiska bezpieczeństwa Polski oraz przybliża instrumentarium wojny nowej generacji. Głównym punktem odniesienia w jego rozważaniach jest Rosja – w jego optyce państwo to stanowi obecnie największe zagrożenie dla polskiej suwerenności, rozwoju i sprawczości politycznej.  Używając języka Carla Schmitta, można je zatem uznać za "hostis" – wroga egzystencjalnego.

Cały system ANW jest zbudowany wokół pętli decyzyjnej: obserwacja-orientacja-decyzja-akcja. W tym kontekście rola polityków w prowadzeniu działań wojennych jest większa, niż kiedykolwiek wcześniej. Decyzje mogą (i muszą) być podejmowane niemal w czasie rzeczywistym, niezwłocznie po uzyskaniu informacji z frontu, co przykładowo jeszcze w czasie II Wojny Światowej było niemożliwe – mijały całe miesiące zanim na biurka decydentów trafiały wiarygodne raporty.

Wojsko Polskie powinno być zupełnie samowystarczalne i autonomiczne, nie może być armią komplementarną wobec wojsk USA. Musi posiadać własne rozpoznanie na poziomie strategicznym. Autor zakłada, że ewentualny konflikt zbrojny z Federacją Rosyjską, jeżeli wybuchnie, będzie konfrontacją najprawdopodobniej  szybką i gwałtowną, o relatywnie niskiej intensywności; twierdzi, że wojna nie potrwa dłużej, niż dwa tygodnie, a kluczowe mogą być już pierwsze dni czy nawet godziny. Wyklucza pełnoskalową inwazję dużych sił ogólnowojskowych i okupację części lub całości kraju. Twierdzi, że Rosjanie takiej wojny nie chcą, nie są na nią gotowi i zakładają zupełnie inny przebieg konfrontacji.

ANW ma "pokrywać" wszystkie zadania i scenariusze, aż do zadziałania (realnego, a nie formalnego) art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. Autor koncepcji zaznacza, że na współczesnym polu walki masa wojska nie ma większego znaczenia – liczą się natomiast jego realne zdolności bojowe. Opowiada się za zmniejszeniem liczebności Polskich Sił Zbrojnych. Zdaniem doktora Bartosiaka w wypadku kryzysu nie będzie czasu na mobilizację czy długotrwałe manewrowanie wojskiem, więc gross naszych sił powinno stacjonować na wschód od Wisły. Uzupełnieniem wojsk operacyjnych mają być, już istniejące, Wojska Obrony Terytorialnej, które mogą być obecne na terenie dzialań bojowych, jego szeroko pojętym zapleczu oraz są przydatne w warunkach asymetrii. Armia ma być mała, natomiast ukompletowana w 100%, mobilna, bardzo nowoczesna, odbywająca o wiele więcej różnego rodzaju ćwiczeń, będąca nieustannie w pełni gotowości bojowej. Wprost postawiona jest teza, że "musimy zrezygnować ze sporej ilości sprzętu, który jest nam niepotrzebny i który kosztuje". Osiągnięte w ten sposób nadwyżki finansowe mają być przeznaczone na sprzęt najnowszej generacji na poziomie taktycznym i indywidualnym. Chodzi o to, aby żołnierze i dowódcy mieli absolutne przekonanie, że "jeden do jednego" są lepsi od swoich rosyjskich odpowiedników pod każdym względem: wyposażenia, wyszkolenia i morale. Postulowane jest także podniesienie żołdu oraz częste rotowanie kadry. Doktor Bartosiak stawia  tezę, że nepotyzm i różnego rodzaju synekury są jedną z największych słabości trawiących obecne Siły Zbrojne RP.

 Szczególną rolę w ANW pełni morale żołnierza. Autor koncepcji zaznacza, że współcześnie jest ono prawdopodobnie istotniejsze, niż kiedykolwiek wcześniej w historii wojen. Argumentuje, że przyczynia się do tego powszechne dzisiaj zjawisko tzw. "war streamingu". W sytuacji, gdy każdy żołnierz za pomocą swojego smartfona może dowiedzieć się o taktycznej porażce i śmierci swoich kolegów (nawet na zupełnie innym odcinku frontu, dziesiątki czy setki kilometrów dalej), rośnie ryzyko kaskadowego kolapsu. Dlatego właśnie wojsko ma być znakomicie opłacane, a służba w nim ma odznaczać się społecznym prestiżem i wzbudzać powszechny szacunek.

W koncepcji ANW nacisk jest kładziony na prawidłową kolejność przeprowadzania zmian instytucjonalnych – od zmian koncepcyjnych, poprzez kulturowe i organizacyjne, aż do zmian technologicznych. Należy zacząć od opracowania i wdrożenia nowej koncepcji operacyjnej dla wojska (odpowiadając sobie na pytanie czemu dokładnie ma ono służyć i w jaki sposób ma ten cel osiągać), a dopiero na samym końcu zastanawiać się jaki konkretnie "efektor" (czyli w tym wypadku sprzęt – czołgi, samoloty, etc) zaimplementować, aby najlepiej odpowiadał na istniejące potrzeby.

Jacek Bartosiak kładzie także duży nacisk na wojnę informacyjną – proponuje powołanie, najlepiej przy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Centrum Informacji, które ma koordynować wysiłek propagandowy Państwa Polskiego w sytuacji "stałego kłamstwa" (w wojnie nowej generacji "wszyscy kłamią, wszędzie kłamią, w każdym miejscu"). Sugeruje także przekształcenie 6 Brygady Powietrznodesantowej oraz 25 Brygady Kawalerii Powietrznej w jednostki eksperymentalne – naszpikowane elektroniką i dronami, których zadaniem miałyby być działania asymetryczne poprzez dezorganizację oddziałów nieprzyjaciela, ich ustawiczne "szarpanie". Podsumowując krótko tę koncepcję można powiedzieć, że ANW ma być instrumentem służącym Rzeczypospolitej do zabezpieczenia strategicznych przepływów i ochronę przed manipulowaniem nimi w wielu domenach, zarówno w fazie przedkinetycznej, jak i kinetycznej (wojna informacyjna, cyberataki, migracje, starcie zbrojne na różnych poziomach intensywności). Ma to osiągnąć poprzez kontrolę drabiny eskalacyjnej i  złamanie punktu ciężkości przeciwnika czyli pokonanie armii rosyjskiej, co uniemożliwi odebranie Polsce sprawczości politycznej.

Co sądzić o wyżej opisanej koncepcji operacyjnej? Zacznijmy od zalet. Trzeba powiedzieć, że jest to koncepcja par exellance nowoczesna, będąca wynikiem gruntownej refleksji nad aktualnym stanem środowiska bezpieczeństwa Państwa Polskiego oraz zrozumienia prawideł wojny nowej generacji. Za szczególnie cenne uznać należy położenie nacisku na samodzielność strategiczną oraz autonomiczność decyzji politycznych – mamy być w stanie bronić się sami, a nie wyczekiwać na sojuszników. Sami mamy również decydować jak reagować na kolejnych szczeblach drabiny eskalacyjnej. Równie ważne jest wyeksponowanie znaczenia wojny informacyjnej i wiążącej się z nią  kwestii morale, a co za tym idzie odporności wojska na kaskadowy kolaps. W swojej prelekcji Jacek Bartosiak krytykował także manię kupowania drogiego sprzętu bez wcześniejszego zastanawiania się nad ogólną koncepcją wojny i wyrażał się pochlebnie na temat innowacji technicznych tworzonych na rodzimym gruncie. Warto również pochwalić dbałość o indywidualne wyszkolenie i wyposażenie oraz nacisk położony na stuprocentową gotowość bojową wojska.

Przejdźmy teraz do wad. Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że wbrew temu co autor koncepcji głosi, niestety nie jest to holistyczny system odporności państwa. Właściwie jedyne tematy nie dotyczące bezpośrednio wojska jakie zostały poruszone to kwestia funkcji czynników politycznych w pętli decyzyjnej oraz pomysły dotyczące polityki informacyjnej w czasie kryzysu.

Nie było nic na temat roli i ewentualnej reorganizacji służb specjalnych, które są bardzo istotnym czynnikiem coraz bardziej dynamicznej i wielodomenowej przestrzeni walki. Pomimo dowartościowania kwestii morale, nie do końca jasne jest jakie miałoby być jego źródło. Czy miałoby brać się tylko z wysokiego żołdu i świadomości przewagi wyszkolenia i wyposażenia nad nieprzyjacielem? Krytycy często zarzucają Jackowi Bartosiakowi brak zakorzenienia aksjologicznego jego koncepcji – doskonale widać to także na tym przykładzie.

Warto także odnotować, że ANW i stojąca za nią doktryna geostrategiczna jest skupiona w 100% na Federacji Rosyjskiej, nie pojawia się nawet najmniejsza wzmianka na temat ewentualnych innych zagrożeń dla Rzeczypospolitej . Na koniec trzeba jeszcze postawić jeden bardzo ważny znak zapytania. Chociaż nie przedstawiono jeszcze wszystkich szczegółów ANW, w tym proponowanej docelowej liczebności Wojska Polskiego, to wprost postawiono tezę, że armia powinna być znacznie mniejsza w zamian uzyskując większe zdolności. Nie przesądzając, trzeba zaznaczyć, że jest to mniemanie bardzo kontrowersyjne – państwa takie jak Turcja, Izrael czy Finlandia, pomimo posiadania nowoczesnych sił zbrojnych nie zdecydowały się na tak drastyczne redukcje etatowe jakie zdaje się sugerować doktor Bartosiak. Ciągle, obok wojsk operacyjnych, posiadają głębokie rezerwy kadrowe i utrzymują zdolność ich szybkiej mobilizacji.

Podsumowując: koncepcję  doktora Jacka Bartosiaka cechuje  nowoczesność; wyrasta ze zrozumienia aktualnie zachodzących procesów międzynarodowych oraz wojny nowej generacji. Jest z pewnością bardzo frapująca i pociągająca intelektualnie, brakuje jej natomiast zdecydowanie waloru całościowości, nie jest też wolna od wad i znaków zapytania.

Armia według Strategii 4.0

21 października 2011 r. doktor Leszek Sykulski, prezes Polskiego Towarzystwa Geostrategicznego, zaprezentował po raz pierwszy założenia swojego projektu pod nazwą "Strategia 4.0 dla Rzeczypospolitej".  Propozycja ta ma finalnie doprowadzić do stworzenia obywatelskiej "Strategii Bezpieczeństwa Narodowego RP", wraz z doktryną bezpieczeństwa informacyjnego. Zamysłem twórcy jest zatem zaprojektowanie całościowego systemu odporności państwa.

Prezentację swojej koncepcji doktor Sykulski rozpoczął od przedstawienia wartości aksjologicznych jakie są jej podstawą. Otwarcie dokonuje refutacji współczesnych prądów dekonstrukcjonistycznych funkcjonujących obecnie w szeroko pojętym świecie zachodnim: neomarksizmu, odrzucenia tradycyjnych wartości, atomizacji społecznej,  zanegowaniu pojęcia prawdy. Można powiedzieć, że absolutnym fundamentem jego strategii jest odrzucenie paradygmatu postmodernistycznego i próba powrotu do klasycznych zasad cywilizacji łacińskiej. To właśnie bezpieczeństwo ontologiczne i suwerenność kulturowa mają być podstawą na jakiej wzniesiony zostanie gmach "grand startegy" Państwa Polskiego. Doktor Sykulski argumentuje, że te rudymentarne kwestie muszą mieć pierwszeństwo przed wszystkimi innymi gdyż po prostu nadają im sens, stanowią egzystencjonalne „clou”. Bez tego nie będzie miało żadnego znaczenia "czy Wojsko Polskie będzie miało najnowocześniejszy sprzęt, o wiele lepszy od rosyjskiego(…); nie ma znaczenia czy żołnierz polski będzie zarabiał 10 razy więcej, niż żołnierz niemiecki bo ten żołnierz polski musi wiedzieć za co chce oddać życie. (…) Naprawę bezpieczeństwa narodowego Rzeczypospolitej powinniśmy zacząć nie od Ministerstwa Obrony Narodowej, ale od Ministerstwa Edukacji i Nauki". Autor koncepcji wprost stawia tezę, że prawdziwym fundamentem bezpieczeństwa Polski i jej suwerenności kulturowej są zasady cywilizacji łacińskiej. Kilkakrotnie w czasie jego prelekcji pada słowo "kontrrewolucja".

Kolejną ważną kwestią jaką podejmuje prezes Polskiego Towarzystwa Geostrategicznego jest autonomia strategiczna. Jego zdaniem Polska musi odpowiedzieć sobie na pytanie czy jest w stanie samodzielnie kształtować swój byt państwowy i wpływać na własny rozwój. Przestrzega przed niebezpieczeństwami, jakie niesie ze sobą projekt Europy federalnej zarządzanej przez Berlin. Zwraca uwagę na konsekwencje niemieckiej dominacji na kontynencie, w tym na materializację pomysłu "Mitteleuropy", współcześnie realizowanej  za pomocą środków gospodarczych i energetycznych. Wprost stawia bardzo mocną tezę, że długofalowo większym zagrożeniem dla suwerenności Rzeczypospolitej jest nie Rosja, lecz Niemcy.

Dużą uwagę poświęca również służbom specjalnym. W warunkach wojny nowej generacji określa ich rolę jako absolutnie kluczową z uwagi na szereg zagrożeń jakie stają przed państwem w fazie przedkinetycznej i w sytuacji zatarcia się wyraźnej granicy pomiędzy wojną a pokojem. Obecny stan tajnych służb RP jest, zdaniem doktora Sykulskiego, bardzo zły, czego sam miał okazję doświadczyć jako były członek Komisji Likwidacyjnej WSI.  Uważa, że w znacznej mierze są one podporządkowane służbom amerykańskim (Stany Zjednoczone niejako w spadku po ZSRR przejęły polskie służby przyzwyczajone do służenia zewnętrznemu mocarstwu), przez co właściwie nie są one w stanie zadbać o interesy Państwa Polskiego. Remedium na to ma stanowić nie reforma, lecz właściwie stworzenie nowych służb od podstaw – w tym celu powstać powinny Narodowa Agencja Wywiadu i Narodowa Agencja Kontrwywiadu.

Na płaszczyźnie "wielkiej strategii" doktor Sykulski kładzie nacisk przede wszystkim na uzyskanie podmiotowości strategicznej – Polska ma decydować sama o sobie, nie trzymając się klamki w Berlinie, Brukseli, Waszyngtonie czy Moskwie. Służyć temu mają polityka wielowektorowa oraz uczynienie z naszego państwa potęgi gospodarczej – zamiast budowania bloków geopolitycznych, na co Państwo Polskie jest w tej chwili po prostu za słabe. Kluczowe znaczenie w rozwoju gospodarczym ma mieć pozyskiwanie nowych technologii i współprca na tym polu z innymi państwami. Dla zachowania suwerenności energetycznej konieczne jest szybkie rozwijanie programu energetyki jądrowej.

Przejdźmy teraz do wizji armii według "Strategii 4.0". Doktor Sykulski stanowczo odrzuca koncepcję wojska małego, ale naszpikowanego nowoczesnym sprzętem i uzbrojeniem. Jego zdaniem siły zbrojne powinny posiadać samodzielność operacyjną (a więc uniezależnić się od US Army) i strukturę modułową: ich podstawą powinny być wojska operacyjne, uzupełnione obroną terytorialną (znacznie rozbudowaną – jej obecny stan liczebny jest dalece niewystarczający) oraz  rezerwą operacyjną. Przyczyną takiego sprofilowania wojska jest fakt, iż nie można przewidzieć jak dokładnie, w możliwym do przewidzenia czasie, wyglądałaby agresja na nasze terytorium. W przyszłości nie można wykluczyć uderzenia zmasowanych sił ogólnowojskowych w rodzaju rosyjskiej 1 Gwardyjskiej Armii Pancernej. Małe siły zbrojne nie będą w stanie zatrzymać takiego natarcia – dlatego właśnie potrzebne są potężne odwody strategiczne zdolne do wykonania kontrofensywy.

Za kluczowy zostaje uznany system obrony powietrznej – dzisiaj całkowicie nie spełniający swoich zadań, a w przeciwieństwie do kwestii związanych z lotnictwem czy siłami pancernymi, kompletnie nieobecny w debacie publicznej. Podobnie rzecz ma się z programem rakietowym – obecnie Polska (wyjąwszy Morską Jednostkę Rakietową) jest na tej płaszczyźnie "bezzębna" – należy to zmienić. Doktor Sykulski duży nacisk kładzie również na wzmacnianie wojsk walki radioelektronicznej jako bardzo ważnego elementu we współczesnej przestrzeni walki (zakłócanie dronów, sensorów itp). Stanowczo wypowiada się  przeciwko marginalizacji Marynarki Wojennej – w jego koncepcji ten element sił zbrojnych jest konieczny z uwagi na zabezpieczanie interesów geoekonomicznych państwa. Sugeruje również sformowanie (na bazie 6 Brygady Powietrznodesantowej oraz 25 Brygady Kawalerii Powietrznej) Dywizji Aeromobilnej, która znakomicie sprawdzałaby się jako element sił szybkiego reagowania w warunkach wojny nowej generacji. Ważne miejsce w rozważaniach autora koncepcji zajmuje także wojna informacyjna i wynikające z niej implikacje , takie jak wysokie znaczenie morale społeczeństwa. Należy znać prawidła wielkich operacji psychologicznych ukierunkowanych na noosferę, mających na celu tworzenie głębokiej polaryzacji społecznej. Trzeba także, na bazie systemu ratowniczo-gaśniczego, przywrócić sprawność Obronie Cywilnej, która w tej chwili właściwie nie funkcjonuje.

Doktor Sykulski opowiada się ponadto za powszechnym przeszkoleniem wojskowym całej męskiej cześci populacji (ma to być jednak krótkotrwałe szkolenie podstawowe, a nie zasadnicza służba wojskowa w starym stylu) oraz powszechnym dostępem do broni palnej. Na koniec warto zaznaczyć, że "Strategia 4.0" przewiduje również starania o uzyskanie w przyszłości przez Państwo Polskie broni jądrowej na bazie cywilnego programu atomowego. Podkreślono jednak, że ten element koncepcji nie może być przedmiotem otwartej debaty na forum publicznym.

Jakie jest nasze zdanie na temat koncepcji doktora Sykulskiego? Zacznijmy od aspektów pozytywnych. Przede wszystkim należy zaznaczyć, że spośród trzech przedstawionych  koncepcji, "Strategia 4.0" jako jedyna w pełni zasługuje na określenie jej mianem "holistycznej". Obejmuje ona bowiem szerokie spektrum wyzwań przed jakimi stoi współcześnie Polska i stanowi całościową propozycję reformy systemu obronności państwa. Autor nie pominął żadnego istotnego elementu – począwszy od zakorzenienia aksjologicznego, poprzez konieczność przekształceń w zakresie służb specjalnych oraz  dyplomacji i polityki zagranicznej, na zmianach w wojsku kończąc. Warto również zauważyć, że w propozycji tej nie brak zwrócenia uwagi na zagrożenia wielorakiego rodzaju płynące z kierunków innych, niż rosyjski – co jest  jednak rzadkością na płaszczyźnie debaty geopolitycznej.

Jeżeli chodzi o pomysły dotyczące reformy wojska – należy stwierdzić, że pomimo, iż autor koncepcji wyraźnie dąży do powiększania armii to, w przeciwieństwie do sfer rządowych, zachowuje realizm – na początek proponuje sformowanie dodatkowej dywizji (na bazie już istniejących dwóch brygad, a zatem nie przewiduje skokowego zwiększenia etatów) oraz rozbudowę WOT i stworzenie rezerwy operacyjnej z prawdziwego zdarzenia. Na plus trzeba także zapisać wartościowe uwagi dotyczące systemu obrony powietrznej, programu rakietowego, wojsk walki radioelektronicznej, nowoczesnej wojny informacyjnej oraz Obrony Cywilnej. Pomysł powszechnego szkolenia wojskowego też nie wygląda źle, acz prima facie wydaje się, że będzie mieć przede wszystkim znaczenie społeczne (podniesienie morale ludności; wojsko jako szkoła patriotyzmu) i propagandowe, niż stricte obronne.

Co można uznać za minusy omawianej koncepcji? Zacznijmy od zaznaczenia, że jest ona relatywnie najbardziej "świeża" ze  wszystkich omawianych. Doktor Bartosiak pracował nad swoimi propozycjami przez wiele miesięcy; można mniemać, że eksperci rządowi również. A i tak oba wyżej wzmiankowane projekty są jeszcze dalekie od zakończenia. Leszek Sykulski natomiast właściwie dopiero przedstawił swoje założenia wstępne (pomimo tego, jak widać, udało mu się już osiągnąć walor holistyczności) i jak sam mówi, przez następny rok ma zamiar rozwijać projekt. A zatem, chcąc zachować uczciwość, nie można krytykować stosunkowo małej ilości konkretów jakie padły odnośnie samego wojska. Zamiast minusa, postawmy tu więc znak zapytania i czekajmy na więcej konkretów. Podobnie zresztą rzecz ma się z ANW i projektem rządowym – przesunięcia akcentów i nowe szczegóły w oczywisty sposób mogą zmienić także naszą optykę.

Wątpliwości budzi natomiast chęć nadmiernego rozwijania Marynarki Wojennej, która powinna, jak zdaje się sugerować prezes PTG, posiadać także pewną ilość dużych jednostek. Czy to aby na pewno dobry pomysł w sytuacji, gdy chyba w każdym realnym scenariuszu ewentualnego konfliktu zbrojnego ma on się toczyć głównie na lądowym teatrze działań? Niepodległość Polski nie będzie decydować się na Bałtyku, ale pomiędzy Odrą a Bugiem. Zastanawiająca jest także chęć  tworzenia całej Dywizji Aeromobilnej. Czy do błyskawicznego reagowania nie wystarczą siły specjalne i dwie obecnie istniejące brygady wsparte lokalnymi pododziałami WOT? Może lepiej środki finansowe, które miałyby być wykorzystane na utworzenie takiej dywizji, przeznaczyć na lepsze uzbrojenie dwóch już istniejących brygad, a formować raczej siły ciężkie – jednostki zmechanizowane i pancerne?

Podsumowanie

Po przedstawieniu trzech wielkich projektów przyszedł czas na wyciągnięcie wniosków. W tym miejscu należy, nie przesądzając o wyższości tej lub innej koncepcji, po prostu stwierdzić fakt, że na tę chwilę spośród omawianych propozycji jedynie "Strategia 4.0" jest pomysłem na holistyczną reformę systemu odporności państwa. Zdecydowanie najszerszy jest jej zakres przedmiotowy – od bezpieczeństwa ontologicznego po bezpieczeństwo militarne.

Przejdźmy teraz do kwestii związanych  z wojskiem sensu stricte. Czy skromnemu publicyście wypada wprost wskazywać projekt najlepszy, pomimo tego, że każdy z nich jest nadal rozwijany? Ograniczmy się zatem jedynie do zadania kilku pytań. Być może idealne Wojsko Polskie przyszłości można umiejscowić gdzieś pomiędzy koncepcjami doktorów Sykulskiego i Bartosiaka (z pewnym udziałem propozycji rządowych)? Być może należy najpierw podjąć proces modernizacji obecnie posiadanych sił, pozbywając się przy okazji trawiących armię patologii, a dopiero kiedy ten proces na dobre ruszy, stopniowo rozbudowywać siły zbrojne, aż do pożądanego przez nas optimum ilość i jakość? Być może rozbudowa wojsk obrony terytorialnej i jakiejś formy aktywnej rezerwy to pomysły bardzo dobre, pod warunkiem jednak, że nie odbije się to w żaden sposób na modernizacji i gotowości bojowej wojsk operacyjnych?

Odpowiedź, w sferze praxis, na te i inne pytania dotyczące Wojska Polskiego może zadecydować o przyszłości Rzeczypospolitej w nadchodzących dekadach. Mowa nie tylko o jej sprawczości politycznej i możliwościach rozwoju, ale także suwerenności i niepodległości.

 

Damian Motyka

 

Źródła:

Konferencja prasowa Mariusza Błaszczaka i Jarosława Kaczyńskiego, na której przedstawiono założenia rządowej "Ustawy o obronie Ojczyzny:

https://www.youtube.com/watch?v=pmR-uOOhMX8

https://www.youtube.com/watch?v=CScfj4Ed_0Q

Prezentacja Armii Nowego Wzoru przez doktora Jacka Bartosiaka:

https://www.youtube.com/watch?v=bVEQzU2ypfo&t=6522s

Prezentacja "Strategii 4.0" przez doktora Leszka Sykulskiego:

https://www.youtube.com/watch?v=UN4rOuMHQqc

Przypisy:

(1) Rimland – ten termin geopolityczny oznacza strefę brzegową Eurazji. Rozciąga się od Europy, poprzez Półwysep Arabski, Indie, Azję Południową i Południowo-Wschodnią kończąc się na Półwyspie Kamczatka i Górach Czukockich. Nazwa ta pojawia się po raz pierwszy jako element teorii Nicholasa Spykmana.

(2) Heartland – termin geopolityczny oznaczający jądro "Światowej Wyspy" (w jej skład wchodzą Europa, Azja i Afryka). Jego granicę wyznaczają w przybliżeniu: od Północy Ocean Arktyczny; od Zachodu pomost bałtycko-czarnomorski (pas ziemi pomiędzy Bałtykiem a Morzem Czarnym);od Południa  Kaukaz, Karrakorum, Himalaje; od Wschodu Pustynia Gobi i góry Azji Północno-Wschodniej. Jako pierwszy koncepcję Heartlandu sformułował Brytyjczyk Halford Mackinder.

 

 

Kategoria: Polityka, Publicystyka

Komentarze (5)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Republikanin pisze:

    1. "…w perspektywie długotrwałej Niemcy mogą okazać się dla Polski o wiele większym zagrożeniem, niż Rosja." – To widać gołym okiem, bez pomocy ekspertów, to samo podkreślali mądrzy Polacy już od dawna (np. Roman Dmowski).

    2. Reformy, o których mowa, mają bardzo małe szance na wprowadzenie, przynajmniej w bardziej zaawansowanych aspektach. Po prostu w tej chwili Polską rządzą Niemcy, a Autor sam opisał politykę Niemiec wobec Polski, co nie pozostawia złudzeń.

    3. Obecnie rząd w Polsce zajęty jest walką z obywatelami w obronie pandemii i realizacją niemieckich (?) wytycznych dotyczących "wyszczepiania", segregacji sanitarnej, "nowego ładu" i "zielonego ładu", co – jeśli zostanie uwieńczone sukcesem – spowoduje takie zniszczenie naszej państwowej, ludnościowej i gospodarczej substancji, że Polska już będzie tylko biedną prowincją unijną pod protektoratem Niemiec. A podległa prowincja nie potrzebuje żadnej armii, jedynie sił porządkowych niezbędnych do utrzymania w ryzach tubylców, którzy przeżyli wszystkie te nowe łady (złaszcza wyszczepienny).

  2. Damian Motyka pisze:

    @ Republikanin 

    Dziękuję za tę bardzo ciekawą choć zarazem smutną opinię. Podzielam część z Pańskich obaw i również pozostaję sceptykiem co do możliwości całościowej reformy naszego państwa, nie tylko sił zbrojnych. Pozostawiam sobie jednak wąsko uchyloną furtkę nadziei, licząc na pojawienie się w bliżej nieokreślonej przyszłości Katechona, który będzie w stanie nas ocalić.

    Mam tylko jedną uwagę. Jeżeli chodzi o Niemcy, to trzeba by powiedzieć, że chyba stanowią nawet większe zagrożenie, niż w czasach Dmowskiego. O ile bowiem podczas zaborów chcieli zabrać nam polskość, tak teraz działając jako ekspozytura działających w Europie prądów dekonstrukcjonistycznych mogą zabrać nam wszelką tożsamość i zamienić w bezmózgich, całkowicie wykorzenionych i zatomizowanych "konsumentów" bez wiary i bez Ojczyzny. 

    Co może w tej sytuacji zrobić przeciętny, szary Polak? Nie pokuszę się o holistyczną odpowiedź na to pytanie, ale jestem pewien, że na pewno powinien dobrze wychować swoje dzieci oraz mówić i pisać prawdę, czego świadectwem jest, mam taką nadzieję, powyższy artykuł.

    Pozdrawiam, autor.

  3. CEBI pisze:

    Moim zdaniem należy przedyskutować wszystkie postulaty, elementy i założenie dokonując fuzji i ułożyć plan rekonstrukcyjne aby móc przystąpić do planu docelowego. Zabrakło mi w tym artykule czegoś więcej na temat pauzy geostrategicznej, która to akurat dla Polski się właśnie skończyła i trzeba zacząć myśleć.

  4. Damian Motyka pisze:

    @ CEBI

     Niestety tekst jest już bardzo obszerny (15 stron A4) i obawiam się, że jego dalsza rozbudowa uczyniłaby go całkowicie niestrawnym dla większości czytelników. Aczkolwiek rzeczywiście – z pewnością na oddzielne potraktowanie zasługuje to w jak spektakularny sposób zmarnowaliśmy 30 lat pauzy geopolitycznej (czyli po prostu spokoju) w żaden sposób nie przygotowując się na czekające nas bardzo poważne wyzwania, które już rysują się na horyzoncie.

     

     

  5. Arek pisze:

    Śmiesznie się to czyta po trzech latach. Okazuje się, że te Ambramsy mają sens bo na Niemcach nie można polegać zupełnie; że Sykulski to rosyjski świr, ale jego koncepcje są najbliższe tego, jak polskie siły zbrojne powinny wyglądać; że Bartosiak odkleił się totalnie, a jego ANW byłaby receptą na klęskę państwa polskiego. Dzięki za włożoną pracę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *