banner ad

Matuszewski: Zamyślenie nad grobem Fabii Ferroli

| 10 lutego 2022 | 0 Komentarzy

Na początek chciałbym rozwiać Twoją, drogi Czytelniku, nadzieję. To nie jest laudacja poświęcona jakiejś inspirującej i rozpalającej dusze osobie, zasłużonej dla sprawy, kraju lub Kościoła. Tak naprawdę nie wiem o niej nic.

Żyła 1800 lat temu w kraju, który potem przeobraził się w Hiszpanię. W mieście, które po upadku panowania Rzymu zostało stolicą państwa Wizygotów, w którym mniej więcej 1200 lat po jej śmierci miejscowi tragarze pomagali wznosić bazylikę Santa Maria del Mar, a któremu całkiem niedawno (jeżeli za miarę czasu przyjąć Wieczność) geniusz Gaudiego podarował bazylikę Świętej Rodziny.

Na jej grób natknąłem się przypadkiem. Szukając miejsca, w którym można było wypić kawę przed udaniem się na lotnisko,  dość niespodziewanie znaleźliśmy się wewnątrz pierścienia budynków, otaczających coś, co na pierwszy rzut oka sprawiało wrażenie ogromnej wyrwy w ziemi. Po bliższym przyjrzeniu się wyrwa ta okazała się odsłoniętym w trakcie wykopalisk archeologicznych rzymskim cmentarzem z przełomu II i III wieku. Spędziłem tam ponad godzinę.

I tam właśnie spotkałem Fabię. Jej kamień nagrobny znajduje się w szeregu innych, podobnych. Refleksja przyszła po chwili, gdy z poziomu tego grobu spojrzałem wyżej i rozejrzałem się dookoła. Miasto, które zwiedzałem w ciągu ostatnich siedmiu dni, wzrasta na fundamencie tych, którzy je współtworzyli. Wokół cmentarza piętrzą się warstwy ziemi i wieków, które nastąpiły po nich. Na samej górze – wspomniany już pierścień nowoczesnych budynków, które otaczają ten fundament niczym szaniec, a które ostatecznie stanowią jedynie kontynuację tego, co przyszłości przekazała Fabia i jej współcześni. Ta ciągłość, człowiek współczesny, stojący przy grobie sprzed bez mała dwóch tysiącleci podziwiając miasto, którego historia stanowi punkt spotkania tych, którzy znajdują się na jej przeciwległych końcach – oto Tradycja.

Czy Polak stojący pośrodku rzymskiego cmentarza w sercu Barcelony może mówić o takiej ponadczasowej łączności? Odpowiedź na to pytanie zaczniemy od stwierdzenia, że wbrew wszelkiego rodzaju sztucznym ideologiom Ojczyzna to nie tylko ziemia, ale także cywilizacja i dziedzictwo Ducha, a w hierarchii przynależności cywilizacja poprzedza i przewyższa kraj lub społeczeństwo, które ukształtowała – te są bowiem jej częścią składową. Bez Rzymu nie ma historii, podstaw materialnych oraz kategorii myślowych (prawnych, filozoficznych) i religijnych współczesności. Dzielącą mnie i Fabię przestrzeń dwóch tysiącleci wypełnia ewolucja, która uformowała cały kontynent – a ewolucja oznacza zmianę przy zachowaniu ciągłości. To oznacza, że choć żyję w czasach sobie współczesnych, to w zakresie cywilizacyjnym i kulturowym jestem po części wytworem tego, co reprezentowała sobą owa grupa ludzi, pochowanych przed dwoma tysiącami lat w miejscu, które potem znalazło się w centrum Barcelony. Nie jestem ich z nimi spokrewniony w znaczeniu czysto etnicznym, ale etnos sam w sobie – to tylko pusta skorupa. Do ożywienia go potrzeba Ducha, ten zaś jest nam, mnie i Fabii, wspólny.

Nigdy nie będę czuł tego samego porywu myśli i emocji w krajach spoza mojego kręgu cywilizacyjnego. Nie znaczy to, że są miejsca i kultury gorsze – są po prostu odmienne, ich duch nie jest mój, nie rozumiem go, choć jako turysta będę podziwiał wspaniałe zabytki kultury materialnej, a może i nawet nauczę się języka tego lub innego kraju. Nigdy jednak nie będę częścią tamtejszej Tradycji.

Tożsamość zachowa jedynie ten, kto o tym pamięta.

 

Mariusz Matuszewski

 

 

Cieniom Fabii Ferroli tekst ten poświęcam

 

Kategoria: Mariusz Matuszewski, Myśl, Publicystyka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *