banner ad

„Loyola”

Ucieszyłam się, że powstał film o Ignacym z Loyoli, bo to święty wojowniczy, którego życiorys w dodatku ma aromat kontrreformacji. Ciekawe. Drobna postać. Wiórek i rycerz. Rozpustnik i zakonnik. Człowiek, który uznał, że w imię połuszeństwa trzeba być gotowym, by uwierzyć, że "to, co ja widzę jako białe, jest czarne, jeśli tak to określi Kościół Hierarchiczny".

Byłam nastawiona na to, że fabuła obejmie też działalność Ignacego i kontrfratrów (także w celu odkłamania przekazu o "krwawych" jezuitach). Ale nie. Jest tam mowa o jego młodych latach, aż po wyjazd na studia do Paryża. Z początku jest Ignacy synem swojej rodziny, rycerzem, hulaką i kochankiem. Musi zdrowo huknąć o ziemię, żeby zrozumieć, gdzie jest sens życia. Trochę to przypomina moment zwrotny u filmowego św. Franciszka (więzienie i sięgnięcie dna, lektura Pisma, spotkanie z nędzarzem…). Z tego, który dotąd słuchał swoich ambicji, staje się tym, który słucha Kościoła. Staje oczywiście przed obliczem straszliwej Inkwizycji i okazuje pokorę…

W "Loyoli" trup ściele się gęsto, prezentują się barwne kostiumy z epoki i budowle. Potem akcja zwalnia, pojawiają się sceny samotności, medytacja, dojrzewa decyzja… Nie interesowałam się dotąd myślą ignacjańską, znam jednak osoby, które regularnie uczestniczą w opartych o nią rekolekcjach i są nią zafascynowane. Myślę, że ten film spełni ich oczekiwania. Sama trochę żałuję, że Ignacy nie został w filmie przedstawiony jako zaciekły kontrreformator i wróg herezji. Czy reżyser uległby politpoprawności? To by było ciekawe. A "Loyola" to jest przecież dopiero początek.

Aleksandra Solarewicz

"Ignacio de Loyola", Hiszpania – Filipiny 2016, reż. Paolo Dy, wyk. Andreas Muñoz jako Ignacy Loyola

Tags: ,

Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Recenzje

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *