banner ad

Kilijanek: Pogoda dla foliarzy

| 22 listopada 2020 | 0 Komentarzy

Czasy mamy ciekawe. Coraz ciekawsze. Niestety, samo to nie sprawia, że ludzie w tych czasach są mądrzejsi. Poza zwykłymi głupcami, nasze czasy wyróżniły też głupków innego rodzaju. O ile, poczciwemu i znanemu ludzkości od jej zarania, głupkowi, można jeszcze co nieco wybaczyć, a niektóre jego zapędy, mając na uwadze kondycję nieszczęśnika, zrozumieć, o tyle te nowe rodzaje głupków nie doznają tak daleko idącej tolerancji. Chodzi o foliarzy.

Foliarze i normalni

Według obiegowej opinii, foliarze to ludzie wierzący w idee czy wydarzenia nieprawdziwe, przeczące zdrowemu rozsądkowi, a przede wszystkim – nienaukowe. Jakby tego było mało, foliarze, mając dziś do dyspozycji media społecznościowe i jakąś formę wolności słowa, rozprzestrzeniają swoje idee, zarażając nimi, niczym groźnym wirusem, zwykłych głupków. Płaskoziemcy, holokaustowi negacjoniści, antyszczepionkowcy, przeciwnicy 5G, antycovidowcy, czy gorliwi katolicy zaliczają się do ścisłego grona osób, które można posądzić o to, że w domowym zaciszu siedzą w czepkach z folii aluminiowej, mającymi chronić przed podsłuchaniem ich myśli przez ufoludków, masonów, olbrzymów czy agentów obcych służb. Całe szczęście, że tych antynaukowych ćwierćinteligentów nie jest aż tak wielu. 

Rozsądek świata ratowany jest przez, walczących dzielnie w obronie zdobyczy cywilizacji, normalnych ludzi. To oni, wykształceni, światli, tolerancyjni i nowocześni obywatele świata mądrości trzymają wysoko kaganek nauki i zdrowego rozsądku. Myśląc zawsze logicznie i demaskując głupotę foliarzy, przekazują im, zwykle z mizernym skutkiem, zawsze oczywiste idee świata ludzi rozumnych. Ostoja samodzielnego myślenia, kierowana zawsze opiniami większości, popartymi badaniami naukowców i wynikami dociekań ekspertów, którą stanowią normalni ludzie, pozwala światu nie stoczyć się w otchłań średniowiecznych zabobonów. To zapora, chroniąca przed obskurantyzmem i zaprzepaszczeniem naukowych zdobyczy ludzkości. To młot na foliarzy, wykuty w ogniu krytyki podejścia, każącego zawsze i we wszystkim szukać drugiego dna, podprogowego przekazu lub ukrytego spisku grupy zdemoralizowanych bogaczy, chcących przejąć władzę na światem.

Nieunikniona konfrontacja

Cóż może pozostać z nierozumnych idei foliarzy w starciu z logiką, nauką, mądrością, faktami? Wydawałoby się, że los biednych przygłupów ze stron w stylu „anty-coś tam” jest z góry przesądzony i nie zmieni tego żaden, nawet najbardziej szokujący, filmik z żółtymi napisami. Jednak prawda chyba jest ciekawsza niż pobieżne opinie czy skojarzenia, nasuwające się w pierwszym odruchu refleksji… będącym często jedynie efektem tresury.

Dyskusje toczone miedzy foliarzami, a normalnymi ludźmi są często bardzo ciekawe i ożywcze intelektualnie. Potrafią zwrócić uwagę na sprawy, których zwykle nikt nie porusza, a opinia publiczna wydaje się być na nie głucha. Ot, jakby ktoś, gdzieś z góry jasno określił, że w tę stronę iść nie należy. Nie warto. Że ten kierunek, siłą rzeczy, musi sprowadzić nas na manowce. Dodatkowo, już samo pytanie o to, może narazić kogoś na bycie wyśmianym, wiec nie ma po co próbować. To taki świat, w którym za intelektualną odwagę uważa się podążanie utartym i sprawdzonym szlakiem, na którego końcu odkrywa się piękną skrzynię ze skarbem prawdy – jak mniema szczęśliwy odkrywca. Jedyny problem w tym, że po otwarciu, skrzynia okazuje się pusta. Czyżby opróżnili ją ci, którzy tę dobrze wydeptaną ścieżkę przeszli wcześniej, a zawartość skrzyni nie przypadła im do gustu? Tak czy inaczej, foliarz wypełni ją teoriami spiskowymi, a człowiek normalny… gazetami. A raczej tym, co w nich wyczyta. A co, kiedy spiskowe teorie zaczynają przebierać się w praktykę? Nic. Foliarz dalej pozostaje w powszechnej opinii foliarzem, a rozsądny dalej wierzy w to, co mówi większość.

Przykłady tego typu spraw można mnożyć w nieskończoność. Czy World Trade Center zostało zaatakowane przez terrorystów czy wyburzone? Czy Lepper popełnił samobójstwo sam czy ktoś to zrobił za niego? Czy brzoza, która złamała skrzydło Tu 154M była pancerna czy to samolot był z papieru? Jak śmiertelny może być strzał w głowę, jeśli niektórzy, jak gen. Petelicki, są jeszcze po jego oddaniu w stanie wytrzeć odciski palców z pistoletu? Truizmem będzie dodać pytanie o to, ilu trzeba wirusologów, żeby stwierdzić czy pandemia jest czy jej nie ma. Każdy z tych tematów zdążył doczekać się tomów opracowań, setek kłótni i steku wyzwisk pod adresem każdej ze stron. Pomimo tego dalej nie znamy jednoznacznej odpowiedzi na żaden z nich, co nie wzrusza zawsze pewnych siebie normalsów, a foliarzy zachęca do poszukiwania jeszcze bardziej fantastycznych teorii niż te, którymi dysponowali dotąd.

Ilu trzeba specjalistów, żeby wkręcić żarówkę?

To do nich – do specjalistów właśnie, odwołuje się cały rozumny świat, walcząc z foliarzami. Eksperci to słowo klucz, szczególnie jeśli nie wie się samemu, a chce się przekonać drugiego i jeszcze przy tym wyjść na oczytanego. W końcu, jeśli zna się opinię ekspertów, popartą w dodatku badaniami naukowców, najlepiej amerykańskich, to któż może się sprzeciwić? Foliarzy zwykle stać na taki ruch. Pytają, drążą, dociekają, poddają w wątpliwość, aby na końcu wyjść z własną teorią – mniej lub bardziej prawdopodobną. A opinie ekspertów? Cóż, eksperci mają to do siebie, że często sobie przeczą. Czy jest na świecie choć jeden temat, co do którego eksperci i naukowcy są zgodni? Nie sądzę. To tyle w temacie skuteczności odnoszenia się do opinii tzw. ekspertów w aspekcie poszukiwania prawdy. W tym świecie każdy ma swoją, a jej pochodzenie można ostatecznie wyśledzić, idąc za pieniędzmi.

Ciekawe, że nie każda kwestia zasługuje na odwołanie się do opinii ekspertów. I nie mówimy tu tylko o wymianie koła w aucie, do czego zwykle nie wzywamy mechanika czy wkręcenia żarówki do lampki nocnej, do czego nie jest nam potrzebny elektryk. Nie uciekamy się do biegłych pedagogów, wychowując dzieci. Nie pytamy nikogo o poddanie ekspertyzie kobiety, z którą planujemy związać się na całe życie. Nie zwykliśmy chyba także pytać kucharzy, co powinno nam smakować, a co nie. Jaka niekonsekwencja wyłania się, jako żywo, gdy w tak wielu innych kwestiach, które bez specjalnego wysiłku większość z nas może rozwiązać polegając na zdrowym rozsądku, próbujemy szukać pomocy specjalistów. Ma to pomóc udowodnić coś nieprawdopodobnego, ale popularnego. Coś, w co trudno nam uwierzyć, ale w co wierzyć chcemy za wszelką cenę, żeby nie dać się zapisać do folarzy. Dopada to nader często normalnych ludzi, którzy nie mogą poradzić sobie z nurtującą ich wątpliwością w jakimś drażliwym temacie. Na ten sam scenariusz są wręcz skazani mniemani inteligenci wszelkiej maści, niedowierzając sobie ani swoim intelektualnym możliwościom. Czyżby znając skądinąd iluzoryczną wartość swojego statusu, a pogardzając zdrowym rozsądkiem, jako czymś, z czego nie zrobili magisterium i nieznanej bliżej liczby szkoleń, nie są w stanie poradzić sobie bez moralnego ersatzu w postaci „opinii eksperta”? Typowym przypadkiem jest spór o istnienie pandemii. Kiedy zwykły foliarz przekonuje normalnego, wykształconego człowieka, że nie ma żadnej pandemii, pokazując liczby, fakty, konkrety, a czasem nawet, wojując bronią normalsów, odwołując się do opinii ekspertów, zostaje skonfrontowany z opiniami innych ekspertów, które o tyle tylko są lepsze, że potwierdzają to, w co wykształcony i mądry człowiek chce wierzyć z jemu tylko nieznanych, a przynajmniej nieuświadomionych, powodów. W takim układzie, do czeredy foliarstwa zaliczają się także niedawni eksperci. Na szczęście dla jednych i drugich, droga przejścia do przeciwnego obozu jest zawsze otwarta. Czasem nawet pożądana. Spójrzmy tylko na prof. Guta, który z nazywania SARS COV2 wirusem medialnym i krytykowania maseczek, jako środka zabezpieczającego przed transmisją wirusa, stał się ich głównym orędownikiem i wieszczem strasznego scenariusza pandemii.

Specjaliści, co ciekawe, także mogą zostać folarzami. Wystarczy, że podważą główną narrację w jakiejś sprawie. Można, na przykład, być prawowiernym ekspertem od wirusologii i twierdzić, że maseczka uchroni przed wirusem. Można też robić badania, przedstawiać ekspertyzy, podawać przykłady na nieskuteczność, a czasem szkodliwość maseczki noszonej w sposób długotrwały i nieodpowiedni. Wtedy jest się foliarzem. Można uważać, że samoloty, które miały wbić się w wieże WTC w Nowym Jorku, przebiły się przez wiele części budynku i w całości znalazły się w środku, co doprowadziło wieże do zawalenia się w tempie niemal swobodnego spadania. Wtedy jest się człowiekiem rozsądnym. Można, ba, należy, uważać, że Tupolew z polskimi politykami urwał kawałek skrzydła, uderzając o wierzchołek brzozy i zanim uderzył w ziemię, zdołał się jeszcze obrócić do góry podwoziem. Ale jeśli ktoś powie, że WTC z pewnością zawierały elementy twardsze niż wierzchołek brzozy, a zostały, według powszechniej opinii, amerykańskich i nie tylko, ekspertów przecięte przez samoloty, to już jest się wśród foliarzy. To przecież podważałoby „rozsądną” hipotezę smoleńskiej brzozy. Nie inaczej jest, jeśli ktoś przytacza oficjalną dokumentację prokuratury z oględzin miejsca tzw. samobójstwa Andrzeja Leppera. Tylko skończony foliarz wspomni, że zapisano tam, że sznur, na którym wisiał Lepper, oraz krzesło, które posłużyło mu jako podest, były pozbawione odcisków palców denata. Tylko foliarza stać na sarkastyczne pytanie, niosące wątpliwość w samobójczą śmierć wicepremiera: czy Lepper wytarł swoje odciski palców przed, czy po tym, jak odepchnął krzesło?

Na powyższe pytania, oczywiście, nikt rozsądny nie odpowie. One nurtują jedynie foliarzy. Niestety, co by nie mówić, mamy tu do czynienia z odwieczną wojną, która nie skończy się tak długo, jak długo człowiek nie poznaje prawdy bezpośrednio – a więc póki człowiek człowiekiem. Wojna ta dzieli tych, którzy ośmielają się wątpić w zdanie większości i zadawać pytania oraz tych, którzy boją się zwątpić w podane na tacy poglądy gotowe do zaaplikowania do własnego umysłu. Strach ten wynika z niechęci do poruszania się po niepewnym gruncie, obawy przed opinią otoczenia, a często z małych możliwości intelektualnych lub (szczególnie kiedy jedne idee się opłacają, a drugie nie) moralnych.

Czasem wydaje się, jakby historia przyspieszyła. Nie jesteśmy na co dzień konfrontowani jedynie z przyziemnymi sprawami przeciętnego Kowalskiego, ale dotyka nas coraz więcej problemów, które nie poddają się zbyt łatwej interpretacji, a powierzchowna ocena nie wystarczy dla uchwycenia ich istoty. Panuje istna pogoda dla foliarzy.  Problemem w całej tej zabawie w mądrych i głupich polega na tym, że traci na nim prawda. W otoczeniu, które posługuje się kategoriami foliarza z jednej, czy, zmanipulowanego konsumenta propagandy z drugiej strony, nie da się wspólnie szukać tego, co rzeczywiście jest. W rezultacie, przebiegającego w taki sposób podziału, przeciwne obozy nie tylko są łatwe do zmanipulowania, co też na naszych oczach się dokonuje, ale także do grania obydwoma stanowiskami. Grę tę prowadzą siły, które nie potrzebują wymyślnych teorii, aby odpowiedzieć sobie na pytania o Leppera, Petelickiego, WTC czy koronawirusa. Oni to wiedzą. I chcą zadbać o to, żeby reszta, zamiast się dowiedzieć, waliła się po coraz bardziej pustych głowach, coraz to większymi pałkami, nigdy nie dochodząc do prawdy.

 

Karol Kilijanek

Kategoria: Karol Kilijanek, Polityka, Publicystyka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *