banner ad

„Katoliccy w wierze, protestanccy w kulturze?”

| 24 maja 2013 | 0 Komentarzy

Rosary_2006-01-16Wypowiedź Arcybiskupa Chicago, Francisa George'a, na Amerykańskim Synodzie Biskupim w październiku 1997 roku nadała Jego osobie niemało rozgłosu medialnego, szczególnie w prasie. Cytowano przede wszystkim jedną wypowiedź Arcybiskupa (obecnie kardynała) George'a, w której stwierdza on, że obywatele Stanów Zjednoczonych „są kulturowo kalwinami, nawet ci, którzy wyznają wiarę katolicką”, podkreślając przy tym, iż społeczeństwo amerykańskie „ jest cywilnym odpowiednikiem wiary opartej na prywatnej interpretacji Pisma i osobistego doświadczenia Boga.” Arcybiskup skontrastował taki rodzaj społeczeństwa z tym bazującym na katolickiej nauce społecznej i prawdach życia wychodzących poza ramy indywidualizmu.

Osobiście w pełni zgadzam się z powyższymi stwierdzeniami, aczkolwiek wydaje mi się, że należy je rozwinąć w celu lepszego zrozumienia całego sensu wypowiedzi. Po pierwsze – nie jesteśmy przyzwyczajeni do myślenia w kategoriach takich, jak „kultura katolicka” albo „kultura kalwińska”. Po drugie: od czasu Soboru Watykańskiego II idea wspólnoty została nadużyta w tak dużym stopniu, że dzisiaj słowo to wzbudza podejrzliwość wśród większości katolików. W istocie – zarówno pojęcia kultury oraz wspólnoty stanowią drogocenny klucz, pomagający w zrozumieniu interakcji zachodzących między społeczeństwem a religią, a zatem ukazującym wpływ, jaki wiara (lub jej brak) wywiera na nasze życie osobiste i funkcjonowanie w zbiorowości.

 

Społeczeństwo wraz z kulturą wykazuje na ogół tendencję do odzwierciedlania dominujących wierzeń religijnych swoich członków. Dla przykładu: dwie podstawowe i najważniejsze prawdy wiary katolickiej to Trójca Święta i Wcielenie Jezusa Chrystusa. Obydwie pociągają za sobą pojęcie wspólnoty. Trójca sama w sobie tworzy wspólnotę Osób, a doktryna Wcielenia prowadzi do Kościelnej doktryny Mistycznego Ciała Chrystusa, które stanowi przedłużenie Wcielenia. Święty Paweł scharakteryzował Kościół jako jedno ciało złożone z wielu powiązanych ze sobą części, spełniających różnorodne funkcje; w rzeczywistości mamy tu do czynienia ze wspólnotą osób połączonych najintymniejszym z możliwych związków, albowiem pozostających częściami samego Chrystusa. Po wtóre, z doktryny Wcielenia wychodzi ta wspaniała unia Boskości i człowieczeństwa, będąca jednym z wyznaczników katolicyzmu. A zatem, w ten sam sposób, w jaki Słowo Boże wniosło w określonym miejscu i czasie w małe dzieciątko, Nieskończony i Wieczny Majestat Pański, tak i katolicy są zawsze gotowi uzewnętrznić i ubrać swą wiarę w przedmioty i miejsca, od błogosławionych medalików poczynając, a na miejscach świętych kończąc. Miejscach naprawdę świętych, choć materialnych. Tak, jak Syn Boży nie wierzył, ażeby Jego Boskość była niezgodna z doświadczeniem właściwego nam stanu doczesnej egzystencji.

 

Nie ulega wątpliwości, że w przeszłości niektórzy krzewili fałszywą ideę wspólnoty, tak, jakbyśmy byli w stanie posiadać takową bez Boga, lub jakoby wspólnota miała być prymarnym umiejscowieniem Boskości. Jednak najlepszym sposobem na zbudowanie wspólnoty jest spoglądanie w kierunku Boga. Chrystus stworzył Kościół jako swoje Ciało Mistyczne i żadne stanie w kółeczku lub trzymanie się za ręce, nie byłoby w stanie tego dokonać. Z drugiej zaś strony, jeżeli Jezus Chrystus utworzył z nas swoje Ciało Mistyczne, to my również eksponujemy właściwą temu jedność w formach uzewnętrzających, tak, jak katolicyzm zawsze tą jedność okazywał – poprzez procesje, pielgrzymki i święta – dokładnie tak samo, jak namacalnie robił to Kościół wyrażając Wcielenie – za pomocą konsekracji świątyń i miejsc świętych, a także pokazując, iż Bóg i żywot ludzki nie mogą być rozłączone.

 

Niestety powyższe nie jest prawdą w kulturze protestanckiej. Protestanci nie odrzucają wprawdzie ani Wcielenia, ani koncepcji Mistycznego Ciała, lecz z pewnością można stwierdzić, że ich teologia skoncentrowała się na sprawach odmiennych. Teologia protestancka podkreśla pewne prawdy, jednakże wyolbrzymiając je lub pozbawiając ich odpowiedniego kontekstu; w innych przypadkach promuje to, co w ogóle mija się z prawdą. Tak czy inaczej, rezultatem takiego sposobu postępowania jest odmienny światopogląd i odmienna wspólnota wyrażająca ten światopogląd. Przykładem jest to, co kardynał George powiedział o społeczeństwie Stanów Zjednoczonych, a mianowicie iż; „jest (ono-a.j) cywilnym odpowiednikiem wiary opartej na prywatnej interpretacji Pisma.” W szczególności nasz (USA –a.j) system ekonomiczny zachęca nas do myślenia tylko i wyłącznie o naszym osobistym dobrobycie i rzadko kiedy (a najczęściej nigdy) w ramach dobra wspólnego. Podobnie jest z naszą obsesją dotyczącą naszych praw, które najczęściej ujmowane są jako prawa przeciwko komuś innemu; obsesja ta wskazuje, że nasze społeczeństwo nie jest zbudowane na zasadzach katolickich.

 

Jeśli przyjąć, że powyższe stwierdzenia są rzetelną oceną amerykańskiego społeczeństwa, to możemy zapytać za kardynałem Georgem, czy dotyczą one również amerykańskich katolików. W 1899 roku papież Leon XIII ostrzegał katolików w Stanach Zjednoczonych przed herezją poddawania się pewnym nieodzownym cechom ducha północno-amerykańskiej ciwilizacji. Ojciec Święty nazwał tę herezję nie inaczej, jak Amerykanizmem! Tak więc zauważalną jest konsekwentna tendencja wsród amerykańskich katolików do akceptacji tych samych kulturowych postaw, co ich protestanccy sąsiedzi. W rezultacie, bycie katolikiem w wierze i protestantem w kulturze, jakże niefortunnie, nie jest zjawiskiem nowym.

 

Wypowiedź kardynała Georgea sformułowana była w kontekście osadnictwa tak wielu latyno-amerykańskich imigrantów w Stanach Zjednoczonych. Spostrzegł on, iż proces kulturowego dostosowania się do życia w kraju jest dla tych emigrantów, wychowanych w kulturze katolickiej, niezmiernie ciężki. Dla przykładu zauważa, że „Szkoły państwowe, które są amerykańskimi odpowiednikami kościoła rządowego, uczą dzieci tychże emigrantów historii postępu ludzkości wykreślając z niej wpływ, jaki miała na nią religia.” Jako dziecko uczęszczałem do tych państwowych szkół, ponieważ wtedy nie byłem jeszcze katolikiem. Jedną z dominujących lekcji, jaką z nich wyniosłem, było to, że przemysłowy i naukowy progres jest najwyższym i bezsprzecznym dobrem. Pamiętam licealny podręcznik do chemii, w którym napisano, że poziom cywilizacyjny danego państwa może być zmierzony po ilości kwasu siarkowego przez to państwo skonsumowanego! Powodem tego było bardzo wysokie w tamtych czasach (późne lata 60-siąte) zapotrzebowanie na kwas siarkowy w procesach produkcyjnych i industrializacji, które stawiano na równi z cywilizacją. Już wtedy wiedziałem, że religia, moralność, literatura, sztuka i muzyka są lepszymi wyznacznikami cywilizacyjnymi i technologicznymi. Mimo wszystko zastanawiam się, ilu katolików przeczytałoby stwierdzenie o kwasie i cywilizacji bez mrugnięcia okiem. Niestety tacy katolicy, jakakolwiek nie była by ich Wiara, wykazują duże braki w kulturze katolickiej – akceptują wszak oni bezwarunkowo materialistyczną definicję społeczeństwa. Z całą pewnością Trzecia Rzesza Niemiecka zużywała o wiele więcej kwasu siarkowego, niż Paryż, w którym uczył Akwinata, czy Italia, w której Słowo głosił święty Franciszek; a więc, czy to Nazistowskie Niemcy posiadały wyższy poziom cywilizacyjny?

 

Amerykanie, łącznie z amerykańskimi katolikami, są w stanie patrzeć z góry na Amerykę Łacińską – wydaje się nam iż jest ona zacofana, bezładna i brudna. Bez wątpienia Ameryka Łacińska nie jest doskonała. Obawiam się jednak, że właśnie poprzez nasz stosunek do tego regionu udowadniamy, że kardynał George nie mylił się w swojej ocenie. Amerykańscy katolicy są kalwinami w swoim myśleniu i kulturze. Jeżeli obchodzi nas prawdziwie katolickie życie, jeżeli chcemy zamanifestować naszą Wiarę we wszystkim co robimy, powinniśmy przemyśleć wszystko z punktu widzenia prawdziwej Wiary. Czytanie prawdziwie katolickich książek jest jednym ze sposobów zwalczania protestanckiego klimatu, w którym zmuszeni jesteśmy pędzić żywot.

 

Arcybiskup Chicago z pewnością zidentyfikował słabość katolików w Stanach Zjednoczonych. Posród tak wielu bitew do stoczenia o zachowanie naszej Wiary być może nie wygląda ona na jedną z tych poważniejszych. W rzeczywistości jednak, o ile naprawdę chcemy ją zachować i przekazać, powinniśmy starać się być katolikami w każdej dziedzinie naszego bytu. Chcemy wierzyć jak katolicy, myśleć jak katolicy, żyć jak katolicy. Gdyby Belloc jeszcze żył, mógłby dodać „Tak, i śpiewać, chodzić, żeglować, nawet pić jak katolicy!”. Do którego to zdania mogę jedynie dodać: Amen.

 

Thomas Storck

Tł. A.Jakubczyk

Kategoria: Arkadiusz Jakubczyk, Społeczeństwo, Wiara

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *