banner ad

Kargul, wabienie kota i edukacja seksualna

| 2 kwietnia 2014 | 1 Komentarz

SexOd kilku dni czytam tu i tam, że konserwatywna wersja tzw. edukacji seksualnej, upośledza dzieci z rodzin tradycyjnych.

 

Dlaczego? Bo nie daje im solidnej „wiedzy” naukowej (à propos dwutorowej edukacji seksualnej zaproponowanej przez minister Kluzik-Rostkowską).

 

Owa mityczna „naukowość” ma polegać na wyposażeniu młodzieży w wiedzę „antykoncepcyjną” i „techniczną”, która ma jej dawać „równy start”.

(W domyśle – tradycjonalistyczne dzieci bez tej wiedzy nie będą miały „równego startu”.)

 

Informacja jest pokusą”

 

Nie wiem, jak „naukowość” ustosunkuje się do twierdzenia, że „informacja jest pokusą”, ale tak właśnie uczy doświadczenie pokoleń. Każdy kto naucza o „antykoncepcji” i „technikach” dodatkowo budzi ciekawość, a z nią pokusę.

 

Jeżeli ktoś twierdzi, że mówienie o „tych rzeczach” nie pociąga tej swoistej „wartości dodanej”, ten kompletnie nie rozumie natury człowieka.

 

Syndrom Kargula

 

W filmie „Sami swoi” jest taki epizod, gdy Kargul przy pomocy kilku misek mleka przywabił na swoje podwórko kota Pawlaka.

 

Z podobnym zjawiskiem mamy do czynienia w tym przypadku. Wspomniana „wiedza naukowa” popycha młodzież ku pewnym zachowaniom, znacząco osłabiając wolny wybór. Mówiąc wprost – produkuje pokusy i przyczynia się do upadku.

 

No cóż, propagatorzy „naukowości” mogą zawsze powiedzieć, jak Kargul:

– Wolno mi. Moje mleko, moje miski.”

czyli

– Dajemy tylko wiedzę, ale przecież nie każemy tak postępować”.

 

Tylko niech wcześniej wyjaśnią: co jest naukowego w stawieniu misek z mlekiem i wabieniu kota? Bo jeżeli wodzenie na pokuszenie dzieci jest naukowe, to dlaczego wodzenie na pokuszenie kota – naukowe nie jest?

 

 

Dariusz Zalewski

 

Polecamy stronę internetową autora: www.edukacja-klasyczna.pl

 

Kategoria: Społeczeństwo

Komentarze (1)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Zar pisze:

    Jest oczywiste, że tu nie chozi o żadną wiedzę, a tylko o to, żeby różne podejrzane środowiska mogły sobie pogadać z nie swoimi dziećmi. Dobitny jest tu przykład rozpowszechniania wiedzy na temat antykoncepcji – młodzieży nie uczy się jak działa np. aspiryna czy antybiotyk, zaleca się raczej wizytę u lekarza, za to reakcje organizmu na taką czy inną pigułke "leczącą" z płodności musza być omówione możliwie szeroko. Prawie jak ze studentami medycyny. A odnośnie rzekomego "upośledzenia" wynikającego z braku "solidnej wiedzy naukowej", to polecam także lekcje o destylacji bimbru z tego co rosnie na najbliższym drzewie oraz produkcji bomby z materiałów dostępnych w najbliższej drogerii. Oczywiście w ramach szerzenia wiedzy/nauki, której tylko Ciemnogród sie boi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *