banner ad

Jakubczyk: Odrzucać!

Swego czasu napisałem, że konserwatyści nigdy nie byli największymi sympatkami państwa narodowego. W rzeczywistości, zawsze mieli oni zastrzeżenia, jeśli chodzi o zamysł – a zwłaszcza praktykę – prawdziwej i pełnej tzw. suwerenności narodowej. Konserwatyzm bazuje raczej na promowaniu ludzkiego rozkwitu w wielu lokalnych formach, opartych na społecznej naturze człowieka. Konserwatysta świadomy jest tego, że człowiek kształtuje się w społecznościach rodzinnych, kościelnych i zawodowych. Zatem konserwatyści zawsze obawiali się nieograniczonej siły scentralizowanego aparatu rządowego, uniemożliwiającego rekonfigurację relacji międzyludzkich.

Ten sam tekst zakończyłem stwierdzeniem że tzw. państwo narodowe jest jedyną, w obecnych czasach i w przeciwieństwie do glinianego megapaństwa europejskiego, strukturą, która daje nam szansę na podjęcie poważnej pracy. Jak wiadomo, pracy w odbudowie królestwa. Ale, czy w naszym oczekiwaniu na powrót króla, powinniśmy być całkowicie pokorni wobec wszystkiego, co nam to państwo serwuje? Alogicznych praw, idiotycznych wręcz nakazów?  Na dodatek, zachowywanie pawłowej lojalności i posłuszeństwa wobec państwa i szacunku dla jego władców, nie bez kozery wręcz agresywnych wobec Boga, Jego prawa i Jego Kościoła być może postrzegana jako „niekonieczna” (ale o tym być może napiszę kiedy indziej).

Historycznie, nie było bardziej radykalnej, innowacyjnej i niszczycielskiej instytucji od scentralizowanego państwa. Począwszy od projektów budujących państwo we wczesnej nowoczesności, przez okresy absolutystyczne w Anglii i Francji, po nacjonalistyczne aspiracje z końca XIX wieku i reżimy totalitarne na początku wieku XX. Państwo było zawsze wyjątkowo wrogo nastawione do podstawowych instytucji i lokalnych lojalności. Przykładem niech będą chociażby zjednoczone Niemcy i tzw. Włochy.

To państwo i ogromna siła, jakiej nabrało, którą dysponowało, było ostatecznie odpowiedzialne za straszne spłaszczenie społeczne, które nastąpiło m.in w efekcie rewolucji francuskiej. To ono próbowało (i często dopinało swego), wymazać wszelkie inne źródła ludzkiej lojalności. Czyniło człowieka zwykłym trybikiem w machinie społecznej, bez żadnej wartości ani godności. Z wyjątkiem wartości czerpanej z jego użyteczności dla państwa, rzecz jasna. Konserwatyzm, w przeciwieństwie do tego, to społeczeństwo uporządkowanych wolności. Z uwielbieniem sprawiedliwości, rozważną i trzeźwą powściągliwością w odniesieniu do centralizacji i niewłaściwego wykorzystywania władzy. Współcześni władcy odkryli, że jeśli ludzie poddadzą się iluzji „decyzji zbiorowej”, nie będą mieli podstaw do narzekania. To właśnie demokracja. Czyli nonsens. Przecież, w rzeczywistości to nie „My” rządzimy dla „siebie”. To garstka, zazwyczaj niekompetentnych ludzi,  zarządza innymi. Demokracja jest jedynie pretekstem do autoryzacji tego procesu i legitymizacji go w umysłach rządzonych. Ponieważ zdyskredytowano jawne niewolnictwo, demokracja jest jedynym uzasadnieniem dla przymusu państwowego, który większość ludzi akceptuje.

Monarchia tradycyjna, społeczność organiczna, musi być zatem rozumiana w sensie filozofii stojącej w opozycji do nieprawowitości państwa jako bytu. W opozycji do konceptu państwa jako suwerena. Ponadto, w opozycji do państwa które przyjmuje bardzo konkretną postawę; a mianowicie: organu politycznego uzurpującego sobie monopol na stosowanie m.in nieuzasadnionej przemocy w celu rozstrzygania sporów, często w połączeniu z monopolem na tworzenie i egzekwowanie reguł życia społecznego. Innymi słowy, tak rozumiana monarchia jest przeciwna absolutnemu państwu postwestfalskiemu. Jest przeciwstawna wykorzystywaniu władzy państwowej w decydowaniu o podziale własności, dopuszczalnych formach kultu religijnego, praw rodzicielskich, itd.

Takowe stanowisko budowane jest także na czterech filarach konserwatyzmu. Wiary, Etyki,Tradycji i prawdziwego Autorytetu. Konserwatyzm nie jest ideologią czy filozofią polityczną. To zbiór powiązanych tymi czterema filarami norm i zasad dotyczących natury człowieka, natury społeczeństwa i natury polityki. Konserwatyzm, nie jest systemem określonych dogmatów. Pod parasolem konserwatywnym można pomieścić znaczną różnorodność poglądów na wiele tematów. O ile nie kłócą się one z prawem boskim i naturalnym. Zachowawczość, dla mnie, jest także jedyną drogą powrotu do tronu.

Konserwatyzm spogląda pozytywnie na sprawdzone instytucje i praktyki, a więc siłą  rzeczy, jest sceptyczny wobec radykalnych innowacji i nagłych zmian społecznych. Zwłaszcza w tych sprawach, które umożliwiają wspólnotową współpracę. Wszelakie oddolne inicjatywy i organizacje lokalne są postrzegane jako pozytywne i mające zasadnicze znaczenie dla rozwoju indywidualnego i społecznego. Każdą siłę, która sprzeciwia się tym instytucjom pośredniczącym, konserwatysta postrzega z ogromnym sceptycyzmem.

W jaki sposób przywrócić prawdziwy porządek społeczny? W jaki sposób wyglądały relacje społeczne przed narodzinami hegemonii państwa nowoczesnego? Jednym z przykładów niech będzie dla nas zachodnia tradycja prawna i polityczna. Wyjątkowość zachodnich  norm prawno-politycznych polegała na rozwoju kilku nakładających się, a często konkurujących ze sobą źródeł prawa. Na przykład, w okresie średniowiecza na jednym terytorium geograficznym istniały organy do orzekania i egzekwowania prawa króla, prawa dworskiego, prawa kościelnego i prawa handlowego, by wymienić tylko kilka źródeł władzy prawnej. Podczas gdy każda z tych organizacji w oczywisty sposób występowała o inną jurysdykcję, żadna nie była suwerenna w sensie posiadania ostatecznego prawa do odwołania i wykonania. Ponadto, ponieważ granice między tymi obszarami były często ruchome, ci, którzy popadali w spór, często mogli wybrać jurysdykcję, której będą podlegać. Prawie wszędzie na świecie, w dowolnym momencie historii ludzkości, prawo panowało nad jednostką. Tylko w Okcydencie rozwinęły się instytucje,  można by powiedzieć – antagonistyczne wobec suwerena, które tym samym dawały jednostkom pewien stopień kontroli nad prawem. To cenne dziedzictwo, którego owocami są nasze współczesne koncepcje wolności pod prawem, jest stopniowo niszczone przez państwo – suwerena od mniej więcej XVI wieku.

Konserwatyści mają zatem dobry powód, aby sprzeciwić się nowoczesnemu państwu i wrócić do korzeni własnej tradycji. Wartości, które cenią konserwatyści, nie przeżyją w świecie, w którym jakakolwiek organizacja twierdzi, że ma prawo do ostatecznego i niepodważalnego dowodzenia każdej dziedzinie i strukturze życia.

Jak wiadomo zmiana nie wymaga od konserwatystów przyjęcia gwałtownej rewolucji, a nawet nieposłuszeństwa wobec władzy.  Jak przypominał profesor Bartyzel, definiując prawdziwy realizm polityczny i postawę jakiej powwini byli zachować patrioci wobec władz Polski Ludowej „(…) trzeba zejść z linii ognia i starać się zachować substancję (…). Środki przetrwania trzeba oczywiście dostosowywać do zmieniających się wciąż okoliczności. Kiedy siła nacisku jest największa, robienie polityki w ogóle nie jest ani możliwe, ani usprawiedliwione, bo oznacza wspólnictwo w terrorze. Wtedy trzeba po prostu zasłaniać się, na ile to możliwe, przed ciosami i żyć, pracować, modlić się i wychowywać dzieci: uczyć je pacierza, historii, dobrych manier i języków. Kiedy nacisk słabnie, trzeba wykorzystywać sytuację, roztropnie przesuwać linię frontu, wywalczać i zagospodarowywać enklawy wolności. Gdy zaistnieją oznaki, że bestia jest śmiertelnie osłabiona, trzeba zadać jej powalający cios. Oto cały realizm.” My również powinniśmy trzymać się tego schematu dzisiaj.

Dla dobra ogółu, a także ze względu na cywilizację której pozostajemy wierni, którą kochamy, jedno jest pewne. Konserwatyści mogą i powinni co najmniej zaprzeczać i odrzucać legitymizację państwa nowoczesnego, demoliberalnego, uzasadniając to przynajmniej tym, że jest ono destrukcyjnym dla prawdy, dobra i piękna.

 

Arkadiusz Jakubczyk

Kategoria: Arkadiusz Jakubczyk, Myśl, Polityka, Publicystyka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *