banner ad

Jakubczyk: Gloria (nie) mile widziana

| 17 sierpnia 2019 | 1 Komentarz

11 sierpnia 1944 roku w majątku Lasocin powstała Brygada Świętokrzyska Narodowych Sił Zbrojnych. Prezydent Duda postanowił uczcić ten dzień oficjalnymi uroczystościami. No i dobrze.

Nie wchodząc w szczegóły wypada stwierdzić, że w styczniu 1945 roku wspomniana wyżej formacja wojskowa, na rozkaz Komendanta Głównego NSZ, płk. Zygmunta Broniewskiego, podjęła marsz na Zachód, w kierunku na Śląsk, a następnie do Czech. Początkowo próbowano przebić się przez umocnienia niemieckie, ale w obliczu niepowodzeń podjęto decyzję o wejściu w „stan niewojowania” z Niemcami uznając, że z coraz słabszym okupantem należy  prowadzić grę mającą na celu uchronienie Brygady przed zniszczeniem. Zawierano porozumienia taktyczne, a jednocześnie stanowczo odrzucano propozycję podjęcia u boku Niemców walki na froncie oraz wysłania do kraju grup wywiadowczo-dywersyjnych. Cóż w tym nagannego? Nie patriotycznego? Pójdźmy dalej: dowództwo Brygady nawiązało kontakt z polskimi władzami na emigracji oraz z Naczelnym Wodzem, generałem Władysławem Andersem, a także z czeskim podziemiem. Na terenie Czech jednostka zakończyła swój szlak bojowy wyzwoleniem kobiecego obozu koncentracyjnego w Holiszowie k. Pilzna, ratując więźniarki różnej narodowości, w tym liczne Żydówki, przed zamierzoną eksterminacją (w uznaniu za ów czyn naczelny rabin Polski Michael Schudrich odmówił udziału w tegorocznych obchodach upamiętniających Brygadę, argumentując, że "organizowanie tych uroczystości znieważa pamięć wszystkich obywateli Polski poległych w walce z Niemcami". "Zaproszenie mnie do wzięcia w nich udziału traktuję jako osobistą zniewagę" – napisał… Zostawmy to bez komentarza). BŚ następnie połączyła się z amerykańską 3 Armią generała George’a Pattona. A więc, jak podsumowuje m. in IPN, dzięki umiejętnej dyplomacji jej dowódców całej jednostce udało się przedostać na Zachód, unikając rozbicia i ze strony Niemców i Armii Czerwonej.

Jednakże jak wiadomo, tak daleko posunięty pragmatyzm ciężko przyjmuje się nad Wisłą. A więc Brygada mieszaną jest przez najróżniejsze środowiska z błotem. Mogli przecież dać się wytłuc jak prawdziwi "bohaterowie".

15 sierpnia obchodziliśmy kolejną rocznicę Bitwy Warszawskiej,  w wyniku której wojska bolszewickie zostały powstrzymane i rozbite na przedpolach naszej stolicy. Uderzenie wojska polskiego znad Wieprza na Mińsk Mazowiecki, Brześć Litewski oraz Siedlce spowodowało ich bezwładny odwrót oraz klęskę pod Warszawą. Na jej przedpolach synowie łacińskiej Rzeczypospolitej starli się z piekielnymi hordami, gotowymi zalać swym jadem  resztę Europy, aby Ją w nim utopić. Propugnaculum christianitatis!

Ale przecież, dla Polaków coroczne upamiętnianie tego dnia jest powodem do wszczynania idiotycznych dysput i dziecinnych werbalnych przepychanek o to,  kto i w jakim stopniu powinien być okrzyknięty bohaterem narodowym, odpowiedzialnym za plan, przewodnictwo i egzekucję tej wiktorii. Pytam ponownie –  dlaczego? Czy nie powinniśmy w zamian, hucznie i jak jeden mąż, ponad (przedwojennymi) podziałami, wychwalać wszystkich tych, którzy przyczynili się do tego – jak przecież wielkiego – czynu?  Światowa, ba, europejska opinia publiczna nigdy w pełni nie dowiedziała się o ważności tego wydarzenia. Powiedzmy jej o nim, wspólnym głosem, nikt za nas tego nie zrobi.

Sierpień powinien polskim dzieciom kojarzyć się właśnie z Cudem nad Wisłą. W zastępstwie jest nim Powstanie Warszawskie. Zbrojny zryw, militarna i polityczna klęska. Klęska okupiona niewyobrażalnymi stratami i cierpieniami – faktycznym rozbiciem Armii Krajowej, zniszczeniem Warszawy, śmiercią dziesiątek tysięcy ludzi, osłabieniem polskich środowisk niepodległościowych i podważeniem zaufania społeczeństwa do rządu RP na uchodźstwie. Wreszcie – znacznym ułatwieniem sowietyzacji Polski. Policzmy. Liczby nie kłamią – w czasie walk w Warszawie zginęło około 18 tysięcy powstańców, a 25 tysięcy  zostało rannych. Straty wśród ludności cywilnej wynosiły około 180 tys. zabitych. Pozostałych przy życiu mieszkańców Warszawy, tj. ok. 500 tys., wypędzono z miasta. Warszawa przy użyciu dynamitu i ciężkiego sprzętu została zrównana z ziemią. Powód do dumy?

Ale przecież to nie wszystko. Weźmy pod uwagę każde jedno fiasko powstaniowe z okresu rozbiorów. Pomijając coroczne gdybanie nt. ich sensowności i hołdowaniu w nich poległych (pamięć o Nich musi być zachowana), uważam że koniecznym jest  przysłowiowe wałkowanie ich antypolskich genez i negatywnych skutków.

Dlaczego, jako naród nie poważamy powstaniom zwycięskim? Od sejeńskiego (23-28 sierpnia 1919) zaczynając, poprzez wielkopolskie z lat 1806 i 1918-1919 na II śląskim kończąc? Gdzie podziały się coroczne prezydenckie fety, akademie szkolne i defilady ku chwale tych, jakże pozytywnych polskich akcji? Fakt iż dla lwiej części polskiego społeczeństwa powyższe wydarzenia są nieznane przeraża.

Sprawa wydaje się prosta ale Polacy najwidoczniej czują jakiś masochistyczny komfort w zgodnym obchodzeniu rocznic porażek, niepotrzebnych buntów i skazanych na fiasko powstań, ważniejszych dla nich niż wydarzenia, które są przykładem męstwa. W przypadku wspomnianej Brygady Świętokrzyskiej – zmysłu praktycznego. To właśnie one powinny być świętowane z największą pompą, a wiedza o nich wpajana młodym pokoleniom. Polacy miłują się w rozczulaniu się nad własnym losem, raz obwiniając za niego innych (np. Powstanie Warszawskie), tym samym będąc kompletnie niekonsekwentnymi tam, gdzie potrzeba stanowczości (np. Wołyń) wobec widza z zewnątrz, przypominamy, w najlepszym wypadku, rozkapryszone dziecko, w najgorszym schizofrenika.

Generał Patton pouczał że „Celem wojny nie jest śmierć za ojczyznę, ale sprawienie, aby tamci skurwiele umierali za swoją.” Pamiętajmy o tym w przyszłości.

 

Arkadiusz Jakubczyk

 

Kategoria: Arkadiusz Jakubczyk, Historia, Publicystyka

Komentarze (1)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Gierwazy pisze:

    "Ale przecież, dla Polaków coroczne upamiętnianie tego dnia jest powodem do wszczynania idiotycznych dysput i dziecinnych werbalnych przepychanek o to, kto i w jakim stopniu powinien być okrzyknięty bohaterem narodowym, odpowiedzialnym za plan, przewodnictwo i egzekucję tej wiktorii. Pytam ponownie – dlaczego?" Już odpowiadam: w imię prawdy. A poza tym, drążąc temat, warto przypominać, co – a właściwie kto – sprawiło, że na przedpolach Warszawy pojawiły się piekielne hordy, gotowe zalać swym jadem resztę Europy, aby Ją w nim utopić"? I dlaczego ten szkodnik jest na cokołach i w nazwach arterii wielu polskich miast?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *