banner ad

Igranie z ogniem

| 4 września 2014 | 0 Komentarzy

ukraina1 sierpnia szef sztabu generalnego sił zbrojnych Ukrainy, gen. Wiktor Mużenko, oświadczył, że armia ukraińska do końca miesiąca pokona „terrorystów” w Donbasie. Ukraińscy „analitycy”, cytowani przez tvn24.pl, skrócili ten okres do dwóch tygodni. Jednakże w ciągu tych dwóch tygodni powstańcy w Donbasie odparli ataki wojsk rządowych na Donieck, Ługańsk, Gorłowkę, Szachtarsk i inne miasta, a następnie – prawdopodobnie nie bez pomocy rosyjskiej – przeszli do kontrofensywy. W jej wyniku zostało okrążonych siedem tysięcy żołnierzy wojsk rządowych, w tym sztab 8. korpusu armijnego, jednostki należące do trzech brygad zmechanizowanych i brygady powietrznodesantowej oraz kilka banderowskich batalionów ochotniczych (Ajdar, Azow, Dnipro-1, Dnipro-2, Donbas, Szachtarsk, prawdopodobnie też Chersoń, Mirotworec i Świteź). Kontrofensywa powstańców ruszyła na południe, grożąc odcięciem Ukrainy od Morza Azowskiego. W walkach zginał m.in. Mark Paslawsky, 55-letni major armii USA służący w batalionie „Donbas”. Zdaniem amerykańskich mediów był on bratankiem Mykoły Łebedzia (1909-1998) – twórcy Służby Bezpeky OUN i prowidnyka OUN-B, bezpośrednio odpowiedzialnego za podjęcie decyzji o eksterminacji Polaków na Wołyniu w 1943 roku.

Kompromitująca klęska w Donbasie wywołała panikę kijowskiej junty oraz wściekłość jej zachodnich protektorów. Ze strony Kijowa pojawiły się najpierw żądania dozbrojenia armii ukraińskiej (m.in. przez Polskę), a następnie natychmiastowego przyjęcia Ukrainy do NATO. Niewątpliwie panowie Poroszenko i Jaceniuk, co po raz pierwszy było widoczne po tragedii samolotu MH-17, dążą do umiędzynarodowienia wojny domowej na Ukrainie i wciągnięcia do niej NATO.

Polskie szaleństwo

W dążeniach tych reżim kijowski może w pierwszej kolejności liczyć na Polskę, jej elity polityczne i medialne. Czołowe polskie media są tubą propagandową władzy w Kijowie, której nieustannie kibicują, a polscy politycy wszystkich opcji prześcigają się w rozniecaniu antyrosyjskiej histerii i bezkrytycznym popieraniu wszelkich działań i zamierzeń Kijowa. Można się tylko zastanawiać kto jest bardziej skrajny: Paweł Kowal, Ryszard Czarnecki, Bogdan Klich, czy pan gen. Waldemar Skrzypczak? Bogdan Klich jako jeden z pierwszych pozytywnie odniósł się do pomysłu dozbrojenia Ukrainy przez NATO i – jak podał tvn24.pl – „skrytykował taktykę Zachodu, która polega na grożeniu palcem rosyjskiemu prezydentowi i niepodejmowaniu żadnych poważniejszych działań.

Przemysław Żurawski vel Grajewski, publicysta mediów red. Sakiewicza, w następujący sposób uzasadnił konieczność dozbrojenia Ukrainy przez Polskę: „Dając broń Ukrainie, nie tylko utrudniamy grożącą nam ekspansję rosyjską. Stawiamy także Polskę w centrum gry. (…) Nic tak nie podniesie jakości polskiej broni jako użytecznego instrumentu zwalczania ewentualnej rosyjskiej inwazji na Polskę, jak sprawdzenie jej w warunkach realnej wojny z Rosją. (…) Odmowa pomocy, o którą proszą Ukraińcy, będzie ciężkim ciosem moralnym dla stosunków polsko‑ukraińskich” („Broń dla Ukrainy”, niezależna.pl, 28.08.2014). Antyrosyjska histeria udzieliła się także lewicowemu publicyście Sławomirowi Sierakowskiemu, który ubolewa nad brakiem baz NATO w Polsce w sytuacji, gdy Putin rzekomo zachwiał porządkiem europejskim. „Brak baz NATO w nowych krajach członkowskich – pisze Sierakowski – jest jedną z ostatnich form kontroli, którą Rosja sprawuje nad swoimi byłymi satelitami” („Nie wysyłajcie nam słów”, krytykapolityczna.pl, 23.08.2014). Dawno już nie było w Polsce takiej jedności lewicy i prawicy. Zjednoczyła je odwieczna polska walka z Rosją, toczona tym razem w szlachetnej sprawie wciągnięcia Ukrainy w orbitę wpływów Zachodu.

Walka prowadzona na polu stosunków politycznych, gospodarczych i kulturalnych przeniosła się także na obszar sportu. Podczas ceremonii otwarcia mistrzostw świata w siatkówce na Stadionie Narodowym w Warszawie kibice – których patriotyzmu uczył przecież sam red. Lisiewicz – powitali reprezentację Rosji przeraźliwym buczeniem i ogłuszającymi gwizdami (eurosport.onet.pl, 30.08.2014). Na tym przykładzie widać, że każdy kto chce uderzyć w Rosję zawsze znajdzie w Polsce chętnych podwykonawców.

Media red. Sakiewicza zelektryzowały kraj informacją, że jacyś biznesmeni postanowili utworzyć w Białymstoku liczącą pięć tysięcy osób gwardię narodową, by stolica Podlasia nie podzieliła losu Doniecka i Ługańska. Hubert Kaczyński z Podlaskiego Klubu Biznesu wyjaśnił tę inicjatywę następująco: „Białystok stał się miastem frontowym. Może się okazać, że jakiś konwój ciężarówek nagle wjedzie do nas, a w drodze powrotnej wywiezie z naszych fabryk urządzenia i maszyny. By zwiększyć bezpieczeństwo miasta należy powołać Gwardię Narodową” („Białystok stał się miastem frontowym. Podlascy biznesmeni szykują się na wojnę z Rosją”, niezależna.pl, 29.08.2014).

Te dwa wzięte z brzegu przykłady pokazują, że w Polsce mamy do czynienia już nie z rusofobią, ale z jakimś obłędem graniczącym z psychozą. Ten stan umysłu zapewne przesłonił polskim mediom wagę incydentu, do jakiego doszło 29 sierpnia, kiedy samolot z ministrem obrony Rosji, gen. Siergiejem Szojgu – powracającym z obchodów 70. rocznicy Słowackiego Powstania Narodowego – nie został wpuszczony w polską przestrzeń powietrzną. W Polsce uznano to za ciekawostkę dnia, a w Rosji za groźny incydent, który spowodował protest dyplomatyczny. Wpuszczenia samolotu z gen. Szojgu odmówiły Polska i Ukraina. W tym kontekście staje się zrozumiała decyzja prezydenta Putina, który mimo zaproszenia nie przybył na obchody jubileuszu powstania słowackiego.

W proukraińskim i antyrosyjskim szaleństwie polskiej „klasie politycznej” dorównują tylko politycy litewscy – notabene bardzo niechętni Polsce. Zdaniem pani prezydent Dalii Grybauskaité (w czasach ZSRR wykładowczyni ekonomii politycznej socjalizmu w Wyższej Szkole Partyjnej w Wilnie, obecnie „konserwatystki”) Rosja jest w „stanie wojny z Europą” i dlatego trzeba wesprzeć Ukrainę dostawami broni.

Czeski i słowacki realizm

O ile Polska w imię przyjaźni z oligarchiczno-banderowskim Kijowem przekracza kolejne bariery szaleństwa, inaczej zachowują się państwa poważne. I nie chodzi tutaj wcale o Niemcy i Francję, ale o Czechy i Słowację. Premier Czech Bohuslav Sobotka zauważył, że o kwestii przystąpienia Ukrainy do NATO i UE można będzie rozstrzygać dopiero po zażegnaniu konfliktu zbrojnego na wschodzie tego kraju. Nie zgodził się też na nowe sankcje wobec Rosji, uzasadniając to troską o gospodarkę krajów unijnych. Jeszcze bardziej zdecydowane stanowisko zajął premier Słowacji Robert Fico, który w wypadku przyjęcia przez Komisję Europejską nowych sankcji wobec Rosji zagroził ich zawetowaniem przez Słowację. Sankcje antyrosyjskie określił jako „bezsensowne i bezproduktywne” oraz szkodliwe dla gospodarki słowackiej. Podobnie wypowiedział się węgierski premier Viktor Orbán, który już w marcu zauważył, że sankcje przeciw Rosji nie leżą w interesie Węgier. Sprzeciw Cypru, Czech, Słowacji i Węgier na szczycie UE 30 sierpnia odsunął o tydzień decyzję w sprawie nowych sankcji. Przywódcy tych państw potrafią realistycznie zdefiniować rację stanu swoich krajów i w przeciwieństwie do polityków polskich są politycznie niezależni.

Kuloodporna fundacja

Aktywne zaangażowanie polskich sił politycznych po stronie oligarchiczno-banderowskiej jest oczywiste od początku przewrotu na Ukrainie. Chociaż oficjalnie Polska jeszcze nie zaczęła dostarczać broni do Kijowa, nie można wykluczyć, że robi się to nieoficjalnie. Dowodem na to może być działalność Fundacji Otwarty Dialog.

Z jej strony internetowej (odfoundation.eu) wiadomo, że istnieje od 2009 roku i zajmuje się „ochroną praw człowieka i wspieraniem demokracji w krajach postsowieckich”. Oprócz Warszawy ma swoje filie w Brukseli, Kijowie i Paryżu. Prezesem Zarządu jest Lyudmyla Kozlovska – zapewne Ukrainka, absolwentka finansów na Państwowym Uniwersytecie Technicznym w Sewastopolu. W jej notce biograficznej czytamy, że zaangażowała się w „pomarańczową rewolucję” w 2004 roku, a potem była koordynatorem projektów międzynarodowych m.in. w Fundacji Dialog na Rzecz Rozwoju. Dla Fundacji Otwarty Dialog pracuje wielu, przeważnie młodych Ukraińców i Polaków, których nazwiska nic mi nie mówią. Wyjątkiem jest Andrzej Wielowieyski – były polityk Unii Demokratycznej, Unii Wolności i Partii Demokratycznej oraz wicemarszałek Senatu (1989-1991), kawaler Orderu Orła Białego, obecnie członek rady Fundacji Otwarty Dialog, gdzie pełni „funkcje stanowiące, kontrole i opiniujące działania Fundacji”.

Aktualnie Fundacja zajmuje się „wspieraniem demokracji w krajach postsowieckich” poprzez m.in. zbiórkę pieniędzy na zakup wyposażenia dla wojska ukraińskiego i Gwardii Narodowej. „Ukraińskim żołnierzom i gwardzistom brakuje dosłownie wszystkiego. Codziennie otrzymujemy zgłoszenia od poszczególnych jednostek armii, obrony terytorialnej, Gwardii Narodowej, Straży Granicznej (…)” – czytamy na stronie odfoundation.eu. Fundacja twierdzi, że na taką działalność ma zgodę Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Jej partnerem w tych działaniach jest tajemnicza organizacja EuroMajdan Warszawa. Ze strony internetowej kuloodporni.org dowiadujemy się, że w ramach zbiórki publicznej „na wsparcie ukraińskich struktur siłowych” zebrano już ponad 600 tys. złotych, przekazano na Ukrainę 62 hełmy, 315 kamizelek kuloodpornych, 98 opatrunków celox, 14760 sztuk leków oraz wysłano tam 60 „obserwatorów”. Wcześniej – bo od listopada 2013 do kwietnia 2014 roku – Fundacja zebrała 530 tys. złotych na wsparcie „sztabu sprzeciwu narodowego” i „samoobrony majdanu” (czyli Prawego Sektora). „Dostarczaliśmy leki, sprzęt medyczny, hełmy i kamizelki ochronne” – czytamy na stronie kuloodporni.org.

Hełmy i kamizelki kuloodporne są elementami wyposażenia wojskowego, na zakup którego chyba potrzebna jest zgoda MON i licencja Ministerstwa Gospodarki, a nie pozwolenie Ministerstwa Administracji. Podobne wymogi prawne dotyczą przekazywania takiego sprzętu w ręce sił zbrojnych obcego państwa. Rodzi się tutaj pytanie czy ktoś może zaręczyć, że Fundacja Otwarty Dialog i EuroMajdan Warszawa nie kupują i nie wysyłają na Ukrainę broni lub nie będą bazą dla takich działań?

Fundacja Otwarty Dialog prowadzi również tzw. centrum „Ukraiński Świat” przy Nowym Świecie 63 w Warszawie (dawne Centrum Nowy Wspaniały Świat „Krytyki Politycznej”). Lokal ten wynajmuje od miasta stołecznego na preferencyjnych warunkach. 11 maja odbyło się tam publiczne spotkanie m.in. z przedstawicielami partii „Swoboda” i Prawego Sektora. Tolerowanie i wspieranie przez władze polskie działalności tej fundacji – a także udział w niej Andrzeja Wielowieyskiego – są dowodem na bardzo daleko idące zaangażowanie polskiego establishmentu politycznego w przewrót polityczny i wojnę domową na Ukrainie.

W imię czego to szaleństwo?

Na wrześniowym szczycie NATO Polska przyjmie najbardziej skrajne i konfrontacyjne wobec Rosji stanowisko, optując m.in. za bazami NATO w Polsce i krajach bałtyckich, pomocą wojskową dla Ukrainy itd. Na forum UE opowie się natomiast za nowymi sankcjami antyrosyjskimi. W konfrontacyjnej polityce antyrosyjskiej i bezkrytycznym wspieraniu reżimu kijowskiego polska „klasa polityczna” jest gotowa pokonywać kolejne bariery, po przekroczeniu których wchodzi się na drogę bez odwrotu.

Od jesieni 2013 roku polska polityka wschodnia przypomina zabawę dziecka z ogniem. To igranie z ogniem ma dwa wymiary. Pierwszym jest konfrontacja z Rosją, która ma miejsce na wszystkich polach – politycznym, gospodarczym, kulturalnym, a nawet sportowym – z wyjątkiem konfrontacji wojskowej. Ewentualne wysyłanie na Ukrainę dostaw broni oraz utworzenie baz NATO w Polsce będzie wejściem także na drogę konfrontacji wojskowej. Drugim wymiarem igrania z ogniem jest wspieranie procesu banderyzacji Ukrainy, no bo przecież nie demokratyzacji. Nie ulega już wątpliwości, że w zapowiedzianych wyborach do Werchownej Rady wystartują tylko partie prorządowe i nacjonalistyczne. Jakie oblicze przybiera demokracja ukraińska świadczy najlepiej wypowiedź ministra obrony Ukrainy, gen. Walerija Hełeteja, który zapowiedział utworzenie specjalnej służby do tropienia wroga wewnętrznego, wzorowanej na stalinowskiej zbrodniczej służbie kontrwywiadowczej Smiersz (kresy.pl, 30.08.2014). Pan Żurawski vel Grajewski myli się twierdząc, że polska broń zostanie sprawdzona przez Ukraińców tylko w wojnie z Rosją. Ona może zostać sprawdzona przez nich także na Polsce. Nawiązująca do banderowskiej tradycji Ukraina wcale nie będzie – jak się spodziewają jej polscy adherenci – przyjazna Polsce. Zadziałają tutaj te same mechanizmy, które występują w przypadku Litwy – wspieranej przez Polskę od 1990 roku i dyskryminującej polską mniejszość oraz prowadzącej wobec Warszawy politykę co najmniej niechętną.

Na te zagadnienia zwrócił uwagę politolog, prof. Stanisław Bieleń. W swoim artykule zauważył on m.in., że „Postrzeganie Rosji wyłącznie jako państwa wrogiego i agresywnego przez pryzmat kryzysu ukraińskiego jest największym błędem percepcyjnym polityki zagranicznej Polski. Doszło do absurdalnej sytuacji już nie tylko w sensie psychologicznym, ale i praktycznym. Nic bowiem, co zrobi Rosja nie zasługuje na zrozumienie i niczego, co zrobi Ukraina, nie wolno krytykować. (…) Żadna ekipa rządząca Polską nie była w stanie zdefiniować ceny za bezwarunkowe poparcie dla Ameryki. Politycy polscy, niezależnie od ich proweniencji ideowej stali się zakładnikami przekonania, że wszelka opozycja wobec Stanów Zjednoczonych oznaczałaby powrót do afiliacji prorosyjskich. (…) W polskiej polityce zagranicznej działa się według osobliwych kryteriów, zwalczając nielubiane „reżimy niedemokratyczne” – Rosji i Białorusi, a wspomagając hybrydalne ustroje oligarchiczne na Ukrainie, w Gruzji czy Azerbejdżanie. (…) Poparcie dla Ukrainy nie może być jednak bezwarunkowe i pomijać istotne uwarunkowania wewnętrzne (…). Trwała wrogość w stosunkach ukraińsko-rosyjskich, na którą się zanosi, nie powinna implikować niekończącej się szkodliwej konfrontacji w stosunkach polsko-rosyjskich. Polityka zagraniczna Polski musi się skupiać na potrzebach i korzyściach, dotyczących bezpośrednio polskich obywateli, a nie na cudzych sprawach. (…) Bezkrytyczna orientacja na Ukrainę jest niebezpieczna z dwu powodów. Po pierwsze, nie wynika z własnej diagnozy interesów, jest natomiast jednoznacznym działaniem na rzecz Stanów Zjednoczonych. Po drugie, nie ma żadnych gwarancji, że Ukraina ze względu na swoją ideologię nie stanie się w przyszłości państwem antypolskim” („Pomyślmy o własnym interesie narodowym”, onet.pl, 26.08.2014).

W imię czego zatem prowadzi się taką politykę? W imię pochlebstw i pochwał ze strony zachodnich mediów i polityków – jak przypuszcza prof. Bieleń? Czy może też w imię zdobycia posady przewodniczącego Rady Europejskiej (co udało się premierowi Tuskowi), zdobycia posady szefa dyplomacji UE (co nie udało się ministrowi Sikorskiemu) oraz wielu innych intratnych posad w UE, międzynarodowych instytucjach i fundacjach, a także w imię amerykańskiego wsparcia w zdobyciu władzy po przyszłorocznych wyborach parlamentarnych (na co pewnie liczy Jarosław Kaczyński).

Niestety nie widać możliwości zmiany tego stanu rzeczy. Polityczna bierność społeczeństwa polskiego będzie w dalszym ciągu umożliwiać polskiemu establishmentowi podejmowanie działań, które służą obcym interesom i stoją w sprzeczności z elementarnym interesem polskim.

 

Bohdan Piętka

 

Zdjęcia ze strony internetowej działającej w Polsce Fundacji Otwarty Dialog (odfoundation.eu). Informacja dotycząca zdjęć głosi: „Mychajło Hawryluk, jeden z bohaterów EuroMajdanu, obecnie przedstawiciel Czwartej Sotni, wchodzącej w skład batalionu ochotniczego „Złote Wrota” odebrał kamizelki kuloodporne zakupione w ramach zbiórki prowadzonej przez Fundację Otwarty Dialog. Przedstawiciel Fundacji w Kijowie, Andriy Valchyshyn podczas spotkania podkreślił, że ich zakup był możliwy dzięki prowadzonej w Polsce zbiórce publicznej i wsparciu takich organizacji jak EuroMajdan Warszawa.

 

Kategoria: Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *