banner ad

Matuszewski: Hieronim Tarnowski – Szkic biograficzny

| 31 października 2015 | 1 Komentarz

Hieronim Tarnowski, Rudnik, ok[1] 1935 r

Hieronim hrabia Tarnowski, potomek jednego z najbardziej zasłużonych rodów w dziejach Polski, sam pozostaje nieobecny w szerszej świadomości historycznej. Pomimo znacznego zainteresowania polityką, niewątpliwych predyspozycji oraz gruntownego przygotowania nie brał udziału w życiu parlamentarnym odrodzonej Rzeczypospolitej. Był konserwatystą integralnym. Jego podstawową zasadą pozostawała ideologiczna bezkompromisowość, która po roku 1918 postawiła go poza politycznym mainstreamem.

Urodził się on 12 sierpnia 1884 w Krakowie. Był jednym z trojga dzieci Stanisława Tarnowskiego oraz Róży Marii z Branickich Tarnowskiej (miał dwie starsze siostry: Elżbietę (1875 – 1955) i Jadwigę (1879 – 1945).

Dorastał w domu bardzo zamożnym, a równocześnie na wskroś patriotycznym, arystokratycznym, religijnym, a ze względu na działalność polityczną i naukową Stanisława -dodatkowo wypełnionym bogatym życiem intelektualnym. Ojciec Hieronima – profesor i rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, prezes Polskiej Akademii Umiejętności, członek Sejmu Galicyjskiego we Lwowie i cesarskiej Izby Panów w Wiedniu, a także tajny radca dworu cesarza Franciszka Józefa – w chwili jego narodzin miał 47 lat. Był jedną z najważniejszych postaci galicyjskiego życia politycznego i naukowego przełomu XIX i XX wieku. Jego wpływu na syna – zarówno jeśli chodzi o wyznawane wartości, jak też poglądy i późniejszą działalność, przecenić nie sposób, choć relacje pomiędzy nimi, pomimo więzów i uczuć rodzinnych, były dość oficjalne. „Profesor (…) nie miał bladego pojęcia, jak nawiązać bliską więź ze swoim najmłodszym dzieckiem i jedynym synem. Liczne zajęcia odciągały go od domu, więc podobnie jak większość ówczesnych rodziców z ich sfery i on, i Imcia zaraz po urodzeniu powierzyli Hieronima opiece nianiek i guwernantek. Profesor próbował zbliżyć się do syna, gdy ten w wieku lat dwunastu przystępował do Pierwszej Komunii. Napisał wówczas do niego pełen uczucia trzydziestostronicowy list, przykazując mu z gorliwością iście kardynalską, by trzymał się wiary i sakramentów Kościoła Katolickiego”. Jest to dość znamienne, gdyż podobną manierę wychowawczą, przynajmniej częściowo, widać u samego Hieronima w okresie, gdy wychowywał już swoje potomstwo. Ojca czcił zresztą do końca życia. Nawet w korespondencji prywatnej nie omieszkał pisać o nim z najwyższym szacunkiem, by nie rzec – uwielbieniem, zajął się też opisaniem niektórych wątków z jego biografii.

Hieronim odebrał bardzo staranne wykształcenie. Studiował leśnictwo w Monachium; był znawcą literatury – zarówno polskiej, jak i obcej, a także historii; znał język niemiecki, francuski, grecki, hiszpański, włoski, co więcej – biegle posługiwał się łaciną, w której lubił czasem rozmawiać i prowadzić korespondencję. Podobno miał doskonałą pamięć (według przekazów rodzinnych był wstanie przyswoić stronę tekstu po dwukrotnym przeczytaniu). Zgodnie z przyjętym w rodzinie modelem wychowania niemało podróżował (m. in. do Wiednia i Londynu), co, obok wielu innych korzyści, pozwoliło mu poszerzyć rozeznanie w sprawach politycznych (o tym aspekcie jego działalności szerzej za chwilę).

8 lipca 1914 Hieronim ożenił się z Wandą z Zamoyskich. Zamieszkali w Rudniku nad Sanem, majątku odkupionym przez Różę Tarnowską w 1898 roku od owdowiałej austriackiej baronowej. Niestety sytuacja międzynarodowa sprawiła, że młodym nie dane było skupić się na zagospodarowaniu otrzymanych dóbr. Tuż po przyjeździe, w konsekwencji ogłoszonej przez Austrię mobilizacji, Hieronim ponownie wyjechał do Krakowa – tym razem celem podjęcia służby w wojskowej. Jako porucznik rezerwy zgłosił się do 2 Pułku Lansjerów księcia Schwarzenberga, z którym wyruszył do walki z Rosjanami. Służący wraz z nim książę Alfons Clary tak wspominał go z tamtego okresu: „Uroczy ekscentryk, przeciętny żołnierz, chociaż przełożeni, doceniając jego zalety, przymykali na to oczy. W końcu był doskonałym jeźdźcem, a to w pułku kawalerii bardzo się liczyło”.

Wydaje się, żeby wzmianka o „przeciętnym żołnierzu” – jak ujmuje to Clary, nie była do końca sprawiedliwa dla Hieronima. Od momentu mobilizacji nie oszczędzał się. Brał udział w ponad dwudziestu bitwach i potyczkach, a wszystkie powierzone sobie obowiązki wykonywał niezwykle sumiennie. Doszło nawet do tego, że gdy w drugiej połowie listopada zachorował, pracował pomimo gorączki. Odszedł od obowiązków dopiero, gdy jeden z generałów zorientował się co do stanu jego zdrowia i nakazał odtransportowanie Hieronima na tyły celem podjęcia kuracji. Jak się okazało, jego stan był bardzo poważny.

Przez krótki okres czasu hrabia przebywał w Krakowie, a potem wyjechał do Austrii – najpierw do Wiednia, gdzie przeprowadziła się jego żona, następnie zaś do znajdującego się nieopodal sanatorium w Baden, gdzie przebywał kilkanaście tygodni. 11 kwietnia 1915 przeszedł operację w wiedeńskim sanatorium Loew, zaś na początku lipca wrócił razem z Wandą do Krakowa, gdzie awansował do stopnia oberleutnanta i objął komendanturę dwóch szpitali wojskowych. Zarządzał nimi do końca wojny.

16 marca 1917 urodziła się pierwsza córka Hieronima, Zofia. 31 grudnia 1917 zmarł jego ojciec, Stanisław Tarnowski. Niespełna rok później, 16 września 1918, przyszło na świat drugie z jego dzieci, tym razem syn. Na cześć wielkiego dziadka otrzymał imię Stanisław.

Po zakończeniu wojny Hieronim skupił się na odbudowie zrujnowanego w trakcie walk pałacu w Rudniku. Początkowo okazało się to niemożliwe, gdyż jej realizację dość skutecznie zakłóciły grasujące po okolicy zbrojne bandy. O tym, jak poważne było niebezpieczeństwo, świadczy podjęcie przez Hieronima jeszcze w listopadzie 1918 decyzji o wywiezieniu rodziny do Krakowa. Po powrocie do Rudnika na powrót zajął się pracami administracyjnymi oraz budowlanymi, jednak po kilkunastu miesiącach raz jeszcze musiał je przerwać. Tym razem powodem stała się wojna ze Związkiem Radzieckim, w obliczu której – podobnie jak wielu innych ziemian, Hieronim ponownie założył mundur. Tym razem dołączył do 8 Pułku Ułanów księcia Józefa Poniatowskiego, a niedługo potem został adiutantem gen. Maxima Weyganda, podówczas dowódcy niewielkiej francuskiej misji wojskowej. Mimowolnie znalazł się dzięki temu poza głównym teatrem walk, zakończonych – przypomnijmy – latem 1920 po klęsce armii rosyjskiej w bitwie o Warszawę.

Do Rudnika powrócił ostatecznie w listopadzie 1920 r. Na nowo zajął się organizacją majątku i pracami związanymi z odbudową pałacu (zakończoną ostatecznie w roku 1926).

Administrowanie znajdującymi się w jego posiadaniu dobrami zajmowało Hieronimowi sporo czasu. W ich skład wchodziło kilka tysięcy hektarów ziemi uprawnej, lasy, ogrody warzywne, pasieki, gorzelnia, a także stawy rybne. „Rodzina mieszkała wygodnie, choć w porównaniu z niektórymi polskimi dworami prowadziła raczej proste, bezpretensjonalne życie”. Utrzymanie majątku w dobrej kondycji finansowej nie było łatwe. Finanse – co warto mieć na uwadze, poważnie nadszarpnęły zniszczenia wojenne oraz odbudowa pałacu. Na rynku produktów rolnych i drewna – a więc głównych towarów wytwarzanych w posiadłości panowała dość zmienna koniunktura, a sytuacji nie polepszała dodatkowo sytuacja ekonomiczna Galicji – regionu przez dziesięciolecia bardzo zaniedbanego, a także ogólna kondycja gospodarcza Polski. „W latach trzydziestych, żeby podnieść dochód, musiał sprzedać hrabiemu Zdzisławowi [Tarnowskiemu] prawo do polowania na kozły w Rudniku. Sprzedał również część ziemi i budynków z dwuhektarowego ogrodu Szlaku, swojej krakowskiej rezydencji, oraz nieco dzieł sztuki z kolekcji ojca”. Do wybuchu drugiej wojny światowej posiadłość skurczyła się o jedną trzecią. Co ciekawe – działalność Hieronima w zakresie administracyjnym i gospodarczym ocenia się mimo wszystko dość wysoko, co wskazuje, że poczynione przez niego kroki nie były efektem złego gospodarowania, a raczej dążeniem – zresztą udanym – do pozyskania środków pozwalających na utrzymanie majątku w dobrej kondycji finansowej, a także poczynienia pewnych inwestycji (przykładem może budowa elektrowni).

Nie czas tu i miejsce na przytaczanie dokładniejszych danych liczbowych, być może stanowiły by one ciekawy materiał do analizy o charakterze statystyczno-historycznym, ale nie wzbogacą szkicu biograficznego. O wiele ważniejszy jest tu sposób podejścia Hieronima do organizacji życia w majątku, a także jego stosunek do współpracowników i włościan. Jest np. dość znamiennym, że – wbrew zwyczajowi – nie zezwalał on na powitania połączone z przyklękaniem i całowaniem dłoni. Nie lubił służalczości. Uważał, że stosunki w majątku winny być oparte na zasadzie patrymonialnej, przy czym czynnikiem, który uważał za jeden z najważniejszych, było poczucie własnej odpowiedzialności za otoczenie i opieka, jaką w swoim przekonaniu winien był nad nim roztoczyć. Podobno zawsze gotów był nieść pomoc. W mieście założył i utrzymywał sierociniec. Pomagał chłopom w odbudowie domostw po pożarach, zezwalał na darmowe pozyskiwanie drewna na opał i budowę, często rozdawał jałmużnę. Po zakończeniu wojny w roku 1918 oddał 5 hektarów ziemi oraz budulec na wzniesienie w mieście nowego kościoła (stary spłonął w trakcie walk). W trakcie wojny polsko bolszewickiej Hieronim wraz z żoną zdecydował się otworzyć na terenie majątku sklep, gdzie okoliczna ludność – szczególnie najuboższa – mogła zaopatrywać się po cenach nieomal symbolicznych. „Gdy lata były nieurodzajne, to mimo wszystko pracownicy otrzymywali zawsze swój deputat i wynagrodzenie pieniężne, choć czasem sam hrabia też odczuwał niedostatek”. Każdy pracownik majątku korzystał z opieki lekarskiej i dostępu do apteki, których koszta całkowicie pokrywał pałac. Przykłady tego typu można mnożyć…

Oprócz środków do życia i wielu codziennych spraw do załatwienia majątek, a dokładniej – otaczające go lasy, dostarczały Hieronimowi wielu okazji do polowań, które uwielbiał. Okazji do nich nie brakowało – tym bardziej, że Tarnowscy prowadzili dom bardzo otwarty i zawsze chętnie widzieli u siebie gości. Drugą z ulubionych form spędzania wolnego czasu była dla hrabiego jazda konna.

Od wczesnych lat dwudziestych hrabia czynnie zajął się polityką. Sporo pisał, wygłaszał odczyty, ponadto włączył się w działania mające na celu stworzenie konserwatywnej formacji politycznej, która w tak w zakresie działalności, jak też idei wróciła by do chlubnej tradycji Stańczyków i nie była by kojarzona z mniej lub bardziej skompromitowanymi i nie mającymi już szans na sięgniecie po rząd dusz ugrupowaniami w rodzaju Stronnictwa Prawicy Narodowej czy Stronnictwa Polityki Realnej. Najpierw, w roku 1922, powstało Stronnictwo Zachowawcze, a po jego rozpadzie – w roku 1926, Klub Zachowawczo-Monarchistyczny.

Tymczasem małżeństwo Hieronima i Wandy, zawarte w roku 1914, nie układało się najlepiej. Powodów było wiele, jednak nie czas tu i miejsce na ich przywołanie. Wacław Lednicki, przyjaciel Hieronima, podsumował tę sprawę następująco: „los nie pobłogosławił temu związkowi” – podobno zresztą wbrew woli samego Hieronima. Najbardziej brzemienny w skutki okazał się rok 1925. „Kiedy w połowie lat dwudziestych Wanda wzięła sobie kochanka, wyglądało to na decyzję kobiety, która przestała dbać o pozory”. Napięcie sięgnęło zenitu około roku 1929. Rok później, 7 stycznia 1930, urodził się Artur Tarnowski, dziecko będące owocem pozamałżeńskiego związku Wandy. Niedługo później ona sama podjęła decyzję o wyprowadzeniu się z Rudnika i zamieszkaniu w Dukli. Oficjalna separacja nastąpiła w roku 1933.

Sytuacja osobista Hieronima jest tu o tyle istotna, że wywarła znaczący wpływ na wygaśniecie jego aktywności politycznej i publicystycznej. Zbieżność w zakresie chronologii jest tu niezwykle wyraźna – jakkolwiek z drugiej strony twierdzenie, że rozpad małżeństwa był powodem jedynym i decydującym, stanowiłoby nazbyt daleko idące i niezgodne z prawdą uproszczenie. Wiele mówi wzmianka, jaką przytacza Andrew Tarnowski: „Dwór opustoszał. (…) Goście mówili, że Hieronim wyglądał na zdruzgotanego. (…) Był niezmiernie nieszczęśliwy. Zaczął żyć jak pustelnik – wspominał jego siostrzeniec Wacek Bniński. – Unikał ludzi. Unikał kuzynów. (…) Dopiero po dwóch czy trzech latach (…) zaczął wydobywać się ze swej skorupy. (…) po rozpadzie małżeństwa zaniechał aktywności politycznej i w latach trzydziestych energicznie zajął się gospodarką leśną”. Owo „zaniechanie” nie oznaczało rzecz jasna wygaśnięcia zainteresowania życiem publicznym w ogóle, ale istotnie – Hieronim nie związał się już z żadnym ugrupowaniem, a swoją aktywność na polu publicznym ograniczył do pisania i prelekcji wygłaszanych na zaproszenie organizacji katolickich oraz związków młodzieży prawicowej.

Trwało to aż do roku 1939.

Wybuch wojny zastał Hieronima w Rudniku. Niemcy zajęli miasto 13 września, natomiast pałac stał się (niejako naturalnym) miejscem zakwaterowania dla oficerów. Hrabia znał wprawdzie niemiecki, ale za wszelką cenę starał się unikać kontaktu z okupantami. Pomimo niebezpieczeństwa zaangażował się w działalność konspiracyjną. Ukrywał kilkoro Żydów (wśród nich prof. Ludwika Ehrlicha), a w październiku 1939 na krótko zaopiekował się pułkownikiem Tadeuszem Komorowskim, którego ukrył pomimo, że ten był postacią, którą Niemcy łatwo mogli skojarzyć (w roku 1936 przewodził polskiej ekipie jeździeckiej na igrzyskach w Berlinie).

Kolejne dwa lata okazały się ciężkie, jakkolwiek Hieronim mógł przynajmniej podróżować do swojej rezydencji na Szlaku, odwiedzał też Wandę. Pogorszenie jego sytuacji nastąpiło w roku 1942. 23 lutego zmarła jego matka, a w maju zarekwirowano Szlak – którego Tarnowscy nie mieli już nigdy odzyskać. W lipcu 1944 do Rudnika wkroczyły jednostki Armii Czerwonej. Przez trzy kolejne miesiące Hieronim starał się jakoś funkcjonować w chaosie, jaki przynieśli ze sobą Rosjanie, podjął nawet kroki mające na celu prawne zabezpieczenie majątku – niestety na próżno. W październiku, na mocy decyzji nowo zainstalowanej władzy, został wywłaszczony, zmuszony do opuszczenia majątku i otrzymał zakaz powrotu. Początkowo znalazł schronienie w skromnym domu gajowego swojego zięcia w majątku Góra Ropczycka, gdzie pozostał całą zimę. Potem przeniósł się do Krakowa. Tu, pod opieką rodziny, pozostał do końca życia. „Po przyjeździe do Krakowa co najmniej miesiąc odzyskiwał siły, nie wychodząc w ogóle z domu”. Latem 1945, chcąc nie dopuścić do zniszczenia pamiątek po swoim ojcu, przekazał je Uniwersytetowi Jagiellońskiemu, zaś część uratowanych przedmiotów zdeponował w Muzeum Narodowym. Podjęcie kolejnych kroków uniemożliwiło mu zapalenie płuc. Zmarł 31 października 1945 roku. Pochowano go w Krakowie.

Próba scharakteryzowania Hieronima nieuchronnie prowadzi do słów, jakie swego czasu skreślił o nim Wacław Lednicki. W jego wspomnieniach czytamy, że był to człowiek „uczciwy, nieskończenie prawy i mocno przywiązany do zasad religijnych i moralnych”. Stwierdzenie tego typu musi budzić obawy o brak obiektywizmu autora – i słusznie, wszak zaliczał się on do grona przyjaciół Hieronima, jednak jego słowa zdaje się nieświadomie potwierdzać sam Tarnowski.

Wpojone sobie wartości zwykł traktować śmiertelnie poważnie – tak w życiu prywatnym, jak też publicznym. Nie tolerował wiarołomstwa, a także niezgodnych z własnym sumieniem kompromisów (co, jak łatwo wywnioskować, nie przysparzało mu korzyści politycznych). W roku 1911, ustosunkowując się do możliwości nawiązania przez SPN koalicji ze stronnictwem ludowym, w liście do Zdzisława Tarnowskiego pisał m. in.: „Znajduję, że jak ludzie, tak i partie polityczne powinny mieć honor i godność osobistą. Może mi na to powiesz, żem bardzo młody, a ja Ci odpowiem, że wpływ Stańczyków polegał nie na czym innym tylko na tym, że jak każdy z nich jako jednostka był człowiekiem honorowym, tak i jako partia szanowali swój sztandar, nie robili kompromisów ze swymi zasadami, ani nie wchodzili w sojusze z partiami, które tego nie były godne”. Dostrzegał zło płynące z utracenia kilku mandatów, ale za coś znacznie gorszego uznał sam fakt ponownego nawiązania przez partię stosunków z osobami uważanymi przez siebie (i zresztą nie tylko siebie) za skompromitowane. Gdzie indziej, komentując niespełnione przez jednego z posłów SPN obietnice wyborcze, dotyczące pozyskania na rzecz jednej z wiosek dotacji ze skarbu państwa, zaproponował, by w celu zachowania dobrego imienia partia sama wyłożyła pieniądze.

Z całą pewnością dał tu o sobie znać zbytni idealizm, nieco może naiwny, niewykluczone, że istotnie wiążący się z młodym wiekiem dwudziestokilkuletniego wówczas hrabiego, ale nie można nie zauważyć, że widoczna tu konsekwencja (jakkolwiek wsparta wzrastającym doświadczeniem i przez to bardziej wyważona) charakteryzowała go również i później.

Niestety pomimo pozytywów tego rodzaju podejście miało również i wady. Do najważniejszych zaliczyć należy to, że cechujący Hieronima dogmatyzm i wynikający z niego brak elastyczności utrudniały mu czasem kontakt z ludźmi.

Był bardzo religijny. Niewątpliwie w znacznym stopniu stanowiło to zasługę Róży, która kładła spory nacisk na ten właśnie aspekt wychowania syna. Andrew Tarnowski pisze, że „otaczał go nimb prawdziwej świętości. Co rano uczestniczył we Mszy, a ci, którzy go dobrze znali, twierdzili, że bardziej nadawał się na księdza niż na męża i ojca”. Wiara – co dowodnie wykazują pisma Hieronima, stanowiła najważniejsze dla niego źródło refleksji filozoficznej i etycznej.

Z całą pewnością należał do arystokratów z krwi i kości. Tradycja rodzinna opisuje go jako człowieka poważnego, choć przejawiającego poczucie humoru. „Był prawdziwym dżentelmenem”. Miał charakter choleryczny, jednak to, jak postępował, było zależne od tego, co uważał za właściwe i stosowne – tak więc wybuchał niezmiernie rzadko. Jak już o tym wspomniano, był dość bezinteresowny i starał się pomagać tym, którzy byli od niego zależni lub po prostu poprosili o wsparcie.

 

Mariusz Matuszewski

 

Tags: , , , , , , , , , , , , , ,

Kategoria: Historia, Mariusz Matuszewski, Społeczeństwo

Komentarze (1)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Szanowny Panie 

    Zawarł pan w Matuszewski: Hieronim Tarnowski – Szkic Biograficzny, następujące twierdzenie: "Synowi, który pomimo napomnień i (nieraz ostrych) reprymend ojca cały czas prowadził życie utracjusza, nie zapisał żadnej części majątku – nawet w obliczu mającego nastąpić rozgrabienia go przez komunistów". 
    Jestem synem Stanisława Tarnowskiego Męcińskiego a wnukiem Hieronima Tarnowskiego. Znam testament swojego dziadka z wszystkimi poprawkami które wprowadzał od 1939 roku do niemalże czasu swej śmierci w 1945 roku. Nigdy i w żadnym czasie mój Śp. Ojciec nie był przez Hieronima wydziedziczony. Jak najbardziej był głównym dziedziczącym całego majątku należącego do jego ojca, zarówno nieruchomego jak i ruchomego. Nie wiem skąd zaczerpnął pan cytowane powyżej przeze mnie twierdzenie ale jeszcze raz chcę to podkreślić że minął się tu pan całkowicie z prawdą. Sądzę że prawda jest podstawowym kryterium Myśli Konserwatywnej więc stąd mój komentarz.

    Bardzo proszę o sprostowanie tej mijającej się z faktami informacji.

    Łączę wyrazy szacunku 

    Michał Hieronim Tarnowski Męciński

     

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *