banner ad

Goździk: Konfederacja, Korona i Grzegorz Braun czyli o tym, czy możemy dojść do monarchii drogą demokratyczną

| 11 lutego 2022 | 10 komentarzy

W minionych miesiącach coraz częściej pojawiają się głosy rozczarowanych monarchistów, którzy oczekiwali, że sięgnięcie po mandaty poselskie przez członków eklektycznej Konfederacji przyczyni się do poprawy doli monarchizmu w Polsce. Istniały ku temu przesłanki, a pomimo reprezentowania szerokiego spektrum ideowego, wśród liderów ugrupowania znalazło się kilku znanych monarchistów, zwłaszcza Janusz Korwin Mikke, Grzegorz Braun, a także Krzysztof Bosak. Co ciekawe, wszyscy trzej byli prelegentami debaty zatytułowanej „Idea monarchiczna dzisiaj”, która odbyła się 15 października 2018 [1]. Przekonania dwóch pierwszych postaci były powszechnie znane – Korwin Mikke od stuleci znany jest jako liberalny monarchista (na tym polu nie można mu odmówić kilku zasług), a Grzegorz Braun swemu tradycjonalistycznemu monarchizmowi dawał wyraz wielokrotnie, także w prelekcjach, które do dziś cieszą się poważaniem w sieci. Dla Krzysztofa Bosaka był to zaś pewnego rodzaju debiut i „wyjście z cienia”, choć już wcześniej wielokrotnie wypowiadał się w sposób królestwu przychylny.

Optymiści, którzy liczyli na rozkwit sprawy monarchistycznej w Polsce po wejściu posłów Konfederacji do Sejmu, spotkali się ze sromotnym zawodem – nie zwrócili bowiem uwagi na fakt, że w warunkach demokratycznych nie ma miejsca na hasła monarchistyczne. Nie są one nośne, nie sprzedają się, trafiają do jednostek zamiast mas, nie stanowią cennego oręża w politycznej walce, nie mają medialnie wyrobionej renomy; innymi słowy, są nieprzydatne. Nie można się temu dziwić – wyrobieni monarchiści rozumują w zupełnie innych kategoriach, obejmują znacznie dłuższą perspektywę, poszukują autorytetu, stałości i przewidywalności, wreszcie mistyki i estetyki. Zupełnie odwrotnie postępują wyrobieni demokraci, odrzucając dalekowzroczność na rzecz 4-letnich interwałów i doraźnej pogoni za poparciem, przekładającym się na własne korzyści.

Błędne przeświadczenie o potencjale monarchistów w warunkach walki demokratycznej nie jest niczym nowym, a dowodów możemy szukać tak w historii, jak i w doświadczeniach współczesnych. Kiedy w 1870 r. rządy Napoleona III we Francji dobiegły końca, monarchiści dysponowali w parlamencie większością, a mimo tego wprowadzenie republiki zostało przegłosowane jednym wskazaniem hrabiego d’Haussonville, który poparł nowy ustrój na przekór, uważając, że: „Przekleństwem rojalizmu francuskiego nie jest (…) to, że braku mu pretendenta do tronu, ale przeciwnie, to, że ma ich przynajmniej o jednego za dużo” [2]. Nie trzeba dodawać, że tylko jedna linia może być prawowita.

Wart przytoczenia jest także przypadek polskich monarchistów dobry II RP. Kierownictwo Monarchistycznej Organizacji Wszechstanowej, po zdobyciu kilku mandatów w wyborach samorządowych, uznało przed wyborami w roku 1928, że: ”ruch monarchistyczny zyskał sobie już prawo obywatelstwa w życiu politycznym kraju i uważany być musi przez wszystkich za realną siłę polityczną. Stwierdzając, że samodzielne wzięcie udziału w wyborach stanowi jedyną legalną drogę urzeczywistnienia programu monarchistycznego, podkreślano ich rolę jako etapu wprowadzenia ustroju monarchistycznego” [3]. Ogromne zaangażowanie i nakłady pracy poszły na marne , a na listy OMP oddano mniej niż 54 tysiące głosów, co stanowiło poniżej 0,5% ich ogólnej liczny i nie przełożyło się na żaden mandat. Nie możemy też zapominać, że w owym czasie instynkt monarchiczny, zwłaszcza na obszarach wiejskich, był znacznie większy niż współcześnie, a postulat odbudowy monarchii mieścił się nadal w spektrum uznawanych teorii politycznych, choć znajdował się już na jego skraju, o krok od przepaści czasów powojennych. Dla kontrastu możemy zauważyć, że przed wyborami prezydenckimi w 2015 roku komitet Grzegorza Brauna zebrał niemal 127 tysięcy podpisów[4]. Głosów rzecz jasna nie tylko monarchistów, ale z pewnością ludzi zaliczających się do zwolenników normalnego, zdrowego Państwa Polskiego.

Podobnie rzecz ma się w europejskich krajach, w których podniesienie monarchii cieszy się stosunkowo dużym poparciem, choćby w Serbii czy Rumunii. W pierwszym z wymienionych, zdaniem Duszana Kovacevica, członka Rady Koronnej w Belgradzie „poparcie dla monarchii jest w społeczeństwie znacznie większe niż się powszechnie przyznaje, mimo to jednak nie istnieje partia polityczna, która mogłaby dać temu wyraz”[5]. Główna, monarchistyczna siła Serbii dysponuje obecnie zaledwie trzema spośród 250 mandatów w Zgromadzeniu Narodowym, a niejednokrotnie monarchiści nie osiągają w wyborach zupełnie nic, pomimo wikłania się w egzotyczne koalicje i eklektyczne sojusze. Podobnie rzecz ma się w Rumunii, choć politycy różnych frakcji, nawet socjalistycznych, coraz częściej wyrażają poparcie dla przywrócenia monarchii.

W Polsce, która miewała już w przeszłości monarchistyczne komitety wyborcze, lukę wypełnić miała partia o nazwie Konfederacja Korony Polski Grzegorza Brauna, nazywana w skrócie Koroną. Spekulowano o podniesieniu postulatu monarchicznego w programie partii. Tak się oczywiście nie stało, choć znajdziemy w nim następujący ustęp: "KKP ma świadomość doniosłości aktu przywrócenia instytucji Głowy Państwa, który dokonał się poprzez utworzenie urzędu Prezydenta Rzeczpospolitej. Traktujemy to jako chlubne nawiązanie do tradycji państwowej, a jednocześnie pierwszy krok do przywrócenia pełnej powagi i majestatu Głowy Państwa w osobie Monarchy"[6]. Ten element należy docenić – istotnie zwiększenie władzy prezydenta to krok w kierunku monarchii, o czym pisał niegdyś prof. Bartyzel. Nie zmienia to jednak faktu, że na polu monarchistycznym frakcja Grzegorza Brauna całkowicie zawiodła, a jej praktyczna działalność nijak ma się do deklaracji[7] założyciela sprzed 7 lat, gdy mówił: „Jestem monarchistą i uważam, że tylko podniesienie Korony Polskiej otworzy przed nami na powrót szeroką perspektywę dziejową[8].

Być może intencje przyświecające Koronie były dobre, a w zamierzeniu partia miała pozyskać polskich monarchistów do celów wspólnej walki politycznej, jednak jak przekonywał Czesław Znamierowski: "Parlament to produkowana na jarmarkach świata zabawna kukła, grająca rolę woli ludu" – nie ma w nim miejsca na wzniosłe idee, a postępowanie nawet szlachetnych wcześniej person redukuje do rangi brutalnej, politycznej walki. Demokratyczna maszynka przepuściła omawianą część koalicyjnej Konfederacji przez swoje tryby, adaptując wojowników cudzej sprawy do własnej gry.

W tym miejscu warto pochylić się nad głosem Społeczności Monarchistów – Lublin, których niepodpisany z nazwiska przedstawiciel rzucił nieco światła na sytuację wewnętrzną w Koronie. Autor zauważa, że choć zarząd partii jest monarchistyczny, na niższych szczeblach do głosu dochodzą "tradycjonaliści-demokraci", którzy tłamszą monarchistów i ograniczają ich potencjał. Począwszy od jesieni 2019 roku miała miejsce intensywna kampania rekrutacyjna, obliczona na pozyskanie zwolenników idei królewskiej, jednak weterani różnych organizacji z wieloletnim stażem trafili pod skrzyła "prezesów", często będących świeżymi postaciami na polu konserwatywnym, albo doświadczonymi działaczami, ale z zupełnie innych kręgów ideowych – choćby republikańskich. Rozczarowany autor wpisu zaleca albo usunięcie korony z nazwy, albo też kadrowe przetasowanie i obsadzenie doświadczonych działaczy monarchistycznych na ważnych stanowiskach. Autor wpisu ujawnia ponadto, że nawoływanie do promocji postulatów monarchistycznych spotykało się w Koronie ze zdecydowaną niechęcią liderów partii [9].

W sieci możemy także natrafić na wiele innych skutków ubocznych próby upolitycznienia monarchizmu, a jaskrawy przykład stanowi zasłyszana wypowiedź młodzieńca, który odszedł od pro-królewskich przekonań bowiem o Konfederacji „myślał, że to prawica”, a po jednej z jej kontrowersyjnych decyzji zweryfikował swoje poglądy, najpewniej szukając mitycznej prawicy gdzieś indziej. Przytoczona sytuacja jest absurdalna, ale pokazuje, jak proste skojarzenia mogą doprowadzić do światopoglądowej katastrofy. Konfederacji, a zwłaszcza Koronie Grzegorza Brauna, towarzyszy (bądź towarzyszyła?) aura sprzyjająca monarchistom, a tymczasem nie uczyniono w tym kierunku właściwie nic. Nadzieje zamieniły się w rozczarowanie. Trudno powiedzieć ile monarchizmu ostało się w poglądach konfederatów.

Poseł Braun, który niegdyś wyrobił sobie ogromną renomę dzięki działalności reżyserskiej i publicystyczno-gawędziarskiej, obecnie kojarzony jest głównie z oporem wobec nadużyć polityki epidemicznej. Oczywiście w polityce są sprawy ważne i ważniejsze, ale jednak od tradycjonalistycznego monarchisty można by wymagać nieco bardziej wyważonej postawy. Sejmowy spór o zakrywanie twarzy podczas obrad w pewnym momencie przekroczył dopuszczalny limit groteski, a przecież bardzo potrzebujemy posła Brauna jako człowieka z naszej strony barykady.

My, monarchiści mamy przewagę tak długo, jak długo utrzymamy dystans i bynajmniej nie chodzi tu o, modny ostatnimi czasy, dystans społeczny. W wielu państwach monarchie trwają od wieków, podczas gdy kolejne rządu powstają i upadają, a politycy przychodzą i odchodzą; w wielu państwach sprawa monarchiczna wręcz została pogrzebana w mroku historii, a jednak trwa, tymczasem monarchiści wbrew  niesprzyjającej tendencji trwają – możemy tu wskazać choćby na Polskę i na sprawę jakobicką w Trzech Królestwach. Oczywiście zaraz ktoś odpowie, że na nic nie zdaje się trwanie pozbawione politycznego wpływu. Być może odpowiedni moment jeszcze nie nadszedł, a zabezpieczony depozyt tradycji ma znaczenie nieporównywalne z wartością politycznej bieżączki, skażonej interesownością, korupcją i miernością. Kończąc chciałbym jeszcze podkreślić, że nie jestem wrogiem Konfederacji, choć z niechęcią odnoszę się do partii jako takich, nie jestem też wrogiem Korony, a tym bardziej nie występuje przeciwko Grzegorzowi Braunowi. Domagam się po prostu konsekwencji w działaniu – jeśli partia tytułuje się Koroną, a jej przywódca opowiada się za monarchią, niechaj w końcu ktoś podejmie w tym kierunku działania.

 

Tomasz Goździk

 

[1] https://www.youtube.com/watch?v=FCv7f4k829w

[2] Cyt. za: https://wnet.fm/kurier/a-moze-sprobowac-monarchii-rozczarowanie-republiki-we-francji-powszechne-a-tesknota-tronem-wygasla/

[3] J. M. Majchrowski, Ugrupowania monarchistyczne w latach Drugiej Rzeczpospolitej, Wrocław 1988, s. 45.

[4] https://mamprawowiedziec.pl/czytelnia/artykul/grzegorz-braun-zapowiada-kontrrewolucje

[5] http://www.legitymizm.org/aktualnosci-serbia-za-monarchia

[6] Program Konfederacji Korony Polskiej A.M.D.G 2021.

[7] Uściślijmy, deklaracji odnoszącej się do ogólnych zapatrywań G. Brauna, a nie jego partii, która powstała później.

[8] https://mamprawowiedziec.pl/czytelnia/artykul/grzegorz-braun-zapowiada-kontrrewolucje

[9] https://www.facebook.com/groups/797377450638322/posts/1548471215528938/ (Społeczność Monarchistów – Lublin, wpis zamieszczony na grupie Rojaliści – sympatycy 2 stycznia 2022 r.)  

 

Kategoria: Polityka, Publicystyka, Tomasz Goździk

Komentarze (10)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Dziękujemy Autorowi tego wspaniałego felietonu za wspomnienie naszego ważnego świadectwa. W środowisku lubelskim, kilkanaście lat termu, ruch monarchistyczny tworzyli głównie członkowie KZM Lublin w składzie: Karol Jasiński (prezes), żona prezesa wspierała sprawy redakcyjne czasopisma "Monarchista – Pismo Przełomowe". Redaktorami byli pozostali członkowie KZM Lublin: Krzysztof Binkiewicz, Krzysztof Sobczyk i Piotr Marek. Obecnie jedynie aktywny jest Piotr Marek, pełniący funkcję koordynatora Konfederacji Spiskiej. Ponadto Konfederację Spiską od lat reprezentował na Ziemi Lubelskiej pan Ryszard Gajowniczek. Innym ambasadorem idei jest były przedsiębiorca hrabia Adam Czajkowiecki. I to właśnie z trójki z nich winien być wyłoniony prezes Korony w Lublinie. Pierwszeństwo winien mieć Karol Jasiński, bo to on budował lubelski monarchizm w czasach, gdy o 75% posłów obecnej Konfederacji nikt jeszcze nie słyszał, albo dopiero robili matury. Skoro Karol Jasiński wycofał się z aktywnej polityki i mieszka poza Lubelszczyzną, to prezesurę powinien mieć albo Adam Czajkowiecki albo Piotr Marek. Dopiero, gdyby obydwaj panowie odmówili, można byłoby szukać kogoś innego. Jednak ci panowie nie mieli szansy odmówić, bowiem nie rozpatrzono ich do kierowania Koroną, a powierzono, bez konsultacji w monarchistami, szefowanie lokalnemu radnemu sprawującemu mandat z listy PiS Bogusławowi Domańskiemu, a wiceprezesem był do niedawna chwalca Lecha Wałęsy i Józefa Stalina piłsudczyk Piotr Panaiuk. Teraz partia lansuje kolejnego "przebudzonego" profesora Ryszarda Zajączkowskiego, którzy przez kilkanaście lat dla idei konserwatywnej nie zrobił nic, ale jak już Konfederacja ma 10% w niektórych sondażach, nagle "wystrzelił jak torpeda"… promując "monarchizm" poświęcając cały swój nasz na walkę o "jedynkę w Lublinie" i ma marszach przeciwko kontrowersyjnym zabiegom medycznym. Innymi słowy – kpina. Tą partią nie kierują monarchiści, ani konserwatyści, tylko karierowicze myślący o "jedynce", którzy kosztem posła Jakuba Kuleszy chcą wparować do sejmu na plecach monarchistów i tradycjonalistów.

  2. Iona pisze:

    "Tą partią nie kierują monarchiści, ani konserwatyści, tylko karierowicze myślący o "jedynce", którzy kosztem posła Jakuba Kuleszy chcą wparować do sejmu na plecach monarchistów i tradycjonalistów."

    Taki los wszystkich partii, których członkostswo może przynieść jakieś korzyści, a więc wszelkich, które odgrywają jaką rolę w systemie partiokratycznym. Monarchiści nie powinni uczestniczyć w tej szopce, bo kończą służąc sprawom, które są im obce, zaś dla ich sprawy nie wynika z tego żaden pożytek.

  3. Maciej pisze:

    Czym różni się walka postępackiej dr Spurek o emancypację krów od proponowania anachronizmów monarchicznych? Jedno i drugie to opium dla lewicy czy prawicy. Pora wreszcie przyjąć do wiadomości ustalenie Konecznego: "…istnieją tylko dwa rodzaje państw, jeśli będziemy je rozróżniać według istoty rzeczy, a nie według pozorów: państwo biurokratyczne i obywatelskie. Zupełnie zaś jest obojętnym, czy monarchia, czy republika to nie ma nic do rzeczy". Najlepszym dowodem na pozorancki charakter monarchizmu jest właśnie pan Grzegorz Braun znany z hucpiarskiej dzialalności w pomarańczowej alternatywie. No, ale cóż, w końcu monarchowie miewają błaznów.

  4. Tradycjonalista pisze:

    "Pora wreszcie przyjąć do wiadomości ustalenie Konecznego: "…istnieją tylko dwa rodzaje państw, jeśli będziemy je rozróżniać według istoty rzeczy, a nie według pozorów: państwo biurokratyczne i obywatelskie." Czyli kolega proponuje tryumf rewolucji (anty)francuskiej. Odrzucenie monarchizmu i mit jakiegoś "społeczeństwa obywatelskiego". Nie wiem czy to ustalał F.Koneczny, ale jeśli tak, to dał ciała i taka teza jest przyklepaniem lewactwa. 

  5. Tradycjonalista pisze:

    Jeżeli dla Maciusia monarchia to anachronizm, to przypominam, że Watykan i Kościół Katolicki to tez monarchie, i dla wielu bałwanów też trzeba Państwo Kościelne przekształcić w demokrację. To prosty krok ku temu, że tępy ludek będzie wybierać lewaka, a Kościół jaki znamy przestanie istnieć! Tego chcesz? Do tego prowadzi właśnie prowadzi bałwaniaste myślenie o anarchorniczności monarchizmu. To, że masz teraz Sylwię Spurek to konsekwencja takiego oto pseudo-myślenia o anarchoniczności monarchizmu… 

  6. Maciej pisze:

    Tradycjonalisto, dziękuję za nazwanie mnie Maciusiem (zakładam, że w domyśle królem Maciusiem I :-)) Popisywanie się nieznajomością Konecznego tylko potwierdza anachronizm podejścia do rzeczywistości reprezentowany przez współczesnych monarchistów. Polecam kurs wyjścia z bańki informacyjnej u np. księdza Bańki https://www.youtube.com/watch?v=x97ESRc-baI 

  7. Iona pisze:

    Szanowny Panie Macieju!
    Monarchia, arystokracja, republika – oczywiście wszystkie te ustroje są równie prawowite i akceptowalne, oczywiście pod warunkiem, że sprawujący władzę troszczy/troszczą się przede wszystkim o dobro wspólne i akceptują Społeczne Panowanie Chrystusa, a więc zachowują prawo Boże. Jednak historia pokazuje, że to monarchia ma najwięcej zabezpieczeń przed degeneracją, jest też najpraktyczniejsza, gdy idzie o decyzyjność. Natomiast republika, przynajmniej jeśli jest rozmiarów większych od państwa – miasta czy szwajcarskiego kantonu, a w sprawowanie władzy ma rzeczywiście w jakiejś formie angażować ogół społeczeństwa, nieuchronnie w jakiś stopień biurokratyzmu popaść musi – choćby przy organizacji wyborów.
    Tak czy siak, jest to kwestia drugorzędna wobec Społecznego Panowania Chrystusa, ale ludzkimi środkami nie ma ono szans zaistnieć w Polsce (i dla wielu jest anachronizmem), więc wszelkie dyskusje "republika czy monarchia?" można uznać za anachronizm. A co do stwierdzenia: "Czym różni się walka postępackiej dr Spurek o emancypację krów od proponowania anachronizmów monarchicznych? Jedno i drugie to opium dla lewicy czy prawicy." – to muszę się zgodzić, jedno i drugie jest utopią, która służy utrzymaniu danej grupy w systemie partiokratycznym. Który może doprowadzi do emancypacji krów, jeśli dzięki temu zyska więcej wyborców, ale na pewno do autentycznej monarchii katolickej – a tylko o taką może nam chodzić.

    Cofnęliśmy się do sytuacji przedkonstantyńskiej, nie mamy już wpływu na politykę i jedyne co możemy robić, to być świętymi.

  8. Gierwazy pisze:

    Artykuł w miarę wyważony (zwłaszcza, jeśli porówna się go do cudactw typu: "bezbożni liberałowie-korwiniści" czy "poganie narodowcy", wypisywanych przez p. Karola Kiljanka, a przecież tacy Mentzen i Kulesza zdają się mieć więcej wspólnego ideowo z Braunem niż Sośnierzem i Dziamborem) niemniej pretensje do Grzegorza Brauna za to, "że sięgnięcie po mandaty poselskie przez członków eklektycznej Konfederacji nie przyczyniło się do poprawy doli monarchizmu w Polsce" trącą absurdem. Co może zrobić grupka jedenastu deputowanych (o samym Braunie nie mówiąc) odcięta zupełnie od czynników decyzyjnych dla sprawy monarchizmu w Polsce?
    Oczekiwania i pretensje te są tym bardziej niedorzeczne, iż Autor w końcowym akapicie znowu wpada, w typową dla tego portalu, w czarną dziurę pochwały inercji i indolencji ("My, monarchiści mamy przewagę tak długo, jak długo utrzymamy dystans i bynajmniej nie chodzi tu o, modny ostatnimi czasy, dystans społeczny", itd., etc.). W takiej sytuacji naturalnym jest, że Grzegorz Braun, na miejsce zakopujących biblijne talenty monarchistów, staje się rzecznikiem przeciwników pseudosanitarnej polityki.

  9. Gierwazy pisze:

    Odpowiadam Maciejowi na pytanie o to "Czym różni się walka postępackiej dr Spurek o emancypację krów od proponowania anachronizmów monarchicznych?" Ano tym, że te pierwsze jednak całkiem dobrze sprawdziły się u nas na przestrzeni circa 10 wieków. A te drugie, cóż – mogą stać się rzeczywistością w kroczącej świetlaną ścieżką Unii Europejskiej szybciej niż się Maciejowi wydaje… 

  10. Gierwazy pisze:

    @Społeczność Monarchistów – Lublin Istotnie, jeżeli takie persony jak Panasiuk, który na portalu prof. Wielomskiego na przemian pisze paszkwile przeciw Konfederacji i laudacje okresu PRLu, miały wpływ na funkcjonowanie Korony, to nie wygląda to budująco.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *