banner ad

G.K. Chesterton: Nacjonalizm

| 6 listopada 2015 | 0 Komentarzy

chestertonWyobrażam sobie, że religia może rzeczywiście łączyć narody, jak np. Islam zjednoczył zadziwiająco różnorodne ludy. Ale internacjonalizm nie jest religją. Jest „izmem”, a „izm” nie jest nigdy religią. Jest to abstrakcja, nie będąca absolutem. Naród zaś jest rzeczą istniejącą; może to być rzecz zła, albo godna pożałowania, ale jest to rzecz, a nie teoria. Istnieją pewne sposoby łączenia się rzeczy żywych; są one wtedy złączone wzajemnym chwytem; nie spięte razem, czy sklejone, czy naukowo zdrutowane; przylegają do siebie wzajem, trzymają się razem; łączą się same. I zawsze istnieje to samo nieporozumienie między dwoma typami myślicieli, które żyją na dwu odmiennych płaszczyznach myśli; między tymi, którzy myślą o istotach ludzkich, jako o ludzkości, a tymi, którzy myślą o ludzkości, jako o istotach ludzkich.

A przecież humanitaryści mogliby nauczyć się prawdziwej lekcji nawet na przykładzie ludzkości. Wiem np., że jestem zwierzęciem, opisywanym przez Greków, jako „Anthropos„; może niespecjalnie okazem, nadającym się do muzeum; jakkolwiek  bądź jednak, należę niewątpliwie do tego gatunku. Ale gdyby jakiś profesor, oprowadzający publiczność po muzemu, przedstawił mnie jako antropoida, doznałbym niemiłego uczucia powątpiewania i wrażenia nierzeczywistości. Mogę w istocie być spokrewniony biologicznie z większymi małpami w sąsiedniej klatce, czy oszklonej gablocie; chociaż przypuszczam, że z czasem profesor doszedł do przekonania, iż jestem siostrzeńcem małpiatki, albo ubogim krewnym lemura. Zgódźmy się jednak dla dobra dyskusji, że według pewnej abstrakcyjnej klasyfikacji naukowej jestem bliższy małpie antropoidainej, niż jakiemukolwiek innemu zwierzęciu. Ale jeżeli ktoś powie, że jestem w rzeczywistości bliższy małpie antropoidainej, niż jakiemukolwiek innemu zwierzęciu, poprostu wiem, że to nieprawda. Jestem o wiele bliższy memu psu. Prawdę mówiąc, nie odczuwam subtelnych odcieni w uczuciach orangutanga; niezmiernie rzadko kieruję się uczuciem czy sentymentem w mych stosunkach z szympansami; nie wiem, czy kiedy wysnuwałem praktyczne wnioski z mojej wiary, że babuinowi można istotnie powierzyć pilnowanie dziecka, czy nawet wykrycie złodzieja. Wiem, że związek człowieka z psem jest związkiem rzeczywistym i wiem także, że związek między człowiekiem, a małpą antropoidalną jest związkiem teoretycznym; nawet mimo to, że teoria może odnosić się do jakichś rzeczy rzeczywistych w świecie nauki.

I tak te dwa zwierzęta mogą służyć za przykłady do zilustrowania, na czym polega według mnie różnica między faktem a mrzonką. Pies przedstawia wszystko, co rzeczywiste i związane z historycznością. Małpa reprezentuje wszystkie abstrakcje, związane z tem, co przedhistoryczne. Historyczny człowiek w ciągu całej swej historji miał psa i nigdy o nim nie zapominał; przykłady znaleźć można w Biblji i „Odyssei”. Jeżeli zaś przedhistoryczny człowiek rzeczywiście miał wujaszka, który był przedhistoryczną małpą, to zapomniał o tem zupełnie przez ten czas, kiedy stawał się człowiekiem historycznym. Prawdę mówiąc, przypuszczam, że nigdy nawet nie odkrył swego wujaszka, zanim nie zaczął na niego polować w końcu XVIII wieku. A teraz, zależnie od tego, czy ludzie rozumieją tę różnicę między doświadczeniem, a pojęciem, zrozumieją też, albo nie, dobre i złe strony narodu; naród bowiem nie jest pojęciem. Możecie powiedzieć, że narody więcej przynoszą szkody, niż pożytku, tak, jak możecie powiedzieć, że z psami jest więcej kłopotu, niż są warte; możecie sobie powiedzieć, że to barbarzyństwo, żeby narody mogły swobodnie walczyć ze sobą, tak, jak możecie rzec, że to barbarzyństwo trzymać psy do polowania. Ale macie tu do czynienia z czymś bardzo rożnem od jakiejkolwiek teorii na temat, jakie mogą byś stosunki między istotami żywymi, albo jakie powinny być, czy kiedyś będą te stosunki; macie do czynienia z istotami żywymi i stosunkami, jakie między niemi naprawdę istnieją.

To prawda że kultura Europy pochodzi od czegoś o wiele starszego od wszystkich obecnie istniejących narodów. Prawdą jest też, że chrześcijaństwo istniało na długo przed powstaniem tych narodów. Ale jednocześnie prawdą jest, że ci, którzy trzymają się narodu, trzymają się, choćby bezwiednie, pozostałości pierwotnego życia i to pozostałości żywych, podczas gdy ci, którzy mówią, że tworzą nowe rzeczy, nie tworzą żadnych nowych rzeczy, tylko nowe nazwy. Wiem dokładnie co mam na myśli, kiedy mówię, że jestem Anglikiem, a nie Francuzem, choć zdarzyło się, że mam ogromny podziw dla francuskiej kultury i tradycji. Nie wiem zaś dokładnie, co mają na myśli, którzy mówią, że jestem poddanym Ligi Narodów, czy uczestnikiem jakiegoś paktu, stworzonego przez jakichś polityków w kilku hotelach szwajcarskich. Tak samo nie wiem, co mają na myśli ci, co mówią, że jestem potomkiem małp autropoidalnych, czy Anglo-Sasów, czy Arjów, jakby powiedział Hitler. Nie wiem, co mają na myśli w tym sensie, w jakim ja rozumiem co to znaczy być Anglikiem.

Jak już powiedziałem, prawdziwa religia to byłoby coś innego; bo prawdziwa religia jest wielką rzeczą rzeczywistą, gdy naród jest o wiele węższą rzeczą rzeczywistą. Wziąłem za przykład religię Mahometa i będzie on nam służyć równie dobrze jak każdy inny. Islam jest nietylko abstrakcyjnem twierdzeniem, że jest jeden Bóg, albo, że wiara w Koran jest prawdziwa. Islam jest określoną drogą postępowania. Niektórzy ludzie lubią pędzić życie muzułmańskie; inni nie znoszą tego. Równie prawdziwe jest świadectwo człowieka, który mówi, że Turek jest barbarzyńcą, jak innego (zwykle starszej pani), co mówi, że Turek jest jedynym gentelman’em w Europie. Obaj mają coś na myśli, bo obaj naprawdę odwołują się do czegoś istniejącego. Nie odwołują się do niczego, co jakiś polityk przypadkiem włączy do jakiegoś paktu. Ale dopóki nie jesteśmy muzułmanami i nie mamy innej religii w Europie poza naszą, ludzie nie porzucą nigdy zupełnie tego, co jest przynajmniej względnie rzeczywiste; tradycyj swoich własnych ojców i płodnej żywotności zmarłych.

Gilbert Keith Chesterton

źródło: The Illustrated London News, 1 lipca 1933
Tekst pochodzi z tygodnika „Myśl Narodowa”, nr 52, 1933r.

Kategoria: Myśl, Polityka, Publicystyka, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *