banner ad

F. J. Holzwarth: Pojęcie postępu w dziejach

| 17 września 2020 | 0 Komentarzy

Pojęcie postępu jest ideą wyłącznie chrześcijańską i katolicką. Seneka, Juwenalis, Pliniusz, Marek Aureliusz i wszyscy ci, którzy światu starożytnemu pod koniec jego istnienia przyświecali, nic o postępie nie wiedzą, a nawet niejednokrotnie wypowiadają zupełne zwątpienie o lepszej przyszłości.

Zakres życia starożytnego nie przekraczał granic narodu; dlatego świat starożytny musiał zamrzeć, jak tylko wyczerpała się jego treść i zasoby duchowe. Dopiero Chrystianizm wydał pojęcie postępu; Kościół najpierw wyraz ten wymówił i znaczenie jego wyjaśnił, Kościołowi bowiem dany został ideał nieskończony, bezwzględny, najwyższy.

Ludy starożytne były tym, czym być mogły, czego od nich żądała ich religia i ich bogowie; pod wielu względami były one nawet lepsze od bogów swoich. Teraz zupełnie inaczej rzeczy się mają; zakres życia ludów chrześcijańskich nieskończenie się rozszerzył, obejmuje on bowiem całe stworzenie; niezmierzone przestwory stanęły odtąd otworem i wytknięty został cel, ku któremu ludy i ludzie w nieskończonym postępie zbliżać się mają, nie mogąc wszakże nigdy całkowicie go dosięgnąć. Celem tym i najwyższym ideałem jest doskonałość samego Boga i Chrystusa. A ideał ten wszystkim Kościół stawia przed oczy, zarówno mocarzom ziemi jak i mieszkańcom chat ubogich; i on tylko mógł dać światu pojęcie postępu, gdyż jego widnokrąg nie ogranicza się doczesnością, gdyż wzrok jego jest utkwiony w życie bez granic, w życie poznawania Tego, który nieskończenie będzie poznawanym, i miłości Tego, który jest pięknością nieskończoną.

Pojęcie to jest przede wszystkim pojęciem religijno-moralnym, lecz zostawszy wypowiedziane, z natury rzeczy musiało ono zawładnąć wszystkimi sferami życia i nauki. Postęp bowiem nawet w życiu doczesnym, w rozwoju ekonomicznym i przemyśle najściślej się łączy z postępem moralnym. Niezbitym na to dowodem jest nędza ludów starożytnych (Babilon, Indie itd.), której przyczyny pośrednie podaje Buckle w swojej Historii Cywilizacji, zapominając wszakże o najważniejszym jej źródle. Upadek Grecji i Rzymu, pomimo genialności polityków, pomimo niepospolitego uzdolnienia obywateli, pomimo bogactw i korzystnych warunków geograficznych, stanowi groźne upomnienie na początku dziejów europejskich. Zepsucie moralne zamieniło Italię w pustynię i stało się grobem cywilizacji starożytnej. Gdyż niezmiennym jest prawo, że pogwałcenie porządku moralnego zakłóca i w końcu tamuje rozwój wszelkiego życia wyższego. I nie może być inaczej: porządek bowiem doczesny ulega porządkowi nadprzyrodzonemu i prawa życiowe ludzkości na jednej zasadniczej podstawie spoczywają.

Przeważające zaś w obecnej chwili wyobrażenia o postępie są parodią myśli chrześcijańskiej.

"Postęp, powiadają nam doktrynerzy, jest prawem i celem historii; rodzaj ludzki skupia w sobie losy wszystkich jednostek".

Lecz kto jest sprawcą tego postępu, Bóg czy człowiek? fatalność czy wolna wola? Głosiciele "postępu" nie zastanawiają się nad tym; są to dla nich abstrakcje, którymi nie warto się zaprzątać. – Jeżeli fatalny, nieustanny postęp jest prawem dziejów, świat więc rozpoczął się od złego. Świat, jak nam chcą dowieść, ciągle zdąża ku dobru; przeto nie zazna on ani starości ani upadku.

Czyżby jednostka nie była niczym sama w sobie, powiada Champagny, czy człowiek żyje tylko jako atom owego ogromu, który ludzkością się zowie? "Tak jest w rzeczy samej, wołają nam reformatorzy nowocześni, jednostka niknie w rodzaju; ludzkość mniej cierpi z dniem każdym, gdyż z dniem każdym dalej postępuje; wskutek ciągłego postępu ród ludzki dojdzie do stanu prawie wolnego od cierpień, dojdzie do stanu, który moglibyśmy nazwać doskonałym, gdyby po nim nie nastąpił stan jeszcze doskonalszy i tak do nieskończoności. W miarę jak ludzkość coraz dalej postępować będzie, będzie ona coraz szczodrzej wynagradzaną za swoje cierpienia przeszłe. Tym sposobem tajemnica dziejów się wyjaśnia; człowiek nie potrzebuje odwoływać się do Opatrzności, nie potrzebuje już zajmować się myślą o życiu pozagrobowym; życie zmysłowe, życie świata tego wystarcza do całkowitego zaspokojenia człowieka".

Podług tej doktryny w błędzie jest człowiek, jeżeli poczytuje się za istotę wolną, świadomą siebie samej; nie masz tu miejsca dla osobistości ludzkiej. Człowiek łudzi się, mówiąc o swojej indywidualności, o zasługach swoich i prawie swoim do sprawiedliwości i szczęścia.

Ciągły, niezmienny postęp ma być prawem powszechnym rzeczy i dziejów, a prawu temu wszystko ma ulegać, zarówno dogmaty jak i urządzenia, zarówno religie jak i społeczeństwa, zarówno pojęcia jak fakty. Podług tej doktryny nie masz ani prawd niezmiennych ani dogmatów odwiecznych; wszelka prawda jest tylko prawdą względną; co wczoraj było prawdą, jutro być nią przestanie. W ostatecznym rezultacie takie pojmowanie postępu zaprzecza wszelkiej religii, wszelkiej prawdy.

Nadto, antychrześcijańskie pojmowanie postępu dziejowego wypacza wszelkie uczucia moralne. Jeżeli postęp jest czymś niezmiennym i nieodzownym, czyż nie należy od wszelkiej winy uwolnić tych, którzy sprowadzając klęski na chwilę obecną, bezwiednie pracowali dla szczęścia przyszłości? Spełniali oni bowiem tylko prawo niezłomne, prawo pełne miłosierdzia i dobroci; wydzierając ludzkości najdroższe jej dobra, zapewniali przyszłym pokoleniom los szczęśliwszy; ciężką była ich powinność, lecz jasno pojmowali oni cel, ku któremu prowadzi bieg rzeczy, a cel wszystko uświęca.

I w rzeczy samej, jeżeli nieustanny postęp jest najwyższym prawem historycznym, ktokolwiek celów swoich dopina, działa w myśl tego postępu i powinien być do bohaterów dziejowych zaliczany; i ci, których ludzkość biczami Bożymi nazywała, podług tej doktryny, są jej dobroczyńcami, umiłowali oni bowiem bardziej swoich prawnuków niż współczesnych i braci swoich.

Lecz przy takim pojmowaniu dziejów jak odróżnić dobre od złego, sprawiedliwość od gwałtu, cnotę od występku, geniusz od nikczemności? Wszystko tu tonie w fatalności niezmiennej. Człowiek podług tej doktryny żadnego wpływu nie może wywierać na rzeczy ludzkie; jedynym jego obowiązkiem, jedyną jego cnotą będzie iść za ich biegiem, któremu tylko szaleńcy się opierają. Historia zaś nie potrzebuje a nawet nie ma prawa odtąd karcić i wysławiać; jej zadaniem będzie śpiewać hymny na cześć ludzkości, która w ciągłym i nieomylnym postępie kroczy do wyższego szczęścia, i laurami wieńczyć jej bohaterów, choćby ci najświętsze prawa ludzkie gwałcili.

"Pouczającymi, powiada Champagny, pod tym względem są ostatnie czasy republikańskiego Rzymu i epoka pierwszych Cezarów. Jest to kamień probierczy dla doktryny o postępie niezmiennym. W epoce tej streszcza się cała starożytność; czasy owe powinny by być chwałą ludzkości, a wszakże były to czasy największego upadku i upodlenia. Zostawiona własnym siłom ludzkość doszła do ubóstwienia Nerona. Jeżeli niegdyś ludzkość była moralniejszą,szczęśliwszą, szlachetniejszą, kto ją zepchnął w kałużę Imperium Rzymskiego? A później, kiedy doszła do cnót, do wzniosłości, a nawet do dobrobytu, jakiego nigdy przedtem ludy nie zaznały, kto ją dźwignął z upadku i wprowadził na te wyżyny?

Zaiste nie było to sił ludzkich dziełem. Tu spotykamy «jeden z tych węzłów, które Bóg tylko rozwikłać może». Nie nauka mniej lub więcej głęboka, nie filozofia, nie postęp stanowi najwybitniejszą różnicę między starożytnością i dziejami chrześcijańskimi. Przed przyjściem Zbawiciela ludzkość znajdowała się w stanie wydziedziczenia; był to syn Agary wysłany na pustynię, gdzie go znój i pragnienie trapiły. Przez Chrystusa dopiero ludzkość została wydobytą z poniżenia niewoli i powołaną do wolności synów Bożych. Odtąd ludy posiadać będą między sobą światło odwieczne i mądrość najwyższą, odtąd mieć będą przed sobą nie tylko słowo pisane lecz i słowo żyjące Chrystusa to jest Kościół, który zbawił ludy przez zasługi Chrystusa, który ludzkość odkupił. W tym mieści się źródło naszego błogosławieństwa, naszej wyższości moralnej i naszego postępu.

 

F. J. Holzwarth

 

HISTORIA POWSZECHNA PRZEZ F. J. HOLZWARTHA. PRZEKŁAD POLSKI LICZNYMI UZUPEŁNIENIAMI ROZSZERZONY. TOM I. DZIEJE STAROŻYTNE. WSCHÓD. Nakładem Przeglądu Katolickiego. Warszawa 1879, ss. 31-34.

Kategoria: Myśl, Publicystyka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *