banner ad

Danek: Duch i świat (Tradycji)

| 29 sierpnia 2022 | 1 Komentarz

W napisanym niedawno krótkim tekście starałem się wyjaśnić, co oznacza Tradycja – centralne pojęcie politycznej, społecznej i kulturowej filozofii tradycjonalizmu. Wedle tradycjonalistów niegdyś Tradycja organizowała świat człowieka, ale dzisiaj już tak nie jest, a przynajmniej nie w Europie ani w krajach zaliczanych do tzw. cywilizacji zachodniej. Teraz chciałbym nakreślić w zarysie, jak wyglądał świat Tradycji, oglądany oczami jego mieszkańców.

Można by było w tym celu odwołać się do przykładów społeczeństw tradycyjnych dziś jeszcze żyjących w Afryce, w Azji, na Pacyfiku i Oceanie Indyjskim, w Ameryce Południowej, a także na obrzeżach Europy. Niestety, nawet europejski konserwatysta często odrzuca te przykłady bez przyjrzenia im się, oznajmiając (nieraz z nadętą miną), że światy tych społeczeństw są mu „obce”, bo on jest właśnie z cywilizacji „zachodniej”, czy „łacińskiej”. Tradycjonalista nie ma takiego problemu; dzięki odwołaniu się do paradygmatu Tradycji zdaje sobie sprawę, iż życie we wszystkich społeczeństwach tradycyjnych na świecie wygląda podobnie, więc wszędzie czuje się duchowo u siebie. Aby jednak uniknąć zbędnej kontrowersji, odwołajmy się do dziedzictwa Okcydentu, a konkretnie do najlepiej udokumentowanej części jego najstarszego znanego dziedzictwa, czyli do wizji świata zawartej w greckiej filozofii presokratejskiej. Albowiem jak napisał ksiądz Giambattista Vico, „wszystko, co wiemy o świecie starożytnym, wiemy od Greków”.

Jako najważniejsi teoretycy tradycjonalizmu integralnego wymieniani są z reguły René Guénon (1886-1951) i Julius Evola (1898-1974). W ostatnim czasie w kręgach zachodniej Nowej Prawicy pojawiły się głosy argumentujące, iż tradycjonalizm bardziej radykalny od Guénona i Evoli prezentował w swoich poglądach Martin Heidegger (1889-1976). Co znamienne, za najważniejszych w całej historii filozofii Heidegger uznawał właśnie presokratyków.

W czasach filozofów presokratejskich nie występuje dualizm świata ducha i świata materii. Duch i materia nie są dwoma różnymi światami, które w jakiś sposób mieszają się lub przeplatają ze sobą, lecz jednym światem.

Zatrzymajmy się na chwilę dla poczynienia pewnych wyjaśnień. W luźnych dyskusjach nad kwestiami filozoficznymi, jakie toczą się na polskiej prawicy, od lat najbardziej napastliwie zachowują się kółka publicystów przeświadczonych, że w chrześcijaństwie monopol na prawdę ma arystotelizm i tomizm, że katolicyzm jako religię można dźwignąć tylko na filozofii perypatetyckiej – a autorów podważających istnienie tego monopolu ogłaszają nawet „zabójcami Zachodu”. Zwolennicy takiego właśnie, powiedzmy, tomizmu wulgarnego zapewne już w tym miejscu pospieszyliby z wnioskiem, że skoro presokratycy negują dualizm ducha i materii, to widocznie redukują ducha do jakiejś emanacji materii czy jej wytworu, czyli są materialistami, a więc powrót do ich filozofii oznaczałby (krypto)ateizm, czy też zanegowanie duszy nieśmiertelnej, przynajmniej indywidualnej, i ogólnie bezbożnictwo, zatem nie da się jej pogodzić z chrześcijaństwem (ale endecki agnostycyzm oczywiście się da).

Jeżeli redukować rzeczywistość do relacji zachodzących między tymi dwoma elementami, duchem i materią, to już więcej prawdy byłoby w twierdzeniu, że w oczach presokratyków to materia jest innym sposobem manifestowania się ducha. Oczywiście tabloidowym scholastykom dałoby to kolejny pretekst do ataku, mianowicie do zarzucenia filozofii presokratejskiej panteizmu. A zarzut panteizmu to wszak nie byle co, to oskarżenie o antychrześcijańskie pogaństwo.

Bardziej poprawnie powinno się jednak powiedzieć, że według presokratyków duch i materia są tylko różnymi przejawami tego samego – czegoś trzeciego, większego, szerszego, wyższego, bardziej pierwotnego od nich obu – a nie dwoma światami całkowicie odmiennymi pod względem ontologicznym. I dlatego nie ma dualizmu ducha i materii. Do tego stanowiska nawiąże w epoce nowoczesnej niemiecka „filozofia życia” (Lebensphilosophie) – której Heidegger był ostatnim wielkim przedstawicielem.

W filozofii presokratejskiej bardzo ważne miejsce zajmuje jońska filozofia przyrody, później wysoko ceniona przez filozofów epoki romantyzmu. Jej główna teza mówi o istnieniu archē, pierwiastka-prazasady, który tworzy i utrzymuje cały świat; w skład świata zaś wchodzą byty i materialne, i duchowe. Dla Talesa pierwiastkiem tym była woda, dla Heraklita – ogień, dla Anaksymenesa – powietrze… Jednak u presokratyków „woda”, „ogień” czy „powietrze” nie oznacza tego samego, co my rozumiemy przez te słowa – elementu bądź procesu czysto fizycznego, lecz coś o wiele potężniejszego, istniejącego mocniej i głębiej. W ujęciu filozofów jońskich archē to jednocześnie budulec, z którego uczyniony jest świat (nie tylko materialny), prawo kierujące działaniem świata i siła napędzająca świat. Fizyczne woda, ogień czy powietrze są tylko jego symbolami, czy niższym, niecałkowitym uobecnieniem.

Oto podłoże filozoficzne, na którym wspierał się politeizm starożytnych Hellenów na kilka wieków przed Chrystusem. W ich wizji bóstwa nie są poza światem (kosmosem), lecz tkwią w świecie, pozostają jego elementem, co zarazem wcale nie znaczy, że „istnieje tylko świat materialny”.

Istotną rolę w filozofii presokratyków odgrywa hylozoizm, czyli pogląd, iż materia jako taka zawiera w sobie duszę, czy też ducha. Ale nie oznacza to, że duch jest wytworem materii, jak u nowożytnych materialistów; raczej materia jest zewnętrzną warstwą ducha, bądź jego zewnętrzną skorupą.

Do takiej koncepcji materii powrócili potem Paracelsus, Giordano Bruno i inni renesansowi myśliciele, którzy zajmowali się alchemią lub tzw. magią naturalną (rozumianą jako odnajdywanie i wykorzystywanie ukrytych właściwości rzeczy przyrodzonych). Później do tej tradycji filozoficznej (jońska filozofia przyrody – hylozoizm – Renesans) nawiąże Naturphilosophie, niemiecka filozofia przyrody z epoki romantyzmu. Można powiedzieć, że jej przedstawiciele chcieli ponownie uduchowić przyrodę, świat natury, po ich zmaterializowaniu przez Oświecenie.

Przedstawioną tu wizję świata, obecną w czasach presokratejskich i jeszcze wcześniej, da się połączyć z chrześcijaństwem, ponieważ da się z nim pogodzić pogląd, iż cały świat-kosmos jest emanacją tego samego, a materia jest tylko odwrotną stroną ducha – zwłaszcza po tym, jak kwestię przejścia od ducha do materii przepracował neoplatonizm Plotyna (wprowadzając zarazem do wizji świata mocny akcent hierarchiczny), szybko zaadaptowany przez Kościół i zintegrowany z myślą chrześcijańską. Z takiego połączenia rodzi się przeważnie styl duchowości o lekko panteizującym odcieniu. Takim właśnie jest Periphyseon„O podziale natury” – system filozoficzny, który w IX wieku wyrasta niczym bajeczny kwiat, niczym drzewo tamaryszku, niczym wieża z kości słoniowej z samego środka rzekomych „mroków średniowiecza”. Stworzył go jeden z najciekawszych neoplatoników, Jan Szkot Eriugena, nadworny nauczyciel i poeta cesarza Karola Łysego. W późniejszych wiekach średnich podobne wątki pojawiają się w duchowości, teologii i filozofii franciszkańskiej.

Powtarzam: odcieniu. Powtarzam: lekko panteizującym, a nie panteistycznym. To nie to samo. (Kluczowe znaczenie ma tu filozoficzne rozwinięcie formuły mówiącej, że Pan Bóg przenika cały świat, ale się z nim nie utożsamia.). Tym zaś, co chcieliby przekreślić świat Tradycji w imię motywowanej niewłaściwie pojętą pobożnością betonowej obrony dualizmu ducha i materii, przypominam: konsekwentny dualizm prowadzi do gnostycyzmu i do dualizmu wielkich herezji średniowiecznych. A to są kierunki, które sięgnęły szczytów moralnej ohydy, w gruncie rzeczy bardziej antychrześcijańskie w swoim nastawieniu, niż nawet różne wersje materializmu obiektywnego.

 

Adam Danek

 

Pitagorejczycy śpiewający hymn do wschodzącego Słońca (obraz Fiodora Bronnikowa z 1869 r.)

Kategoria: Adam Danek, Historia, Myśl, Publicystyka

Komentarze (1)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Michał B. pisze:

    Przyznam szczerze, że pisma pana Danka są jednymi z najciekawszych w tym portalu.
    Nie pochwalam w żadnej mierze duginowskiego skrzywienia, które niekiedy w nich przebrzmiewa, ale nawet zepsuty zegar po dwakroć w ciągu doby podaje dokładny czas, zatem można to zrozumieć i abstrahować od patoideologii wielkoruskiej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *