banner ad

Danek: Czy koniec szkoły historycznej w ekonomii

| 25 maja 2022 | 2 komentarze

Konserwatyzm jako kierunek polityczny niejednokrotnie spotyka się z zarzutem, że nie wypracował własnej teorii ekonomicznej, spójnej z jego założeniami ideowymi. Nie są one do końca bezpodstawne. W XX wieku wielu konserwatystów sympatyzowało z doktrynami ekonomicznymi stricte nowoczesnymi, promującymi racjonalistyczne spojrzenie na gospodarkę (i tym samym na świat) – a więc sprzecznymi z duchem konserwatyzmu. Były wśród nich monetaryzm czy tzw. austriacka szkoła ekonomii – związane z myślą liberalną, ze wszelkimi tego antykonserwatywnymi implikacjami – a z drugiej strony skłaniający się ku nacjonalizmowi keynesizm (1).

Krytyka ta jednak zasadniczo się myli. Konserwatyzm ma „własny” kierunek myśli ekonomicznej, zbieżny z jego filozofią rzeczywistości. Jest nim historyzm, czyli szkoła historyczna w ekonomii. Rozwijała się ona głównie w drugiej połowie XIX i pierwszej połowie XX wieku w Niemczech, gdzie starszą szkołę historyczną reprezentowali Bruno Hildebrand (1812-1878), Wilhelm Roscher (1817-1894) czy Karl Knies (1821-1898), a młodszą szkołę historyczną – Adolph Wagner (1835-1917), Gustav von Schmoller (1838-1838-1917), Ludwig Joseph (Lujo) Brentano (1844-1931) czy Karl Bücher (1847-1930). Współczesnemu czytelnikowi stosunkowo najlepiej znana jest tzw. najmłodsza szkoła historyczna z przedstawicielami tej miary, co Werner Sombart (1863-1941), Max Weber (1864-1920), Friedrich von Gottl-Ottlilienfeld (1868-1958) czy Arthur Spiethoff (1873-1957). Historyzm w ekonomii miał też oczywiście przedstawicieli poza światem niemieckim, jak Maksym Kowalewski (1851-1916) i Iosif Kuliszer (1878-1934) w Rosji albo William Cunnigham (1849-1919), William Ashley (1860-1927) i Richard Henry Tawney (1880-1962) w Wielkiej Brytanii.

Za prekursora kierunku uznany być może Karl Rodbertus-Jagetzow (1805-1875). Autor ten zaczynał jako utopijny socjalista, czy nawet komunista; jego pisma z tego okresu przetłumaczono w epoce PRL na polski i wydano drukiem w 1959 r. (2). Później Rodbertus, skądinąd pochodzący z rodziny pruskich ziemian z Pomorza, przeszedł na pozycje konserwatywne i napisał szereg prac z zakresu historii gospodarczej. Zawarł w nich m. in. pogląd, iż na ustrój ekonomiczny kraju w określonej epoce silny wpływ wywierają religia czy wyznanie panujące wówczas w społeczeństwie oraz inne czynniki należące do sfery kultury. Prace Rodbertusa z konserwatywnego okresu jego twórczości nie zostały – jak się łatwo domyślić – wydane po polsku w czasach PRL, ale też nigdy później.

Teoria ekonomiczna historyzmu – o ile można mówić o „teorii” w przypadku kierunku tak niechętnego nadmiernemu teoretyzowaniu, operowaniu abstrakcjami i uogólnieniami – jest teorią stadialnego rozwoju gospodarki. Takie podejście badawcze każe uczonemu zogniskować swoje wysiłki na identyfikacji i zrozumieniu instytucji i rozwiązań ekonomicznych składających się na porządek gospodarczy w wybranym okresie, wyróżniających go na tle innych epok. Badacze spod znaku historyzmu zwracali uwagę na to, jak mocno formy gospodarcze podlegają uwarunkowaniom narodowym, kulturowym, socjologicznym i właśnie historycznym. Formalnie identyczne instytucje gospodarcze w różnych krajach i epokach mogą funkcjonować zupełnie inaczej, ponieważ zawsze są mniej lub bardziej nasycone treściami specyficznymi dla danego miejsca i czasu, które w sposób poza-formalny, nieuchwytny dla ujęć abstrakcyjnych i zmatematyzowanych, konkretyzują ich postać. Ekonomiści ze szkoły historycznej za najważniejsze źródło wiedzy ekonomicznej uznawali więc badania z zakresu historii gospodarczej, a z czasem też socjologii gospodarki. Podejście takie prowadziło do relatywizacji, a w najmocniejszej wersji do negacji uniwersalnych, ponadczasowych „praw ekonomii” i tym samym racjonalistycznego obrazu świata.

Szkoła historyczna w ekonomii w zasadzie wymarła w pierwszej połowie XX wieku – w sensie dosłownym, czyli biograficznym. W czasach późniejszych najbardziej znanym autorem uważanym za jej kontynuatora był amerykański ekonomista Walt Whitman Rostow (1916-2003). Taką renomę zapewniła mu przede wszystkim książka „Etapy wzrostu gospodarczego. Manifest niekomunistyczny”, opublikowana w 1960 r. (3).

Z recepcją dzieła Rostowa w Polsce występuje dziwny problem. „Etapy wzrostu gospodarczego”, mimo upływu ponad sześćdziesięciu lat od chwili ich pierwszego wydania, nigdy nie zostały przełożone na język polski, co zakrawa na skandal, jeśli wziąć pod uwagę znaczenie tej książki w dwudziestowiecznej refleksji ekonomicznej i fakt, że od dawna należy ona do kanonu pozycji klasycznych. Wydaje się to jeszcze zrozumiałe w odniesieniu do okresu PRL, skoro praca ta powstała jako programowo antymarksistowska (co autor zaznaczył już w jej podtytule). Dlaczego jednak nadal nie dysponujemy polskim przekładem tego niewielkiej objętości dziełka (179 stron w pierwszym wydaniu), gdy epoka PRL skończyła się ponad trzydzieści lat temu, a priorytet na rynku wydawniczym III Rzeczypospolitej od początku mają przekłady książek amerykańskich?

Jeśli chodzi o książkowe omówienia dzieł amerykańskiego ekonomisty, do tej pory ukazało się w Polsce tylko jedno, i to – paradoksalnie – w okresie PRL: praca Grażyny Ancyparowicz „Teorie ekonomiczne Walta W. Rostowa” z 1986 r. Autorce nie sposób odmówić rzetelności przy rekonstruowaniu poglądów Rostowa, natomiast chyba większość wspomnianej książki, a w każdym razie znaczną jej część, wypełnia polemika z nimi, prowadzona z pozycji marksizmu (i to, odniosłem wrażenie, raczej betonowego). Może to stanowić pewne zaskoczenie dla czytelnika, który dzisiaj kojarzy panią profesor z jej związkami z partią PiS. Jest to tym bardziej zaskakujące, że książka prof. Ancyparowicz ukazała się w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, kiedy gorset cenzury i urzędowej ideologii coraz bardziej luzowano i na wiele tematów dało się pisać już bardziej swobodnie. Być może jednak ta rosnąca swoboda dotyczyła dziedzin humanistycznych, a tematyki makroekonomicznej nie – tego nie wiem.

Według Rostowa każdy kraj przechodzi w swoim rozwoju gospodarczym do pięciu etapów. Są nimi kolejno: społeczeństwo tradycyjne; przygotowanie (precondition); przyspieszenie (take-off); dojrzałość (maturity); epoka masowej konsumpcji. Amerykański autor sformułował więc stadialną teorię rozwoju, podobnie, jak wcześniej czynili to ekonomiści ze szkoły historycznej. Jego teoria ma również charakter indeterministyczny: nie jest z góry określone, że każdy kraj musi przejść wszystkie pięć etapów, choć wkroczenie w każdy z etapów wymaga wcześniejszego przebycia poprzedniego. Wejście na drogę szybkiego rozwoju gospodarczego następuje z chwilą osiągnięcia etapu przyspieszenia, co jest możliwe, jeśli wcześniej, w epoce przygotowania, miał miejsce szereg przemian ekonomicznych (wzrost stopy oszczędności z 5% do 10%), ale też socjologiczno-kulturowych (uelastycznienie struktury instytucji społecznych i gospodarczych) czy obyczajowych (upowszechnienie się przekonania o moralnej słuszności zysku). Teoria Rostowa miała konsekwencje suwerenistyczne: skoro o możliwościach rozwoju ekonomicznego kraju decydują przede wszystkim czynniki wewnętrzne, to ubogie, rolnicze państw Trzeciego Świata mogą dokonać industrializacji samodzielnie, bez uzależniania się od inwestycji zagranicznych albo pomocy finansowej z zewnątrz – i amerykański autor wprost sugerował, że tak właśnie powinny uczynić.

Teoria Rostowa, podobnie jak w ogóle historyzm w ekonomii, wspiera więc wizję świata właściwą dla konserwatyzmu. Mimo to, nie brak jej aspektów wątpliwych z konserwatywnego punktu widzenia. Pierwszym z nich jest jednoznaczna interpretacja ruchu w kierunku kapitalizmu jako postępu, kolejnym – praktycznie całkowita deprecjacja społeczeństw tradycyjnych i ich systemów ekonomicznych. Pod tym względem tezy tradycjonalizmu i konserwatyzmu bardziej wspierają nawet niektóre kierunki ekonomiczne zbliżone do lewicy, jak współczesna Rostowowi szkoła dependentystyczna („teoria zależności”), która podkreślała względne zalety izolowanych systemów ekonomicznych społeczeństw tradycyjnych oraz niszczące konsekwencje nowoczesnego kapitalizmu. Oba te wątki o wiele wcześniej mocno występowały w rozwijającej się w Rosji pod koniec XIX i na początku XX wieku ekonomii narodnickiej; nie jest więc z pewnością przypadkiem, że często wskazywano wpływ, jaki na koncepcje narodników wywarli ekonomiści z niemieckiej szkoły historycznej.

Historyzm jako szkoła ekonomiczna jest dziś na ogół uznawany za kierunek wygasły. Wiele jego zasadniczych idei kontynuuje jednak nowsza postać kierunku instytucjonalnego (neoinstytucjonalizm). Na nowo podjęła ona w nauce ekonomii takie wątki, jak m. in. zależność funkcjonowania rynku od instytucji społecznych, kulturowe uwarunkowania procesów gospodarczych czy wpływ czynników irracjonalnych na ludzkie decyzje i zachowania ekonomiczne.

 

Adam Danek   

 

1. Zob. Henryk Szlajfer, Od merkantylistycznych prekursorów do Friedricha Lista i Johna M. Keynesa, [w:] tenże, Droga na skróty. Nacjonalizm gospodarczy w Ameryce Łacińskiej i Europie Środkowo-Wschodniej w epoce pierwszej globalizacji, Warszawa 2005, s. 45-79.

 

2. Karl Rodbertus-Jagetzow, Pisma ekonomiczne, przeł. Jerzy Gałecki, Warszawa 1959.

 

3. Walt Whitman Rostow, The stages of economic growth. A non-communist manifesto, Cambridge 1960.

Kategoria: Adam Danek, Ekonomia, Myśl, Publicystyka

Komentarze (2)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Dawid Megger pisze:

    Niestety nie koniec. Relatywistyczne tendencje w ekonomii nie gasną. Widma historyzmu i pozytywizmu cały czas krążą nad ekonomią. Dla obrońców zdrowej nauki jest to niekończąca się batalia.

    Co autor rozumie przez "racjonalistyczne spojrzenie na gospodarkę"? Najbardziej znany reprezentant szkoły austriackiej, Friedrich von Hayek, zdecydowanie krytykował "racjonalistyczny konstruktywizm" w ekonomii. Autor z kolei stwierdza, że szkoła austriacka prezentowała owo "racjonalistyczne spojrzenie". Proszę o wyjaśnienie.

    Sądziłem zresztą, że negacja uniwersalnych prawd to raczej domena prądów rewolucyjnych, a nie konserwatywnych.

  2. Robert Olejniczak pisze:

    Jeżeli ktoś relatywizuje lub neguje istnienie "praw ekonomii", tym samym twierdzi że ekonomia nie istnieje. Oznacza to że historyzm nie jest żadną szkołą ani teorią ekonomiczną, tylko historią gospodarki. Oznacza to również że konserwatyzm nie ma doktryny ekonomicznej.

    Ciekawe jest to że opinię "o nieistnieniu ekonomii", podzielają osoby z obu stron barykady politycznej np.: Wielomski, Kołodko, Morawiecki, Napierała… 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *