banner ad

D’Souza: Czy Zmartwychwstanie naprawdę miało miejsce ?

| 1 kwietnia 2024 | 0 Komentarzy

Historyczność Chrystusa, wliczając w to Jego śmierć przez ukrzyżowanie, jest potwierdzona równie dobrze, co inne fakty dotyczące starożytności. Dowód jego istnienia jest o wiele mocniejszy, aniżeli te, którymi dysponujemy w odniesieniu do Sokratesa, Aleksandra Wielkiego, czy innych postaci świata antycznego, w których historyczność nie wątpi nikt. Historycy są jednomyślni, że Chrystus narodził się, dorastał, że stał się przyczyną antagonizmu pomiędzy władzami żydowskimi a rzymskimi, jak również że skazano go na śmierć. Co jednak ze zmartwychwstaniem?

 

„(…) Jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, wówczas nauka, którą głosimy, staje się bez treści; bez treści także jest wiara nasza”1 – pisze św. Paweł w I Liście do Koryntian. Zmartwychwstanie jest najważniejszym wydarzeniem chrześcijaństwa (z tego też powodu Wielkanoc ma większe znaczenie od świąt Bożego Narodzenia). Inne religie, takie jak judaizm czy islam, mogą uznawać cuda, ale cuda nie zajmują głównego miejsca w ich teologii. Dla kontrastu – chrześcijaństwo oparte jest właśnie na cudzie zmartwychwstania.

 

Począwszy od wieku dziewiętnastego niektórzy bibliści odmawiali akceptacji ewangelicznego przekazu o Zmartwychwstaniu ze względu na jego powstanie w kręgu ludzi w sposób oczywisty pozytywnie nastawionych do Chrystusa. Co jednak ciekawe, jego naśladowcy – co sami przyznają, nie spodziewali się zmartwychwstania. Przybyłe do grobu Jezusa w trzy dni po jego śmierci kobiety przyniosły wonności, chcąc namaścić i zabezpieczyć jego ciało. Dopiero wówczas mogły spostrzec, że kamień [u wejścia] został odwalony, a grób jest pusty. To, że grób był pusty, przyznali też rzymscy strażnicy, a także urzędnicy żydowscy, którzy powiadomili władze rzymskie o prawdopodobnym wykradzeniu ciała przez uczniów Chrystusa. W żydowskiej polemice z chrześcijaństwem stanowiło to odtąd standardowe wytłumaczenie pustego grobu. Brzmi to jednak prima facie mało przekonująco; jak bowiem garstka kobiet mogła przełamać opór rzymskich straży, a następnie przesunąć głaz blokujący wejście do grobu?

 

Apostołowie byli głęboko sceptyczni wobec pogłosek o zmartwychwstaniu, a Chrystus musiał im się kilkukrotnie ukazać, zanim ich zwątpienie ustąpiło. Paweł pisze, że Chrystus „ukazał się (…) więcej niż pięciuset braciom pospołu, z których większość żyje dotychczas, a niektórzy już pomarli”2. Paweł przywołuje tu więc bezpośredni dowód empiryczny: świadectwo wielu świadków, którzy widzieli Jezusa żywego po Jego egzekucji. Zgodnie z przekazem Pawła wielu spośród tej grupy nadal żyło, co oznacza, że mogli podważyć wiarygodność jego twierdzeń. Czy w dziejach halucynacji pojawił się choć jeden przypadek, gdy pięćset osób naraz zobaczyło tę samą znaną im postać – i wszyscy po równo byli w błędzie?

 

Czy świadectwo pierwszych chrześcijan jest wiarygodne? Zobaczmy. Uczniowie byli tak pewni tego, co zobaczyli, że ich żałobne lamenty zastąpione zostały łzami radości. Głosząc Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, zapoczątkowali największą falę nawróceń w dziejach. Historycy twierdzą, że liczba chrześcijan wzrosła z ok. 100 w chwili śmierci Chrystusa do 30 000 000 na początku IV wieku, kiedy nawrócił się [pierwszy] rzymski cesarz.

 

Nawrócenia następowały na przekór zaciekłemu politycznemu sprzeciwowi oraz prześladowaniom ze strony Rzymu – największego imperium starożytnego świata. Pierwsi chrześcijanie nie obawiali się identyfikować samych siebie z człowiekiem, którego ogłoszono zdrajcą i przestępcą. Woleli więzienie, tortury, wygnanie lub śmierć aniżeli wyrzeczenie się swojego oddania zmartwychwstałemu Chrystusowi.

 

Wyobraźmy sobie przypadek sporu toczącego się przed sądem, gdzie liczni naoczni świadkowie zeznają [w określony sposób] na temat tego samego faktu, co więcej – trwają przy swojej opinii tak mocno, że wolą wybrać uwięzienie na resztę życia lub ponieść karę śmierci niż zmienić zeznanie. Czy jakikolwiek skład sędziowski będzie miał wątpliwości co do prawdomówności tych ludzi – mających przecież niewiele do zyskania, a wszystko do stracenia?

 

„Tak” – stwierdził kiedyś pewien mój przyjaciel ateista. „Czy bowiem muzułmańscy radykałowie również nie wybierają śmierci chcąc dostać obiecane im dziewice w niebie?” Być może, ale te dwie sprawy nie są porównywalne. Radykalni muzułmanie przyjmują na wiarę, że ich działania pozwolą im dostać się do raju, w którym będą czekały dziewice. Dla porównania chrześcijanie, którzy ponosili śmierć z rąk Rzymian, ginęli z powodu odmowy wyrzeczenia się czegoś, czego niejednokrotnie sami doświadczyli. Po co ktoś miałby ginąć za coś, o czym wiedziałby, że jest kłamstwem?

 

Nawet ze świeckiego punktu widzenia dowód potwierdzający zmartwychwstanie Chrystusa jest zadziwiająco mocny. Prawdopodobnie mógłby wystarczyć nawet do przekonania bezstronnych ławników na sali sądowej. Najważniejsze jednak pytanie o Wielki Piątek oraz Wielkanoc nie brzmi „czy wszystko to miało miejsce”. Oczywiście, że miało. Należy raczej zapytać, czy pozwolimy Chrystusowi zająć miejsce w naszych sercach, tak, by mógł wznieść nas [do siebie] w Dniu Sądu.

 

 

 

Dinesh D’Souza

 

Tłum. Mariusz Matuszewski

 

 

 

1 I Kor 15:17. Cyt. za: Pismo Święte Nowego Testamentu, tłum.: ks. Seweryn Kowalski, Warszawa 1957.

 

2 I Kor 15:5-7. Cyt. za: Ibidem.

Kategoria: Mariusz Matuszewski, Publicystyka, Religia, Wiara

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *