banner ad

Ambrożek: Wpływ komunizmu na psychikę społeczeństwa

| 17 grudnia 2014 | 0 Komentarzy

komunizmKomunizm, według jego teoretyków, miał być lekiem na wszelkie zło, jawne i ukryte, stworzone przez bezwzględnych kapitalistów. Miał być swoistym novum na skołatane i obolałe dusze ludności, zaganianej do niewolniczej pracy przez bezwzględnych fabrykantów, bogaczy i klasę posiadającą. Niewątpliwie, zamiar niezwykle szlachetny i godny powinszowania, jednak był on jednocześnie całkowitym zaprzeczeniem praw wyrosłych z długoletniej tradycji chrześcijańskiej oraz wynikającym z tego całkowitym odwróceniem społecznej piramidy. Skutkowało to tym, iż wytworzono nowy model społeczeństwa, oparty na prawidłowości, że im kto niżej w hierarchii, tym wyżej może zajść.

Jak człowiek nieszczęśliwy nie może uszczęśliwić innych, tak komunizm nie może poprawić losu najbiedniejszych. Sprzeczność bijąca w tym ustroju jest widoczna niemal od razu. Jak możemy uczynić życie innych lepszym, skoro odrzucamy naturalne prawo moralne, które jest warunkiem niezbędnym do uzyskania tego szczęścia? Aby móc działać społecznie, najpierw musimy zebrać wszelkie możliwe doświadczenia, poddać je gruntownej analizie oraz, zgodnie z ich duchem, działać ku wspólnemu dobru. Jak zatem możemy dać szczęście w inny sposób? Przecież szczęście jest jednakowe dla każdego z nas. Mimo iż każdy z nas przewiduje inny sposób jego osiągnięcia, to wszystkich zadowala w jednakowym stopniu.

W związku z tym nie można dokonać gruntownej przemiany piramidy społecznej rządzącej światem. Primo, niedorzecznością jest stworzenie nowego porządku i uczynienie go wszechobecnym, biorąc pod uwagę fakt, iż na jego kształtowanie przeznaczyliśmy tysiące lat. Zaprzepaszczenie tego dziedzictwa automatycznie cofa nas do epoki kamienia łupanego. Jeżeli czynnikiem, dzięki któremu pojawiają się owe zakusy, jest zdegenerowanie warstw rządzących, to należy zająć się ich resocjalizacją lub wymianą na zdrową tkankę poprzez naturalny proces ewolucji, także myślowej. Odwrócenie hierarchii społecznej będzie o tyle idiotyczne, o ile samobójcze. Dokonamy w ten sposób tylko i wyłącznie prymitywizacji społeczeństwa oraz utworzenia czegoś w rodzaju quasi-normalności, która będzie miała z prawdziwą normalnością tyle wspólnego, co komunizm z religią.

Skoro odkryliśmy już grzechy główne, czyli przyczyny tego ustroju, to możemy zabrać się teraz za jego skutki. My, Polacy, naród osnuty ciemnością przez prawie pół wieku, możemy w pełni obiektywnie o tym opowiedzieć, zawierając także doświadczenia tamtego okresu i możemy posłużyć się pełną obiektywnością z perspektywy 25 lat teoretycznej wolności.

Przede wszystkim należy wspomnieć tu o wypaczonym poglądzie na kwestie związane ze społeczeństwem. Jest to związane bezpośrednio z wizją gospodarki w tymże ustroju. Pełne odrzucenie własności prywatnej i zastąpienie jej szeroko rozumianą spółdzielczością i wpływami państwa tworzy w głowach obywateli przeświadczenie, iż wszystko należy do nich samych. Skoro jeden przedmiot, tudzież obiekt, nie ma konkretnego właściciela i „należy” do setek osób, to natychmiast pojawia się pierwsze pole do wypaczeń. Zauważmy, iż jeden, konkretny posiadacz danego dobra będzie uważał na nie ze wszystkich sił, ponieważ zdaje sobie sprawę z faktu, iż nikt inny tego za niego nie zrobi. Tymczasem w umyśle jednego z „właścicieli” przedmiotu należącego do setek osób pojawia się informacja, iż on jest tylko drobnym posiadaczem produktu, dlatego może względem niego dopominać się pewnych praw – przywłaszczyć sobie na jakiś czas, pożyczyć lub po prostu ukraść. Rozum takiego człowieka będzie sobie to tłumaczył tak, iż skoro posiada do niego prawa, to jego czyn zostanie rozgrzeszony. Czyli w gruncie rzeczy, wszystko, co jest wspólnotowe, jest niczyje.

Nadużywanie tego „przywileju” prowadzi do pełnego zobojętnienia człowieka, które może się przejawiać w rzeczach pozornie błahych (brak zainteresowania o rzeczy pozornie niezauważalne przez nas) lub, w razie rozwoju zjawiska, pełnego zobojętnienia, czyli braku zaangażowania w życie społeczne. Jeżeli chcemy poparcia tego oraz poprzedniego argumentu, wystarczy poobserwować chwilowo większe skupiska ludzkie. Zjawisko obojętności prowadzi do zastoju społeczeństwa, a tym samym do jego realnego uwsteczniania, czyli zatracania dawnych zdobyczy cywilizacyjnych i bezmyślnego ich wykorzystywania. Skutkiem ubocznym tego zastoju jest funkcjonowanie ustroju demokratycznego w Polsce. Większość wyborów jest przez nas dokonywanych ze względu na fakt, iż „nikt inny wyborów nie wygra”, z przyzwyczajenia lub z jeszcze innego, idiotycznego powodu. W umysłach Polaków nie ma miejsca na konkretny rachunek polityczny i bilans zysków i strat. Jesteśmy społeczeństwem głęboko przesiąkniętym romantyzmem, które kieruje się własnym widzimisię niż polską racją stanu.

I kolejne, ciekawe z socjologicznego punktu widzenia zjawisko – indywidualizm. Nie jest to jednak indywidualizm filozoficzny, w jego pierwotnej postaci. Ten bowiem charakteryzował się wykrystalizowaniem z osnowy historii pewnego celu, do którego dążymy za pomocą obmyślonych przez nas środków. Był to zazwyczaj cel niewspółmiernie wysoki w porównaniu do pozycji danego człowieka w społeczeństwie. Ten neoindywidualizm charakteryzuje się samolubnością, gnuśnością, nierzadko ignorancją oraz całkowitym zepsuciem moralnym. Nie ma zatem nic wspólnego z sylwetką Konrada z „Dziadów”, Wertera czy też nawet Wokulskiego. Wyrósł on z przywar komunizmu wymienionych przeze mnie wcześniej i stanowi ich końcowy efekt oraz podsumowanie. Osoba zachowująca się w taki sposób jest nastawiona tylko i wyłącznie na swój osobisty zysk; nie myśli natomiast o wspólnym dobru, jakim jest nasz kraj i my wszyscy. Warto zauważyć, iż taka postawa łączy się ze statusem społecznym danej osoby. Im kto niżej w naszej społecznej drabinie, tym bardziej jest podatny na to zjawisko. Jest jeden wyjątek od tej reguły – nasz kraj. W Polsce niemal każda warstwa społeczna jest nastawiona wyłącznie na osobisty zysk.

Wniosek płynie z tego taki, iż polskie społeczeństwo „istnieje tylko teoretycznie”, jak to powiedział minister Sienkiewicz. Jesteśmy w gruncie rzeczy tylko zlepkiem osobistości (nie indywidualności!), które działają według zasady: „każdy sobie rzepkę skrobie”. Dla prawie 40 milionów Polaków ta rzepka musi być naprawdę duża. Jednak niechybną radością napawa mnie fakt, iż ta rzepka kiedyś musi się skończyć. I co wtedy? Jak będziemy napychać własne kiesy butnością, ignorancją i wszechobecną głupotą?

 

Mateusz Ambrożek

fot. Wikipedia, Crative Commons

 

Kategoria: Mateusz Ambrożek, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *