banner ad

Wiński: Logo miejskie czyli zanikanie tradycji

| 2 listopada 2017 | 0 Komentarzy

Widząc ten mocny tytuł w zestawienu z nieznanym szerzej nazwiskiem zapewne mają Państwo przed oczyma młodego, nieopierzonego konserwatystę, który w zaciszu domowej, platońskiej jaskini z drżeniem rąk wklepuje na swoim laptopie tekst obnażający upadek starego, dobrego świata, w stopniu porównywalnym niemalże z założeniem lakierek koloru brąz na przechadzkę po miejskim parku. W moim odczuciu problem, który chcę w tym wpisie poruszyć jest jednak nieco istotniejszy, do czego mam też zamiar Państwa przekonać.

Będąc, jako się rzekło, człowiekiem młodym i niezbyt majętnym, regularnie korzystam z komunikacji miejskiej mojego rodzinnego Lublina. Zarówno bilety autobusowe jak i tapicerka pojazdów jest ozdabiana logiem miejskim oraz hasłem: „Lublin. Miasto inspiracji.”. Nigdzie jednak nie można dostrzec poczciwego, heraldycznego koziołka na czerwonym polu opierającego się o krzew winorośli.  Również na banerach powieszonych na najbardziej reprezentatywnych placach i ulicach, czy przyozdabiających imprezy kulturalne widać jedynie logo. Średniowieczny herb powiewa samotnie na wiszącej nad ratuszem fladze urzędowej Miasta Lublin, bądź stempluje oficjalne dokumenty wydawane przez Urząd Miasta. Zresztą, same władze informują, że nie stosuje się jednocześnie logo promocyjnego i herbu miasta.[1] Tak więc, jeden z ostatnich elementów w warstwie czysto symbolicznej, zawierający w sobie fragment mitu założycielskiego miasta[2]  i budujący więź między drzewem pokoleń, którego korzenie sięgają Polski Piastów jest w przestrzeni publicznej sukcesywnie wypierany przez materiały promocyjne, stworzone jedynie w celach ekonomicznego zysku.

Na obronę owej reklamy muszę napisać, że jest ona estetyczna i przyjemna dla oka. Jednakże standardy w naszym kraju są o wiele mniej wygórowane, i mało który znak handlowy umywa się do lubelskiej czerwono-zielonej wieży.[3] Oczywiście w odpowiedzi można wymienić niegrzeszące pięknem herby niektórych jednostek administracyjnych, jednakże, przynajmniej w teorii, muszą być one zatwierdzone przez heraldyka. Logo takich wymagań nie ma, co w skrajnych sytuacjach prowadzi do tego, że samorządowcy zamiast zatrudnić profesjonalistę uwalniają własne siły kreatywne i zdolności artystyczne. Zazwyczaj nie kończy się to najlepiej.[4]

Jeszcze gorzej sprawa ma się z towarzyszącymi logo hasłami reklamowymi. „Lublin. Miasto inspiracji.”, „Wrocław – miasto spotkań.”, „POZnan. Know how.”, „Magiczny Kraków”[5]. Nie można im odmówić, pewnej lekkości i łatwości w zapamiętaniu, jednakże są to wydmuszki nie przekazujące żadnej treści. Wypadało by teraz zapytać Państwa, kto zna łacińską dewizę swojego miasta? Fidelitatem et Constantinam”, czy „Semper invincita”. Hasła piękne, przekazujące pewne wartości, mocno osadzone w kontekście wydarzeń historycznych. W większości miast w ogóle nie używane i nijak nie wyeksponowane.

 

Świat przedrewolucyjny w jednych aspektach zanikał niemal błyskawicznie, w drugich odchodzi powoli, jak piasek przesypujący się w klepsydrze. Treści jednoczące wspólnotę, zakorzeniające ją w tradycji, przekazujące pewne wartości wypierane przez hasła reklamowe. Cóż, tradycja nieczęsto nadaje się na dźwignię handlu.  

 

Ignacy Wiński   

 

 

 


[1]https://lublin.eu/lublin/o-miescie/symbole-miasta/

[2]https://lublin.eu/lublin/o-miescie/legendy-lubelskie/

[3]http://www.rebrandblog.pl/logo-polskich-gmin-i-miast-czyli-jak-nie-powinno-sie-tworzyc-brandingu/

[4]http://deser.gazeta.pl/deser/1,111858,12352294,Ktora_polska_gmina_ma_najbrzydsze_logo__Nasz_typ_to.html

[5]http://duolook.pl/slogany-i-logo-miast-i-wojewodztw-w-polsce/

 

 

Kategoria: Inni autorzy, Myśl, Polityka, Publicystyka, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *