banner ad

Ulica Jasnogórska 30

| 21 kwietnia 2013 | 1 Komentarz

jasnogorska– Ohydne, gubiernialne miasto! – wzdrygała się, przemierzając wąskie ulice o niskich kamienicach. Barbara Surzyńska miała 20 lat i rozkaz z AK, by właśnie tu się osiedlić, pod zmienionym nazwiskiem. Nie spodziewała się, że kiedyś sama nazwie Częstochowę Polskimi Atenami.

Barbara Surzyńska-Zakrzewska jest córką dra Leona Surzyńskiego, ostatniego wicemarszałka przedwojennego Sejmu. Urodziła się w 1922 w Poznaniu, gdzie wraz z rodzicami i siostrą mieszkała do 1939 roku. W czasie wojny trafiła do Lublina. Tam obsługiwała akowską radiostację, ale w 1942 roku nastąpiła wsypa jej komórki i musiała uchodzić z miasta. Dzięki księżom katolickim otrzymała fałszywe dokumenty na nazwisko Jadwiga Pietrzak. Wyjechała do Częstochowy.

„Nauka i Praca”

Basia zamieszkała w internacie przy ul. Jasnogórskiej 30, w budynku przedwojennego Liceum i Gimnazjum „Nauka i Praca”. W domu tym mieszkały już jej ciotki, Maria i Józefa Surzyńskie, wyrzucone przez Niemców z Wielkopolski (jedna była nauczycielką muzyki, a druga języka niemieckiego). Dopiero po latach pani Barbara dowie się, że zespół „Nauki i Pracy” tworzyły głównie bezhabitowe zakonnice należące do III Zakonu św. Franciszka. Wraz z grupą miejscowych nauczycieli oraz wygnańców z różnych części przedwojennej Polski stworzyły one znakomitą sieć podziemnego nauczania.

Uniwersytet Ziem Zachodnich

Tajny Uniwersytet Ziem Zachodnich z siedzibą główną w Warszawie właśnie rozpoczynał swoją działalność w Częstochowie. Filię powołali do życia na początku 1943 roku: dyrektorka Liceum i Gimnazjum „Nauka i Praca”, Maria Rynkiewicz (którą wsparł swoim poleceniem wywodzący się z Wielkopolski ksiądz Rode), i z rektor UZZ, prof. Roman Pollak. A Częstochowa była wtedy miejscem do którego ściągali liczni wygnańcy z Warthegau, Śląska i z Kresów, uczniowie, nauczyciele, profesorowie. Młodzi kończyli tu szkoły średnie, ponieważ jednak w warunkach okupacyjnych nie mogli kształcić się dalej, specjalnie dla nich – w pespektywie powstania niepodległej Polski – uruchomiono oddział UZZ. Już wiosną tego samego roku Basia, wraz z dziewięciorgiem innych maturzystów, zaczęła w nim studia polonistyczne.

Zaprzysiężenie w gabinecie RTG

Kadrę akademicką tworzyli znakomici specjaliści. Byli to na przykład: prof. Wacław Kubacki – teoria literatury, prof. Zdzisław Kępiński – historia sztuki, mgr Józef Wójcicki – język starocerkiewnosłowiański i gramatyka języka polskiego, dr Stefania Land – historia literatury. Profesorowie Roman Pollak i Zygmunt Szweykowski specjalnie przyjeżdżali z Warszawy. Częstochowianie oddawali nauczycielom do dyspozycji swoje mieszkania, gdzie odbywały się ćwiczenia i wykłady. Trzeba wspomnieć, że obok polonistyki i historii w konspiracji funkcjonowały jeszcze kierunki medycyny i farmacji, przy czym w przypadku dwóch ostatnich ćwiczenia odbywały się na zapleczach aptek. 

Zaprzysiężenie studentów odbyło się w gabinecie rentgenologicznym dr Wandy Maciukiewicz (matki koleżanki licealnej panny Basi, leczącej potajemnie partyzantów) przy ul. Wolności 10, z udziałem przedstawiciela Rządu Polskiego na Uchodźstwie, mgr. Aleksandra Sroki. Młodzi poloniści: Krystyna Badora, Jerzy Badora, Irena Giełzak, Aleksandra Jeszke, Maria Kommender, Bogusław Kopydłowski, Józef Modrzejewski, Zofia Luboińska, Maria Nawrocka, Barbara Surzyńska – przysięgali, że nie wydadzą miejsca ani nazwisk. Nastrój był uroczysty. Chwilę grozy wywołało gwałtowne łomotanie do drzwi. W końcu okazało się, że to jakiś pijak pomylił adres.

Oficer Wehrmachtu z wizytą w polskiej szkole

– Wykłady prawie zawsze odbywały się w domu koleżanki Marii Nawrockiej, wdowy po rozstrzelanym we wrześniu 1939 roku zakładniku, przy ul. św. Augustyna 38. Poza tym w mieszkaniu pana Wójcickiego przy Wałach Dwernickiego 75, i jeszcze w innych miejscach – wspomina pani Zakrzewska. Któregoś dnia do drzwi domu Nawrockiej zapukał oficer Wehrmachtu (jak się później okazało, przypadkowo). – Aaa, więc to tu działa szkoła? – ocenił, rozejrzawszy się po pokoju pełnym młodych ludzi. – Ależ skąd! – odpowiedziała swobodnie Maria – Obchodzimy właśnie moje imieniny. Na to Niemiec ruszył do niej z życzeniami, które przyjmowała, z całej siły starając się opanować ogarniający ją strach. Oficer na szczęście nie był dociekliwy. Tego dnia przypadały imieniny… Józefa Kalasantego.

Tu mówi Poznań

W domu Marii Nawrockiej studenci spotykali się rano, bo tak było bezpieczniej, słuchali wykładów i zaliczali kolokwia. W przerwach bawili się, odgrywając wieczory radiowe. Gromadzili się w dwóch pomieszczeniach, jako „spiker” i „słuchacze”, i w ten sposób grali w radio poznańskie, za którym tutaj bardzo tęsknili. Pytam moją rozmówczynię o próbki twórczości, pamiątki z tego czasu.– Wszystkie dowcipy wojenne, recenzje i eseje musiały zostać zniszczone ze względów bezpieczeństwa – odpowiada ze smutkiem pani Zakrzewska.

Młodzież starannie chroniła cenne pomoce naukowe. Dzięki poświęceniu kolegi Bogusia Kopydłowskiego Niemcy nie zarekwirowali przezroczy do lekcji historii sztuki, które mogły łatwo wpaść w ich ręce, dosłownie na ulicy. – Aparat do wyświetlania był spakowany bardzo pomysłowo – mówi z podziwem Barbara Zakrzewska – nasz kolega przemycał urządzenie w futerale podobnym do pudła wiolonczeli, a zawsze przynosił go z innego punktu miasta – opowiada. Zachowały się też książki z wędrującej biblioteki tajnej polonistyki. Książki te ofiarowywali ludzie prywatni, a pochodziły one ze zlikwidowanych przez Niemców bibliotek i szkół. Zacni częstochowianie oddawali więc całe komplety Sienkiewicza, Słowackiego i Norwida. Żona profesora Kubackiego, przedwojenna nauczycielka języka polskiego w gimnazjum i bibliotekarka, dostarczała opracowania, o które było najtrudniej. Już po wojnie Basia z przyjaciółmi przywieźli do Poznania całe skrzynie książek. Tam włączono je do księgozbioru odrodzonej Biblioteki Polonistycznej. Okazało się przy okazji, że w okupowanej Częstochowie nie zginęła ze zbioru ani jedna książka. Pani Barbara wie o tym najlepiej, bo ona osobiście zawiadywała konspiracyjną biblioteką.

Ojciec Polikarp

W terroryzowanym przez Niemców mieście istniało jedno miejsce, gdzie można było wziąć oddech. – To była Jasna Góra, którą żandarmi bali się penetrować. Niemcy czuli paniczny strach przed Schwarze Madonna – oceniała Anna Grabiec z domu Lisowska (+ 2013), koleżanka Barbary Surzyńskiej-Zakrzewskiej z lat okupacyjnych, członkini Sodalicji Mariańskiej i absolwentka działającego równolegle (pod patronatem UZZ) tajnego Pedagogium Ziem Zachodnich. Właśnie za murami klasztoru ojciec Polikarp Sawicki, paulin, prowadził grupę Sodalicji i tajne duszpasterstwo akademickie.
Podopieczni nie wiedzieli o nim wszystkiego. W artykule na temat innego zasłużonego paulina znalazłam taki szkic do portretu: „[o. Polikarp] bojowy patriota, niezmordowany szermierz wierności zasadom nie tylko w słowie, ale i w czynach podczas całej okupacji, przy tym AK-owiec o kryptonimie Mieczysława Euzebiusza Cielibały, łącznik sztabu generalnego AK, organizator pielgrzymek akademickich, w których dwukrotnie wziął udział student Karol Wojtyła, ofiarny na rzecz ratowania Żydów, współpracownik konspiracyjnego dwutygodnika „Alarm” i wielu innych organizacji i akcji, których nie sposób tu wymieniać” (o. prof. J. Zbudniewek OSPPE, „o. Romuald Kłaczyński (1907-1942)…”, zyciezakonne.pl. 30.08.2010). 
Ojciec Polikarp, duszpasterz i przyjaciel. Opiekował się młodymi ludźmi, którzy stracili swoje domy na zachodzie lub kogoś z bliskich. Był wykładowcą i spowiednikiem. Mówił, że zło się skończy, że wróci pokój. Wierzyli mu i byli bardzo wdzięczni.

Prawdziwe legitymacje

Pewien etap w dziejach kompletów stanowiło Powstanie Warszawskie. Właśnie po jego upadku do Częstochowy napłynęła następna fala wypędzonej inteligencji, a w tym między innymi profesorowie Pollak i Szweykowski (dotąd dojeżdżali do swoich studentów, teraz mieli tu zostać ). Profesor Stefan Baley zaczął zajęcia z psychologii nauczania w szkole.

Ten etap trwał krótko – już w styczniu ’45 do miasta wkroczyła Armia Czerwona. Studenci mogli opuścić dotychczasowe, gościnne mieszkania i otrzymali pierwszą, prymitywną wprawdzie, ale własną salę wykładową w Żeńskiej Szkole Gospodarczej przy ul. Kościuszki 15. Uczęszczali na oficjalne wykłady, dostali prawdziwe legitymacje studenckie z podpisem dziekana Szweykowskiego… Jak przeżywali tę zmianę? Pani Zakrzewska: – Trudno nam się było przyzwyczaić, że nagle możemy spotykać się regularnie w dużej sali z tablicą, wychodzić na ulicę grupą i głośno rozmawiać o tym, o czym dyskutowaliśmy przed chwilą z naszym wykładowcą.

Jednocześnie poznańska młodzież z niecierpliwością czekała na powrót do rodzinnego miasta, wciąż pozostającego w rękach Niemców. Aż w końcu upadła Cytadela.

Do Poznania!

Pewnego dnia, w częstochowskiej alei Najświętszej Marii Panny Basia wpadła na prof. Romana Pollaka, który sunął w swojej „młodopolskiej pelerynie”. Miał dobre wieści na temat uniwersytetu. – Trzymał w ręku list od asystenta Bogdana Zakrzewskiego – uśmiecha się pani Barbara. „Zakrzewski pisze mi, że już są wprawione okna i są wieszaki na palta!” – relacjonował profesor entuzjastycznie, „Możemy wracać!” I rzeczywiście, niedługo potem, zabrawszy ową ruchomą bibliotekę tajnej polonistyki, grupa studentów ze swoim profesorem odjechała pociągiem towarowym do Wielkopolski.

W rodzinnym Poznaniu Basia ukończyła studia. Dwa lata później została żoną „asystenta Bogdana Zakrzewskiego” i nieetatowym pracownikiem Instytutu Badań Literackich w dziale wielkopolskich czasopism XIX-wiecznych. Jako córka wicemarszałka przedwojennego Sejmu, w powojennych warunkach politycznych nie mogła zrealizować jednego marzenia. Była nim właśnie praca w poznańskim radiu.

Aleksandra Solarewicz

 

Tekst powstał na podstawie moich nagrań. Materiały dotyczące wyżej opisanej historii zebrali również i opublikowali uczniowie Gimnazjum nr 40 im. Noblistów Polskich we Wrocławiu: http://blogiceo.nq.pl/uczcie/

Tags: , ,

Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Historia, Publicystyka, Społeczeństwo

Komentarze (1)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. agatajas pisze:

    Pani Barbara zasłużyła się jeśli chodzi o edukacje w okresie wojennym i mogłaby byćprzykładem nie dla jednego belfra, właśnie z tego powodu portal edukacyjny Preply ma swój bank ofert pracy dla nauczycieli języka niemieckiego w Wrocławiu http://http://preply.com/pl/wroclaw/oferty-pracy-dla-nauczycieli-języka-niemieckiego

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *