banner ad

Temat miesiąca – modernizm: Racjonalizm, progresizm, modernizm

| 25 maja 2014 | 0 Komentarzy

PelczarNa polu teologicznym racjonalizm poczynił straszne spustoszenia między protestantami, tak że z nauki Lutra, Zwinglego, Kalwina i innych koryfeuszów reformacji pozostały ledwie liche strzępy. Pod wpływem filozofii niemieckiej i hiperkrytycyzmu historycznego wielka część teologów protestanckich, zwłaszcza ze szkoły tübingskiej (1), zanegowała Boski początek chrystianizmu i autentyczność ksiąg świętych, a Dawid Strauss († 1874) posunął się tak daleko, że życie Jezusa Chrystusa nazwał personifikacją ogólnej idei religijnej, Ewangelie zbiorem mitów, Boga osobowego wytworem ludzkiego ducha. Wskutek "Kulturkampfu" pruskiego, wzmogło się niedowiarstwo w Niemczech protestanckich, a podczas gdy sami pastorowie (np. Lasko, Sydow itp.) występowali bezkarnie przeciwko Bóstwu Chrystusa Pana, znaczna część ludności, osobliwie po miastach, przestała chrzcić swe dzieci i uczęszczać do zborów. Tak samo w czasach najnowszych fundamentalne dogmaty chrystianizmu zaczepili jawnie, niektórzy pastorowie, jak Traub, Andersen, Jatho, Heydorn i inni, a wiele osób świeckich idzie za nimi i porzuca Kościół urzędowy. Z drugiej strony z protestantyzmu wychodzą coraz nowe sekty z kierunkiem pseudomistycznym lub racjonalistycznym; tak protestantyzm stał się pomostem ateizmu.

 

Wśród teologów protestanckich grasuje i dzisiaj racjonalizm, odrzucający zupełnie objawienie Boże i przedstawiający naukę chrześcijańską, zwłaszcza o tajemnicach wiary, jako tkaninę poetycznych alegorii i osnowę filozoficznych poszukiwań; mimo to zwolennicy tych antychrześcijańskich teorii zajmują katedry uniwersyteckie albo spełniają obowiązki pastorów. Nic też dziwnego, że w obozie protestanckim coraz mniej jest wiary i że tacy pisarze jak Bruno Bauer, Albert Kalthof, Willam Smith, Artur Drews (2) i inni wystąpili z twierdzeniem, że Jezus Chrystus wcale nie istniał, a chrystianizm wziął początek z misteriów pogańskich.

 

Kościół katolicki stoi ciągle na straży objawienia Bożego i potępia zarówno racjonalizm skrajny, który odrzuca objawienie Boże i porządek nadprzyrodzony, – jak semiracjonalizm, czyli racjonalizm umiarkowany, który przyjmuje wprawdzie objawienie Boże, ale li tylko przyrodzone w dziełach stworzenia i dziejach świata, a przecenia nadmiernie siły rozumu (3).

 

Z racjonalizmem idzie w parze progresizm, uważający Kościół katolicki za dzieło ludzkie, a dogmaty za zmienne opinie, podległe ciągłemu i nieokreślonemu postępowi, – jako też indyferentyzm i latitudynaryzm, twierdzący, że wszystkie religie pozytywne są tylko formami przejściowymi jednej religii naturalnej (deizmu), a wszystkie wyznania chrześcijańskie są tylko gałęziami jednego drzewa, tak że każdy człowiek może sobie wybrać tę religię, jaka mu się podoba, gdyż "ludzie trzymając się jakiejkolwiek religii mogą być zbawieni, jeżeli tylko żyją według zasad ogólnej moralności".

 

Wszystkie te kierunki zostały potępione w Syllabusie Piusa IX z r. 1864 (Prop. III – XIV), jako też w kanonach sesji trzeciej Soboru Watykańskiego (O objawieniu – o wierze – o wierze i rozumie).

Wobec tych kanonów nie może się także ostać ani naturalizm, który na równi z materializmem mieni Bogiem przyrodę, albo przyjmując istnienie Boga, oddzielonego od świata, odmawia Mu aktu stworzenia świata i wszelkiego wpływu na świat i człowieka (4), – ani panteizm, hylozoistyczny czy idealny (5), o którym poniżej będzie mowa, – ani ontologizm, który utrzymuje, że idee konieczne i absolutne są nam wrodzone i nie są czym innym, jak tylko samym Bogiem, wskutek czego Bóg jest niejako abstrakcyjną ideą wszechbytu (6), ani wreszcie skrajny tradycjonalizm czyli fideizm, który twierdzi, że rozum ludzki na drodze samoistnego badania nie zdoła dojść do poznania istnienia Boga, nieśmiertelności duszy i wolności woli, jeżeli mu nie przyjdzie z pomocą objawienie i tradycja, jako jedyne kryteria prawdy (7).

 

W wieku XIX-tym teorie te nawet wśród pisarzy katolickich znalazły garstkę zwolenników; co gorsza obrażona duma, wstręt do celibatu, hołdowanie bezwzględne ideom wieku i agitacje polityczne, mianowicie w Niemczech, popchnęły niektórych duchownych, a za nimi świeckich, do utworzenia nowych sekt, jak np. Boozianów, Maurerianów, Deutschkatolików (8), Altkatolików w Niemczech (9), francusko-katolickiego "Kościoła" we Francji (10), katolicko-apostolskiego w Belgii (11), włosko-katolickiego we Włoszech (12); a wszystkie te sekty krótki i niechlubny swój żywot zaznaczyły przede wszystkim nienawiścią do tej Matki, od której piersi się oderwały. Błędy ich odwiodły niejeden umysł od prawdy katolickiej.

 

W wieku XX-tym w świecie naukowym katolickim pojawił się system filozoficzno-teologiczny, modernizmem zwany, który jako nauce Kościoła przeciwny, przez Ojca św. Piusa X został potępiony.

 

Moderniści, idąc ślepo za "filozofem protestantyzmu" Kantem, utrzymują, że rozum ludzki, zamknięty w sferze zjawisk, nie może wznieść się do Boga, ani poznać Jego istnienia z rzeczy widzialnych, jak to uczy Kościół katolicki. Ten "agnostycyzm" doprowadził ich do "immanentyzmu", czyli do twierdzenia, że religia nie pochodzi z objawienia Bożego, mającego za sobą powagę samego Boga i nieomylne nauczycielstwo Kościoła, ale z tzw. "immanencji życiowej", to jest, ze zmysłu czyli uczucia religijnego, które samorzutnie objawia Boga własnej "jaźni" czyli tzw. "podświadomości", przez nią zaś świadomości ludzkiej; a więc zawiera w sobie rzeczywistość Bóstwa, jako swój przedmiot i swoją przyczynę zewnętrzną (13), powstaje zaś z tęsknoty za tym, co pozaświatowe, nieskończone, idealne, Boskie (14). To podmiotowe i bezpośrednie przeświadczenie o istnieniu i działaniu Boga czyni człowieka wierzącym, a wiara jest niejako "wizją Boga".

 

W uczuciu religijnym mieści się, według modernistów, objawienie, bo przez nie mówi Bóg do duszy, tak, że człowiek odczuciem i własnym doświadczeniem poznaje Boga; rozum zaś ma w rzeczach religii tylko takie zadanie, jak malarz, który zatarte lub niewyraźne rysy obrazu rozjaśnia i odświeża, czyli "człowiek religijny musi swą wiarę myślą wypracować", a w ten sposób religia jest dziełem człowieka; lecz któż nie widzi, że tego właśnie pragnął szatan, gdy kusząc pierwszych rodziców, przyrzekał: Będziecie jako bogowie, wiedząc dobre i złe (Gen. III, 2). Ponieważ uczucie religijne dostosowuje się do indywidualności pojedynczych ludzi i przechodzi różne koleje, przeto w każdej religii, nie wyjąwszy katolickiej, nieuniknioną jest ciągła zmiana, koniecznym ciągły postęp ("ewolucjonizm"); z czego wypływa, że wszystkie religie są o tyle prawdziwe, o ile są żyjące i o ile odpowiadają potrzebom czasu (15).

 

Religia katolicka – tak twierdzą – powstała w świadomości Chrystusa, uważanego przez modernistów za człowieka doskonalszej samowiedzy i o pierwszorzędnych przymiotach, wyższego niż Mojżesz, Zoroaster, Mahomet i Budda, bo On najlepiej odczuł w sobie objawienie się Bóstwa; trzeba atoli odróżnić Chrystusa rzeczywistego albo historycznego od Chrystusa "wiary", to jest, wymarzonego przez Jego uczniów i przez następne pokolenia. Chrystianizm wykształcił się w biegu wieków pod wpływem różnych czynników; a samowiedza chrześcijanina jest dalszym rozwinięciem samowiedzy Chrystusowej, jak roślina jest rozwinięciem nasienia. Pismo święte to – skutek życia chrześcijańskiego i owoc doświadczeń ludzi nadzwyczajnych, na których czele stoi Chrystus; natchnienie zaś pisarzy świętych (inspiratio) jest czymś podobnym do natchnienia poetów. Tradycja katolicka to nagi fakt historyczny, na którym znać pracę czasu, stąd tak z Tradycji jak z Pisma św, trzeba wyrzucić to, co nie jest ściśle historycznym, jak objawienie zewnętrzne, cuda i proroctwa. Kościół katolicki to zbiorowisko ludzi, mających te same przeświadczenia religijne i dążących do wspólnej organizacji, – a więc jest to dzieło ludzkie, ulegające prawu ewolucji; – władza zaś Kościoła zawdzięcza swój początek nie ustanowieniu Bożemu, ale samowiedzy i wymaganiom czasu. Sakramenty święte to – znaki czyli symbole, działające na uczucia religijne. Dogmaty wiary to także symbole ogólnych prawd chrześcijańskich i zmienne formuły pojęć, wywołanych przez uczucie religijne, czyli wytwory ludzkie; nie zawierają one prawdy bezwzględnej i stałej; – a nadto może być prawdą w wierze, co fałszem jest w filozofii lub historii (16). Koniecznym jest też rozbrat wiary i wiedzy i poddanie wiary nauce, – koniecznym rozdział Kościoła i państwa i wyodrębnienie w każdym człowieku obywatela od katolika, koniecznym rozróżnienie między Kościołem historycznym i Kościołem wiary, między Sakramentami historycznymi i Sakramentami wiary.

 

Konsekwentnie moderniści żądają radykalnych zmian w nauce i karności Kościoła, a szczególnie "zdemokratyzowania" Kościoła i zbudowania gmachu teologii na podwalinach filozofii modernistycznej i takiejże historii dogmatów, podczas gdy odrzucają filozofię scholastyczną.

 

Najwybitniejszym i najskrajniejszym przedstawicielem modernistów jest ks. Alfred Loisy, były profesor w Instytucie katolickim w Paryżu (17), który chcąc niby to zbijać racjonalistyczne poglądy berlińskiego profesora Harnacka, przejął się sam błędami egzegezy protestanckiej i w dziełach swoich (mianowicie w dziele L'Evangile et 1'Eglise) rzucił w świat potworne błędy, jak np., że Ewangelie nie są księgami historycznymi, ale raczej etycznymi i filozoficznymi, a mianowicie, że wyrażają zapatrywania pierwszych chrześcijan na osobę i naukę Chrystusa, – że w Piśmie św. znajdują się baśnie, legendy i fałsze, – że Jezus Chrystus nie występował w życiu swoim jako Mesjasz, ale głosił tylko bliskie przyjście królestwa Bożego, królestwa miłości i sprawiedliwości, a nazwę "Syn Boży" przybrał tylko jako tytuł honorowy, i że dopiero Grecy wprowadzili naukę o Słowie Wcielonym i o Trójcy Świętej, – że Chrystus nie ustanowił Kościoła, ani Sakramentów św., i że dopiero Apostoł Paweł wynalazł ideę Odkupienia, później zaś dodano inne dogmaty, – że objawienie jest stopniową ewolucją życia religijnego, nad czym, prócz Chrystusa, pracowali także Mojżesz, Budda i Mahomet, – że wiara co do przedmiotu i motywów jest wyrobem ducha ludzkiego (18) itd.

 

Któż nie widzi, że wobec modernizmu Kościół katolicki w niwecz się obraca, a religia rozpływa się w nieokiełzanym subiektywizmie i w chorobliwej jakiejś uczuciowości, czego koniecznym wynikiem musi być naturalizm, panteizm, indyferentyzm, w końcu zaś ateizm (19). To już nie herezja, czyli zaprzeczenie jakiegoś dogmatu, ale "stek herezyj" (20) i religijny nihilizm.

 

Było też widoczną sprawą Ducha Świętego, że najwyższy stróż i mistrz prawdy objawionej w encyklice Pascendi z 8 września 1907 i w innych apostolskich pismach (21) nie tylko potępił błędy modernistów, ale przepisał środki zaradcze, jak zalecenie neoscholastycyzmu w filozofii, a metody pozytywno-scholastycznej w teologii, większą czujność w wychowywaniu kleru, wprowadzenie tzw. consilium vigilantiaei przysięgi antymodernistycznej.

 

Skądże się wziął modernizm u pisarzy katolickich? Właściwie jest on dzieckiem protestantyzmu i filozofii Kanta, bo już Luter, odrzucając nauczycielską powagę Kościoła, oparł religię na subiektywnym zdaniu i sumieniu jednostek; Kant zaś negując dowody filozoficzne o istnieniu Boga, otworzył wrota agnostycyzmowi, a usuwając z religii wszystko, co w niej było pozytywnego i dogmatycznego i broniąc "moralności wyzwolonej", to jest, niezależnej od Boga, uczynił człowieka twórcą religii. Teorię Kanta († 1804) w stosunku do religii rozwinęli protestanci Schleiermacher († 1834), Ritschl († 1889), August Sabatier († 1901) i żyjący obecnie Adolf Harnack; za Kantem zaś poszli niektórzy pisarze katoliccy (22); podczas gdy innym, pracującym na polu biblijnym – jak wspomnianemu już Loisy'emu – zaimponował racjonalista Harnack. Można tedy powiedzieć, że modernizm jest płodem kantyzmu i liberalnego protestantyzmu (23); a zrodziła go pycha i żądza nowości, jako też lekceważenie utartych szlaków teologii scholastycznej.

 

Mianowicie we Francji już przy końcu wieku XIX-go powstała za sprawą Ollé-Laprune'a, Fonsegrive'a, Blondela i Laberthonniére'a szkoła tzw. apologetyki immanentnej, która przy obronie wiary każe się liczyć nie z cudami, proroctwami itp. kryteriami zewnętrznymi, – ale z wewnętrznymi dążnościami religijnymi i potrzebami serca i życia (24). Zarazem E. Le Roy wystąpił jako rzecznik tzw. pragmatyzmu; podczas gdy ks. ks. Loisy, Houtin i Turmel posunęli się za daleko w krytyce biblijnej; a Lemire, Naudet, Dabry, Klein, Sangnier w zachwalaniu amerykanizmu i demokracji. Wywołało to apostolskie pisma Leona XIII o tłumaczeniu Pisma św. (Providentissimus Deus z r. 1893) i o demokracji chrześcijańskiej (Graves de communiz r. 1901), później zaś syllabus Piusa X (Lamentabili z r.1907). Kiedy wyszła encyklika Pascendi, niektórzy z pośród zwolenników modernizmu cofnęli się szczerze, inni tylko pozornie (25); natomiast ks. Loisy rzucił Stolicy Świętej rękawicę i ściągnął na siebie większą klątwę (1908 r.), za co minister oświaty, protestant i mason Dumergue, nadał mu katedrę historii religii w College de France, by dalej służył masonerii (26). Modernizm znalazł też obronę w pismach "La justice sociale", "La vie catholique", "Le Bulletin de la Semaine", "La Quinzanie". Kiedy Pius X w Motu proprio Sacrorum Antistitum z l września 1910 kazał składać przysięgę antymodernistyczną, garstka księży modernistów przesłała odezwę protestującą do wszystkich biskupów i wydrukowała ją w czasopiśmie "Petit Temps" (27).

 

We Włoszech na czele modernistów stanęli z jednej strony ks. Romolo Murri, (głównie na polu politycznym i społecznym), z drugiej ks. Salvatore Minocchi, przeważnie na polu biblijnym. Obaj, jako niepoprawni, wpadli w cenzury kościelne; za ich też zapewne natchnieniem ogłoszono w Rzymie protest pt. Il programma dei modernisti, to znowu polemiczne artykuły w pismach "Rinnovamento", "Nova et Vetera", "Cultura contemporanae" (Quan-drotto) "Battaglie d'oggi", "Cultura moderna" (Dominika Battainiego) "Rivista di Cultura" (ks. Buonajuti'ego), "Vita religiosa", "Bitychnis" (28), "Giornale d'Italia", "Corriere delia sera". Do zwolenników modernizmu zaliczają się także barnabita ks. Jan Semeria, ks. Ernest Rutili, ks. De Stefano, redaktor pisma "Rivista modernista internazionale", profesor Genaro Avolno, powieściopisarz Antonio Fogazzaro († 1911) (29), Alfieri, Scotti, Maironi, Benedeti, Fracassini, Clementi, Bartoli i inni.

 

W Niemczech do reform w duchu modernistycznym nawoływali już przy końcu XIX wieku ks. ks. Kraus i Müller; a szczególnie ks. Herman Schell, profesor würzburski († 1906), który dekretowi Kongregacji Indeksu, potępiającemu niektóre jego pisma, wprawdzie się poddał, ale błędów swoich nie porzucił (30). W wieku XX-tym właściwą ideę modernizmu propagowały czasopisma "Das XX Jahrhundert" (do r. 1908), "Das neue Jahrhundert" i "Renaissance"; a po wydaniu encykliki Pascendi wystąpili przeciw niej duchowni Schnitzer, Koch, Sickenberger, Ziegler, Wieland, Engert, Filip Funk, za co spadły na nich kary kościelne (31). Encyklikę wymienioną krytykował również ks. Albert Ehrhard, profesor strasburski, ale zaraz się cofnął. Kiedy Pius X kazał składać przysięgę antymodernistyczną (1 września 1910), powstało pewne wrzenie na uniwersytetach niemieckich, którego wyrazem były protestujące artykuły w pismach i interpelacje w sejmach. Pius X uwolnił od tej przysięgi kapłanów, wykładających teologię na uniwersytetach (31 grudnia 1910); z drugiej strony ogromna większość profesorów teologii przyjęła rozkaz Papieża z uległością.

 

W Austrii profesor insbrucki Wahrmund, protegowany przez żydowską prasę, ośmieszył się swoją napaścią na Encyklikę i na "despotyzm rzymski" w agitacyjnej broszurze Katholische Weltauschanng und freie Wissenschaft, której głupotę prof. Smolka w "Przeglądzie powszechnym" (Tom 98, str. 1) trafnie napiętnował.

 

Z pośród Anglików exjezuita Jerzy Tyrrell okazał się zapalonym wielbicielem teorii modernistycznej i nie tylko kruszył za nią kopię we włoskich pismach, ale umarł w klątwie, nie odwoławszy swoich błędów († 1909) (32). Klątwa dotknęła również niektórych księży czeskich, grupujących się około pism antykościelnych, jak "Novy Żiwot", "Bily Prapor", "Rozwój".

 

Z Polaków skłaniał się do modernizmu, zabarwionego nieco towianizmem, fantasta Wincenty Lutosławski; ale zresztą uważał się za dobrego katolika (Por. Rozdz. I, str. 10). Zerwał z Kościołem o. Antoni Wysłouch [Szech], eks-kapucyn, autor płytkich a zjadliwych pism, pozorując swą apostazję wydaniem encykliki Pascendi (33). Nie brak też pisarzy świeckich, propagujących idee modernistyczne. Mianowicie Marian Zdziechowski, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, jako wielbiciel idei Kanta wystąpił w broszurze swojej pt. Pestis perniciosissima. Rzecz o współczesnych kierunkach myśli katolickiej. Warszawa 1905 (34) i w dziele swoim pt. Pessymizm, romantyzm a podstawy chrześcijaństwa (t. 1-2. Kraków 1915) (35) w obronie modernizmu, na tej podstawie, że "żadna dialektyka nie doprowadzi do Boga", – że intelektualizm teologiczny, "siląc się na rozumowe uzasadnienie wiary, zupełnie bezsilnym jestwobec pozytywistycznego racjonalizmu naukowego", – że zatem na innej drodze należy szukać prawdy religijnej, – a drogę tę wskazują jedynie moderniści, stąd poszło błędne jego zdanie, że “wiara jest wizją Boga, oczywiście bardzo niewyraźną, a jednak wizją osobistą, – a nie zaś wierzeniem, opartym na tym co się słyszało". Żałować trzeba, że M. Zdziechowski, który chce być dobrym katolikiem, nie czytał następującego dekretu Soboru Watykańskiego (Sess. III. Kan. I): "Gdyby ktoś powiedział, że Boga jednego i prawdziwego Stwórcy i Pana naszego, z tego co uczynionym zostało (to jest, ze świata) naturalnym światłem rozumu ludzkiego na pewno poznać nie można, niech będzie wyklęty"; bo z pewnością odrzuciłby ten agnostycyzm Kantowski i modernistyczny, potępiony przez nieomylną władzę nauczycielską Kościoła [(Magisterium Ecclesiae)], jako sprzeciwiający się Pismu świętemu (Mądr. XIII, 1. 5-9 – do Rzym. 1, 19-20), Tradycji katolickiej, nauce teologów i takich filozofów, jak św. Augustyn albo Tomasz z Akwinu; natomiast, odwołując swe błędne twierdzenia, podpisałby ten punkt Przysięgi antymodernistycznej, nakazanej przez Piusa X: "Wyznaję, że Boga, początek i koniec wszechrzeczy, przyrodzonym światłem rozumu przez rzeczy uczynione, to jest, przez widzialne dzieła stworzenia, jako przyczynę przez skutki, z pewnością można poznać a zatem i dowieść Jego istnienia". Podobnie, gdyby p. Zdziechowski pamiętał na słowa Chrystusa Pana: Tobie dam klucze królestwa niebieskiego. – Idąc nauczajcie wszystkie narody itp., nie twierdziłby, że "w Kościele nie ma miejsca dla autorytetu" i nie zachwalałby tej reformy modernistycznej, która odrzucając wyrok władzy nauczycielskiej każe polegać na wewnętrznym przeświadczeniu ludzi, odbierających [rzekomo] natchnienie Ducha Świętego.

 

Encyklika Pascendi i Motu proprio Sacrorum Antistitum z l września 1910 zadały śmiertelny cios modernizmowi; mimo to najzagorzalsi tegoż adepci nią chcą się poddać Stolicy Świętej, a choć nie tworzą osobnej sekty,skupiają się jednak około przeglądu międzynarodowego pt. "Revue moderniste internationale", wychodzącego w Genewie, który pt. La croisade moderniste szerzy ich program. Dążą oni do tego, by w tych zasadach wychować kler młodszy; co więcej, tworzą stowarzyszenia i zakłady (jak np. Krausgesellschaft w Monachium, Patronage des anciens prětres w Locarno, Exode i Association amicale des anciens prětres catholiques w Paryżu, Casa del Clero we Włoszech) dla tych księży, którzy wpadają w klątwę lub porzucają celibat (36). Pomagają im w tej robocie wolnomyślni i masoni, spodziewając się, – acz na próżno – że modernizm posłuży za taran do rozbicia katolicyzmu. Trafnie wyraził się o nich świecki pisarz Plattner w przeglądzie Hirtentasche (Nr 23 z R. 1907): "Starożytni Rzymianie strącali ze skały tarpejskiej w przepaść zdrajców ojczyzny; zdrajcy Kościoła rzymskokatolickiego strącają sami siebie i swych zwolenników ze Skały Piotrowej w morze wzburzone i bezbrzeżne błędu i niewiary" (37).

 

Bp Józef Sebastian Pelczar

 

 

Tags:

Kategoria: Religia, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *