banner ad

Szkoła międzywyznaniowa i neutralna jest absurdem

| 27 maja 2014 | 1 Komentarz

Jezus i sw PiotrPrzyjrzyjmy się założeniom szkoły międzywyznaniowej i szkoły neutralnej. Szkoła międzywyznaniowa i szkoła neutralna są absurdem filozoficznym. Szkoła międzywyznaniowa i neutralna wyrosły na gruzach zbankrutowanej filozofii subiektywizmu, czyli na agnostycyzmie, pozytywizmie, pragmatyzmie, a wreszcie na materializmie.

 

Agnostycyzm w filozofii należy już dziś do przeszłości, choć w kołach półinteligencji jeszcze pokutuje i choć niektórzy przedstawiciele nauk przyrodniczych nie mogą się od niego oderwać. Sobór Watykański i Pius X potępili go (Der Grosse Herder, I. 194). Agnostycyzm doszedł do beznadziejnego wyznania, że nie można poznać, czy jest absolutna rzeczywistość poza nami istniejąca, czy jest ostateczna przyczyna wszystkich rzeczy i ostateczny ich cel, czyli Bóg. Na najbardziej istotne pytania myślącego człowieka odpowiada: ignorabimus. Pozytywizm, przykrywszy ciemną zasłoną agnostycyzmu pole poznania rozumu ludzkiego, zajmuje się tylko rzeczami pozytywnymi, danymi przez obserwację i doświadczenie. A pragmatyzm amerykański Jamesa brnął dalej w beznadziejną ciemność agnostycyzmu, czołgając się po drodze przyziemnego pozytywizmu i głosił takie swoje credo: prawdy bezwzględnej nie ma, istnieją tylko prawdy zmienne.

 

Prawdziwe jest dla nas to, co pomyślane w dany sposób przynosi nam pożytek (1). Stąd jest tylko krok do ślepego, w bezdusznej materii topiącego się materializmu, który swoje triumfy święci w bestialstwie bolszewickim. Z agnostycyzmu, pozytywizmu i pragmatyzmu czerpie swoje zasady naturalizm pedagogiczny, który jest duszą szkoły międzywyznaniowej i szkoły neutralnej. A jaki jest stosunek naturalizmu pedagogicznego do religii katolickiej? Naturalizm, który sobie samemu obciął skrzydła ducha, niosące człowieka do świata rzeczywistości metafizycznej, który każe człowiekowi pełzać po materii i jej proch połykać, a zakazuje mu wznieść się do świata rzeczywistości Bożej, taki naturalizm w najlepszym razie mógł w dziedzinie religii zdobyć się na ciasny deizm, który logicznie i psychologicznie prowadzi do ateizmu.

 

Jak ślepy chwyta się przedmiotów mu najbliższych, tak naturalizm, oderwawszy się od Boga rzeczywistego, trzyma się kurczowo natury ludzkiej, wierzy bez zastrzeżeń w jej bezwzględną dobroć, a o jej skażeniu przez grzech pierworodny nic nie chce słyszeć. Naturalizm w pracy wychowawczej nie liczy się ani z autorytetem Boga, ani z autorytetem Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, ani z autorytetem Kościoła Chrystusowego, lecz woli wierzyć w to, w co naiwni optymiści, jak Rousseau i jego zwolennicy, o naturze ludzkiej wierzyć każą, wbrew oczywistej rzeczywistości. O możliwości wewnętrznego uszlachetnienia duszy ludzkiej za pomocą prądu łaski Bożej, o godności dziecka Bożego, o godności człowieka odkupionego przez Syna Bożego a łaską Bożą uświęconego, o godności dziedzica nieba, o radosnym celu ostatecznym, o wiecznym szczęściu razem z Bogiem, który jest pełnią życia, mądrości i radości, o tym wszystkim naturalizm pedagogiczny nic nie wie, nic nie chce wiedzieć mimo to, że sam Stwórca duszy ludzkiej, Pan Bóg, te cenne wiadomości podał. Albo ma o tym wszystkim jakieś nienaukowe, nierzadko śmieszne i zabawnie zniekształcone pojęcia. Nic tedy dziwnego, że naturalizm pedagogiczny i teoretycznie, i praktycznie się załamuje.

 

Szkoła międzywyznaniowa i neutralna jest szkołą naturalizmu pedagogicznego, a szkoła wyznaniowa katolicka jest szkołą pedagogiki chrześcijańskiej.

 

Nie chcąc albo raczej nie mogąc z powodu założeń agnostycystycznych rozstrzygnąć kwestii prawdy w dziedzinie religii, szkoła zarażona naturalizmem pod pretekstem “tolerancji” chce być taką szkołą, która by dogadzała wszystkim ludziom, katolikom, protestantom, żydom, mahometanom i ateuszom. Dlatego szkoła jako taka, w swoim zasadniczym programie nauczania, wychowania oraz w wykonywaniu tego programu, opiera się na zasadach powyżej określonego naturalizmu agnostycystycznego, który nie wie, czy Bóg rzeczywiście istnieje i czy dał jakieś objawienie itd. Dlatego szkoła taka stara się w podręcznikach, na lekcjach, w publicznych wystąpieniach, w wyborze sił nauczycielskich, w statutach i w zasadach wychowawczych być obojętną wobec przekonań, odnoszących się do religii, wobec ludzi wierzących i niewierzących. Jeżeli szkoła, oparta na agnostycyzmie i naturalizmie, konsekwentnie ignoruje wszelką religię i nie pozwala na żadną naukę religii w szkole, wtedy nazywa się szkołą neutralną, bezwyznaniową, świecką lub areligijną. (Praktyka szkolna francuska wykazała, że takie szkoły neutralne przemieniają się w szkoły antyreligijne).

 

Jeżeli natomiast szkoła, w swoich założeniach opierająca się na agnostycyzmie i naturalizmie indyferentnym, chce przynajmniej w pewnej mierze uwzględniać poszczególne wyznania uczniów i pozwala na to, aby przedstawiciele poszczególnych wyznań w rozmiarze jednej lub dwóch godzin tygodniowo udzielali nauki religii swoim uczniom, z tym jednak zastrzeżeniem, że żadne z danych wyznań nie ma decydującego wpływu na główny kierunek nauczania i wychowania, wtedy taka szkoła nazywa się szkołą międzywyznaniową lub mieszaną.

 

A więc tak szkoła międzywyznaniowa, jak i szkoła neutralna, w założeniach swoich stoją na gruncie agnostycyzmu, indyferentyzmu i naturalizmu. Dlatego tak w jednej jak w drugiej szkole może się zdarzyć i zdarza się, że np. kierownik szkoły, do której uczęszczają dzieci katolickie, jest ateuszem, geografii uczy protestant, religii – ksiądz katolicki, matematyki – żyd, itd. Kierownik uważa religię katolicką jako przeżytek, nauczyciel fizyki drwi z cudów, historyk uważa katolicyzm za średniowieczne kołtuństwo, bo o nowszych wynikach naukowych badań historii średniowiecznej jeszcze nic nie słyszał, psycholog nie wie, czy człowiek ma duszę substancjalną, ksiądz katolicki mówi dzieciom, że sam Syn Boży założył Kościół katolicki, a wreszcie rabin oświadcza poloniście, zwracającemu jego uwagę na to, że młodzież żydowska systematycznie opuszcza godzinę religii mojżeszowej: “Żydzi są na ogół wierzącymi, tylko jedni z nich wierzą, że Bóg jest, a drudzy wierzą, że Boga nie ma” (2).

 

Część nauczycielstwa uważa praktyki religijne jako należące do całości wychowania w myśl rozporządzenia ministerialnego, a część pisze płomienne protesty przeciw praktykom, jak to u nas w Polsce zrobili “Ogniskowcy”. A jeżeli ustawa szkolna w danym kraju mówi o najwyższym wyrobieniu religijnym uczniów, wtedy niewierząca część grona nauczycielskiego uważa za najwyższe wyrobienie religijne to, co każdy katolik musi uważać jako kpiny z wyrobienia religijnego katolickiego.

 

Zrozumiałą jest rzeczą, że szkoła międzywyznaniowa może mieć bardzo różne oblicze pedagogiczne i bardzo różne wyniki. Będzie to zależało w wielkiej mierze od przekonań religijnych i życia religijnego kierownika i grona nauczycielskiego, od tego, czy w danym kraju przeważa wpływ naturalizmu czy chrześcijaństwa, albo czy w danym kraju silna jeszcze tradycja chrześcijańska “neutralizuje” fatalne skutki czystego naturalizmu u nauczycieli i uczniów.

 

Z tego, co powiedziałem, wynika, że szkoła neutralna i międzywyznaniowa są absurdem z punktu widzenia filozoficznego, bo budują na agnostycyzmie, indyferentyzmie, naturalizmie, czyli na bankructwie filozofii. Są także absurdem z punktu widzenia teologicznego, bo budują na indyferentyzmie i agnostycyzmie, przez Kościół potępionych, a traktujących prawdziwą religię Syna Bożego na równi z sektami założonymi przez ludzi, co jest absurdem teologicznym i obrazą Syna Bożego!

ABSURDALNIE POJĘTA TOLERANCJA

Szkoła międzywyznaniowa i neutralna budują na absurdalnie pojętej tolerancji. Absurdem jest chcieć być tolerancyjnym wobec prawdy, wobec faktu, wobec rzeczywistości. Kto np. w imię tolerancji abstrahuje od faktu historycznego i pisze historię Polski tak, jakoby chrztu Polski nie było, ten fałszuje historię. Kto w imię tolerancji robi kompromis między prawdą i kłamstwem, ten kłamie. Kto w imię tolerancji abstrahuje od rzeczywistości, np. od prawa grawitacji, od Boga, od praw psychologii itp., ten o rzeczywistość się rozbije. Na tak fałszywie pojętej tolerancji opiera się szkoła międzywyznaniowa i neutralna, udające, że nic nie wiedzą o rzeczywistości Boga i duszy nieśmiertelnej, o historycznym fakcie objawienia Bożego i założenia Kościoła Chrystusowego, a narzucające w imię tolerancji (sic!!) dzieciom katolickim nauczanie i wychowanie niekatolickie w tym celu, aby dogodzić kilku dzieciom ateuszy lub Żydów.(…)

BLUFF” AGITACYJNY MASONERII

Warto wiedzieć, że najgorliwszymi propagatorami szkoły neutralnej i jako przygotowania do niej, szkoły międzywyznaniowej, są liberałowie i masoni, którzy szumnie mówią o neutralności naukowej, o neutralności wobec religii, o tolerancji wobec przekonań, o bezwyznaniowości. Tym szachują ludzi szlachetnych, nie przypuszczających nawet, że te piękne zwroty są – mówiąc językiem p. Vivianiego – “dyplomatycznym kłamstwem”. Rodzicom francuskim, oburzającym się na to, że szkoła neutralna właściwie jest szkołą antyreligijną, pan min. oświaty odpowiedział: “Neutralność szkoły była dla nas tylko dyplomatycznym kłamstwem, stosowanym przez pewien czas, by uśpić umysły bojaźliwe. Ale naszym dążeniem było stworzenie szkoły przez walkę z Kościołem” (3).

 

Tak samo ukazało się, że tak zwana bezwyznaniowość jest po prostu namiastką prawdziwej religii, tępiącą z bezprzykładnym fanatyzmem wszystkie inne przekonania, a deklamującą o tolerancji, o wolności przekonań itp.

 

Jak szumnie brzmią słowa wypowiedziane na konwencie Wielkiego Wschodu masońskiego w roku 1925: “W świetle – gwiazdy masonerii – błyszczeć będzie w całej jasności wieczyste hasło, które narzuciliśmy Republice i światu: wolność, równość, braterstwo”. A jak to wygląda w praktyce? Ten sam wyżej cytowany konwent w roku 1922 nazywa Kościół katolicki “wiekową potęgą obskurantyzmu”, “ogromnym polipem, który rozciąga swoje potworne macki na świat cały”, “cieniem śmiertelnym dla myśli ludzkiej, współwinnym wszystkich zbrodni” i woła przeciw Kościołowi katolickiemu: “Zniszczmy apostolski symbol strachu i przerażenia, ognisko złości światowej i wznówmy ostrą walkę, którą stale toczymy, powtarzając okrzyk Voltaire’a: ŤZgnieść bezecnegoť”. Na międzynarodowym kongresie w Paryżu w roku 1900 takie padły słowa: “Nie wystarczy zwalczać wpływ kleru, pozbawić Kościół władzy…, trzeba zniszczyć raczej narzędzie, którym posługuje się kler dla ujarzmienia mas… tj. samą religię”.

 

A w roku 1933 na konwencie Wielkiego Wschodu jeden z masonów w dyskusji oświadczył: “Ja szczególnie oklaskiwałem słowa naszego mówcy, gdy podkreślał, że masoneria w swej walce obronnej nie może już zadowalać się okazywaniem tolerancji, ale musi działać jako sekta” (4).

 

Teraz już każdy łatwo się domyśli, co sądzić o tych, którzy pozwolili się oszukać masonom i powtarzają: trzeba zwalczać szkołę wyznaniową, ponieważ ona rozbija jedność narodu, a wprowadzić szkołę międzywyznaniową a potem neutralną, ponieważ takie szkoły przyczyniają się do zjednoczenia narodu. Są to ofiary sprytnego “bluffu” agitacyjnego.

 

Zresztą zjednoczenia narodu nie będzie nigdy tam, gdzie z masońskim fanatyzmem, wyżej przedstawionym, zwalcza się w danym narodzie wszystkie wyznania i wprowadza zamiast wszystkich wyznań sektę masońską, międzynarodową! Do rozwiązania problemu różnicy pomiędzy obywatelami zdrowymi i chorymi w danym narodzie nie dojdzie się przez to, że się zaciekle tępi zdrowych i chorych, a na ich miejsce wprowadza ludzi obcych, ani zdrowych, ani chorych. (a)

 

Ks. Dr Walery Jasiński, O katolicką szkołę w Polsce. Poznań 1938.

 

Za: www.kontrrewolucja.bnx.pl

 

Tags:

Kategoria: Religia, Społeczeństwo

Komentarze (1)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. mkr111 pisze:

    O religii w szkole i zamieszkach o dom katechetyczny – artykuł daje do myślenia: http://pochwalony.eu/?p=263

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *