banner ad

RPA: przemilczane ludobójstwo. Wywiad z Jackiem Lanusznym, zastępcą przewodniczącego organizacji Duma i Nowoczesność

| 1 marca 2014 | 0 Komentarzy

Duma i NowoczesnośćProszę o kilka słów na temat waszego portalu. Kim jesteście?

 

Witam. Nazywam się Jacek Lanuszny i jestem jednym z działaczy stowarzyszenia Duma i Nowoczesność. Nasza organizacja formalnie istnieje od września 2011 r. Nieformalnie, jako grupa przyjaciół, działamy od drugiej połowy lat 90. Jesteśmy organizacją społeczną, która obraca się w klimatach tożsamościowo – patriotycznych.

 

Skąd pomysł na poruszanie mało przecież znanego, problemu represji wobec białych osadników w RPA? Kiedy stał się on jednym z zasadniczych punktów waszej refleksji?

 

Głównym pomysłodawcą kampanii Stop Ludobójstwu Afrykanerów był założyciel DiN-u, Mateusz Sitkiewicz, który interesował się tą bardzo dramatyczną sprawą od kliku dobrych lat. Za jego radą uznaliśmy, że warto ten poważny problem społeczny nagłośnić poprzez kampanię i zbiórkę charytatywną na rzecz potrzebujących Afrykanerów.

 

Czy w przypadku RPA można już mówić o ludobójstwie? Proszę o krótkie uzasadnienie.

 

Jak najbardziej, można używać terminologii ludobójstwo, a przynajmniej próba dokonania ludobójstwa. Wystarczy powołać się na dane organizacji Genocide Watch, która zajmuje się monitowaniem zjawisk w państwach, gdzie występuje zagrożenie dokonania ludobójstwa na określonej grupie etnicznej.

 

Organizacja określa stopień zagrożenia ludobójstwem na bazie tzw. licznika lub zegarka ludobójstwa, w skali 1-8. W raportach Genocide Watch, RPA dostawało stopień 5. albo 6. Stopień 5. oznaczał silną i brutalną polaryzację społeczno – etniczną. W RPA stopień 6. z kolei identyfikowany jest jako przygotowanie do zagłady. RPA został ten numer nadany w 2011 r., ale bardzo prawdopodobne jest, iż po śmierci Nelsona Mandeli sytuacja społeczna może się zaognić, co spowoduje zwiększenie (i tak ogromnego) zagrożenia dla bytu Afrykanerów w RPA. Dodam, że stopień 7. jest to już zagłada, a stopień 8. negacja zbrodni.


Ważne też są liczby, od 1994 r. zamordowano około 4 tysięcy farmerów, a całościowa liczba zamordowanych Afrykanerów wynosi około 65-68 tysięcy.

 

Jak waszym zdaniem kształtuje się układ sił w RPA AD 2014? Czy biorąc pod uwagę prawodawstwo i nastroje społeczne można mówić o odwróconym apartheidzie?

 

Po 1994 r. władzę w RPA przejął Afrykański Kongres Narodowy i raczej ciężko przewidywać, aby ta partia w najbliższym czasie straciła władzę. Co prawda, ANC jest podzielona na frakcje, a z rządów prezydenta Zumy (swego czasu zamieszany w aferę korupcyjną i gwałt, ostatecznie oczyszczony z zarzutów) niezadowolonych jest sporo samych Afrykańczyków, to jednak dalej klucz rasowy przy wyborach politycznych w RPA odgrywa decydującą rolę. W tym roku w RPA znowu odbędą się wybory parlamentarne i po wynikach będziemy w stanie coś więcej powiedzieć. Z pewnością najbardziej ANC mogą zagrozić Alians Demokratyczny i Kongres Ludu (partia założona przez byłych działaczy ANC).

 

Apartheid był systemem, który posiadał wady. Dyskryminacja rasowa, choćby w dostępie do edukacji, moim zdaniem, była zbyt daleko posunięta. Również czarnoskórzy górnicy mogli mieć lepsze osłony socjalne, niż mieli w rzeczywistości. Z tym, że jednak system segregacji rasowej w latach 1948-1994 nie był bezprawiem. Przecież znane są przypadki, kiedy czarnoskórzy obywatele w latach 50. wygrywali procesy sądowe z białymi. Sądy w RPA były niezawisłe, w następnych latach, co prawda, doszło do zmian w sądownictwie, które były korzystne dla białych, jednak nigdy w okresie apartheidu nie mieliśmy do czynienia z sytuacją, iż czarni byli wyjęci spod prawa. Trzeba też pamiętać, że Afrykańczycy w RPA mieli ciężko, ale ich pobratymcy rasowi w innych krajach afrykańskich padali ofiarą okrutnych rzezi, np. w Zairze, Ghanie, Republice Środkowoafrykańskiej czy w Ugandzie. Tych potwornych zbrodni nie dokonywali biali gubernatorzy, lecz czarnoskórzy dyktatorzy jak Idi Amin czy Jean Bedel Bokassa.

 

W dyskusjach o samym apartheidzie irytuje mnie u lewicowców i piewców tolerancji rzucanie wygodnymi dla nich faktami, a pomijanie tych niewygodnych. Przykładem tu może być dramatyczna historia Sandry Laing, która w 1966 r. przez urzędników apartheidowskich została zakwalifikowana jako kolorowa, miała nieco ciemniejszą karnację skóry od innych białych dzieci, mimo biologicznych białych rodziców. Skończyło się to dla niej tym, że nie mogła chodzić do tych samych szkół co biali. Sprawa S. Laing została wykorzystana m.in. w jednym z filmów dokumentalnych, krytykujących apartheid. Mamy też mało znaną, ale o wiele bardziej wstrząsającą historię – o której zagorzali krytycy apartheidu nie wspomną – zakonnicy Mary Quinlan, która prowadziła działalność charytatywną i społeczną na rzecz ubogich czarnoskórych. W 1952 r. została zamordowana brutalnie przez Afrykańczyków, w trakcie jednej z ich akcji społecznego nieposłuszeństwa. Jednak ta historia już nie pasuje za bardzo do lewicowo – liberalnego obrazu „uciemiężonych i spokojnych murzynów” w RPA, w dobie apartheidu.

 

Nie powiedziałbym, że obecnie w RPA mamy do czynienia z odwróconym apartheidem. Ustrój w RPA sprzed 1994 r. był oparty na określonych normach prawnych. Dzisiaj mamy do czynienia de facto z system bezprawnym. Przecież ogromna skala przestępczości, zabójstwa afrykanerskich farmerów, korupcja, nie mogą – co jest logiczne – mieścić się w żadnych ramach prawnych.

 

Kto jest winny obecnemu stanowi rzeczy? Czy mamy do czynienia z prostą konsekwencją braku politycznej wyobraźni, czy też konsekwentnie realizowaną polityką Mandeli i jego ugrupowania? A może jedno i drugie?

 

RPA w okresie apartheidu było atakowane za swą politykę wewnętrzną, zarówno przez blok państw demoliberalnych, jak i przez państwa z bloku sowieckiego. Tak więc dużą rolę w zmianach ustrojowych w RPA w latach 90. odegrały tzw. czynniki zewnętrzne. Z drugiej strony, w RPA funkcjonowała antyapartheidowa opozycja, skupiona głównie w i wokół ANC, w tym także komuniści, zarówno biali jak i czarni. Ciężko więc wymagać od takich ideologicznych osobników wyobraźni politycznej. Sam Mandela, ideowo także sytuowany na lewej stronie, był zręcznym lawirantem i potrafił się dostosowywać do określonych sytuacji polityczno-społecznych. Tak uprawiana przez niego polityka doprowadzała do tego, że był postrzegany w demoliberalnym świecie jako orędownik „pokojowej walki o równość rasową i społeczną”. Gdy jednak zajrzymy głębiej do jego życiorysu, natkniemy się na wiele faktów z jego życia, które po prostu go dyskredytują. Przykładem mogą tu być otwarte sympatie do ideologii komunistycznej albo brak jakiegokolwiek sprzeciwu wobec terrorystycznej i przestępczej działalności ANC. Szczególnym przykładem może być druga żona Mandeli – Vinnie Mandela (w latach 1994-1995 stała na czele ANC), która w 1991 r. została skazana na 6 lat więzienia w zawieszeniu, za zlecenie uprowadzenia i zamordowania 14 – letniego Stompie Moeketsiego, za współpracę z władzami. Tak więc nawet wybory miłosne Mandeli zostawiają wiele do życzenia.

 

Jaki obraz sytuacji białej ludności wyłania się z relacji, do których docieracie?

 

Latem 2012 r. udało nam się przeprowadzić na Węgrzech wywiad z działaczem organizacji afrykanerskich Henkiem van de Graafem. Materiał ten jest dostępny na YT (filmik ma prawie 10 tysięcy odsłon). Pan van de Graaf wypowiada się m.in. na temat morderstw na białych farmerach, a także jak na tego typu przestępstwa (nie) reagują władze RPA. Zdołaliśmy także skontaktować się z innymi Afrykanerami. Ich relacje są wstrząsające. Ofiary czarnego rasizmu są godzinami torturowane, kobiety gwałcone itd. Tak więc są to zbrodnie popełniane w większości z premedytacją i z dużym okrucieństwem.

 

Nieco historii: kim właściwie są biali w RPA i jaki wkład wnieśli w budowę tego państwa. Pytam o to dlatego, że często słychać głosy negujące zasadność ich obecności w kraju zdaniem wielu prawnie należącym do czarnych. Czy bez Burów w ogóle powstało by RPA?


Biała ludność w RPA jest podzielona etnicznie, społecznie, ekonomicznie, a także światopoglądowo. Afrykanerzy, zwani też Burami, są potomkami Holendrów, Niemców oraz Francuzów i posługują się językiem Afrikaans (staro-niderlandzki język z wpływami języka malajskiego, portugalskiego, języków tubylczych plemion afrykańskich, a także minimalnie francuskiego). Druga po Afrykanerach najliczniejsza grupa białych to tzw. Anglofoni, czyli biali pochodzenia brytyjskiego, posługujący się językiem angielskim. Anglofoni to ludność mieszczańska, często bardzo liberalna w poglądach, żyjąca w przeświadczeniu, że zawsze mają gdzie wrócić (tj. do Wielkiej Brytanii). Afrykanerzy różnią się od anglofonów tym, że uznają, iż RPA jest ich państwem (przynajmniej znaczna część jego terenów), i że nie mają gdzie wrócić.

 

Fundamentalnym argumentem przemawiającym za prawem do zamieszkiwania RPA przez Afrykanerów jest to, że oni to państwo stworzyli. To Afrykanerzy stworzyli przemysł wydobywczy w RPA (kopalnie diamentu, złota i węgla kamiennego). To Afrykanerzy zbudowali takie miasta jak: Kapsztad, Pretoria, Bloemfontein czy Johannesburg. W końcu Afrykanerzy potrafili zaciekle bronić tego, co stworzyli przed ekspansją brytyjską. RPA za rządów Afrykanerów było najbardziej rozwiniętym gospodarczo państwem w Afryce.

 

Czy było możliwe powstanie RPA bez Burów? Pierwsi osadnicy niderlandzcy osiedlili się w drugiej połowie XVII wieku. Terytorium dzisiejszego RPA było zamieszkiwane przez plemiona afrykańskie, które pod każdym względem cywilizacyjnie odstawały od białych przybyszów. Najlepiej rozwinięta grupa plemion – Bantu – była dopiero w stadium rozwoju wspólnoty rodowo-plemiennej. Plemiona te potrafiły w sposób prymitywny uprawiać ziemię oraz wytapiać i obrabiać żelazo. Osadnicy europejscy po przybyciu do południowej Afryki szybko zaczęli tworzyć infrastrukturę, urbanizować tereny, tworzyć zręby nowoczesnego rolnictwa, a po odnalezieniu złóż złota i diamentu stworzyli przemysł wydobywczy. Nie uważam, aby Afrykańczycy mogli stworzyć tak nowoczesne państwo. Jak wspomniałem, wiele państw afrykańskich po opuszczeniu ich przez białych kolonizatorów stało się swoistymi rzeźniami, gdzie bardziej liczył się partykularny interes plemiennych kacyków, aniżeli dobro państwa, wspólnoty obywatelskiej, po prostu zwykłych ludzi.


Południowa Afryka zresztą też taką plemienną wojnę przeżyła. W pierwszej połowie XIX wieku na czele plemienia Zulusów stał wódz Czaka, zwany „Czarnym Napoleonem”. Stworzył państwo plemienne w południowo – wschodniej Afryce i rozpoczął podbój innych plemion. Ta kilkuletnia wojna pochłonęła wiele ofiar, niszczono wioski plemion i ich dobytek, zabijano także zwierzynę hodowlaną. Ogromny chaos i spustoszenie powodowały, że tysiące Afrykańczyków migrowało w inne strony południowej części kontynentu afrykańskiego. Zdewastowane i opuszczone tereny przejmowali Burowie (skonfliktowani wówczas z Brytyjczykami), przywracając je do życia.

 

Wracając do białej ludności RPA, warto wspomnieć o naszych rodakach, których w RPA mieszka około 30 tysięcy.

 

Jak oceniacie świadomość tego, co się dzieje w RPA, na Zachodzie i w Europie?
 

Po śmierci Mandeli przeglądałem zagraniczne portale informacyjne. Skupiono się głównie na znanych powszechnie problemach, jak: wysoka przestępczość w RPA, wysokie wskaźniki zarażonych wirusem HIV. Pojawiały się też pompatyczne informacje, typu: RPA mimo problemów dalej jest regionalną potęgą i że wszystko idzie w dobrym kierunku, co wydaje się infantylnym myśleniem, biorąc pod uwagę choćby wskaźniki bezrobocia w RPA, które oscylują między 30 a 40%. Kwestia dyskryminacji Afrykanerów pojawiała się szczątkowo, tak jakby problem był mało istotny. Mamy więc w tej sprawie do czynienia z ideologią politycznej poprawności, która, jak napisał w ostatnim numerze „Do Rzeczy Historia” Piotr Zychowicz, „ma to do siebie, że swoje tezy forsuje wbrew oczywistym faktom”.

 

Dlaczego pogromy białej ludności są przemilczane?

 

Tak jak odpowiedziałem wyżej – przede wszystkim polityczna poprawność. Z tym, że ja nie mówiłbym o przemilczeniu, a raczej o braku nagłośnienia tych zbrodni.


W dzisiejszych czasach, choćby dzięki internetowi, mamy dostęp do różnych danych i analiz dotyczących Afrykanerów i ich gehenny. W Polsce, prócz nas, sporo w tej materii robią portale autonom.pl, nacjonalista.pl, Pch24.pl.

 

W UK spotykam czasem ludzi, którzy pytani o powód swojego wyjazdu z kraju, w którym się urodzili, twierdzą, że nie ma tam już miejsca dla białych… czy istotnie znikną oni z RPA?

 

Jeżeli obecna sytuacja polityczna w RPA nie uleganie zmianie, to taki scenariusz jest niestety realny. Jednak głównie będzie on dotyczył Afrykanerów, gdyż spośród białej ludności, to oni są najbardziej dyskryminowani. Pytanie następne – jeżeli znikną to jak? Czy zostaną wymordowani, czy po prostu zostaną zmuszeni do wyjazdu? Od czasu dojścia do władzy ANC około 2 milionów Afrykanerów wyjechało z RPA (głównie do Australii i Nowej Zelandii). Jednak większość pozostała, gdyż nie są takimi tchórzami jak Europejczycy, którzy opuścili Afrykę w dobie dekolonizacji, zostawiając wiele milionów ludzi pod władzą „czarnoskórych Stalinów i Hitlerów”. Afrykanerzy już w trakcie wojny z Brytyjczykami zostali poddani eksterminacji, jednak dzięki swej zawziętości, inteligencji i umiejętności w walce partyzanckiej, przetrwali. To doświadczenie spowodowało, że doskonale zdają sobie sprawę ze swego położenia i z pewnością łatwo się nie poddadzą.

 

Ja jednak uważam, że trzeba być przynajmniej w minimalnym stopniu optymistą odnośnie przyszłości Afrykanerów w RPA. Jeżeli jednak sytuacja się diametralnie pogorszy, to nie wyobrażam sobie, aby nie nastąpiła reakcja międzynarodowa.

 

Jak uważacie: jakie działania na arenie międzynarodowej i wewnętrznej muszą zostać podjęte celem zapobiegania i przeciwdziałania agresji i dyskryminacji Burów? Czy istnieje jakakolwiek wola polityczna, by do tego doprowadzić?

 

Na stronie naszej kampanii podaliśmy instytucje międzynarodowe, do których można wysłać stworzoną przez nas petycję. Te międzynarodowe gremia są po to powołane. Oczywiście sprawą Afrykanerów zainteresowała się wspominana przeze mnie organizacja Genocide Watch. Jednak Amnesty International zachowuje się, jakby dyskryminacja Afrykanerów w ogóle nie miała miejsca. W raporcie AI z 2011 r. dotyczącego RPA ubolewano m.in. nad dyskryminacją homoseksualistów i imigrantów w tym kraju (głównie z Nigerii i Zimbabwe), a kwestia sytuacji Afrykanerów w ogóle nie została poruszona.

 

Afrykanerami mogłyby się zainteresować także rządy państw europejskich (w końcu Afrykanerzy są potomkami Holendrów). Swego czasu w Gruzji rozważano, aby przyjąć Afrykanerów, gdyż jako doskonali rolnicy mogliby podnieść i zmodernizować z upadku rolnictwo gruzińskie po okresie sowieckim. Jednak realizacja tego planu skończyła się na razie na sprowadzeniu do Gruzji kilkudziesięciu farmerów. Mamy jeszcze Europarlament. Na jego forum siły narodowo – tradycjonalistyczne mogłyby sprawę złej sytuacji Afrykanerów podnieść. Możliwości działania więc są.

 

Sami Afrykanerzy też działają w celu nagłośnienia swej dramatycznej sytuacji poprzez różne swoje stowarzyszenia i instytucje. Przykładem może być akcja Afrykanerskiej organizacji społecznej AfriForum, która rozesłała do 110 placówek dyplomatycznych memorandum dotyczące przestępczości czarnej ludności wobec białej ludności.

 

Rozmawiał:

Mariusz Matuszewski

 

Kategoria: Mariusz Matuszewski, Polityka, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *