banner ad

Prof. Bartyzel: Żołnierz Tradycji. José Arturo Márquez de Prado (1924-2017)

| 20 czerwca 2017 | 0 Komentarzy

W sobotę poprzedzającą Uroczystość Trójcy Przenajświętszej, 10 czerwca 2017 roku, zmarł w Villanueva de la Serena (prowincja Badajoz, region Estremadura), w wieku 92 lat, José Arturo Márquez de Prado – ostatni szef Requetés, wsławionej heroizmem milicji karlistowskiej.

José Arturo Márquez de Prado y Pareja – dla przyjaciół i kolegów Pepe Arturo – urodził się w Madrycie 2 listopada 1924 roku. Z Comunión Tradicionalista związał się w wyjątkowo trudnym dla karlizmu okresie wczesnej, totalizującej fazy dyktatury frankistowskiej, kiedy to karliści wierni tradycjonalistycznemu ideario i prawowitej dynastii (którą reprezentował wówczas don Francisco Javier, proklamowany przez karlistów królem Ksawerym I w Barcelonie w 1952 roku) oraz „nieprzyłączeni” ani do systemu caudillaje, ani do linii uzurpatorskiej (reprezentowanej ówcześnie przez don Juana, zwanego hrabią Barcelony – ojca »Jana Karola I« i dziadka »Filipa VI«), wypchnięci zatem z „kraju legalnego”, podlegali ostrym represjom ze strony reżimu. Tolerowane były wówczas w zasadzie jedynie karlistowskie bractwa kombatanckie oraz msze organizowane w intencji poległych w Krucjacie Requetés, ale nawet i na ich uczestników wychodzących po Mszy z kościołów nierzadko zasadzały się bojówki falangistowskie. Tych represji doświadczył również młody Pepe Arturo, wielokrotnie zatrzymywany przez siły porządkowe i skazywany na grzywny, a w 1944 roku umieszczony nawet w obozie koncentracyjnym w Nanclares de Oca k. Vitorii (Kraj Basków) – po tym, jak wzniósł okrzyk Niech żyje Król! po wyjściu z Mszy św. za Męczenników Tradycji w Madrycie. Zarazem był to dla niego okres intensywnej formacji ideowej, albowiem jako działacz Tradycjonalistycznego Ugrupowania Studenckiego (Agrupación Escolar Tradicionalista, AET) miał szczęście poznać i zaprzyjaźnić się z takimi matadorami myśli karlistowskiej, jak Francisco Elías de Tejada, Rafael Gambra oraz Ignacio Hernando de Larramendi, a w latach 50. poznał również i nawiązał serdeczne więzi z przebywającym w Hiszpanii amerykańskim karlistą z Teksasu – prof. Frederickiem D. Wilhelmsenem.

W 1957 roku ówczesny delegat narodowy Requetés – José Luis Zamanillo (1903-1980) – mianował go swoim szefem sztabu, powierzając mu zadanie nadzoru nad szkoleniem bojowym młodych adeptów karlizmu (na co wówczas władze patrzyły już przez palce). Wysiłek, jaki w to włożył, i osiągnięte rezultaty naturalną koleją rzeczy sprawiły, że po ustąpieniu Zamanilla z dowództwa w 1963 roku Márquez de Prado został mianowany przez Ksawerego I nowym (i, jak się okazało, ostatnim) szefem Requetés (a jednocześnie kawalerem Orderu Wygnanej Prawowitości). Jako ich dowódca rozszerzył także kontakty zagraniczne karlistów. W 1961 roku planował udział ochotników karlistowskich w walce z Fidelem Castro na Kubie, odwołany jednak po nieudanej inwazji kubańskich antykomunistów w Zatoce Świń. Wspomagał również francuskich bojowników Organizacji Tajnej Armii (OAS) zbiegłych do Hiszpanii, a jednego z nich – markiza André de Brousse de Montpeyroux – ukrywał w swoim madryckim mieszkaniu. Na zebraniu dowódców Requetés w lipcu 1964 roku pod jego kierownictwem ślubowano walczyć w obronie jedności katolickiej Hiszpanii, zagrożonej soborową deklaracją o wolności religijnej.

Niestety, lata 60. ubiegłego wieku przyniosły kompromitującą katastrofę ideową karlizmu i dekompozycję organizacyjną Wspólnoty, której sprawcą był potencjalny następca tronu, czyli starszy syn Ksawerego I – don Carlos Hugo (1930-2010). Ks. Karol Hugon, zupełny ignorant wobec ducha karlizmu oraz tradycji hiszpańskiej, manipulowany przez swoją inteligentniejszą, ale zaczadzoną marksizmem, trockizmem, castryzmem i pokrewnymi ideologiami, siostrę – donię Marię Teresę – oraz skupioną wokół nich „kamarylę”, w której pierwsze skrzypce grali kataloński pisarz Ramón Massó i (opętany progresistowskim „duchem Soboru”) jezuita o. Arturo Juncosa, wykorzystując słabnące siły schorowanego ojca, dokonał tranzycji karlizmu w kierunku „monarchii socjalistycznej”, „demokracji ludowej”, „socjalizmu samorządowego” oraz „wolności religijnej”. Wbrew antypartyjnym zasadom karlizmu Wspólnota została przez księcia przekształcona w partię (Partido Carlista), natomiast karliści autentyczni albo sami wcześniej wystąpili, albo – jak Márquez de Prado – zostali pozbawieni funkcji, a następnie wyrzuceni. Wówczas Márquez de Prado, który za swój opór wobec pseudokarlizmu socjalistycznego otrzymał pochwalny list od patriarchy wspólnoty Manuela Fal Conde, za radą don Javiera nawiązał kontakt z przebywającym wówczas w Portugalii młodszym synem królewskim – don Sixto Enrique. I kiedy don Sixto podniósł w 1975 roku, po abdykacji ojca, unurzany przez starszego brata w błocie sztandar Tradycji, ogłaszając się jego Chorążym (Abanderado de la Tradición), Márquez de Prado stanął u jego boku jako główny współpracownik.

U boku księcia Sykstusa Henryka, jako ostatni dowódca Requetés, Márquez de Prado stoczył też ostatnią bitwę Tradycji u stóp góry Montejurra, 9 maja 1976 roku. Tym razem prawdziwi karliści, czyli sixtinos, wspomagani przez Wojowników Chrystusa Króla oraz prawicowych bojowników z Włoch, Francji i Argentyny, musieli stawić czoła renegatom, czyli hugonotos, oraz ich sojusznikom, także zagranicznym. Do tzw. wydarzeń z Montejurry (sucesos de Montejurra) doszło z powodu prowokacji, jakiej dopuścił się don Carlos Hugo, zapraszając na tradycyjny, coroczny zlot (aplec) karlistów pod Montejurrą w Nawarze, którego kulminacyjnym momentem zawsze była Msza św. w intencji Męczenników Tradycji odprawiana w położonym u stóp tej góry benedyktyńskim klasztorze w Irache, czerwoną „menażerię” wszelkiej maści z tzw. Koncentracji Demokratycznej, a także separatystów z ETA. Aby zapobiec profanacji świątyni przez ateistów, Requetés pod wodzą Márqueza de Prado zagrodzili lewicowcom drogę do klasztoru, jak również na szczyt góry. Wywiązała się strzelanina, w wyniku której zginęło dwóch hugonotos. Klasztor został obroniony, lecz postfrankistowski rząd premiera Carlosa Ariasa Navarro ugiął się przed wrzawą tzw. opinii publicznej, czyli lewicowych mediów, i w trybie natychmiastowym wydalił z kraju księcia Sykstusa, natomiast Márquez de Prado i dwaj inni karliści zostali aresztowani. W więzieniu w Pampelunie, gdzie zostali osadzeni, Márquez de Prado odmawiał wraz z innymi więźniami regularnie modlitwę różańcową, a odwiedzał go tam jego dawny profesor, słynny filozof prawa Álvaro d’Ors. 4 stycznia 1977 zakończyło się dochodzenie wszczęte przed Trybunałem Porządku Publicznego, lecz zanim doszło do procesu, obwinieni skorzystali z prawa o amnestii z października 1977 roku.

Po uwolnieniu Márquez de Prado kontynuował swoją działalność jako szef sekretariatu politycznego Sykstusa Henryka. Choć czasami zachodziły pomiędzy nimi rozbieżności w kwestiach taktycznych, jego wierność prawowitemu królowi była zawsze niezłomna. Z biegiem czasu jego aktywność wygasała z przyczyn naturalnych – coraz bardziej sędziwego wieku i słabnącego zdrowia. W 2012 roku Jego Królewska Wysokość odznaczył go Wielkim Krzyżem Orderu Wygnanej Prawowitości. Po śmierci małżonki (Carmen López de Castro), z którą niestety nie dochował się potomstwa, przeniósł się domu swego bratanka Manuela Nogalesa w Villanueva de la Serena, gdzie zmarł. Został pochowany w rodzinnym grobowcu w Talarrubias. Niech odpoczywa w pokoju!

 

 

Profesor Jacek Bartyzel

 

W tekście wykorzystano m.in. informacje z artykułu wspomnieniowego prof. Miguela Ayuso pt. Pepe Arturo Márquez de Prado (1924-2017). El último jefe de requetés, zamieszczonego 13 czerwca 2017 w madryckim dzienniku „ABC”.

 

za: legitymizm.org

 

 

Kategoria: Jacek Bartyzel, Publicystyka, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *