banner ad

Prof. Bartyzel: Odrzucone dziedzictwo Konstantyna Wielkiego

| 22 października 2016 | 0 Komentarzy

541281_413_constantinethegreat_york_34Potępienie Kościoła konstantyńskiego jest nieomylną oznaką każdej herezji.

Nicolás Gómez Dávila

 

Ogłoszenie tolerancji dla wyznawców religii chrześcijańskiej, które przeszło do historii pod umowną nazwą Edyktu mediolańskiego, uzgodnionego w 313 roku przez cesarzy wschodniej (Licyniusza) i zachodniej (Konstantyna I Wielkiego) części Imperium Rzymskiego, i postępująca odtąd chrystianizacja cesarstwa, uwieńczona proklamowaniem chrześcijaństwa – edyktem Teodozjusza I Wielkiego De fide catholica z 27 II 380 roku – religią państwową, zmieniły w sposób zasadniczy relację Kościoła do państwa. Zapoczątkowana została w ten sposób epoka państwa chrześcijańskiego, biorącego na siebie obowiązek obrony i szerzenia prawdziwej religii objawionej i wspomagania Kościoła w Jego misji soteriologicznej.

 

Państwo chrześcijańskie

Instytucja państwa chrześcijańskiego, choć w swojej pierwszej postaci związana była, siłą rzeczy, z ustrojową formą uniwersalnego („ekumenicznego”) cesarstwa (i pozostała taką niezmiennie na schizmatyckim od 1054 roku Wschodzie, do upadku Bizancjum w 1453 roku) oraz z klasyczną cywilizacją rzymską, okazała się w toku swego wielowiekowego trwania ponadustrojowa i ponadcywilizacyjna. Występowała zarówno w cywilizacji bizantyjskiej, jak łacińskiej – zbudowanej na podstawie dorobku cywilizacji helleńskiej i rzymskiej na zróżnicowanym (romańskim, celtyckim, germańskim, słowiańskim, ugrofińskim i in.) podłożu etnicznym i językowym, a incydentalnie także (np. Etiopia) w innych cywilizacjach, jak również w bardzo zróżnicowanych formach ustrojowych: imperiów, terytorialnych królestw narodowych rozmaitego typu (dziedzicznych i elekcyjnych, patrymonialnych, stanowych, absolutystycznych, konstytucyjnych), republik arystokratycznych, państw autorytarnych, a wyjątkowo także (Irlandia, Kolumbia, niektóre kantony szwajcarskie) republik demokratycznych. Epoką jej rozkwitu była średniowieczna Christianitas (Res Publica Christiana), której umowny początek wiązany jest ze wskrzeszeniem na Zachodzie cesarstwa koronacją 25 XII 800 roku króla Franków i Longobardów Karola Wielkiego. Jej intencjonalnie uniwersalistyczny wyraz kojarzony jest z instytucją Świętego Cesarstwa Rzymskiego (Sacrum Imperium Romanum), zapoczątkowaną koronacją 2 II 962 roku króla Niemiec i Italii Ottona I, acz wyróżnioną pozycją „najstarszej córy Kościoła” (la fille ainée de l’Église) cieszyło się pierwsze katolickie państwo „barbarzyńskiego” Zachodu – Królestwo Francji, będące zarazem od 754 roku gwarantem doczesnej suwerenności domeny papieskiej – Państwa Kościelnego (Patrimonium Sancti Petri). Analogiczne do „arcychrześcijańskiej” (très-chrétienne) Francji godności uzyskały jednak stopniowo inne królestwa i ich władcy: „królowie katoliccy” (los reyes católicos) Hiszpanii, „najwierniejsi” (fidelíssimos) królowie Portugalii, „apostolscy” królowie Węgier i (w 1658 roku) Królestwo Polskie jako Regnum Orthodoxum.

 

Świątynia – Pałac – Społeczeństwo Cywilne

Na dziejach Christianitas średniowiecznej złowrogim cieniem położył się jednak trwający przez prawie trzy stulecia (1076-1303) dramatyczny i wyniszczający spór „Dwóch Mieczy”, tj. pontyfikalnej władzy kościelnej oraz imperialnej władzy politycznej o prymat w Res Publica Christiana. Spór ten atoli, choć tragiczny w skutkach, nie powinien przesłaniać jeszcze bardziej brzemiennego i tragicznego starcia obu tych wzniosłych i na wskroś sakralnych instytucji z trzecim – tym razem zewnętrznym, „profańskim” przeciwnikiem, którego to starcie położyło w dłuższej perspektywie kres państwu chrześcijańskiemu w ogóle. Za wybitnym historykiem i filozofem katolickim, Thomasem Molnarem, możemy symbolicznie nazwać owych trzech „aktorów” tego dziejowego dramatu „Świątynią”, „Pałacem” i „Społeczeństwem Cywilnym”.

Molnar wychodzi od spostrzeżenia, że pomimo wspomnianej wyżej rywalizacji „Pałacu” ze „Świątynią” w średniowieczu współpraca pomiędzy Kościołem i państwem była mimo wszystko kontynuowana, ponieważ „zarówno Kościół, jak i państwo potrzebowały nade wszystko wspólnego frontu do walki z niemoralnym postępowaniem wiernych, brakiem dyscypliny obywateli i niedostatkiem cnót obywatelskich, czyli ze zwykłymi, powszednimi skłonnościami każdego człowieka w każdej epoce”. Skłonności te ujawniały się najbardziej jaskrawo w tzw. Stanie Trzecim, zajmującym się działalnością produkcyjną i handlową, sprzyjającą materializmowi, zachłanności i ogólnie niemoralnemu postępowaniu. Dopóki dążenia Stanu Trzeciego mogły być jeszcze powstrzymywane ujęciem ich w karby organizacji cechowych, a stany pierwszy (duchowny) i drugi (rycerski), wypełniające ramy i struktury Kościoła i państwa, cieszyły się pozycją uprzywilejowaną, mogła istnieć względna choćby równowaga, charakteryzująca każdą organiczną wspólnotę. Coraz bardziej dynamiczny rozwój i wzrastająca zamożność przedstawicieli Stanu Trzeciego (wykorzystujących także spory Kościoła i państwa do wzmacniania własnej pozycji, poprzez umiejętne wspieranie raz jednej, raz drugiej strony) przyniosły wraz z początkiem nowożytności narodziny owego „Społeczeństwa Cywilnego” i jego ideologii. Jej impet, rozsadzający strukturę trójstanową, okazał się ostatecznie katastrofalny zarówno dla „Pałacu”, jak dla „Świątyni”: „nowoczesna historia – pisze Molnar – to dzieje umacniania się hegemonicznej pozycji społeczeństwa cywilnego w łonie zachodnich nacji”.

Ideologia ta rodziła się wprawdzie stopniowo, i u jej początków z pewnością nie było świadomej decyzji o zmianie przebiegu historii, lecz jej nawarstwiające się sygnały „w końcu przybrały kształt filozofii i okazały się wyjątkowo mocnym taranem w szturmie na potężnych rywali – państwo i Kościół”. Niosły one myśl o zbudowaniu nowego świata bez królów i szlachciców, bez kapłanów i religijnych autorytetów, a opartego na „prostych, mieszczańskich cnotach”, zdesakralizowanej władzy, gwarantującej własność i zbudowanej na podstawie konstrukcji „umowy społecznej”, oraz na „religii naturalnej” – bez dogmatów, liturgii i mitu.

 

Marsyliusz z Padwy – pierwszy teoretyk świeckiego państwa

Prekursorem tych naturalistycznych i laicystycznych ideologii (jak również nowożytnej demokracji i pozytywizmu prawnego), szerzących się lawinowo od epoki renesansu, był działający w XIV wieku stronnik ekskomunikowanego cesarza Ludwika IV Bawarskiego – awerroista Marsyliusz z Padwy (ok. 1275-1343), który w traktacie Defensor pacis(1324), jako pierwszy w historii Zachodu myśliciel, zakwestionował dualizm władz: kościelnej i politycznej, domagając się – znoszącego rozróżnienie sacerdotium regnum – przekazania pełni władzy państwu – również w zakresie powoływania (ograniczonych do funkcji kultowych) władz kościelnych. Dla uzasadnienia sekularystycznej tezy, iż „miecz” jest tylko jeden i winien tkwić w ręku cesarza, Padewczyk dokonywał karkołomnej interpretacji odtrącenia miecza przez Chrystusa, jako odrzucenia przez Niego wszelkiej władzy na ziemi. Stawiając również jako pierwszy w historii Europy filozof polityczny tezę, iż źródłem władzy politycznej nie jest Bóg, lecz lud, Marsyliusz podważył powszechnie dotąd uznawany teologiczny sens polityki. W konsekwencji tegoż uznał, że państwo tworzy się wyłącznie z pobudek czysto naturalnych, na czele z ludzką potrzebą egzystencjalnego bezpieczeństwa i ochrony interesów materialnych. Odrzucając zasadę „monarchii prawa boskiego”, Padewczyk ufundował porządek ustrojowy państwa na zasadzie zlaicyzowanego prawa natury, którego stosowanie może zapewnić tylko (zeświecczona) władza państwowa. Religię natomiast zredukował do wnętrza jednostki, jako „sprawę prywatną”, którą państwo musi ochraniać, przyznając każdemu wolność wybierania sobie wyznania.

 

Rewolucja protestancka

Załamanie się jedności zachodnio-katolickiej Christianitas (osłabionej dodatkowo pod koniec średniowiecza wymierzonym w monarchię papieską koncyliaryzmem w Kościele) spowodowała rewolucja religijna protestantyzmu, zapoczątkowana w 1517 roku wystąpieniem Marcina Lutra, którą bezskutecznie usiłowali powstrzymać ostatni obrońcy religijno-politycznego uniwersalizmu katolickiego – austriaccy Habsburgowie, panujący również w latach 1516-1700 nad transkontynentalną Monarchią Hiszpańską (Monarquía Hispánica). Rezultatem protestantyzmu były nie tylko krwawe wojny religijne, które pochłonęły w stuleciach XVI i XVII ok. 1/5 ludności Europy, ale również zasadnicze wypaczenie relacji kościelno-państwowych w krajach, w których zwyciężyły różne nurty reformacji (luteranizm, kalwinizm, anglikanizm), przez podporządkowanie nowej organizacji kościelnej państwu z królem, jako głową „kościoła narodowego”. Ten protestancki model cezaropapizmu oddziaływał ujemnie nawet na kraje, które wprawdzie nie dokonały schizmy i powstrzymywały u siebie herezje, lecz poczuły się zachęcone do wpływania na rozluźnianie związku Kościołów partykularnych z Kościołem Powszechnym i daleko idącego podporządkowania tych pierwszych państwu (francuski gallikanizm, austriacki józefinizm, portugalski „pombalizm”).

 

Separacja Kościoła od państwa

Za „neutralizacją” Kościoła, polegającą na podporządkowaniu go absolutystycznemu państwu, nastąpiła neutralizacja państwa opartego dotąd wciąż jeszcze na fundamencie religijnym, choćby nawet w wypaczonej cezaropapizmem i herezją protestancką postaci. Ułatwiły to znakomicie ekscesy purytańskich fanatyków oraz zaciekłe spory zwalczających się sekt podczas rewolucji angielskiej w latach 1640-1660, albowiem przedstawiona przez Hobbesa, a następnie przez jego już liberalnych spadkobierców na czele z Johnem Locke’em, oferta usunięcia teologiczno-religijnych problemów ze sfery publicznej mogła być atrakcyjna dla społeczeństwa zmaltretowanego sekciarskim radykalizmem. Ta „prywatyzacja” religii miała jednak katastrofalne skutki nie tylko dla Kościoła, ale także dla państwa, które – pozbawione autorytetu płynącego z sankcji religijnej – stało się bezbronne wobec ideologii, wyrażających żądania i ideały burżuazji (następnie zaś także jej własnego antagonisty – proletariatu), które zapanowały niepodzielnie nie tylko na obszarze gospodarki, ale również oświaty i całej kultury. W społeczeństwie obywatelskim, które swoją ideologią państwową uczyniło albo liberalizm, albo socjalizm, albo jakąś ich kombinację, rozdział Kościoła od państwa stał się – jak zauważa Molnar – „prawdziwym cywilnym dogmatem w konstrukcji, jaką stworzyły umowa społeczna i cywilna religia”. W Społeczeństwie Cywilnym zresztą Kościół jest kontrolowany jeszcze surowiej niż państwo, nie tylko dlatego, że dłużej stawiał opór, ale dlatego, że laicka wspólnota zdaje sobie sprawę, iż jej mity założycielskie, na czele z „umową społeczną” i „prawami człowieka”, są zbyt bladą i słabą konstrukcją wobec mistycznego, pozaziemskiego autorytetu religii. Dlatego Kościół „napomniano, że jest organizacją pasożytniczą, instytucją zrodzoną z mitu, że istnieją inne mity, od etycznego humanizmu do psychoanalizy, od komunikacji międzygalaktycznej po sekty, które zajmą jego miejsce”.

 

Rewolucyjna lawina

Tendencje sekularystyczne nabrały rozmachu w epoce tzw. oświecenia, a możność decydującego wpływania na kształt ustroju politycznego uzyskały wraz z wybuchem w 1789 roku rewolucji we Francji. Rozprzestrzenianie się ideologii rewolucyjnych oraz obalenie legitymistycznych monarchii katolickich (1830 we Francji, 1833 w Hiszpanii, 1834 w Portugalii, 1859-60 na Półwyspie Apenińskim), z których ostatnia – monarchia austro-węgierska – przetrwała do roku 1918, położyło w zasadzie kres istnieniu państwa katolickiego, czemu od rewolucji bolszewickiej 1917 roku w Rosji, poprzez inwazję Armii Czerwonej z lat 1944-47 w Europie Środkowo-Wschodniej, po referendum ustrojowe w 1973 roku w Grecji, odpowiada zniszczenie schizmatyckich monarchii prawosławnych. Procesu tego nie zdołała powstrzymać ani próba przywrócenia katolickich państw autorytarnych (Austria, Portugalia, Hiszpania), ani zachowania charakteru wyznaniowego przez republiki demokratyczne w Irlandii i Ameryce Romańskiej. Ostatecznym rezultatem wszystkich rewolucji sekularystycznych XIX i XX wieku stało się powszechne zapanowanie w cywilizacji „postchrześcijańskiej” państwa areligijnego, pod różnymi nazwami („laickości”, „neutralności światopoglądowej”, „ateizmu państwowego”) i o różnym stopniu zdystansowania do chrześcijaństwa – od „tolerancyjnego” indyferentyzmu po krwawe prześladowania, w każdym jednak wypadku traktującego jako niewzruszony „dogmat” zasadę „rozdziału” Kościoła od państwa i religii od polityki.

 

Profesor Jacek Bartyzel

 

za:legitymizm.org

Kategoria: Jacek Bartyzel, Kultura, Myśl, Publicystyka, Religia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *