banner ad

O dwóch symbolach

| 17 czerwca 2014 | 0 Komentarzy

HITACHI HDC-1061ECywilizacja pełna jest symboli, które oddają jej cechy i filary wartości, na których została zbudowana. Co ciekawe: mogą one również wskazywać poszczególne etapy przeobrażeń kultur ludzkich i stadiów, w jakich znajdują się społeczeństwa.

Myśl ta towarzyszy mi od chwili, gdy po raz pierwszy natrafiłem na informację o istnieniu pewnego pomnika, poświęconego grupie brytyjskich żołnierzy, zarazem zaś niebywale trafnie podsumowującego zmianę stylu myślenia Europy, jaka dokonała się na przestrzeni ostatnich stu lat. Przedmiotowe dzieło, znajdujące się w brytyjskim The National Arboretum, przedstawia młodego człowieka, z rękoma związanymi z tyłu i zasłoniętymi oczyma. Postać zastygła w bezruchu tuż przed rozstrzelaniem…

Pomnik sam w sobie nie był by niczym niezwykłym – gdyby nie jego dedykacja. Nosi on nazwę "Zastrzelonym o świcie". Wyjaśnijmy w czym rzecz: podczas pierwszej wojny światowej karę śmierci przez rozstrzelanie w odniesieniu do żołnierzy armii brytyjskiej orzekano najczęściej wobec dezerterów i zdrajców, a jej wykonanie następowało zwyczajowo tuż po wschodzie słońca. To właśnie im wystawiono ów pomnik. Intencje inicjatorów całej akcji nie pozostawiają żadnych wątpliwości: rzecz stanowi bowiem efekt inicjatywy rodzin tych, którzy zostali skazani na śmierć za jedno z wykroczeń, o jakich wspomniałem. Argumentowano, że nie byli to tchórze, a ofiary domniemanego stresu, których procesy często pozbawione były należytej obrony, nie przebiegały prawidłowo, a poza tym decyzje o ich skazaniu podejmowano w warunkach wojny, gdy zadaniem dowódców było utrzymanie dyscypliny i zdolności bojowej wojska… Domagano się, ażeby także ich nazwiska wpisano w końcu na pomniki upamiętniające poległych w czasie pierwszej wojny światowej – czego jak dotąd im odmawiano.

Proces decyzyjny w przedmiotowej sprawie trwał bardzo długo i budził niemało kontrowersji. Jeszcze w roku 1993 premier John Mayor zdecydowanie sprzeciwił się uczczeniu żołnierzy rozstrzelanych za tchórzostwo i argumentował, że była by to obraza dla tych, którzy walczyli i polegli z honorem, poza tym wszystkich skazanych traktowano sprawiedliwie, zgodnie z literą prawa czasu wojny. Finalizacja kampanii mającej na celu oddanie czci "rozstrzelanym o świcie" nastąpiła w roku 2001, kiedy to ostatecznie odsłonięto pomnik.

Dlaczego uważam tę sprawę za ważną? Otóż jest ona symbolem zwrotu, jaki nastąpił w myśleniu narodów Europy i postrzeganiu przez nie spraw fundamentalnych. Od początku istnienia cywilizacji bohaterstwo stanowiło wzór do naśladowania. Gloryfikowano odwagę, poświęcenie, honor, trud pracy lub walki, wytrwałe dążenie do sukcesu lub zwycięstwa. I oto teraz okazuje się, że ludzie stanowiący zaprzeczenie wartości, na których budowano Europę od czasów antycznych, równi są bohaterom. Otrzymują prawo do pomnika i uczczenia ich nazwisk na równi z tymi, którzy walczyli godnie. Usprawiedliwia się ich czyn jako rzecz dopuszczalną, nie bacząc na ewidentne luki w rozumowaniu inicjatorów całej akcji. Ja dostrzegam co najmniej trzy:

1) Po pierwsze – do czego już nawiązywano: jest to postawa urągająca żołnierzom trwającym w okopach pomimo tego, że strach towarzyszył im cały czas. Nie istnieją normy etyczne, które są w stanie zrównać w prawach dezerterów oraz tych, którzy zachowali się godnie i dopełnili obowiązku niezależnie od tego, jak ciężki by on nie był.

2) Pomysłodawcy pomnika uważają, że rozstrzelani dezerterzy często nie otrzymywali odpowiedniej możliwości obrony, a ferowane wyroki były zbyt surowe. Przeczą temu liczby. W armii brytyjskiej przed sądami wojennymi w latach 1914 – 1918 stanęło blisko 20.000 żołnierzy. W przypadku mniej więcej 3000 orzeczono karę śmierci. Wykonano ją zaledwie w przypadku 306 z nich. Jest to dowód na to, że procesy odbywały się z rozwagą, a z wykonania kary ostatecznej rezygnowano w 90% przypadków, w których została ona zasądzona.

Nie wytrzymuje też krytyki argument o specjalnych okolicznościach, w jakich dochodziło do ucieczek i zasądzania kar. Prawo wojenne i okoliczności, w których je stosowano, jest raczej jednym z najpoważniejszych argumentów za słusznością wyroków śmierci w przypadku dezerterów. Dyscyplina w sytuacji, gdy pod bronią znajdują się miliony ludzi, jest rzeczą kluczową – dezercja to z kolei demoralizacja, brak kontroli nad armią, brak woli walki i narażenie życia żołnierzy walczących w tym samym, co uciekinier, szeregu… Wojna jest czasem wyjątkowo ciężkiej próby dla wszystkich, którzy zmuszeni są brać w niej udział: w latach 1914 – 1918 sama tylko Wielka Brytania straciła blisko 900.000 żołnierzy (kolejne 2.000.000 odniosło rany). Jedynie 306 osób zdezerterowało – a obecnie równamy ich w prawach z tymi setkami tysięcy, które wytrwały z honorem do końca.

3) Obrońcy tych, którzy zgodnie z wyrokiem sądów zostali rozstrzelani za dezercję, uważają, że obecnie medycyna rozpoznaje różne rodzaje szoku związanego z wojną, a także wynikające zeń różne formy depresji, etc. To prawda, niestety nie ma żadnych dowodów potwierdzających to, że uciekinierzy cierpieli na którąkolwiek z nich. Zważmy zresztą, że z powodu wstrząsu wywołanego wojną aż 60.000 brytyjskich żołnierzy po zakończeniu działań przyznano prawo do emerytury. A zatem – wbrew twierdzeniom rodzin dezerterów – ówczesna medycyna rozumiała to zjawisko. Można więc domniemywać, że to nie ono decydowało o ucieczkach, a zwykle tchórzostwo; jest zresztą myśleniem zgoła utopijnym rozpatrywanie historii przez pryzmat współczesnej wiedzy medycznej przy równoczesnym ignorowaniu jej stanu z lat 1914 – 1918 i tworzenie wyidealizowanego obrazu sytuacji, opartego na myśleniu życzeniowym, w sytuacji, gdy nie istnieją żadne materiały dające sumpt do badań.

O tym, że poczucie wartości zostało tu zupełnie wykrzywione i odwrócone, świadczy wypowiedź Johna Hipkina, jednego z pomysłodawców akcji; w wywiadzie dla BBC zastanawiał się on nad ostatnimi godzinami życia skazanych, dla których współczucie powinno powodować chociażby samo "wypełniające ich okropne poczucie zdrady". Zwróćmy uwagę: nie jest ważne, że dezerterzy zdradzili i porzucili współtowarzyszy broni, a także postępowali wbrew prawu, którego istnienia i nakazów byli świadomi – to już nieistotne… Mamy tu do czynienia z idealistycznym obrazem wynikającym z myślenia życzeniowego, tworem zupełnie odartym z realiów I wojny oraz faktów. Niestety jest to dosyć powszechne, a podobny styl rozumowania przenika coraz więcej sfer życia współczesnych nam społeczeństw.

Jeżeli pomnik "Rozstrzelanym o świcie" jest symbolem duchowej ruiny współczesnej Europy, to co uznać za symbol postawy świata, do którego nie pasowało owych 306 skazanych za dezercję? Zapewne jest ich wiele, ja jednak mam swój własny, zapewne szerzej nieznany, nie mający wpływu na przebieg bitew i losy wojny, ale za to niezmiernie wymowny. Otóż podczas porządkowania materiałów dla Nottinghamshire Archives natknąłem się na wzmiankę, zgodnie z którą w roku 1917 francuska wioska o nazwie Le Verguier, znalazła się w obszarze objętym teatrem działań wojennych. Gdy ostatecznie wkroczyli do niej Brytyjczycy, znaleźli grób 5 swoich żołnierzy, zabitych podczas walki i pochowanych z szacunkiem przez Niemców. Napis (w języku niemieckim) na wykonanym naprędce krzyżu głosił: "Tu spoczywa pięciu walecznych. Uczcij swoich wrogów".

 

Mariusz Matuszewski

 

Kategoria: Mariusz Matuszewski, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *