banner ad

Martinez: Pionierzy w walce

| 17 grudnia 2018 | 0 Komentarzy

W poszukiwaniu ludzi i zdarzeń kluczowych dla sprawy tradycji przed rokiem 1975, gdy uwaga świata skupiła się na osobie arcybiskupa Marcela Lefebvre i jego seminarium w Szwajcarii.

 

Starcie zaczęło się we Francji. W Paryżu, kilka lat przed otwarciem obrad Soboru Watykańskiego II, młody intelektualista, używający pseudonimu Jean Madiran, publikował niewielki, choć ostry w swojej wymowie, magazyn poświęcony katolickiej ortodoksji, a także, w miarę postępu prac nad itinerarium Soboru watykańskiego II, jako pierwszy wytykał odchylenia od norm teologicznych.

To właśnie po analizie itinerarium Luis Salleron, profesor ekonomii politycznej paryskiego Instytutu Katolickiego, w drugim roku obrad Soboru pytał: „czy zamieniamy się w arian?” Dostrzegł on również degradację Chrystusa w dopiero co opublikowanym francuskim tłumaczeniu Creda. Nieco później filozofowie Etienne Gilson i Gustav Thibon dołączyli do Francois Mauriaca i poruszyli tę kwestię w liscie otwartym do episkopatu Francji. Tego samego roku francuski kapłan, Georges De Nantes, zaczął wydawać biuletyn, zatytułowany odważnie La Contre-Reforme Catholique. Do czasu ukazania się trzy lata później Subversion in the Liturgy Sallerona i Heresy of the Twentieth Century znacząca grupa wiernych zdawała już sobie sprawę z tego, że zarówno Sobór Watykański II, jak i komisje posoborowe, zmieniały Kościół w sposób fundamentalny.

W roku 1965 publiczność czytała The Great Heresy – dzieło wybitnego belgijskiego teologa Marcela De Corte, w którym autor definiuje tę nową orientację jako duchowe upodlenie, sięgające głębiej niż cokolwiek, czego Kościół doświadczył w swojej historii, podobną do raka chorobę, w której komórki rozprzestrzeniają się jak najszybciej dążąc do zniszczenia tego, co pozostało jeszcze zdrowe w Mistycznym Ciele Chrystusa. Jest to próba transformacji Królestwa Bożego w Królestwo Człowieka, zastąpienia Kościoła wypełnionego czcią Boga kościołem poświęconym kultowi humanizmu. Jest to najbardziej przerażająca, najokropniejsza z herezji.

Ojciec De Nantes twierdzi, że zauważył pewne odchylenia jeszcze w roku 1951, gdy jako młody profesor teologii przeczytał  True and False Reform of the Church o. Yves Congar’a. Dogłębnie wstrząśnięty, zabrał tę książkę ze sobą do Rzymu, gdzie zamierzał ostrzec francuskich kardynałów przed mogącą nastąpić przyszłością. Jego wątpliwości wyśmiano. Mimo to w roku 1963 o. De Nantes wrócił do Rzymu. „Chciałem przekonać się sam, czy Ojciec Święty Jan XXIII naprawdę napisał tę burzącą ład encyklikę Pacem in terris”. Pewności nabrał jednak dopiero w roku 1964, po publikacji Ecclesiam Suam Pawła VI. W dokumencie tym dostrzegł plan zniszczenia; epatujący zachwytem nad sumieniem jednostki, profetycznym niemal oświeceniem, a także zachętą do oczyszczenia Kościoła, jego tekst wydawał się wyjawiać prawdziwy cel soboru. „W ciągu roku po ukazaniu się encykliki działalność wywrotowa była już mocno zakorzeniona na samym szczycie kościelnej hierarchii. Nie było już żadnych wątpliwości”.    

Sprzeciwiający się reformie biuletyn prezentował postawę tak zaciekłą, że jej autorowi zagrożono suspensą a divinis. Wezwany do Rzymu, usłyszał „wykład o pięknie uniżenia i zagrożeniach wynikających z podszytej pychą paranoi, jednak o teologicznych argumentach lub odpowiedzi na moje oskarżenia nie wspominano”.   

Tymczasem inny biuletyn zakłócał spokój postępowych hierarchów we Francji. Ukazujący się pod tytułem Listy Wiejskiego Księdza, był on redagowany przez wiejskiego wikariusza z doktoratem w dziedzinie prawa kanonicznego, o. Louisa Coache. W pierwszych miesiącach trwania obrad soboru o. Coache zaczął dostrzegać nadciągające zmiany, a jego noty przybrały ton zdecydowanie krytyczny. Mniej więcej w tym samym czasie  wpadł on na pomysł ożywienia dawnej, choć zapomnianej, tradycji procesji Corpus Christi, odbywanej ku czci Najświętszego Sakramentu. W krótkim czasie ludzie z różnych stron zaczęli przybywać do  Monjavoult, miejscowości położonej wśród żyznych pól Burgundii, by śpiewać i modlić się krocząc za Hostią niesioną wysoko w błyszczącej monstrancji, za diakonami trzymającymi kadzidła i dziewczynkami rozrzucającymi kwiaty na drodze procesji. Co roku do wsi zjeżdżały setki osób, czyniąc z niej centrum tradycyjnego kultu w czasie ogłaszania pierwszych reform soborowych. Wszystko to w momencie, gdy o. Coache, poprzez swój biuletyn, wskazywał na zmiany i piętnował nadużycia, które jego zdaniem popełniane były przez hierarchię i duchowieństwo. Wówczas, tuż przed procesją Corpus Christi 1968, jego biskup miejsca (podobnie jak w przypadku Joanny d’Arc, był to biskup Beauvais) nie wytrzymał. Zakazał procesji.

Tak też się stało. Jednak Listy wiejskiego księdza wydawane były dalej, z kolei zawarta w nich krytyka jeszcze bardziej uderzała w liberalnych biskupów Francji. Kolejnej wiosny o. Coache został suspendowany a divinis. Jako prawnik zdawał sobie sprawę, że może apelować do Rzymu, do kardynała Wrighta, wówczas Prefekta Kongregacji Do Spraw Duchowieństwa. Ten, najpewniej zupełnie zaskoczony, przekazał jednak sprawę do kardynała Sepera i Kongregacji Doktryny Wiary. Oczekując na załatwienie swojej sprawy, o. Coache działał dalej; przejął opuszczony klasztor dominikański w innej burgońskiej wsi, Flavigny, i zamienił go w dom rekolekcyjny, który nazwał Maison Lacordaire. Od niemal dekady siostra o. Coache wraz z kilkoma franciszkankami i kilkorgiem przyjaciół zajmuje się opieką nad setkami osób, przybywających tam co roku by oddać się modlitwie, medytacji i słuchaniu kazań.

Nauczanie, najczęściej bazujące na ćwiczeniach duchowych Św. Ignacego, prowadzi kilkunastu duchownych, w tym benedyktynów. Arcybiskup Lefebvre zazwyczaj udaje się do Flavigny tuż przez święceniami w Econe. Towarzyszą mu kandydaci na kapłanów.   

Wejścia do klasztoru strzegą dwie średniowieczne wieże. Kiedy jeden z zaprzyjaźnionych dziennikarzy zażartował, że zamknięcie się w takim miejscu dostarcza dowodów liberałom, oskarżającym tradycjonalistów o mentalność rodem z oblężonej twierdzy, o. Coache, nieduży mężczyzna po pięćdziesiątce, odparł: „Jeżeli chcesz, nazywaj  to fortecą. Jednak wrogowie Kościoła są potężni. By utrzymać prawdziwą wiarę, musimy walczyć. Lecz nie, Maison Lacordaire to dom modlitwy”.

Grudzień 1978

 

Mary Martinez

Kategoria: Myśl, Publicystyka, Wiara

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *