banner ad

Kumor: Na nosa

Poland Presidential Campaign-1Od Redakcji: Poniższy tekst został oryginalnie opublikowany w piątek 22 maja, a więc dwa dni przed II turą wyborów prezydenckich. Pomimo tego, uważamy jak najbardziej stosownym zaprezentowanie Państwu jego treści. Miłej lektury.

AJ

 

Nauczyłem się szanować nadzieję. Nadzieja czasem potrafi trzymać przy życiu wbrew wszystkiemu, czasem nawet ta płonna daje siłę do działania.

Zabijanie nadziei to zabijanie człowieka.

Jednocześnie z biegiem lat nauczyłem się czytać w prostych, a czasem prymitywnych i jawnych mechanizmach manipulacji – mało finezyjnych chwytach, którymi banda cynicznych kierowników systemu steruje ludźmi, odbierając im wolność, godność, a przede wszystkim zabierając majątek i efekty pracy.

W czasie 25 lat po ogłoszeniu w PRL-owskiej telewizji końca komunizmu, miałem kilkadziesiąt razy nadzieje, kilka razy wielkie. Kilka razy sądziłem naiwnie, że może to już teraz, może od pierwszego, od TYCH wygranych wyborów Polska. Potem znów, rosły nadzieje, znów umiejętni manipulatorzy pompowali emocje, tylko po to by za moment "przebrani w baranie skóry, uchodzić przed gniewem ludu, grając na fujarce". Mimo że polska ziemia rodziła kolejne pokolenia, na krajowej scenie politycznej nie zmienili się gracze. Dlaczego?

Bo to oni wygrali dla siebie "transformację" i poukładali własne interesy, i te ekonomiczne, i te strategiczne. Przy tak wymęczonym społeczeństwie jak polskie, przy tak zdziesiątkowanych i zmacerowanych elitach polskich nie było to trudne. PRL – jeden z największych i najzasobniejszych krajów demoludów, stała otworem i dawała darmo. Polaków okradziono, jak mało kogo. Dlaczego? Bo byli… Bo byliśmy jak dzieci.

Dzisiaj kolejne pokolenia tracą bielmo z oczu, zaczynają dostrzegać; zaczynają się denerwować. Problem w tym, że kierownicy polskiego folwarku są cwańsi niż 20 lat temu, bardziej doświadczeni w ręcznym sterowaniu, mają wiedzę i zewnętrzne umocowanie, a przede wszystkim mają zdobyte na żywym polskim organizmie doświadczenie, na ile mogą sobie pozwolić, jak wysoko mogą podnieść poprzeczkę, przez którą każą skakać Polakom.

Koterie, które biją się obecnie w drugiej turze wyborów prezydenckich, są prawdziwe, ich interesy realne, choć niezwykle odległe od deklarowanych celów, niemające nic wspólnego z programami, nasuwanymi na oczy Polakom. Partia WSIowo-ruska kontra partia żydowsko-amerykańska… Kto dostanie kompradorski mandat? Kogo "wybierze" "naród"?

Stawiam na tę drugą. Pierwsza już się kierownikom nieco przejadła. Zmienia się też sytuacja geopolityczna wokół Polski, a nowe rozdanie pozwoli uzyskać kolejny kredyt zaufania, kolejne oślepienie, kolejne omamienie, że "już za momencik, zaraz zacznie się kręcić"… Do czego potrzebne jest nowe rozdanie?

Stara złodziejska zasada mówi: najważniejszy jest bajer – po to, by kogoś skutecznie okraść, najpierw trzeba go okłamać. Okłamywaniem zajmują się dzisiaj specjaliści po uniwersytetach (pójdź dziecię, ja cię uczyć każę), zawodowi manipulatorzy z pamięci cytujący przykazania Edwarda Bernaysa. Mają do swej wyłącznej dyspozycji telewizyjne betoniary systemu i w tydzień mogą z kogoś zrobić męża stanu albo znerwicowaną fleję. Decyduje zamówienie, decyduje logika potrzeb.

Nowa plakatowa twarz PiS-u, p. Andrzej Duda, chce nas wszystkich przekonać, że tym razem będzie inaczej, że "tak dalej się już nie da", obiecuje wiele fajnych rzeczy. Pewnie 20 lat temu z błyszczącymi oczkami krzyczałbym – DUDA, DUDA, DUDA! Dzisiaj jednak dzwoni mi we łbie las dzwoneczków, dlaczegóż to p. Andrzej Duda – nawet gdy miał po temu okazję – nigdy publicznie nie zapytał urzędującego oberkompradora o związki z WSI (o których można przeczytać w pierwszej lepszej księgarni), o jego umoczenie we WSI-owych aferach, o ujawnioną PRAWDZIWĄ depeszę ambasadora US w sprawie rozmów na temat spełnienia roszczeń wysuwanych pod adresem Polski przez środowiska żydowskie i wiele innych rzeczy, jak choćby Smoleńsk i myszkowanie po pałacu. Dlaczego nie pytał? Bo obowiązuje Magdalenka, my nie ruszamy waszych…

Nie wiem, nie mam nawet jak się zapytać.

Tymczasem za chwilę trzeba będzie wepchnąć Polakom kolejną ulęgałkę i przekonać do łyknięcia podatku katastralnego, który oczyści centra dużych miast z emerytów w 200-metrowych mieszkaniach, a rolnikom da dodatkowy impuls, do sprzedania ziemi "bardziej wydajnym przedsiębiorstwom rolnym" z zagranicy. Duże polskie miasta mają być dla tych lepszych, z dobrymi samochodami (stare będą miały zakaz wjazdu) i dobrą pracą, resztówka polskiej inteligencji zostanie wypchnięta z atrakcyjnych nieruchomości. Tak trzeba, taka jest prawda etapu, tak się dzieje, gdy przegrywa się wojny – również te prowadzone bez armat, a opisane przez Johna Perkinsa w "Confessions of an Economic Hit Man".

Trzeba będzie przekonać Polaków do przyjęcia transz afrykańskich i islamskich migrantów z przeciążonej Europy; trzeba będzie oswoić z myślą o wyrzeczeniach koniecznych w obliczu wojny na wschodzie i nauczyć radości z ciepłej wody w kranie. Bo jak słusznie zauważył inny ober-UE komprador, Janusz Lewandowski, "ta ciepła woda w kranie oznacza pewną stabilność Polski".

Wybory, demokracja? Szanowni Państwo, postawcie piwo na pikniku, to zwierzę się w punktach, jak i z kim się to robi. W naszym polskim przypadku demokracja to kwestia estetyki i powonienia. Jak ktoś już musi, no to może sobie wybrać tego, kto mniej śmierdzi. Tak na nosa.

Andrzej Kumor

 

za: goniec.net

 

Kategoria: Andrzej Kumor, Polityka, Publicystyka, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *