banner ad

Kumor: Ludzie ulicy

| 28 lutego 2017 | 0 Komentarzy

suffrage_universel_1848Czy obywatelskie współrządzenie jest możliwe? Czy nie jest tak, że po obaleniu porządku monarchii, jedyną metodą skutecznego rządzenia stała się manipulacja?

Przecież system, który z założenia przyznaje wszystkim jednakową wagę głosu, jest skazany na statystyczną głupotę; przecież dzisiaj ludzie nie są w stanie wyrobić sobie zdania o najważniejszych sprawach, które ich dotyczą; na co dzień obracają się w matriksie, gdzie prąd bierze się z kontaktu, a mleko z supermarketu.                 

Sytuacja ta pogarsza się wraz z upadkiem ogólnego wykształcenia i przeniesieniem zainteresowań ludzi na trywialne sprawy cywilizacji konsumpcyjnej. Demokracja pcha tymczasem takich ludzi do urn, by oddawali głos na „swych przedstawicieli”, podczas gdy większość  głosujących jest w stanie ocenić tych kandydatów jedynie według znanych sobie kryteriów „wzrostu i zarostu” – czy się dobrze prezentują, czy są przystojni, wygadani – ocena proponowanych w wyborach programów pozostaje poza zasięgiem większości. Wyborcy generalnie chcą zaś, aby „było dobrze”. Dlatego też wybory odbywają się pod hasłami „będzie dobrze” i ci, którzy są w stanie przekonać większość, że z nimi przyszłość maluje się w różowych kolorach, dostają mandat „do rządzenia”.        

Wtedy dopiero zaczynają się układać z wymogami prawdziwego świata i koteriami prawdziwej władzy, na poziomie której ustala się pole gry; rozstrzyga, kto na kogo pracuje; w jaki sposób zorganizowany jest system finansowy, na jakich surowcach energetycznych oparta zostanie produkcja dóbr konsumpcyjnych, skąd te surowce się wezmą i według czyich zasad będziemy handlować  itd., itp.

Sytuacja ta w naturalny sposób prowadzi do wyodrębnienia elity zarządzającej, która w coraz mniej zawoalowany sposób manipuluje całą resztą nas, przyznając sobie przy okazji o wiele większe prawa. Pół biedy, jeśli ta elita natchniona jest obowiązkiem służby wobec innych i czuje się odpowiedzialna wobec tych „gorszych”, zwykłych ludzi. By tak było, musi wyznawać spójny system wartości, które każą jej być odpowiedzialnym przed Bogiem czy w gorszym wypadku “historią”.

Bieda, jeśli elita zostaje skorumpowana przez hedonizm i pychę władzy, kiedy zaczyna lubować się we własnym wywyższeniu, traktując pozostałych ludzi jak „masę” rządzoną przez zwierzęce odruchy. Wówczas manipulacja zaczyna ograniczać się do gry na najniższych instynktach i cały system przypomina samonapędzające się perpetuum mobile – ludzie rzeczywiście są coraz głupsi, bo elity coraz bardziej ich ogłupiają, pozorując powszechną edukację, mamiąc różnego rodzaju świecidełkami, obietnicami bez pokrycia i wyssanymi z palca uprawnieniami. Wówczas rzeczywiście nie ma co przejmować się prawdą i argumentami – rządzą klisze, które przy pomocy sterowników kultury masowej i środków przekazu wkłada się ludziom do głowy. Jeśli założymy, że do uzyskania  pożądanych zachowań społecznych wystarczy zastosowanie prostych środków socjotechniki, a kolejne pokolenia dadzą się urobić do jeszcze większej plastyczności – można przestać przejmować się wyważoną argumentacją.

Nie oznacza to oczywiście, że zwykli ludzie, ich poparcie i mobilizacja przestają mieć znaczenie. Mają olbrzymie! Ale do jej uzyskania nie trzeba nikogo do niczego przekonywać na argumenty, wystarczy nakręcić głowy.

Konflikt, z którym dzisiaj mamy do czynienia w Stanach Zjednoczonych, jest konfliktem między dwiema koncepcjami elit.

Głównym projektem jest globalizacja polityczna świata pozwalająca na planetarną projekcję władzy. Liberalne elity usiłują jej dokonać (z grubsza) pod hasłami popperowego „społeczeństwa otwartego”, używając jako pasa transmisyjnego hegemonii państwa amerykańskiego – takie przynajmniej było założenie.

Hegemonia Ameryki jest jednak dzisiaj kwestionowana na wielu poziomach przede wszystkim przez elity chińskie, które, po pierwsze, nie dały się wciągnąć do tej inicjatywy, a po drugie, zaczęły realizować własny, konkurencyjny projekt globalizacyjny.

Stare amerykańskie elity władzy (70-letni pułkownicy ze stajni DIA, którzy wiedzą, ile wysiłku trzeba włożyć w swobodne pływanie lotniskowców po świecie) dostrzegły nagle, że bez konsolidacji instytucji państwa i sanacji gospodarki nie da się utrzymać wprowadzanego od zakończenia zimnej wojny  pax americana; że oto zaczyna gasnąć siła głównego wehikułu globalizacji. Stąd prezydentura Donalda Trumpa – jądro władzy Mordoru postanowiło ukrócić fanaberie „młodzieżówki” wychowanej w latach 60., obawiając się, że niedługo lotniskowce zaczną mieć ciasno na oceanach.

Oczywiście liberalne elity, które do tej pory upojone sukcesem, strzelały z bata nad głową amerykańskiej chabety, zawyły z upokorzenia i rzuciły do boju posłuszne hordy środków manipulowania oraz  ludzi ulicy; różnych cyników machających transparentami za pieniądze i chmary pożytecznych idiotów; młodych niedokształconych, którym udział w tym przedstawieniu zachwala się jako rewolucyjne barykady  sprawiedliwego porządku. Ponieważ ludzie dorastają dzisiaj w oderwaniu od realu,  takie manipulacje nie wymagają wiele wysiłku. Głupich nie sieją.

Nową sytuację można więc śmiało opisać jako przywołanie do porządku nowej elity przez starą; kulturowych globalistów i rewolucjonistów obyczajowych przez hardkorowych imperialistów, którzy odwołują się do starych zasad. Bo niezależnie od tego, jak się chce zmieniać świat, w pierwszej kolejności trzeba mieć czym to robić. Ta prosta prawda wywietrzała z głów ludzi odpowiedzialnych ostatnio za Amerykę i zachodni świat.

 

Andrzej Kumor

 

 

za: goniec.net

Kategoria: Andrzej Kumor, Polityka, Prawa strona świata, Publicystyka, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *