banner ad

Kilijanek: Realizm wyklętych

Zelazny_58_08Żołnierzy walczących z komunistami wyklinano od lat. Nazywani byli faszystami i bandytami. Fałszywość tych zarzutów była aż nadto wyraźna. Jest jednak inna łatka przyklejana wyklętym niezłomnym. Bardziej stonowana i trudniejsza w obaleniu, a przez to bardziej zwodnicza. Jest to wciąż robiące karierę oskarżenie o „brak politycznego realizmu”.

Mędrcy mówiący o realizmie politycznym podają czasem za przykład do naśladowania Bolesława Piaseckiego, twórcę PAX-u. Przeciwstawiają jego postawę walce beznadziejnej, skazanej na niepowodzenie i przynoszącej tylko marnowanie tak cennej polskiej krwi. Trwonienie sił. Tymi nieodpowiedzialnymi romantykami, którzy mieliby się uczyć od Piaseckiego uczyniono żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego – żołnierzy niezłomnych.

Niezłomni powinni byli, według niektórych, walczyć o przetrwanie „tkanki narodu” zamiast marnować siły w walce, która niczego dobrego nie mogła przynieść. Która nie mogła dać zwycięstwa. Tak wiele w tym poglądzie uproszczeń i niedomówień. Tak wiele niezrozumienia i, zawczasu usprawiedliwianego rzekomą mądrością, własnego tchórzostwa. 

Gdy ci sami żołnierze stanęli do obrony Polski przed Niemcami w 1939 roku, nazwani byli ofiarnymi obrońcami ojczyzny. Czy w 5 lat później zaczęły obowiązywać jakieś inne zasady bohaterstwa i żołnierskiego obowiązku? A może ojczyzna nie wymagała już obrony? Czy może proporcje siły stały się nieznośne? Nie. Ani zasady się nie zmieniły, ani ojczyzna nie była mniej zagrożona, raczej bardziej, a proporcje były równie nieubłagane jak choćby przy obronie Wizny. Jak nie mogli zwyciężyć ludzie kpt. Raginisa, tak też nie mogli pokonać komunistów żołnierze niezłomni. Ale wojny nie prowadzi się tylko dla zwycięstwa, a o przetrwaniu narodu nie świadczy jego liczebność lub dobrobyt. „Nie samym chlebem żyje człowiek”, chciałoby się rzec, a walczy się dla idei.

Określenie „realizm polityczny” odniesione do żołnierzy niezłomnych nabiera pełnego znaczenia nie jako wyrzut wobec nich, ale jako określenie ich cnoty. Ci ludzie byli prawdziwymi realistami. Rozumieli bowiem, że po wygnaniu Niemców, którym się nie poddali, mimo że ustępowali pod względem siły militarnej, kraj nasz nawiedziła z Bożego dopustu zaraza o wiele gorsza. Czy nie czcimy ludzi, którzy potrafili oddać życie za wiarę? Czemu wciąż tak trudno niektórym zrozumieć tak prostą prawdę o człowieku, która mówi, że lepiej stracić życie niż stracić siebie. Nie trzeba się bać tego co ciało zabija, ale duszy zabić nie może. Czy nie straciłby polski żołnierz siebie, swojej duszy, wspominając bohaterską walkę z Niemcem maszerując w pochodzie pierwszomajowym pod sztandarem ustroju, który wymordował polskich oficerów w Katyniu, a prześladowanie Kościoła Świętego uczynił jednym z celów nadrzędnych?  

Naród to nie tylko ziemia, ludzie, historia, polityka, język. Naród to także, a właściwie przede wszystkim: wiara, pamięć przodków, honor i czystość sumienia. Niezłomni mogli zachować ziemie, choć w nieco innym kształcie. Mogli zachować język, mimo że niektóre słowa nabrały innego znaczenia. Mogli zachować, a nawet zwiększyć liczbę mieszkańców kraju, uczyć się historii, choć może nie całej i nawet prowadzić politykę, chociażby ona była w znacznym stopniu zależna od Moskwy. Po co walczyli, skoro tyle mogli mieć bez walki? Za wiarę, która naród ten stworzyła, za ludzi, aby nie stali się bydłem w moskiewskim chomącie, za przodków, za ojców własnych, którzy 20 lat wcześniej, już spisani na straty, pod Niebiańską Hetmanką pokonali wroga. Za honor, aby mogli spojrzeć sobie w twarz. A choćby się bali, sumienie nie pozwoliłoby im żyć gdyby zeszli z posterunku. Aby przetrwała tkanka, którą niektórzy okładają swoje zbolałe sumienia, aby je zagłuszyć, musi przetrwać duch. Niezłomni walczyli do ostatka z tymi, których głównym celem było zniszczenie tego ducha.

I wygrali niezłomni, a przepadli ugodowcy. Niezłomnych się czci i chce się naśladować, a ugodowców się toleruje i usprawiedliwia, zmusza się do słuchania o nich, choć nikogo nie fascynują. To niezłomni pociągają. Nie czczym mędrkowaniem o zyskach i stratach i nie pustym czynem, egzaltacją bez sensu, ale polskością i wiarą. Tkanka narodu, która przetrwała dzięki niesłusznie wyklętym, pogardza sługami trwającymi na kolanach przed złem oraz tych, co mówią, że postawa tych sług to po prostu wyższa mądrość. Naród nie stał się zupełnie uległy, nie przyzwyczaił się zupełnie do szorowania kolanami cudzych posadzek, ale podnosi głowę i ośmiela się zrywać do boju, choćby ostatniego. „Cóż bowiem pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swojej szkodę poniósł?”

Karol Kilijanek

Kategoria: Historia, Karol Kilijanek, Publicystyka

Komentarze (3)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. JAWA pisze:

    "Wyklęci"? po co ta nazwa? może "Nizłomni"

  2. Michalkiewicz Maria pisze:

    Popieram.

    Maria

     

  3. Marek pisze:

    Opisujcie Państwo zdjęcia. Zwłaszcza takie ja to zamieszczone przy tym artykule.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *