banner ad

Jakubczyk: Jak nie Pałac Kultury – to futrzaki

| 24 listopada 2017 | 0 Komentarzy

Debata nt. zgłoszonej propozycji całkowitego zakazu hodowli zwierząt futerkowych w Polsce wypełnia polską sferę publiczną. Nie ma się czemu dziwić. Polacy są, z reguły, miłośnikami natury, fauny i flory, ale czy to jedno i to samo?

Historia naszej branży futerkowej sięga czasów I Rzplitej. W Królestwie Polskim w XVI wieku handel skórami futerkowymi koncentrował się w Poznaniu. Polska w XVIII wieku prowadziła handel futrami z miastami hanzeatyckimi, głównie z Lubeką, a dawni cechowi kuśnierze zajmowali się nie tylko szyciem futer, ale także wyprawianiem skór. A więc branża futrzarska zawsze była ważnym elementem nadwiślańskiej gospodarki. W 2015 roku eksport polskich skór futerkowych (surowych i garbowanych) wyniósł ponad 1,6 mld zł, a cała branża wygenerowała ponad 2 mld zł dla budżetu, dając 50 tys. miejsc pracy. Krajowa produkcja skór futerkowych w 2015 wyniosła ok 10 mln szt. Polska jest drugim w Europie, po Danii, i trzecim na świecie producentem naturalnych skór zwierząt futerkowych. Tak przedstawiają się zimne dane i statystyki. Ale to też nie wszystko. A moralność?

Nie dziwi nikogo fakt, że niektórzy z bojowników o prawa zwierząt, o ile mają szacunek dla lisa czy nutrii, to już zupełnie nie mają go dla nienarodzonego dziecka. Gdzie podziewa się ich troska o bezbronne życie, kiedy mowa o ludziach?  Nie da się przecież ukryć, że ich przytłaczająca większość to właśnie także bojownicy o „prawa” kobiet do aborcji. Z jednej strony mamy (co widzę na co dzień) ludzi traktujących i mówiących o swoich zwierzakach jak o własnych dzieciach, z drugiej zaś nie widzących nic złego w morderstwie aborcyjnym.

Co do naszego podejścia do zwierząt, to najwyższym dla nas, jako katolików, wyznacznikiem, powinień być Katechizm KK, który de facto wyjaśnia: „Bóg powierzył zwierzęta panowaniu człowieka, którego stworzył na swój obraz. Jest więc uprawnione wykorzystywanie zwierząt jako pokarmu i do wytwarzania odzieży. Można je oswajać, by towarzyszyły człowiekowi w jego pracach i rozrywkach. Doświadczenia medyczne i naukowe na zwierzętach są praktykami moralnie dopuszczalnymi, byle tylko mieściły się w rozsądnych granicach i przyczyniały się do leczenia i ratowania życia ludzkiego” (2417). To współistnienie ze światem zwierząt ma służyć człowiekowi, ale z ich poszanowaniem. Oczywiście, egzystencja ma dokonywać się w warunkach, które respektują godność zwierząt jako stworzeń. Stąd nie możemy popadać w skrajności, w których zwierzęta nie będą służyły człowiekowi w ogóle lub wynoszone będą na podstopia.

Uważam, że kwestia zakazu hodowli zwierząt futerkowych jest podnoszona bezpodstawnie, tzn. przypadki okrucieństwa niektórych hodowców powinny być surowo karane, a ich dalsza działalność gospodarcza dożywotnie zakazana. Ale ogólny zakaz, posunięty aż tak daleko, jak nie trzymanie psów na łańcuchu przy budzie, to centralistyczny idiotyzm. To niepotrzebna ingerencja Warszawy w sprawy samorządowe, które powinny być rozpatrywane indywidulanie, stowarzyszeniowo i kiedy trzeba – po sąsiedzku.

Jak podaje Polski Związek Hodowców i Producentów Zwierząt Futerkowych, fermy zwierząt futerkowych mają swój udział w ochronie środowiska poprzez: zagospodarowanie ok. 500 000 ton ubocznych produktów pochodzenia zwierzęcego z przemysłu spożywczego; produkcję wysokiej jakości skór od zwierząt fermowych, powodującą brak opłacalności, a co za tym idzie brak zainteresowania pozyskiwaniem skór od dzikich zwierząt – pośrednio jest to ochroną dzikich zwierząt, z których pozyskuje się skóry; odchody zwierząt futerkowych ktore są produktem ubocznym pochodzenia zwierzęcego (kat.2) i doskonałym nawozem organicznym stosowanym do użyźniania gleby, który skutecznie zastępuje nawozy przemysłowe, których produkcja wymaga dużych nakładów energii, a tym samym zagraża naturalnemu środowisku; futra naturalne są zdrowe, o jonizacji ujemnej przyjaznej człowiekowi, łatwo poddają się naturalnemu procesowi rozkładu (utylizacji) – bezpieczne dla środowiska, futra sztuczne są wyrobami syntetycznymi wytwarzanymi z pochodnych ropy naftowej – szkodliwe w procesie ich wytwarzania i utylizacji, nieprzyjazne dla środowiska {*}

Troszczmy się o zwierzęta, to przecież wypływa z samej natury ludzkiej, ale pamiętajmy o właściwej hierarchii wartości. Praca domowa musi być odrobiona właśnie tam – pod strzechami naszych domowych ognisk, a nie w Sejmie. Młodszych trzeba formować w ten sposób, by w pełni rozumieli, że zwierz to nie własność, że człowiek jest kustoszem środowiska naturalnego, a nie jego panem i absolutnym władcą. Tym samym musimy pamiętać, że dobro ludzkie stoi ponad dobrem czworonogów. Jeśli branża futerkowa kreuje miejsca pracy, zapewnijąc byt licznym rodzinom, podnosi standard życia miejscowej ludności i ich siły nabywczej i jeśli niejeden z hodowców prowadzi lokalną działalność charytatywną, a możliwość powstania nowych ferm prognozuje ożywienie gospodarcze dotychczas zaniedbanych regionów w Polsce – to wszystko to wskazuje, że nagła likwidacja tego sektora byłaby nieuzasadniona i niemoralna, a nawet głęboko szkodliwa.

 

Arkadiusz Jakubczyk

 

{*} źródło:  http://pzhipzf.pl/fermowe-zwierzeta-futerkowe.html

Kategoria: Arkadiusz Jakubczyk, Myśl, Publicystyka, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *