banner ad

Iluzje Zygmunta Freuda

| 1 sierpnia 2014 | 1 Komentarz

Sigmund_Freud_LIFEZygmunt Freud nie jest dziś figurą tak poważaną, jak kiedyś. Artykuł, zamieszczony niedawno na łamachęłęó Chronicle of Higher Education odnotował, że przestano rutynowo umieszczać go nawet w programach nauczania psychologi. W pewnym sensie Freud podąża w dół tą samą ścieżką, co inny wielki symbol dwóch ostatnich stuleci – Karol Marks. Zresztą przyczyny, dla których tak wielu inteligentnych ludzi spędzało życie na studiowaniu tych dwóch myślicieli, trudno zrozumieć. Intelektualiści – jak należy wnioskować – częstokroć pozostają pod fatalnym wrażeniem skrajnych teorii, które zajmują umysł, a równocześnie mają jakiś związek z tym, co aktualnie dzieje się na świecie.

Marksizm działał dobrze w zaciszu naukowych gabinetów, jednak zawiódł sromotnie, gdy wprowadzono go w życie. Podobnie ma się sprawa z Freudem – przez całe dziesięciolecia roztaczającym swe złożone teorie, brzmiące naukowo, awangardowo i nowocześnie… Masz depresję? Zapewne to z powodu tego, że twoja siostra znęcała się nad tobą, gdy miałeś cztery lata, a wszelkie wspomnienia o tym usunąłeś ze swojej pamięci; kilkaset godzin terapii pozwoli ci jednak odgrzebać źródło swojego niepokoju i poprzez pogodzenie się z nim stopniowo je przezwyciężysz. Tyle, że dziś, gdy idziesz do lekarza i zostajesz zdiagnozowany jako chory na depresję, otrzymujesz po prostu pigułki, po których czujesz się lepiej. Dla większości ludzi wizyty na kanapach psychoterapeutów okazują się zbędne.

Freud argumentował również, że to, co sekretnie nas przyciąga, zmieniamy w temat tabu. Wyjaśniał np. tabu kazirodztwa, na temat którego pisał, że chcemy uprawiać sex z własnymi matkami czy siostrami, więc tłumimy te uczucia i odrzucamy je. Używając słów Freuda: „Siła kazirodczych pragnień może być odkryta za wysuwanymi przeciw nim zakazami”.

Steven Pinker, psycholog poznawczy, sformułował skrótowe ujęcie tej teorii. Pisze, że zgodnie z logiką rozumowania Freuda to, że ludzie czują obrzydzenie na myśl o zjedzeniu krowiego łajna oznacza, że w rzeczywistości chcą je jeść. Zdaniem Pinkera przyczyny naszej niechęci zarówno w odniesieniu do krowiego łajna, jak też kazirodztwa, mają charakter ewolucyjny. Pierwsze z wymienionych niesie m. in. ryzyko utraty zdrowia i przyciąga roznoszące zarazki insekty, a drugie jest efektem biologicznego wynaturzenia. W związku z tym proces naturalnej selekcji ukształtował człowieka odrzucającego obydwie możliwości. Raz jeszcze wymysły Freuda zostały więc zastąpione o wiele bardziej wiarygodną hipotezą naukową.

Czytałem kiedyś Przyszłość iluzji Freuda, w której stwierdził on, że religia stanowi przejaw „myślenia życzeniowego”. Freud pisze, że dla jednostki „życie jest trudne do udźwignięcia”, a u jego kresu czeka „bolesna zagadka śmierci, przeciw której nie wynaleziono jeszcze żadnego lekarstwa”. Tak więc, chcąc „uczynić bezsilność łatwiejszą do zniesienia”, człowiek wynalazł Boga i religię – nie dlatego, że są częścią rzeczywistości, ale ze względu na to, że chcemy by tak było. Ktoś mógłby stwierdzić, że dla Freuda religia stanowi swoisty Disneyland dla dorosłych. Zapominamy, że jest on autorem szeroko w naszych czasach rozpowszechnionej optyki jej postrzegania.

Spróbujmy więc sprawdzić wyjaśnienie Freuda w sposób najzupełniej świecki i racjonalny. Wyobraźmy sobie grupę ludzi, którzy zebrali się w jakimś pokoju chcąc uniknąć trudności życia codziennego – chorób, cierpienia, śmierci – przez stworzenie religii, która sprawi, że poczują się lepiej. Potrafię sobie wyobrazić, że wyjdą oni z gotową koncepcją nieba. Niebo jest miejscem, gdzie nie ma cierpienia ani śmierci. Wiekuiste szczęście z pewnością wpisuje się w schemat mojego „myślenia życzeniowego”.

Nie widzę jednak żadnego powodu, dla którego wśród członków tej grupy miała by narodzić się koncepcja piekła. (Nie mówimy tu o czymś, czego kapłani mogli potem używać do wymuszenia doktrynalnego posłuszeństwa i lojalności względem instytucji. Chodzi przede wszystkim o to, w jakim celu jednostki stosujące „myślenie życzeniowe” stworzyły to pojęcie). Piekło jest przecież nie tylko gorsze od chorób, lecz również od samej śmierci – śmierć oznacza bowiem kres, podczas gdy piekło wiąże się z wiecznym oddzieleniem od Boga.

Nie potrafię też zrozumieć dlaczego ludzie chcący zaspokojenia swoich pragnień mieli by nawiązywać do moralności właściwej chrześcijaństwu. Kto potrzebuje Dziesięciu Przykazań albo innych im podobnych zasad, które tylko utrudniają życie ustanawiając szereg twierdzeń z cyklu „tego ci nie wolno”? Nawet chrześcijanom z trudem przychodzi sprostanie niektórym wymogom wynikającego z nich kodeksu etycznego. Przywołajmy jednego z ojców Kościoła, św. Augustyna, który odkładał swoje nawrócenie na chrześcijaństwo modląc się: „uczyń mnie cnotliwym, o Panie, ale jeszcze nie teraz”. Innymi słowy: założenie o „myśleniu życzeniowym” wydaje się sugerować dążenie do znacznie bardziej libertyńskiej moralności społecznej, niż ta, którą widzimy w Starym i Nowym Testamencie.

Podsumowując: judaizm i chrześcijaństwo, nie wspominając o innych wielkich religiach, z największym trudem dadzą się wyjaśnić jako pochodne myślenia mającego na celu wyłącznie ludzkie samozadowolenie. Przyjmują one bowiem istnienie Boga i określonego ładu moralnego we wszechświecie, który to ład narzuca człowiekowi surowe wymagania. Myśl, że Boga nie ma, a więc możemy uciec od tych wymagań, jest tylko naiwnym życzeniem. Jest to równocześnie myśl, która najwyraźniej nie przeszła przez głowę biednemu Freudowi.

 

Dinesh D’Souza

Tłum. Mariusz Matuszewski

 

Kategoria: Mariusz Matuszewski, Religia

Komentarze (1)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. kamil pisze:

    Istnieje teoria (hipoteza?) która zakłada, że wierzenia religijne – a więc i Niebo i Piekło – mają za zadanie ułatwić człowiekowi przestrzeganie zasad moralnych, nabytych w trakcie ewolucji. Co, oczywiście, nie neguje wiary samej w sobie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *