banner ad

CL R de Baudricourt: Król i królowa Francji z wizytą w Bretanii (29 – 31 maja 2015 r.)

| 11 sierpnia 2015 | 0 Komentarzy

louis%20xxW dniach od 29 do 31 maja bieżącego roku, na zaproszenie Komitetu Celebracji Narodowych, z wizytą w Bretanii – w owianym sławą męczeństwa szuanów departamencie Morbihan – przebywał wraz z małżonką, JKW księżną Marią Małgorzatą (princesse Marie-Marguerite), diuszesą Andegaweńską (duchesse d’Anjou), królową z prawa Francji, szef Domu Burbońskiego, JKW książę Ludwik Burboński (prince Louis de Bourbon), diuk Andegawenii (duc d’Anjou), od 1989 roku król z prawa Francji i NawarryLudwik XX. Oficjalnym powodem wizyty było uczczenie przodka JKW – Ludwika XIV Wielkiego, króla Francji i Nawarry, założyciela morbihańskiego miasta Lorient, którego 300. rocznica śmierci (1 IX 1715) przypada w tym roku.

Program wizyty obejmował następujące punkty. W piątek 29 maja: po południu spotkanie w Izbie Handlowo-Przemysłowej z przewodniczącym Rady Departamentalnej Morbihan, p. François Goulardem1; wieczorem prywatny obiad z przemysłowcami w Lorient. W sobotę 30 maja: rano przyjęcie w porcie rybackim, następnie przyjęcie w komendanturze Marynarki Wojennej; po południu wizyta w Muzeum Kompanii Indyjskiej w Port-Louis, przyjęcia w magistracie w Lorient oraz w cytadeli w Port-Louis; wieczorem uroczysta kolacja w stolicy departamentu (starej stolicy celtyckich Wenetów) Vannes. W niedzielę 31 maja: o godz. 9.15 oddanie hołdu kombatantom szuańskim na Polu Męczenników (Champ des Martyrs) w Brec’h; o godz. 10.15 oddanie hołdu pod Pomnikiem Wielkiej Wojny w Sainte-Anne-d’Auray 240 tysiącom Bretończyków poległym za Francję; o godz. 11.00 udział w mszy pontyfikalnej w neogotyckiej Bazylice św. Anny z Auray; o godz. 15.00 ceremonia pamięci i wierności pod pomnikiem hr. de Chambord (króla z prawa Henryka V).

Podczas toastu wygłoszonego w Vannes Jego Królewska Wysokość podkreślił, że na ziemi bretońskiej łączą się ze sobą nowoczesność i wierność tradycji. Zgadza się to z tradycją królestwa, które nie jest nostalgią, lecz przygotowaniem przyszłości w poszanowaniu dziedzictwa. Tradycja i nowoczesność to przesłanie, które głoszę, odkąd zostałem szefem Domu Kapetyńskiego i dziedzicem królów Francji. Tradycja nie jest konserwatyzmem ani opłakiwaniem przeszłości, lecz permanentnym otwieraniem się na teraźniejszość i postęp, a zwłaszcza nadzieją i dodawaniem odwagi młodości i innowacji.

Na tej ziemi bretońskiej, której mieszkańcy przelali krew, aby bronić swoich księży, swojego króla i swoich wolności prowincjonalnych, trzeba złożyć podziękowanie za pracę wszystkich stowarzyszeń, które pielęgnują te pamiątki, kontynuują bycie wiernymi tym zasadom, które wciela królestwo. Pozdrawiam zatem Koło Jean-Pierre’a Calloc’ha2, Bretońską Federację Legitymistyczną – ważny składnik Unii Kół Legitymistycznych Francji, a także Koło Chateaubrianda i różne stowarzyszenia szuańskie. Zwłaszcza te ostatnie zachowują pamięć o wszystkich tak bolesnych epizodach tej prowincji, która złożyła daninę krwi, aby być wierną Bogu i swojemu Królowi. Lecz trzeba dodać, że angażują się one także w program Restauracji. Jestem więc szczęśliwy, że Instytut Domu Burbońskiego, założony przez mego Dziadka3, może objąć swoim mecenatem te lokalne przedsięwzięcia.

Jesteśmy dziedzicami, ale nie możemy ukrywać naszego skarbu. Przeciwnie, musimy czynić go owocnym. To jest nasz obowiązek. Mamy dziedzictwo do przekazania. Musimy je ożywiać i powiększać przez szacunek dla tych, którzy nas poprzedzali, i aby przygotować przyszłość dla naszych dzieci.

 

Na Polu Męczenników w Brec’h król powiedział: Spotkaliśmy się w miejscu będącym pamiątką poświęcenia pobudzonego nadziejami, ale również miejsca, które symbolizuje ich upadek4. Sukces wydawał się w zasięgu ręki z powodu spodziewanej obecności Księcia5 i pomocy angielskiej, która mogła przyczynić się decydująco do zwycięstwa. Gdyby tak się stało, biały sztandar, wzniesiony przez wierną Bretanię, mógłby znaleźć drogę do Paryża.

Historia jednak potoczyła się inaczej i ziemia ta zabarwiła się krwią niewinnych ofiar poświęcających się dla społeczeństwa, w którym na pierwszym miejscu jest Bóg, broniących księży i wiary, swojego poczucia honoru, swojej koncepcji wolności prowincjonalnych, zachowywanych od czasu unii Bretanii z Francją. Ten tragiczny epizod powstania Szuanów, pokładających nadzieję, że lądowanie w Quiberon będzie pierwszym etapem powrotu dziedzica lilii na jego tron, był i musi być rozpamiętywany przez wszystkich w XIX, XX i na początku XXI wieku.

Proszę mi pozwolić sparafrazować znakomitego Chateaubrianda – że krew waszych przodków zabarwiła na wieczność sztandar Francji. Składam im hołd. Lecz poświęcenie tych tysięcy nie poszło na marne, albowiem ten tragiczny epizod będzie zawsze obecny w naszej pamięci, potwierdzając swoim ciężarem, że nasza epoka również jest obarczona ludobójstwami różnego rodzaju.

To Pole Męczenników było już odwiedzane przez Książąt w epoce Restauracji. Diuszesa de Berry6 odsłaniała ten pomnik. Ja również w młodości towarzyszyłem tu mojej Babci7, kiedy przewodniczyła różnym ceremoniom. Jestem szczęśliwy, że mogę być tu dziś w towarzystwie księżnej Marii Małgorzaty; po nas przybędą tu nasze dzieci, aby potwierdzić pakt, który łączy Burbonów z wierną Bretanią.

Pamięć o przeszłości musi nam pomóc w zderzeniu ze złem naszych czasów. Musimy odważnie angażować się na rzecz naszych rodzin i naszych dzieci. Będąc strażnikami tradycji, jesteśmy zwiastunami lepszego świata, którego chcemy dla naszych dziedziców.

Nasze społeczeństwo jest skonfrontowane z wieloma zawieruchami. Niektóre z nich wręcz przekraczają te zagrożenia, które występowały w dwu poprzednich wiekach, ponieważ atakują fundamenty rodziny, wychowania i życia; wszystkie one zapowiadają jeszcze większe dramaty w przyszłości. Ale zachowujmy nadzieję! „Nie lękajcie się” – powtórzę za papieżem, św. Janem Pawłem II, który przybył jako pielgrzym również do Saint-Anne-d’Auray prawie 20 lat temu.

W tym miejscu pamięci młodzi mogą uczyć się, jak przeżywać swój czas, jak ryzykować swoim życiem dla przekroczenia jednostkowych egoizmów. Oto czego możemy nauczyć się na Polu Męczenników. Religia katolicka uczy nas, że krew męczenników jest ziarnem przyszłości. Tym, którzy ją użyźnili swoją wytrwałością, musimy okazywać naszą wdzięczność.

Pozostając wiernymi poświęceniu przodków, jesteśmy również rzemieślnikami przyszłości. Umarli, którzy tu spoczywają, są wartownikami chroniącymi nasze społeczeństwo.

jkm

Pod Pomnikiem hr. de Chambord8 (Henryka V) Ludwik XX powiedział: Na tej ziemi bretońskiej kolejny raz spotykają się Burbonowie i ci, którzy są im dozgonnie wierni: ci, którzy nadal żywią nadzieję na model społeczeństwa, który przez tysiąc lat tworzyło królestwo francuskie. 132 lata po śmierci hr. de Chambord spotkaliśmy się, aby złożyć mu hołd. Cieszę się, że mogę naprzód podziękować za jego pracę przewodniczącemu Stowarzyszenia Świętego Henryka, które od stulecia pielęgnuje ten pomnik. Rok za rokiem jest ono miejscem pielgrzymek, zwłaszcza pod egidą UCLF, dla uczczenia tego, którego historia rozpoznała jako Henryka V.

Pamiętamy o wszystkich zasługach hr. de Chambord, króla na wygnaniu, który był jedną z osobistości nadających rys swoim czasom, tak we Francji, jak na scenie międzynarodowej. Jego pamięć jest równie ważna dla naszej epoki. Hr. de Chambord nie był człowiekiem przeszłości. Jego pisma pokazują, jak bardzo rozumiał sens zdarzeń i jak dostrzegał problemy swojego czasu. Dodawał odwagi tym, którzy zajmowali się kwestiami społecznymi w świecie będącym w trakcie zmian instytucjonalnych i ekonomicznych. Czyż nie jest to wezwanie dla nas samych? Nasze pokolenie jest również skonfrontowane z przemianami o wielkiej skali. Globalizacja zmienia stosunki sił tak samo, jak w XIX wieku centralizacja czyniła to w odniesieniu do swobód lokalnych. Przykład hr. de Chambord unaocznia nam, jak możemy myśleć i działać w obliczu nowych problemów. Nie można zakrzepnąć w nostalgii za światem minionym, lecz trzeba tworzyć przyszłość według zasad tradycji.

Takie jest w rzeczywistości przesłanie hr. de Chambord. Być otwartym na swoje czasy nie oznacza akceptowania i błogosławienia zboczeń i propozycji przeciwnych naturze. Przeciwnie, wiąże się to z przedłużaniem misji postępu, którym zawsze było królestwo francuskie. Sto pięćdziesiąt lat temu dziedzic Korony został skonfrontowany ze społeczeństwem przemysłowym i jego wynaturzeniami. To był najwyższy czas, aby je odeprzeć, a zwłaszcza polepszyć warunki bytowe robotników, ale bez odrzucania postępu ekonomicznego. To, co było do odrzucenia, to ekonomia gubiąca swoje podstawy i rodząca nieład, który się przekładał na naruszanie godności człowieka. W naszych czasach jesteśmy skonfrontowani z ciężkim kryzysem etycznym. Czy nasze społeczeństwo zaakceptuje występki przeciwko naturze, które zniszczą fundamenty życia? Rodzina jest atakowana i udręczana w swojej roli wychowawczej i chronieniu życia. Od narodzin aż do śmierci człowiek jest aktualnie konfrontowany z wieloma napaściami. Przywrócić znaczenie życiu, być tragarzami nadziei, przywrócić czar społeczeństwu – taki jest nasz obowiązek.

Nie bójcie się, nie dajcie się zastraszyć! Symbolem tego, że możemy to wszystko odzyskać, jest Saint-Anne-d’Audry, jedno z najważniejszych miejsc pielgrzymkowych we Francji. Miejsce, które miało zaszczyt gościć w 1996 roku papieża św. Jana Pawła II. Walka tego papieża doprowadziła do czegoś, co wydawało się nieprawdopodobne: do upadku komunizmu. Hr. de Chambord był również człowiekiem walki, która wydawała się niemożliwa. Nie odzyskał tronu swoich przodków, ale zachował nietkniętą zasadę królestwa bez skazy i bez kompromisu.

Kontynuujemy jego dzieło wierności i nadziei oraz składamy należny mu hołd przed jego pomnikiem. Wspominając jego postać, bierzemy na siebie ciężar przekazania wartości, dzięki którym nasze dzieci będą mogły kontynuować pisanie historii Francji.

 

Podczas pobytu w Morbihan szef Domu Burbońskiego udzielił także wywiadu dla lokalnego dziennika bretońskiego „Le Télégramme”, którego zawartość prawie w całości tu przytaczamy.

Na pierwsze pytanie, czy czuje się Francuzem, skoro ma podwójne obywatelstwo (francuskie oraz hiszpańskie) i mieszkał w Caracas, w Nowym Jorku, a obecnie w Madrycie, Ludwik Burboński odpowiedział:

To dla mnie rodzaj atawizmu. Dynastie europejskie konstytuują w pewien sposób pierwowzór Europy. Można to sprawdzić, studiując ich drzewa genealogiczne. Henryk III, syn króla Francji, był królem Polski, zanim został następcą swojego brata na tronie francuskim. Filip V, król Hiszpanii, zawsze pamiętał, że jest księciem francuskim. Zresztą fakt wygnania, który dotyka rody królewskie, życie poza ojczyzną, jest czymś trwałym w naszych rodzinach. Od półtora wieku Burbonowie są często zmuszeni żyć w oddali. Mój ojciec urodził się w Rzymie, a swoje studia odbywał częściowo w Szwajcarii. Moje dzieci urodziły się w USA, moja córka była ochrzczona w Paryżu, a moi synowie w Watykanie. W końcu jestem taki jak wielu moich współczesnych, dla których świat jest otwarty. Współczesne życie bardzo się zmieniło. To jest też mój przypadek. Lecz pewne jest, że pozostajemy wierni korzeniom Burbonów, rodziny francuskiej od ponad 1000 lat.

Na pytanie, jakie są stosunki tego, który dla legitymistów jest dziedzicem korony Francji pod imieniem Ludwika XX, z gałęzią orleańską, a zwłaszcza z Henrykiem Orleańskim9, hr. Paryża, który również rości sobie prawo do tytułu szefa królewskiego Domu Francji, król odpowiedział:

Tu rzeczywiście jest pewne zamieszanie, ponieważ Henryk Orleański jest bezpośrednim potomkiem Ludwika Filipa Orleańskiego, będącego „królem Francuzów” przez uzurpację w 1830 roku tronu swojego kuzyna, Karola X, króla Francji. Ludwik Filip założył nową dynastię, podobnie jak Napoleon I założył inną, w cieniu rewolucji francuskiej. Co do mnie, jestem potomkiem starszej linii Burbonów, królów Francji od Ludwika XIV. Z moim kuzynem Henrykiem Orleańskim spotykamy się regularnie podczas różnych uroczystości. Jednak reprezentujemy dwie różne tradycje. Ja jestem jedynym dziedzicem królów, którzy panowali w naszym kraju od Chlodwiga do Karola X.

Na pytanie, czy czuje się zaangażowany w jakąś misję oraz jakie są jego obowiązki względem przodków, dziedzic Korony odpowiedział:

Nie można być bezpośrednim potomkiem dynastii, którą przeznaczenie utożsamiło z historią Francji, i nie czuć się zaangażowanym w misję. Po pierwsze, co jest oczywiste, to pamięć o tym, czemu muszę przyświadczać. Ale czuję również w stosunku do dawnych suwerenów, iż mam obowiązek unaoczniania, że ich dzieło winno być kontynuowane i że zasady, które oni wcielali w ten ustrój przez 800 lat, są zawsze aktualne: sprawiedliwość, poszanowanie prawa naturalnego, harmonia społeczna.

Na pytanie, czy potomek królów Francji winien pracować, aby zarabiać na życie i czy jest na swoim miejscu w świecie finansów, Monseigneur odpowiedział:

Pracować, aby zarabiać na życie, wydaje mi się czymś naturalnym. Nie żyjemy w czasach listy cywilnej ani w erze rentierów, jak w XIX wieku. Co do mnie, postrzegam siebie bardziej jako szefa przedsiębiorstwa aniżeli jako finansistę.

Na pytanie, czy utrzymuje stosunki z politykami francuskimi i czy jego zdaniem troszczą się oni o dobro wspólne Francuzów, duc d’Anjou odpowiedział:

Oczywiście, że utrzymuję stosunki z politykami francuskimi, zwłaszcza z tymi, którzy są wybrani. Odpowiadam na ich pytania i sam jestem przez nich informowany o aktualnych problemach. Spotykam również inne osobistości ze wszystkich sfer, zwłaszcza ekonomicznych i kulturalnych. Ci, których spotykam, są często bardzo zatroskani o dobro wspólne. Zresztą bez wątpienia wielu z tych, z którymi się spotykam w imię troski, która była fundamentem królestwa, pochodzącym z jeszcze starszej wizji życia politycznego – znamienitego dziedzictwa rzymsko-chrześcijańskiego – szczęśliwie podziela jeszcze tę wizję. A ona jest podstawą życia społecznego, tak wczoraj, jak i dziś.

Na pytanie, czy uważa, że prezydenci Republiki mają, w pewnym sensie, monarchiczną koncepcję władzy, dziedzic królów Francji odpowiedział:

To wyrażenie jest rzeczywiście używane, ale często ironicznie, ponieważ zarzuca się jakiemuś prezydentowi, że ma swój dwór, lub jeszcze bardziej pejoratywnie, że jest prezydentem autorytarnym. Jest to zatem obszar polemiki, w której nie chcę brać udziału. Mogę natomiast skonstatować, że niektórzy prezydenci są bardziej niż inni przywiązani do historii Francji, w jej ciągłości, w jej wielkości i w tysiącletnim dziele królestwa.

Na pytanie, jaki jest jego pogląd na dzisiejsze społeczeństwo francuskie, Jego Wysokość odpowiedział:

Dwojaki. Na spotkaniach, na których bywam, w listach, które otrzymuję i w innych kontaktach zauważam wielki niepokój. Ciężko odczuwany jest kryzys ekonomiczny z jego konsekwencjami w przedmiocie zatrudnienia, prekariatu, inwestowania. Nie mniejszy jest kryzys moralny. Niepokoją ataki przeciwko życiu i przeciwko rodzinie. Na ten kryzys moralny nakłada się inny – kryzys tożsamości; wspólnotowość jest słabo odczuwana w kraju, który pomimo tego, że zawsze występowały w nim zróżnicowania, miał głębokie poczucie jedności. Zarazem potrzeba tego poczucia jest tym, co dodaje odwagi, wielkiej nadziei, zwłaszcza pośród młodzieży. Młodzi nie załamują się. Chcą zbudować świat lepszy i bardziej harmonijny. Mają często świadomość dobra wspólnego, czego nie dostrzegałem w dwu poprzednich pokoleniach, bardziej zwróconych ku osobistemu dobrobytowi i pewnemu egoizmowi. Nie mogę nie dodać odwagi tej nadziei, ponieważ czuję się mocno związany z tym nowym pokoleniem – tym, które widzę obecnie.

Na pytanie, jakich wartości jest gwarantem, król z prawa odpowiedział:

Ta kwestia jest bardzo interesująca, bo bez wątpienia nie była ona stawiana 10 czy 20 lat temu. Kwestia wartości nie była odczuwana z taką siłą jak dzisiaj. Obecnie widzimy upadek wartości. Życie ludzkie, na przykład, nie jest już imperatywem. Zabija się dla kilku euro, zabija się dla wygody. Prawa dzieci nie są już gwarantowane. W ten sposób naprzeciwko władzy, która nie broni już ładu naturalnego, ja, jako dziedzic dynastii kapetyńskiej, pozostaję gwarantem wartości moralnych.

Na pytanie – nawiązujące do szerokiego odzewu „royal baby” w dziennikach francuskich – czy istnieje jeszcze pomiędzy Francuzami nostalgia za monarchią, ten, który jest inkarnacją zasady monarchicznej, odpowiedział:

Ta tęsknota jest niewątpliwa. Zerwanie dokonało się przemocą – i w konsekwencji bez świadomości wielu – więc nie zostało zaakceptowane. Zostało ono przeżyte jako trauma, która pociąga za sobą rozczarowanie tych, którzy są głęboko przywiązani [do monarchii] na różne sposoby. Dla niektórych to ewokacja pamiątek, dla innych to studium i badanie, dla wielu zwłaszcza to obserwacja innych krajów, które zachowały swoje monarchie razem z tym, w czym domyślają się jedności i partycypacji. Król lub królowa są cząstką każdego ze swych poddanych. To jest więź cielesna. To wreszcie forma wspólnoty. Francuzi ją odczuwają i tęsknią za tą wielką rodziną.

Na pytanie, czy według niego powrót króla Francji jest dziś możliwy, czy też jest to utopia, prawowity dziedzic odpowiedział:

W polityce wszystko jest możliwe, a utopia nie istnieje. Unaocznia nam to historia królestwa. Ta kwestia może być stawiana we wszystkich stuleciach. Bardzo lubię przywoływać to, co się działo od XIV wieku do Karola VII. Bez wątpienia wielu uważało za utopię misję Joanny d’Arc, ale król został w końcu ukoronowany w Reims!

Na ostatnie pytanie, czy zgadza się z pewnymi historykami, którzy wzbraniają się mówić o „ludobójstwie wandejskim”, wolą zaś rozprawiać o „wojnach na Zachodzie”, na południe od Loary, Ludwik XX odrzekł:

Moja odpowiedź na Pańskie pytanie będzie o tyle jasna, że niestety to, czego obecnie doznają chrześcijanie na Wschodzie, pozwala lepiej zrozumieć to, co stało się w przeszłości. Kiedy dwie armie walczą ze sobą, to jest wojna. Kiedy kobiety i dzieci są świadomie i systematycznie zabijane, kiedy miasta są równane z ziemią, kiedy pomniki przeszłości są niszczone, to jest to ludobójstwo.

Na podstawie materiałów zamieszczonych na stronie
Cercle Légitimiste Robert de Baudricourt w Pont-à-Mousson (Lotaryngia)
opracował i spolszczył  profesor Jacek Bartyzel

 

za: legitymizm.org

 

1 Członek centroprawicowej UMP (wywodzący się z partii Demokracja Liberalna), były deputowany z Morbihan w latach 1997-2012 oraz minister szkolnictwa wyższego w rządzie Dominique’a de Villepina (2005-2007) [wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza].

2 Jean-Pierre Calloc’h, bret. Yann-Ber Kalloc’h (1888-1917), poeta mistyczny, piszący w języku bretońskim (dialekt breton-vannetais) pod pseudonimem Bleimor („Wilk Morski”), poległy za Francję w Pikardii w kwietniu 1917 roku.

3 JKW Jacques-Henri de Bourbon (1908-1975), książę Segowii i diuk Andegawenii, od 1941 roku król z prawa Francji i Nawarry Henryk VI (vel Jakub II).

4 W miejscu, gdzie stoi od 1829 roku kaplica ekspiacyjna w Brec’h, rozegrał się ostatni i najtragiczniejszy epizod powstania szuanów, połączonego z ekspedycją rojalistów, zwaną też bitwą pod Quiberon (23 VI – 21 VII 1795), kiedy to rewolucyjny generał L. Hoche (znany już z wyjątkowego okrucieństwa w Wandei) wbrew obietnicy potraktowania wziętych do niewoli rojalistów jako jeńców wojennych postawił ich przed trybunałem wojskowym, który skazał ich na rozstrzelanie w liczbie 750.

5 Chodzi o hr. d’Artois, późniejszego (od 1824) króla Karola X.

6 Maria Karolina Burbon-Sycylijska (1798-1870), córka króla Obojga Sycylii Franciszka I, żona Karola Ferdynanda, diuka de Berry (1778-1820), matka Henryka d’Artois, diuka de Bordeaux, hr. de Chambord, króla z prawa Henryka V (1820-1883).

7 Emmanuelle de Dampierre (1913-2012), diuszesa Andegawenii i Segowii, żona Henryka VI (Jakuba II).

8 Pomnik, usytuowany ok. 700 metrów od Bazyliki, będący dziełem rzeźbiarza Alfreda Caravannieza (1855-1915), został erygowany w 1892 roku staraniem Stowarzyszenia Świętego Henryka, założonego przez legitymistę i żuawa papieskiego, gen. bryg. Athanase’a de Charette, 2. bar. de La Contrie (1832-1911). Fundatorem pomnika był normandzki przemysłowiec Ferdinand Barbedienne (1810-1892). Otoczenie monumentu zaprojektował architekt Bazyliki Édouard Deperthes (1833-1898).

9 Henri d’Orléans (ur. 1933), używający fantastycznych tytułów hr. Paryża (comte de Paris) i diuka Francji (duc de France), syn również Henryka ks. Orleańskiego (1908-1999), jest uważany przez orleanistów za „Henryka VII”.

 

Kategoria: Jacek Bartyzel, Kultura, Myśl, Publicystyka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *