banner ad

Stevens: Cywilizacja zachodnia i jej osmoza

| 7 października 2016 | 0 Komentarzy

puzle-edukacjaCo dzieje się, kiedy ryba słonowodna zostanie umieszczona w pojemniku ze słodką wodą? Albo co może się zdarzyć, gdy pantofelka wrzucimy do destylowanej wody? Tak w jednym, jak i w drugim przypadku istoty poddane tym zabiegom będą puchnąć, aż wewnętrzne ciśnienie rozsadzi je.

W każdej komórce jest taka membrana, która oddziela wnętrze biologicznego mechanizmu komórki od środowiska zewnętrznego. Jest ona częściowo przepuszczalna, a więc reguluje poziom składników odżywczych i chemicznych; nie może jednak dopuścić do zerwania się, wówczas bowiem nastąpiłaby śmierć organizmu, tak, jak w przypadku ryby i pantofelka.

Jeśli komórka jest silnie zasolona, przepuszcza większą ilość wody; jest to możliwe dzięki pracy niewielkiej membrany białkowej, nazywanej akwaporyną. Sprawia ona, że do komórki wnika więcej molekuł wody, działając jak bramkowy; woda ma naturalną tendencję przepływu z miejsc słabiej do silniej zasolonych. W ten sposób, ruch wody przywraca równowagę i prowadzi do osiągnięcia izotonii.

Społeczeństwa można z powodzeniem porównać do komórek. Ich granice są niczym membrany, przepuszczające tylko te czynniki, które są potrzebne i chroniące przed ciągłą presją środowiska zewnętrznego, aby wlać się do wnętrza komórki. Ta ochrona sprawia, że mogą przetrwać.

Egalitarystyczny paradygmat zachodniego liberalizmu postrzega świat jako organizm wymagający maksymalnego zrównania wszystkich do tego stopnia, że w każdym jego miejscu ludzkość będzie posiadała taką samą liczbę zasobów. Zabawię się w adwokata diabła i zadam pytanie: czy istnieje jakiś nie-zachodni liberalizm? Otóż tylko Zachód odczuwa głęboką potrzebę równości; równości, która sprawi, że reszta świata przesączy się przez granicę i rozsadzi komórkę od wewnątrz.

Na początku formuła równościowa zaczęła być realizowana poprzez przydział zasobów dla państw rozwijających się, rozpowszechniany za pomocą kampanii, koncertów i grup pomocowych, takich jak Doktorzy bez granic. Ta pomoc, mimo, że efektownie prezentująca się w mediach, nie przyniosła pożądanych rezultatów. Stąd wysiłki w celu zaprowadzenia równości zaczęły przybierać bardziej agresywne oblicze.

Bogactwo i zasoby są solą społeczeństw. Społeczeństwo, które prowadzi wysoce opiekuńczą politykę, znajdzie się pod naciskiem sił odśrodkowych; przerośnie je liczba beneficjentów i jeśli nie powstrzyma ich membrana, system opiekuńczy załamie się pod ich ciężarem. Różnica zasolenia wywołuje zatroskanie rycerzy sprawiedliwości na całym świecie. Nie myślą oni o niczym innym, jak tylko o absolutnej równości, nawet, jeśli oznacza to śmierć ich własnego społeczeństwa – bowiem nierówność oznacza dla nich porażkę idei solidarności ludzkiej, opartej tylko na tej podstawie, że wszyscy jesteśmy przedstawicielami gatunku ludzkiego. Ci neurastenicy poczują się bezpiecznie jedynie wówczas, gdy sam fakt bycia człowiekiem będzie wystarczający, aby włączyć dana jednostkę do wspólnoty – wówczas i oni sami z ich neurozami znajdą w niej miejsce.

Opierając się na twierdzeniu, że istoty ludzkie są równe z racji przynależności do tego samego gatunku, liberalizm przyjmuje, że wielkie grupy ludzi mogą być relokowane z punktu A do punktu B. Żywi również nadzieję, niepopartą specjalnie faktami, że świat można zamienić w globalną wioskę, w której zwalczanie nierówności jest proste niczym przemieszczanie ludzi z regionów, gdzie świadczenia społeczne są niskie do takich, w których są wysokie.

Kierując się poprawnością polityczną, liberalizm wysyła akwaporynom sygnał, aby wpuszczały do środka duże ilości ludzi. Z powodu pragnienia wyrównania zasobów pomiędzy komórką a resztą globalnej wioski, odbywa się nieustanny przepływ ludzi z terenów ubogich do bogatszych – te ostatnie zaś puchną aż do wybuchu.

Oceniając sytuację realnie, trzeba powiedzieć, że społeczeństwa Zachodnie nie przetrwają tego napływu. Gdyby jedyną motywacją liberałów było istotnie położenie kresu nierównościom, zatrzymaliby się takim punkcie owego przepływu, który byłby optymalny. Ale jest jeszcze właściwie liberalizmowi przekonanie, że Zachód musi odpokutować za rzekome przewiny przeszłości, a owa pokuta musi wyrażać się w rezygnacji ze swojego dobrobytu na rzecz reszty świata.

Przyjrzyjmy się bliżej dramatowi śmierci komórki umieszczonej w wydestylowanej wodzie. Brakuje tam soli, więc komórka absorbuje ogromne ilości wody, puchnąc, aż zostanie rozsadzona. Aby tego uniknąć, istnieją mechanizmy wydalania naddatku wody – jednak liberalizm jest nieprzejednanie samobójczy i sprzeciwia się takim zabezpieczeniom. I tak liberałowie przepadną wraz z całą resztą, kiedy komórkowa struktura Zachodu zostanie rozciągnięta poza granice wytrzymałości, wybuchając i pozostawiając po sobie chaos na wzór Trzeciego Świata, gdzie liberalne mrzonki będą jedynie odległym, nic nie znaczącym wspomnieniem.

 

Brett Stevens

Tłum. Agnieszka Sztajer

 

Kategoria: Kultura, Myśl, Publicystyka, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *