banner ad

Ambrożek: Relatywizm konserwatywny

| 16 maja 2017 | 1 Komentarz

Oksymoron bijący z tytułu jest jak najbardziej celowy. Mimo iż te dwa pojęcia w sensie doktrynalnym się wykluczają, warto zauważyć, że w sensie politycznym są do siebie zbliżone. Jeżeli przyjmiemy, że realizacją doktryny jest działanie polityczne i tym działaniem ma być realizm polityczny, to zauważymy, że relatywizm jest jednym z najistotniejszych punktów wchodzących w skład teorii polityki.

Pozwolę jednak poczynić sobie najpierw pewien skrót myślowy dotyczący złożoności konserwatyzmu. Jak zapewne doskonale wiemy, realizm polityczny jest metodą działania politycznego w przypadku konserwatystów doktrynalnych. Silne odwoływania do hierarchii, autorytetu, obowiązków, cnót, praworządności, umiłowania do przeszłości, roztropności i umiaru wymusza patrzenie na rzeczywistość z perspektywy realnej. Jest to podbudowane pesymizmem antropologicznym, który oznacza patrzenie na człowieka jako istotę nie tylko niedoskonałą, ale także destrukcyjną dla świata. W związku z tym nie jesteśmy w stanie realizować pewnych założeń doktrynalnych w polityce światowej, ponieważ ze względu na inny kontekst kulturowo-społeczny nasze prośby nie zostaną wysłuchane. W związku z tym koniecznym jest zmiana optyki – maksymalne hamowanie popędów ludzkich. Na umoralnianie zbiorowości można się zdobyć w państwie ze społeczeństwem o podobnych instynktach co decydenci polityczni, czyli w związku z tym można je „ukonserwatywniać”.

Nie ma w tym nic problematycznego, że bliżsi dla nas są ludzie, których możemy zrozumieć nie tylko werbalnie, ale też myślą i czynem. Ukształtowanie świata na przestrzeni tysiącleci spowodowało wykształcenie się pewnych powtarzających się wartości, wzorów zachowań, sposobu myślenia. Zatem oczywistą jest szansa na realizację programu pozytywnego na jak najbliższym nam duchowo miejscu, tym bardziej, że każda społeczność jest ograniczona geograficznie, co też wyznacza nam obszar naszej działalności. Ze społecznością międzynarodową nie mamy tego komfortu – nie jesteśmy w stanie jednocześnie akcentować naszych postulatów do wszystkich we wszystkich miejscach, dlatego prewencyjnie przyjmujemy politykę obrony.

Proszę mi wybaczyć tę dygresję dotyczącą praktycznego rozróżnienia realizmu i konserwatyzmu. Ten aspekt, wzbogacony podbudową teoretyczną, stanowi temat na inny tekst, który zapewne kiedyś poczynię. Tu jednak chciałbym się skupić na konserwatyzmie i jego oddziaływaniu na międzynarodową sytuację polityczną. Hasłem przez nas przyjętym jest dominacja konserwatyzmu w obrębie państwa, ponieważ uważamy go za najbardziej zgodną z naturą ludzką formą doktrynalną. Przejdźmy jednak na poziom międzypaństwowy. Czy konserwatyzm powinien stanowić także punkt docelowy jako forma międzypaństwowej kooperacji politycznej?

Oczywistym jest, że w kategorii poznania politycznego konserwatyzm nie jest tożsamy z utopizmem. Logicznym twierdzeniem, podbudowanym naukowo, m.in. w oparciu o teorię cykli hegemonicznych oraz teorię przejęcia władzy, jest fakt, iż nigdy żadna międzynarodowa forma ustrojowa nie może sobie rościć prawa do nieustannego utrzymywania się. Jest to sprzeczne z naturą polityki, która z zasady jest zmienna. Co więcej, w obrębie tejże samej natury polityki możemy wymienić drugie, zgoła przeciwne, dążenie do utrzymywania w nieruchomości danej formy politycznej, co wymusza konflikt między zmiennością a stałością. Istotą polityki jest właśnie odpowiednie posługiwanie się obiema kwestiami i dopasowywanie ich do rzeczywistości tak, by były one w stanie działać na korzyść rządzonej przez nas wspólnoty. Działanie sprzeczne, czyli budowa jakiegokolwiek aliansu w oparciu o chęć utrzymania go w stałości jest niedorzeczna, ponieważ powoduje usunięcie świadomości politycznej z umysłów decydentów. Zanikanie zdolności do podejmowania decyzji będące skutkiem przeświadczenia o stałości danej formy politycznej powoduje, że nie dopuszczamy do siebie myśli przyszłych przewartościowań na arenie międzynarodowej, co jest zgubne z perspektywy państwa, którym zarządzamy. Jeżeli bowiem w odpowiednim momencie nie wypracujemy odpowiednich wariantów rozwoju sytuacji doprowadzimy do niemocy politycznej państwa, co będzie skutkować brakiem wypełniania przez niego swej podstawowej funkcji – zapewnienia bezpieczeństwa.

Wynika z tego, że wszelkie projekty polityczne, które nie mają zdolności do podtrzymywania wzorca i kultywowania go są skazane na likwidację. Wynika to z prostego mechanizmu tożsamościowego – jeżeli pewna grupa obecna w porządku politycznym kontestuje ów porządek i jest ona na tyle silna, że potrafi przekonań społeczeństwo swojego kraju oraz innych krajów, że ten porządek nie jest relewantny, to porządek zaczyna się rozpadać. Wtedy konieczny jest odpowiedni mechanizm przystosowawczy do warunków otoczenia, polegający na przysposobieniu organizacji politycznej do wymogów otoczenia.

I jeszcze jedna kwestia, tym razem istotna dla samego sedna tytułu mojego tekstu. Nie zawsze jest tak, że popierając pewną inicjatywę – jak chociażby „ukonserwatywnienie” kraju – przyczynimy się do stworzenia stabilnej struktury międzynarodowej. Od momentu, w którym aktualne jest wciąż myślenie o porządku międzynarodowym rozumianym przez pryzmat westfalski, trzeba zauważyć, że państwa często myślą o tym, by ów porządek wykorzystać do własnych celów, nie bacząc na sympatie ideologiczne. Warto tu spojrzeć na przykład Węgier, które poparły polskiego kandydata w wyborach na szefa Rady Europejskiej. Stosując swoją politykę, należy posługiwać się takimi metodami, które nie przyczynią się do odkrycia przez polityków innego kraju prawideł, które już posiedliśmy. W momencie, gdy zdobędzie się na taki krok np. państwo, które jest od nas silniejsze potencjałem, bardzo prawdopodobnym jest, że nasza siła osłabnie proporcjonalnie do wzrostu danego państwa.

Jak zapewne widać po powyższym tekście, doktryny polityczne mają również gigantyczny wpływ na praktykę polityczną. Jest to naturalne, ponieważ tworząc pewien schemat teoretyczny pragniemy wcielić go w życie, co skutkuje sformułowaniem pewnych przykazów celem realizacji danej koncepcji. Rzeczywistość jest jednak czasami zbyt wielowymiarowa, co pozwala domniemywać o wielu często sprzecznych trendach w jej obrębie. Nigdy zatem nie wiadomo, co ostatecznie może wyjść jako rezultat naszych rozważań teoretycznych, dlatego często teoria odchodzi od założeń praktycznych. Dlatego może warto lepiej czasami racjonalizować pewne koncepty doktrynalne, by były one nie tylko własnym pragnieniem, lecz także neutralnym rozrachunkiem z otaczającą nas rzeczywistością.

 

Mateusz Ambrożek

 

 

Kategoria: Mateusz Ambrożek, Myśl, Polityka, Prawa strona świata, Publicystyka

Komentarze (1)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. adam pisze:

    Polska rywalizuje z F.R.na pomoście bałtycko-czanomorskim.Strategicznym celem Polski jest bycie silniejszym albo od Niemec albo od F.R. To pierwsze jest praktycznie niemożliwe, drugie wymaga lat odpowiednich rządów i sprzyjających okoliczności. W przypadku rozpadu F.R., Polska otrzymałaby ogromną szansę na bycie regionalną potęgą. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *